Autor: Jeffrey Archer
Tytuł: Po moim trupie
Cykl: William
Warwick, tom 4
Tłumaczenie:
Maciej Szymański
Data premiery:
10.10.2023
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 320
Gatunek: powieść
detektywistyczna / kryminalna
Jeffrey Archer to brytyjski autor powieści kryminalnych i
sensacyjnych, który na rynku książki działa już ćwierć wieku, jego powieści
cieszą się dużą popularnością, część została zekranizowana, a jego nazwisko
znane jest na cały świat. Ale to nie jego jedyne umiejętności – jeszcze zanim
zajął się pisaniem, uprawiał biegi, później, jak w czasie swojej kariery
pisarskiej zajmował się również polityką, te zajęcie jednak zakończyło się
fiaskiem, gdy autor został oskarżony i skazany za krzywoprzysięstwo. A jednak, nawet
pobyt w więzieniu wykorzystał do pisania, co zaowocowało publikacją trzech
tomów Dzienników Więziennych. Teraz już w mocno dojrzałym wieku autor zajmuje
się tylko pisaniem, a jego najnowszym cyklem jest ten o funkcjonariuszu
Scotland Yardu Williamie Warwicku. Tom pierwszy otwiera jasny komunikat, że
cykl będzie skupiał się na tej postaci. I faktycznie tak jest, dlatego też
polecam czytać go w kolejności chronologicznej. Ja zrobiłam to w przeciągu
ostatniego miesiąca, więc o wcześniejszych tomach możecie poczytać tu: „Nic bez ryzyka” – klik!, „Ukryte na widoku” – klik!, „Przymknięte oko sprawiedliwości”– klik!
Anglia, koniec lat 80tych. William pnie się po szczeblach
kariery, właśnie awansował na stanowisko starszego inspektora, a jego
przełożony zwany Jastrzębiem przymierza się do tego, by oddać mu swój stołek i
pójść na zasłużoną emeryturę. Teraz jednak William wybiera się na krótki urlop
wraz ze swoją żoną Beth – w ostatniej chwili dostali bilety na rejs do Ameryki
od starej znajomej Christiny, byłej żony zmarłego oszusta Milesa Faulknera,
która w tym czasie ma brać ślub z kapitanem Nevillem. W czasie podróży William
zaprzyjaźnia się z młodym chłopakiem, który kiedyś ma przejąć wielki rodzinny
majątek, ale sam marzy o karierze agenta służ specjalnych. W czasie rejsu
dochodzi do zbrodni, a w międzyczasie William orientuje się, że Faulkner jednak
żyje i prawdopodobnie to właśnie on bierze teraz ślub z Christiną... W czasie,
kiedy on przemierza Atlantyk, jego zespół w Scotland Yardzie zamierza przyjrzeć
się starym morderstwom, które łączy jedno – stary przebiegły prawnik Faulknera,
Booth Watson...
Książka rozpisana jest na 30 rozdziałów, z czego każdy składa
się z krótszych scenek naprzemiennie opisujących losy kilkorga bohaterów, przez
co książkę czyta się i wygodnie, i z zaciekawieniem – czytelnik ma wrażenie, że
dzięki takiej narracji ma pełny obraz sytuacji. Narracja prowadzona jest w
trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator wszechwiedzący przestawia historię z
punktu widzenia Williama, jego zespołu, byłego funkcjonariusza Lamonta i
postaci powiązanych z Faulknerem. Styl powieści jest bardzo przyjemny, lekko
starodawny, bardzo brytyjski z tą ich dobrze znaną zabawnie-ironiczną nutą. Książka
pisana jest jak stara dobra powieść kryminalna – nie ma tu specjalnie
brutalności, rozlewu krwi, jest dobra, solidna zagadka i wzbudzający sympatię
bohaterowie.
Przyznam, że przy czwartym spotkaniu z cyklem, wracam do
jego postaci już jak do starych dobrych przyjaciół. Z przyjemnością śledzę
rozwój rodziny Williama, jak odnajduje się w roli ojca i męża. Jednak William
to przede wszystkim policjant, detektyw, który gdy złapie trop, to nie odpuści.
Scotland Yard pokłada w nim nadzieję, dzięki jego inteligencji, ale i
racjonalnego podejściu może zajść naprawdę daleko, a jego współpracownicy go w
tym wspierają – jest sympatyczny, gra zespołowo, słucha tego, co inni mają do
powiedzenia, kto więc nie chciałby takiego szefa. Jego żona Beth to złota
kobieta, wyrozumiała, pewnie dlatego, że i ona nie wyobraża sobie życia bez
swojej pracy – jest kustoszką w galerii sztuki, przez co ciągle wikła się w
tematy kolekcji malarskiej, którą dysponuje i z którą robi przeklęty Faulkner i
jego żona. W tym tomie też mamy przyjemność przyjrzeć się bliżej postaci, która
do tej pory działała pod przykrywką, a zatem i za wiele w cyklu się nie
pojawiała, a teraz wraca oficjalnie do zespołu. Ogólnie kreacje postaci może
nie są bardzo drobiazgowe, ale każda ma w sobie coś charakterystycznego, za co
możemy ją polubić, lub znielubić – to drugie tyczy się prawnika i samego Faulknera.
Z postaciami mocno powiązane są dialogi, jakie między sobą prowadzą
– w zespole Williama czuć tą bliskość i zażyłość jego członków, to jedna wielka
całkiem wyrozumiała rodzina, której celem najwyższym jest złapanie i zamknięcie
na długo Faulknera. Dialogi są lekkie, przyjemne, nieraz podszyte fajną dawką
humoru, sporo mówią nam o postaciach.
Jak już wspomniałam, nie jest to typowa powieść kryminalna,
czyli nie skupiamy się na wyłącznie jednej sprawie, a raczej kontynuujemy wątki
z tomów poprzednich, dochodzi też nowy dotyczący morderstw. Zatem w książce
dużo się dzieje, a choć tempo akcji daje uczucie umiarkowane, to nie brak i
dynamicznych akcji – są pościgi i tajne inwigilacje. Intryga tego tomu
zbudowana jest solidnie, jest przemyślana i choć dzieli się na kilka spraw, a
zatem nie mogą być one specjalnie skomplikowane, to wzbudza zaciekawienie i napięcie
w czytelniku.
W tym tomie powraca mocny motyw sztuki, część fabuły i akcji
kryminalnej kręci się znowu wokół obrazów. Jest trochę ciekawostek o artystach,
jest trochę o ich niebotycznych cenach, a i prawie jakie obowiązuje, gdy w grę
wchodzą dobra narodowe. Dla mnie to zawsze mocno fascynujący temat!
Na koniec wspomnę jeszcze o miejscu akcji, gdyż tym razem
nie jesteśmy tylko w Anglii. Historia zaczyna się na Atlantyku, co wprowadza
klimat rodem z Titanica, później przelatujemy przez kilka krajów, by
ostatecznie trafić do Hiszpanii. Część akcji w ogóle rozgrywa się na
lotniskach, miejscu ciekawym jeśli rozpatrywać je pod względem działań
policyjnych.
Podsumowując, „Po moim trupie” to doskonała kontynuacja
serii z Williamem Warwickiem. Historia jest zajmująca, wielowątkowa, ale pisana
tak fajnym, lekkim, nasuwającym na myśl dawne czasy stylem, że jej lektura to
czysta przyjemność. Są momenty dynamiczne, pełne napięcia, są też chwile
wytchnienia, chwile na zwyczajne pośmianie się. Powieść kryminalna w starym
stylu, dokładnie takie lubię czytać! Już nie mogę się doczekać tłumaczenia tomu
kolejnego!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz