Autor: Merryn
Allingham
Tytuł: Morderstwo
w zimowy dzień
Cykl: Flora
Steele, tom 2
Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk
Data premiery: 08.11.2023
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 328
Gatunek: kryminał cozy crime
Polski czytelnik o Merryn Allingham usłyszał
dopiero w połowie tego roku, choć na swoim rodzimym, brytyjskim rynku, autorka
obecna jest już prawie od dekady - na swoim koncie ma kilka cykli
powieściowych, na które składają się powieści historyczne zarówno z dodatkiem
zagadki kryminalnej, jak i romansu. Jednak jej najnowszą serią jest coś, co
zadowoli wszystkich fanów klasycznego nurtu powieści kryminalnej,
detektywistycznej - jest to cykl z księgarką Florą Steele, który u nas właśnie
liczy sobie dwa tomy i to on przedstawił nam nazwisko tej autorki, na rynku
angielskim tomów jest już siedem, a ósmy zapowiedziany na rok kolejny.
Najlepsze jest jednak to, że w ocenie anglojęzycznych czytelników każdy kolejny
tom jest lepszy od poprzedniego! Mnie to cieszy, Florę pokochałam od pierwszego
spotkania w “Morderstwie w księgarni” (recenzja – klik!), a świadomość, że
dalej jest tylko lepiej sprawia, że już teraz chciałabym przeczytać wszystkie
pozostałe tomy! Ale na razie pogadajmy o tomie drugim – można go również czytać
niezależnie od reszty.
“Morderstwo w zimowy dzień” rozpoczyna się pod
koniec stycznia 1956 roku, od wydarzeń z tomu poprzedniego minęło kilka
miesięcy. Mieszkańcy Abbeymead właśnie spotykają się w jednym miejscu ze
smutnej okazji - na stypie poświęconej pamięci męża cukierniczki Kate, którego
ciało odnaleziono kilka dni wcześniej. Na stypie pojawia się sporo gości, wśród
nich jest oczywiście Flora i pisarz Jack. Z daleka obserwują wejście ich
znajomej, Polly, która wygląda jak gwiazda filmowa - kiedyś była sekretarką z
marzeniami o aktorstwie, teraz te marzenia próbuje spędzać w towarzystwie
pewnego starszego zamożnego pana… W czasie tego spotkania Polly jest dosyć
nerwowa, ale Flora i Jack nie poświęcają temu więcej uwagi. Przynajmniej do
czasu. Kilka dni później wybierają się do Brighton, by uatrakcyjnić dzień
chłopakowi pomagającemu Jackowi w domu. Niestety z miłej wyprawy robi im się
dosyć makabryczna wycieczka - spacerując po molo dostrzegają zwłoki w wodzie…
Okazuje się, że to Polly. Policja zakłada samobójstwo lub wypadek, zwykłe
poślizgnięcie na lodzie, Flora, która znalazła nieopodal miejsca wypadku
czerwony pompon, jest pewna, że ktoś za tą śmiercią musi stać… Ponownie zatem
wciąga Jacka w rozwiązywania zagadki kryminalnej! Czy jednak powinna podchodzić
do tego tak beztrosko, jak zdaje się to robić?
Książka składa się z 33 rozdziałów, każdy
podzielony jest na kilka scenek. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie
czasu przeszłego, narrator naprzemiennie przedstawia historię z punktu widzenia
Flory i Jacka. Styl powieści jest delikatnie stylizowany, subtelny, tak że
czytelnik ma wrażenie, że faktycznie czyta powieść, która mogła powstać w roku
wydarzeń tej historii. Nie ma tu przekleństw, nie ma brutalności, jest miło,
uroczo, przyjemnie. Dialogi prowadzone są z równie dużym wyczuciem, przez co
książka całościowo dalej bardzo klasyczne, spokojne wrażenie.
Po dwóch spotkaniach z Florą, muszę przyznać,
że bardzo podoba mi się jej kreacja. To młoda dziewczyna, która dla swojej
ciotki zrezygnowała z własnych marzeń o podróżach, a która po jej śmierci
przejęła to, co było dla niej tak ważne, czyli księgarnię. Mimo tego i mimo
ciągle jeszcze trudnych czasów, gdy zarówno pieniądze, jak i dobra nadal są
jeszcze po wojnie ograniczone, Flora zdaje się zachowywać ciągły optymizm -
robi co może, by się utrzymać, z nadzieją patrzy w przyszłość. Pomaga wszystkim
wokół, nikogo nie posądza o złe intencje. Nawet jeśli bada zbrodnie, to stara
się sprawcę zrozumieć, nie uznaje, że człowiek jest po prostu zły. To taki
promyczek nadziei, pozytywnie nastrajający, mocno energiczny, który tą energią
zaraża wszystkich wkoło. A jednak zna też swoją wartość, nie pozwala siebie
wykorzystywać. Bardzo przyjemna, bardzo pozytywna postać!
“Jej promienny optymizm był cenną cechą, ale źle ulokowany, jak w tej chwili, mógł ją zabić.”
W śledztwach towarzyszy jej Jack, pisarz kryminałów,
który nieraz zachowuje się jak jej przeciwieństwo, a przynajmniej ta racjonalna
kotwica - dba o jej bezpieczeństwo, hamuje te bardziej szalone pomysły. To człowiek
racjonalny, który jednak widzi, jak dzięki znajomości z Florą sam zaczyna się
zmieniać, patrzeć na życie trochę bardziej przyjaźnie. Mimo że w tym tomie
dopada go wspomnienie przeszłości, to wygląda na to, że w końcu otwarł nowy rozdział
życia, przez który ten poprzedni został już na stałe zamknięty. Jack i Flora
bardzo do siebie pasują, tworzą niesamowicie przyjemną parę, choć na razie
romantycznych wątków pomiędzy nimi nie ma.
W tym tomie skupiamy się też na postaci Polly,
którą ktoś prawdopodobnie pozbawił życia, a my szukając potencjalnego motywu
tej zbrodni, musimy przyjrzeć się jej bliżej. Czy była to dziewczyna, która
wykorzystywała innych do swoich celów? Czy raczej dobra dusza, która chciała po
prostu realizować marzenia?
Intryga kryminalna prowadzona jest w
przyjemnie spokojnym stylu, choć to wcale nie znaczy, że nic się w powieści nie
dzieje - oj, dzieje się, dzieje! Jest kilka dosyć dynamicznych scenek, podczas
których na twarzach czytelników na pewno pojawią się rumieńce. Jednak poza tym,
historia toczy się spokojnym rytmem, sporo jest rozmów z innymi bohaterami,
szukania i przepytywaniu potencjalnych świadków oraz dedukcji, którą praktykują
wspólnie bądź osobno Flora z Jackiem. Intryga zbudowana jest tak, że angażuje
wiele różnych wątków, tematów, które sprawiają, że czytelnik sam nie wie, w
którą stronę z rozwiązaniem powinien pójść. Mimo główkowania na końcu i tak
okazuje się, że finał poszedł całkiem innym torem niż można by przypuszczać,
choć po zastanowieniu każdy przyzna, że faktycznie były do tego małe poszlaki…
To wszystko daje nam wyśmienitą powieść detektywistyczną!
Do tego dochodzi jeszcze miejsce i czas akcji.
Autorka osadziła swoją powieść po raz kolejny na angielskiej prowincji (gdzieś
w którymś z kolejnych tomów na pewno ruszymy z miejsca, w planach jest
wycieczka do Kornwalii!), której realia oddała z prawdziwą dokładnością -
przyglądamy się rozwoju lokalnych biznesów po wojnie, problemom z pracą i
zatrudnieniem, jedzeniem, ubraniami. Do tego w tym tomie historia toczy się
zimą - w styczniu i lutym - co nadaje lekturze fajnego klimatu, wszystko
spowija mięciutki śnieg i świąteczne światełka.
Podsumowując, “Morderstwo w zimowy dzień”
okazało się równie przyjemną historią kryminalną co tom pierwszy serii z Florą
Steele. Zagadka kryminalna prowadzona jest w starym, klasycznym stylu, na
spokojnie i w skupieniu na dedukcji. Do tego dochodzą urocze kreacje postaci
tryskające pozytywną energią, których beztroska i impulsywność są prawdziwie
czarujące. Jeśli zatem ktoś zapyta mnie o zimową powieść kryminalną
wprowadzającą w dobry nastrój, a zarazem napisaną z wyczuciem i zacięciem,
wskażę właśnie ten tytuł! Gorąco polecam, a ja już wypatruję informacji o
premierze tomu trzeciego!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Mando.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz