Autor: Przemysław Piotrowski
Tytuł: Nic do
stracenia
Cykl: Luta
Karabina, tom 2
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: Czarna
Owca
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść
sensacyjna
Przemysław Piotrowski jest autorem powieści kryminalnych i
sensacyjnych, który od czasu do czasu lubi sięgać po nowe, testować różne
style, jednak ewidentnie lubuje się w tematach nieco makabrycznych… Jego seria
kryminalna z Igorem Brudnym pełna jest brutalnych scen i opisów, a jednak to
właśnie ona przyniosła mu największą popularność. Ja trochę odstaję z tego
tłumu, cenię sobie autora za „Krew z krwi” (recenzja – klik!), która była moją
pierwszą stycznością z jego piórem i zrobiła na mnie naprawdę wstrząsające
wrażenie! Na ten moment Piotrowski na swoim koncie ma 14 powieści wydanych w
przeciągu 8 lat, a najnowsza to „Nic do stracenia”, drugi tom serii sensacyjnej
z Lutą Karabiną, którą rok temu otworzyła powieść „Prawo matki” (recenzja –klik!). Z tej serii fani brutalnych opisów również będą zadowoleni!
Od historii z „Prawa matki” minęło półtora roku, Luta i były
policjant Zygmunt Szatan przyzwyczaili się już do nowej rzeczywistości, choć
stale zachowują czujność. Luta pilnuje swoich dzieci wręcz obsesyjnie, ciągle
pozostaje w najwyższej czujności w razie gdyby okazało się, że ktoś ją śledzi.
Szatan z kolei chyba przyzwyczaił się już do myśli, że jego syn żyje,
ewidentnie czuje się z nim związany. Jednak w więzieniu, w którym przebywa syn,
zdaje się, że zaczynają jakieś podejrzane typy wypytywać o wydarzenia sprzed
półtora roku. Zygmunt ostrzega Lutę, ta obiecuje zachować czujność i trochę
powęszyć, ale nie teraz – teraz musi lecieć do Turcji, gdyż właśnie zmarł jej
ukochany dziadek… Oczywiście bierze ze sobą dzieci, czego z pewnością by nie
zrobiła, gdyby wiedziała, w jak wielkie niebezpieczeństwo wraz z nimi się tą
wyprawą pakuje. Bo teraz Luta już nie ma nic do stracenia.
Książka składa się z prologu, 42 w miarę krótkich rozdziałów
i epilogu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego,
naprzemiennie przedstawia historię z perspektywy Luty, Szatana i okazyjnie
innych postaci zamieszanych w tę intrygę. Narrator raczej skupia się na
opisywaniu tego, co się dzieje, na emocje postaci nie poświęca wiele miejsca,
choć nie ukrywa, że jest wszechwiedzący – nieraz zaznacza, że wie, co się
niedługo zdarzy, że gdyby postacie też to wiedziały, to postępowałyby inaczej.
Styl powieści jest prosty, dynamiczny, z rytmu lektury jednak często wybijały
mnie nie do końcu poprawnie użyte słowa (np. rozerżnąć gardło zamiast
poderżnąć, czy szmalec zamiast szmal) lub koślawe zdania pod względem stylistycznym.
Takich sytuacji było trochę, może nie zwrócą na to uwagi czytelnicy, którzy nie
przywiązują wagi do warstwy językowej, dla mnie jednak niezależnie od gatunku
poprawność językowa, stylistyczna jest bardzo ważna, zatem te wpadki nie umknęły
mojej uwadze i sprawiły, że lekturę odebrałam nieco gorzej.
Główną postacią serii jest Luta Karabina, a dokładnie
Lutosława. Jest to kobieta, Polka ale o tureckich korzeniach, co wyjaśnia tak
niespotykane dla nas nazwisko. Była żołnierka, przez kilka dobrych lat jeździła
ze swoim pułkiem, oddziałem na zagraniczne misje, a o jednej z nich w tym tomie
dowiadujemy się więcej – pewna wstrząsająca scena powraca do Luty wielokrotnie
w snach. I jest to przeżycie makabryczne, od którego samego opisu robi się
niedobrze. To też punkt wyjścia do jej relacji z jednym z męskich bohaterów,
jacy w tym tomie się pojawiają – jest to Borys, jej dawny przyjaciel, z którym
po tamtej akcji drogi się jej rozeszły. W tym tomie jednak łączą swoje siły. Luta
to matka dwójki dzieci, która jakiś czas temu rozstała się z mężem. To twarda
babka, która nie boi się bójek, strzelanek i innych fizycznych, grożących
utratą życia wyzwań. Miałam jednak wrażenie, że narrator traktuje ją nieco po
macoszemu, trochę lekceważy jej ból po stracie, jakiej w tym tomie doznała, ot
od czasu do czasu wspomina, że Luta sobie trochę popłakała. W ogóle nie mogę
powiedzieć, żeby Luta mnie do siebie przekonała, nie jest to sympatyczna babka,
a i za mało uwagi poświęcone jest na jej psychologię, bym mogła w pełni
zrozumieć jej postępowanie. Ale może to po prostu cecha typowej powieści sensacyjnej?
W końcu w tym gatunku liczy się przede wszystkim akcja, a postacie faktycznie
są rysowane grubą kreską. Więc może i czepiać się nie powinnam.
„(…) właśnie tak zawsze wyobrażał sobie Nemezis – boginię zemsty.”
Trochę lepiej wypada Szatan, którego w tym tomie w
porównaniu z poprzednim jest mniej, ale który wydaje się postacią bardziej
spójną. Mieszka sobie na odludziu, nie przejmuje się specjalnie niczym,
rozmawia ze swoimi zwierzakami i kiedy trzeba, to służy Lucie pomocą.
Skoro w historii najważniejsza jest akcja, to chwilę sobie o
niej pogadajmy. Wstęp, w którym narrator opisuje rzeczywistość, kiedy Luta leci
do Turcji jest dosyć długi, dopiero w okolicy 150 strony faktycznie zaczyna się
dziać, akcja przyspiesza, by przyspieszać już cały czas, aż do końca, aż do
wielkiej sceny finałowej, która wypada pod względem organizacji przestrzeni
bardzo spektakularnie, gdyż toczy się na platformie wiertniczej w Norwegii.
Intryga kryminalna zbudowana jest całkiem nieźle, zagadka ciekawi i kilka razy
solidnie zaskakuje. Opiera się na walkach o władzę i szemranych interesach
rodów gangsterskich, które rządzą w pewnych rejonach świata… Mnie osobiście znowu
kilka ze scen mocno sensacyjnych nie do końca przekonało, ale fani gatunku
powinni być zadowoleni.
Myślę, że warto też wspomnieć o miejscu akcji, gdyż tym
razem historia przegania nas przez kilka krajów. Oczywiście kawałek toczy się w
Polsce, jest też Turcja, Norwegia, Niemcy. Trochę żałuję, że turecki pogrzeb
nie został opisany dokładnie, jest tylko lekko zarysowany, a to z pewnością
dodałoby ciekawego kolorytu historii. W Niemczech głównie spędzamy czas w
Berlinie, w szemranych dzielnicach, w których królują Turkowie i Polacy i inni
imigranci ze Wschodu, a w Norwegii na nabrzeżu, gdyż to port i platformy
wiertnicze odgrywają tu znaczącą rolę. Ogólnie postacie cały czas są w ruchu,
ciągle się przemieszają z jednego kraju do drugiego.
Na koniec muszę jeszcze nawiązać do tytułu powieści, gdyż
jest on znaczący dla dwóch głównych postaci – w tym tomie to ludzie, którzy po prostu
nie mają już nic do stracenia, na niczym im nie zależy, więc jedyne co się
liczy, to odegranie się, odpłacenie pięknym za nadobne. Ale czy bezwzględna
zemsta to na pewno dobre wyjście?
Podsumowując, „Nic do stracenia” to typowa powieść
sensacyjna, która spodoba się czytelnikom szukającym w tym gatunku czystej,
niewymagającej rozrywki. Dużo się dzieje, postacie cały czas są w ruchu, jest
dużo scen bójek, strzelanek i innych tego typu zasadzek. Są brutalne opisy, autor
żadnej ze swoich postaci nie oszczędza i już na początku zasiewa to ziarno
niepewności, które cały czas kiełkuje i przypomina, że może to, co się dzieje,
jest jednak czymś innym od tego, na co wygląda. Fani gatunku powinni być
zadowoleni, ja jednak szukam nawet i w takich powieściach czegoś głębszego,
czego tu nie znalazłam, więc i nie do końcu mogę być z lektury
usatysfakcjonowana. Myślę, że jest to dla mnie odpowiedni moment, by się z Lutą
pożegnać – to jednak tylko moje prywatne pożegnanie, bo autor w posłowiu już
zapowiedział, że tom trzeci ukaże się całkiem szybko.
Moja ocena: 6/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz