Autor: W.&W. Gregory
Tytuł: Pętla
Data premiery: 13.10.2023
Wydawnictwo: Opener
Liczba stron: 294
Gatunek: thriller
psychologiczny / proza współczesna
Pod pseudonimem W.&W. Gregory kryje się polski autor,
który na swoim koncie ma już pięć powieści, z czego aż trzy ukazały się w tym
roku. Zaczynał w 2020 powieścią rozpoczynającą serię fantasy Dwuświat, która na
ten moment liczy trzy tomy. Poza tym wydał również dwie powieści, które są
trudne do kategoryzacji: „Uznanie” i „Pętlę”. Mimo tych pięciu tytułów nie jest
to autor znany szerszej publiczności, choć po lekturze „Pętli” bardzo chciałabym,
by to się zmieniło!
Sam przyznaje, że to co go interesuje, to człowiek i daje
temu wyraz w swoich powieściach skupiając się nie na wpisaniu w ramy gatunkowe,
a na tematach psychologiczno-społecznych, tych, które zaprzątają duszę jego i
całego społeczeństwa. Zatem choć „Pętli” blisko jest do thrillera
psychologicznego, to też nie całkiem się w ten gatunek wpisuje, może
najprościej książkę będzie określić po prostu jako prozę współczesną.
Piotr Kowalski to mężczyzna czterdziestoletni, który uważa
się za dobrego katolika, oddanego partnera i przyjaciela. Jak co roku, tak i w
tym, w marcu 2019 wybiera się ze swoimi znajomymi: przyjacielem Mateuszem i
dwójką dobrych kolegów jeszcze z czasów szkolnych na męski weekend, w czasie
którego odwiedzają ciekawe miejsca, piją i ogólnie się resetują. W tym wyjątkowo
to Mateusz wybierał miejsce ich destynacji – jadą na Łotwę, nad Jezioro
Czarcie. Tyle, że dzień przed wyjazdem Piotr odkrywa, że jego żona, jego partnerka,
jego wielka miłość, Anielica go zdradza. Z kim? Z jego najlepszym przyjacielem.
Szybko orientuje się, że faktycznie, obydwoje już od roku zachowywali się
podejrzanie! Tak długo trwa ta zdrada! Piotr jest w szoku, nie wie co robić,
ostatecznie pod fałszywym pretekstem umawia się z kolegami, że przyjedzie na
Łotwę osobno, ale przed wyjściem mocno kłóci się z Anielicą, uderza ją i
blokuje telefon… Po ośmiu godzinach jazdy zjawia się na miejscu, dosyć
odludnym, po krótkiej rozmowie z właścicielem domków, w których mają nocować,
ruszają na wyprawę dookoła jeziora… I tam dochodzi do konfrontacji z Mateuszem,
która całkowicie zmieni bieg życia Piotra.
Książka składa się z prologu, 12 rozdziałów i epilogu.
Ostatnie sześć rozdziałów numerowane jest podwójnie – odliczane zarówno od
początku, ale i liczone osobno. Zatem książkę można podzielić na dwie części,
ale tak naprawdę podzielona jest na trzy. Zakręcone? A to dopiero początek!
Każdy rozdział podzielony jest na krótkie scenki, zatem nie ma problemów z
łatwym, wygodnym przyswojeniem lektury. Narracja prowadzona jest w pierwszej
osobie czasu teraźniejszego przez Piotra, który przedstawia nam wydarzenia z własnej
perspektywy i mocno okrasza je komentarzem, jak i własnymi przemyśleniami. Styl
powieści jest ciekawy, bo mocno dopasowany, świetnie oddający tę skomplikowaną
postać. Język jest przyjemny, plastyczny, gnie się jak plastelina pod naciskiem
emocji postaci – zatem raz jest mocny, agresywny, raz uroczy, wyrażający
miłość, a później znowu nieco melancholijny, lekko filozoficzny, zastanawiający
się na istotą człowieczeństwa. Poprzez język, poprzez styl wszystkie emocje
postaci, narratora oddane zostają doskonale, przez co i czytelnik w czasie
lektury doświadcza ich dużo – współczucie, irytację, szok i niedowierzanie to pierwsze
co przychodzi mi do głowy.
„Nigdy nie uważałem, że mam nerwy ze stali, ale że są przynajmniej z aluminium. Teraz sądzę, że to raczej folia plastikowa, którą obwija się cukierki.”
Postać Piotra jest bardzo rozbudowana. Przedstawia nam się
niepozornie, jako człowiek dobry, zakochany, wierny i wierzący – to, jak sam
ciągle podkreśla, mocno wpisuje się w jego naturę. Tyle że już od początku
czytelnik czuje, że coś jest z tą postacią nie tak… mówi, że kocha, że szanuje,
ale uderza? Blokuje telefon? Zdradę odbiera jako coś, co dwójka bliskich mu
ludzi zrobiła po to, by to jego zranić? Ewidentnie zatem od początku przejawia
cechy nie tylko egoistyczne, ale i narcystyczne. To on jest w centrum, to wokół
niego wszystko się kręci. I tak samo z wiarą – twierdzi, że jest dobrym katolikiem,
ale już zaraz wychodzi na to, że nie do końca zachowuje się miłosiernie, raczej
wiarą zasłania się w momentach, gdy jest mu to wygodne. Nie jest to zatem
bohater, którego da się polubić, ale jest tak świetnie wykreowany, tak dobrze
przemyślany, jego emocje tak dokładnie oddane, że czytelnik może przyjrzeć się
dokładnie motywacjom i tłumaczeniom, ogólnie zachowaniu i psychice ludzi takich
jak on, którzy siebie stawiają w centrum wszechświata. Jestem pod wrażeniem tej
kreacji, choć w czasie lektury nie umiałam wręcz momentami uwierzyć, jak sam
sobą manipuluje, jak dopasowuje wydarzenia i własne zachowanie do swojego obrazu,
który tylko on ma w głowie, do własnego mniemania o sobie.
Intryga kryminalna, ścieżka fabularna jaką autor wymyślił,
to już istny rollercoaster, usiana jest takimi twistami, że w sumie nie
powinnam pisać nic, by nie zepsuć żadnej z tych niespodzianek. Tu nic nie jest
takim, jakim się wydaje, niby jest to thriller, ale są wątki jakby fantastyczne,
które jednak są tylko pretekstem, dla ukazania szerszego obrazu historii.
Momentami to powieść, której nie należy traktować dosłownie, a raczej
alegorycznie, poprzez krótkie scenki obrazuje coś, co dotyczy życia większości
z nas. Akcja nie toczy się bardzo szybko, ale prowadzona jest tak, że naprawdę
trudno się do niej oderwać, ciągle ten element niepewności, nieufności co do
narratora nam towarzyszy, przez co bardzo chcemy odkryć o co mu tak naprawdę
chodzi, co tak naprawdę się tam wydarzyło. Ale możecie próbować, możecie się domyślać
– nie zgadniecie! I w tym elemencie powieści, tym dotyczącym budowy osi
fabularnej, jestem pod wrażeniem.
A teraz pora na najważniejszą część tej historii – tematy,
jakie sobą porusza. A jest ich tak wiele i opisane są tak szeroko, że nawet nie
wiem od czego zacząć, które z nich tu wymienić. Wydaje się, że powieść jest
obnażeniem dla hipokrytów wszelkiej maści, na każdym poletku. Po pierwsze:
religia. Wiera chrześcijańska jest w tej powieści mocno obecna, ale spokojnie, nie
ma na celu nawrócenia czytelnika, a analizę wartości i tego, jak wierzący
postępują. Odsłania tych, którzy tylko kryją się za wiarą, dopasowując do tego,
co jest im wygodne, przede wszystkim do ocenienia postępowania innych, bo gdy
sami stają w sytuacji niejednoznacznej, przeważnie kierują się własnym dobrem,
a nie wartościami, jakie niesie tak przecież „głęboko” wyznawana wiara. Z
drugiej strony powieść zadaje ważne pytanie – czy mamy wolną wolę, czy możemy
kierować swoim życiem, czy jednak nie, czy nasz los ustalony jest z góry, a my
co byśmy nie zrobili i tak zawsze skończymy w tym samym miejscu? To nie jest
zagadnienie stricte chrześcijańskie, to raczej pytanie filozoficzne, na które
od wieków uczeni nie są w stanie odpowiedzieć. Ale w co my, w co Ty wierzysz?
Poprzez głównego bohatera przyglądamy się również związkom z
bliskim, tego jak z biegiem lat, z biegiem czasu sami niszczymy własne relacje,
jak zaniedbujemy osoby, które są nam przecież najbliższe. Chodzi tu o przyjaźń,
chodzi o miłość partnerską, rodzicielską, którą im dłużej mamy, tym uznajemy
coraz mocniej za pewnik, za coś, o co dbać nie trzeba, bo po prostu jest. Ale
czy na pewno?
Myślę, że książkę można też odbierać jako krytykę ludzkości,
człowieka współczesnego, który w momencie, gdy dostaje wybór – ratować siebie
czy świat – zawsze wybierze siebie. Czy naprawdę wszyscy jesteśmy tak
egoistyczni? Gdzie jest granica pomiędzy zwyczajnym pragnieniem, dążeniem do
prowadzenia dobrego i wygodnego życia a egoizmem?
„Męczy mnie już ten bieg, ale nie mogę przestać.”
Wygląda na to, że o „Pętli” mogłabym jeszcze pisać długo. Co
za umiejętność – na niecałych trzystu stronach zawrzeć tyle tematów, zagadnień,
analiz i po prostu porywającej fabuły! Jestem pod wrażeniem umiejętności autora
i choć przyznam, że miałam w trakcie lektury momenty zwątpienia, bohater coraz
mocniej mnie denerwował, a historia wydawała się, że idzie w stronę fantastyki,
to ostatecznie niczego nie żałuję i bardzo się cieszę, że mogłam tej prozy
doświadczyć. To coś nieszablonowego, wymykającego się schematom, ale coś bardzo
głębokiego, mocnego, zaskakującego, coś co zachwyci każdego, kto lubi powieści
zmuszające do myślenia, do czujności, do refleksji. Zatem pewnie po raz dziesiąty,
ale już ostatni w tej recenzji powtórzę: jestem pod wrażeniem! Bardzo
chciałabym, żeby o tym autorze zrobiło się głośniej, a ja już mam chęć sięgnąć
po jego poprzednie powieści. Choć wiem, że tę będę jeszcze długo trawić, „Pętla”
to nie jest książka, która szybko wywietrzeje z głowy.
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Opener.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz