Autor: J.D. Robb
Tytuł: Śmierć wiarołomnym
Cykl: Oblicza śmierci, tom 52
Tłumaczenie: Bogumiła Nawrot
Data premiery: 23.08.2023
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 496
Gatunek: powieść kryminalna
Nora Roberts to jedna z najpłodniejszych współczesnych
autorek amerykańskich. Pod własnym nazwiskiem publikuje powieści romantyczne,
jednak od lat 90tych pokazuje się też czytelnikom z tej mroczniejszej strony –
tworzy cykl powieści kryminalnych Oblicza śmierci pod pseudonimem J.D. Robb. Aktualnie
autorka publikuje dwie książki cyklu na rok, u nas dostępne są 52 tomy, na
rynku amerykańskim pięć więcej i to dalej nie koniec – na kolejny rok już
pojawiła się nowa zapowiedź!
Nie da się więc ukryć, że jest to cykl dla czytelników,
którzy lubią tak zwane tasiemce. Sama podchodzę do niego inaczej niż do
pojedynczych powieści – jestem świadoma ilości tomów, oraz tego, że nawet
pisząc jako J.D. Robb, to ciągle jest jednak Nora Roberts, więc z pewnością
można się spodziewać małych wstawek romansowych. Czytając ten cykl mam właśnie
te dwa argumenty na uwadze i dzięki temu bawię się przy nim naprawdę dobrze! To
przyjemne lekturki, kryminały, w których nie ma miejsca na brutalny rozlew
krwi, jest za to sporo akcji, dobre śledztwo i przyjemne, lekkie postacie. „Śmierć
wiarołomnym” to było moje trzecie spotkanie z cyklem, o poprzednich możecie
poczytać tu: „Złota śmierć” (klik!), „Cienie i śmierć” (klik!).
Nowy Jork, wiosna 2061 rok. W mieszkaniu miejscowej artystki
doszło do zbrodni – kobieta zginęła od uderzenia w głowę własnym narzędziem
pracy. W pomieszczeniu grała głośna muzyka, przy ciele leżała rozrzucona torba
z kawą i świeżymi babeczkami, a w sypialni panował rozgardiasz – łóżko w
nieładzie, dwa kieliszki z czerwonym winem... Zgłoszenie wpłynęła od jej znajomej,
która odkryła ciało – to ona porzuciła w mieszkaniu torbę z piekarni i w szoku
uciekła. Sprawę zgłosiła dopiero godzinę później, gdy dotarła do swojego
mieszkania i się trochę uspokoiła. Dziwne? Na pewno podejrzane, Eve i Peabody
od początku mają przeczucie, że Gwen nie mówi im prawdy... Czy to ona mogła
zabić? Czy miała możliwość i motyw?
Książka składa się z 23 rozdziałów. Narracja prowadzona jest
w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator nieustannie podąża za Eve, jest
wszechwiedzący i chętnie z tego korzysta często uciekając się do szybkim
wtrąceń na temat myśli bądź emocji postaci. Styl powieści jest przyjemny, język
współczesny, codziennie, potoczny, raczej bez specjalnego natężenia przekleństw.
Książkę czyta się płynnie, bez wysiłku, bezproblemowo.
Jako że książka „Śmierć wiarołomnym” należy do serii tak
obszernej, to oczywiste, że da się ją czytać oddzielnie od reszty. Zatem i
kreacje postaci muszą być odpowiednio zarysowane, by czytelnik wiedział kto
jest kim. I tak jak w głównych postaciach serii wszystko jest jasne, tak w
drugoplanowym składzie zespołu Eve trochę się gubiłam, ale przyznam, że to
akurat nie miało wpływu na lekturę. Co do postaci pierwszoplanowych, to mamy
oczywiście Eve, która jest porucznikiem policji, kobietą samowystarczalną,
która przez to, że jako dziecko doświadczyła dosyć traumatycznych przeżyć,
teraz jest osobą, która musi mieć wszystko pod kontrolą, mieć zawsze dobrze
ułożony plan. Co zabawne, dopiero w tym tomie zauważyłam, że bohaterka znana
jest w swoim środowisku nie tylko z profesjonalizmu, ale i z tego, że ciągle
przekręca utarte sformułowania, powiedzonka, co nadaje jej postaci nieco
humoru. Bo właśnie większość postaci serii zbudowana jest lekko, w dialogach
pomiędzy nimi bardzo często pojawia się humor, a i czuć, jak bardzo są ze sobą
związani – kiedy pojawiają się wstawki prywatne, są bardzo swobodne. Jest dużo
kolorowych, pozytywnych postaci, a Eve ma podporę w swoim mężu Roarke’u – w tym
tomie na szczęście nie ma go za wiele, a jak już jest, to raczej technicznie
pomaga w śledztwie, scen z wątkami miłosnymi w porównaniu do tomu poprzedniego
tu praktycznie nie ma – będąc szczerym jest dokładnie jedna. Jak na Norę
Roberts to nic 😉
Za to za postaciami związanymi z tym tomem idzie bardzo
wiele ciekawych tematów. Gwen, kobieta która zgłasza zbrodnię, pochodzi z
bardzo bogatej rodziny, która należy do sekty Porządek Naturalny. To ewidentnie
rozpieszczona dziedziczka, która musi złapać męża, by dostać nieograniczony
dostęp do funduszu. Policjantki od początku się jej przyglądają, szukają motywu
i sposobności. Czy to, że powiązana jest z sektą ma znaczenie? Może mieć, ale
niewykluczone, że w sprawie chodzi o coś innego... A może to jednak fałszywy
trop?
Wspominając o tematach miałam na myśli właśnie wątek sekty –
przyznam, że zawsze ten temat w powieściach kryminalnych mnie fascynuje.
Tutejsza sekta ma założenia podobne do Hitlera: wyższość białej rasy nad
innymi, pilnuje, by rasy się nie mieszały, kobiety są istotami niższego rzędu,
poddanymi mężów i mają się skupić na rodzeniu dzieci. Na pierwszy rzut oka
takie założenia w naszych czasach wydają się absurdalne, ale ... przecież i u
nas gęsto jest od homofobów, rasistów, mizoginów. Jednak sposób natężenia tych
chorych wartości w sekcie przekracza granice, przeraża, bo przypomina, że każda
skrajność jest niebezpieczna, a przesuwanie granic akceptacji sprawia, że
zacierają się granice tego, co społecznie dozwolone. Bardzo ważny wątek
szczególnie w czasach, kiedy z jednej strony tyle się mówi o wolności, z
drugiej pod polskimi rządami widzimy jak niewiele trzeba, by te wolności zacząć
odbierać.
„(...) zrobił to. Być może nie własnymi rękami. Ale słowami, rozmyślnym, wyrachowanym, trwającym całe dziesięciolecia szerzeniem nietolerancji, braku zaufania, głębokich uprzedzeń, wszystko pod przykrywką wiary.”
Intryga kryminalna zbudowana jest na podobnej zasadzie co w
poprzednich tomach – zaczyna się spokojnie, od zbierania dowodów, narad,
dedukcji, by zakończyć się wielkim, dosyć sensacyjnym finałem. Od początku
czujemy, że coś jest w sprawie nie tak, długo jednak nie jesteśmy pewni, kto
faktycznie stoi za tym morderstwem – czy Gwen nas okłamuje czy może faktycznie
sprawa wygląda inaczej i zeznając, że nie ona zabiła, naprawdę mówi prawdę?
Momentami miałam trochę wrażenie, że zespół Eve jest niezwyciężony, że może
wszystko, ale skoro przy tej sprawie musieli współpracować z innymi służbami, a
biznesmen Roarke służył im własnym zapleczem technologicznym, to może
faktycznie tak było.
Wspomnieć jeszcze muszę o roku wydarzeń w powieści, bo jest
to niedaleka przyszłość. Część czytelników na tę informację reaguje tak, że oni
przecież fantastyki nie czytają. Ale to przecież nie fantastyka, to kryminał, a
to, że dzieje się trochę później niż te nam znane, to taki ciekawy smaczek.
Życie bohaterów niewiele różni się od naszego, oprócz tego, że jedzenie
przygotowują w autokucharzu, a komputer może słuchać i wykonywać polecenia
słowne, zmian w rzeczywistości tak naprawdę nie ma. Fajny dodatek, ale na pewno
nic ponadto.
Muszę przyznać, że nigdy bym się nie spodziewała, że podczas
lektury 52. tomu serii mogę się tak dobrze bawić. „Śmierć wiarołomnym” to dobry
kryminał na szybki relaks, pisany lekkim stylem, z delikatnie zabawnymi
dialogami i zagadką, którą od początku fascynuje. Nora Roberts wie co
czytelników ciekawi i nie waha się korzystać z tej wiedzy, wplata w historię
tematy, które od dawna są aktualne, ale nadal ważne. W końcu tolerancja i
wolność wyborów to coś, czego pragniemy na świecie, a czego ciągle jest za
mało. Dlatego ważne. by o tym mówić i przestrzegać – myślę, że skojarzenia zasad
i poglądów sekty Porządek Naturalny nie bez kozery nawiązują do tego, co głosił
Hitler... Pamiętajmy do czego to doprowadziło.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat
Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz