Autor: Petra Klabouchová
Tytuł: Źródła Wełtawy
Tłumaczenie: Agata Wróbel
Seria: Czeskie Krymi
Data premiery: 20.09.2023
Wydawnictwo: Afera
Liczba stron: 328
Gatunek: kryminał
Petra Klabouchová właśnie po raz pierwszy pojawia się
na polskim rynku książki, jednak „Źródła Wełtawy” to nie jej debiut – to jej
czwarta powieść dla dorosłego czytelnika, jednak ta przyciągnęła na razie największą
uwagę, jest nagradzana i doceniana. Nic dziwnego, jest to kryminał mroczny, w
którym historia prawdziwa miejsca miesza się z intrygą kryminalną, w której najważniejsi
są ludzie.
Poza „Źródłami Wełtawy” i trzema powieściami, autorka
napisała też dziecięcą serię o wampirach i dwa zbiory opowiadań. Swoje życie
codzienne dzieli pomiędzy Czechy, Stany Zjednoczone i Włochy – poza pisaniem,
jest również menadżerką zespołów rockowych (współpracowała swego czasu np. z
Johnnym Deppem). „Źródła Wełtawy” na jej rodzinnym rynku ukazały się w 2021, w
tym wydana została kolejna powieść kryminalna osadzona na wątkach historii
prawdziwej.
Historia „Źródeł Wełtawy” toczy się w małej wiosce Szumawa położonej
tuż przy Parku Narodowym, miasteczku tuż przy granicy z Austrią i Niemcami.
Jest zima, a lokalna policja dostaje zgłoszenie o zaginięciu chłopca – Luk nie
wrócił do domu po szkole, a jego matka, żyjąca w patologicznym związku orientuje
się dopiero, gdy zapada zmrok. Policja, jak i cała wioska szybko się organizują
i zaczynają poszukiwania – na szczęście szybko okazuje się, że chłopiec jest
cały i zdrowy, dobry człowiek wziął go do domu, by nie marznął na dworze, gdy
matka kłóciła się z partnerem... Niestety w czasie poszukiwań wpadają na coś,
czego nigdy by się nie spodziewali – zwłoki dziewczynki, Terezki, która może i
po prostu umarła z zimna, ale na pewno nie zrobiła tego z własnej woli – ktoś
ubrał ją w pasiak z przyszytą gwiazdą Dawida... Dlaczego ktoś ubrał dziewczynkę
w stój z obozu koncentracyjnego? I dlaczego to właśnie ją zabił? Niewinne
dziecko, które z II wojną światową nie ma nic wspólnego? Zdesperowany śledczy i
ambitna dziennikarka mocno angażują się w sprawę, każdy z innych powodów..
jedno jest pewne - ta historia nie skończy się dobrze.
„Pokoleniom, które przychodzą po nas, łatwo sądzić i potępiać. Tymczasem najgorsze zbrodnie bywają przecież dziełem najzwyklejszych ludzi. Nikt nie jest ze stali. Każdego można złamać.”
Książka nie ma podziału na typowe rozdziały. Historia toczy
się w trzech czasach: przed morderstwem, w trakcie śledztwa i już na finiszu,
jakieś półtora miesiąca od morderstwa (jest to w tekście zaznaczone). W czasie
sprzed i w trakcie śledztwa pisana jest z perspektywy kilku osób w narracji
trzecioosobowej czasu teraźniejszego przez narratora wszechwiedzącego
skupionego na odczuciach, emocjach postaci, na finiszu tylko z perspektywy komisarza,
który tę sprawę prowadził. Styl powieści jest prosty, zdania krótkie, język
zwyczajny, narrator przedstawia wszystko tak, jak jest, bez ubarwień. Całość
czyta się dobrze, szybko, płynnie.
„Wciąż się uśmiechała. Musiała być kiedyś piękną kobietą. A przede wszystkim mądrą. Zdradzały to jej oczy: łagodne i wyrozumiałe. Potrafiła wybaczać. Rzadka umiejętność. Ludzie często sądzą, że mądrość przychodzi z wiekiem. Nie mają racji; dureń pozostanie durniem, choćby żył sto lat. Patrząc na nią, komisarz poczuł niemal coś w rodzaju wstydu. Szumawska święta. W porównaniu z nią był moralnym karłem.”
Jest kilka postaci, które odgrywają w tej historii znaczącą
rolę. Po pierwsze komisarz. Mężczyzna już w okolicach emerytury, który kiedyś
pracował w wielkim mieście, jednak został zesłany na prowincję za błąd,
którego, jak uważa, nie popełnił samotnie – nie on, albo nie tylko on powinien
zostać ukarany. Część historii poznajemy z jego perspektywy, widać w niej, że
dosyć obsesyjnie boi się tego, że jego żona, Anna go opuści. To właśnie w tej
sprawie, sprawie, która zyska rozgłos na cały kraj, szuka zmiany i opinii
publicznej o nim, i powrotu miłości w małżeństwie – bo przecież jeśli teraz
znajdzie sprawców, znajdzie sprawiedliwość i przy okazji sławę dla siebie, to
dlaczego żona nie miałaby mu nie rzucić się na szyję? Autorka oddała tę postać
niesamowicie, ten jego egoizm i zafiksowanie na samym sobie jest pokazane
subtelnie, a jednak przebija z każdego fragmentu jemu poświęconemu.
„Zostaną na cmentarzu jeszcze chwilę, postoją, pomodlą się. Za swoich zmarłych i za tych, których nigdy nie poznały. Za tę przeklętą ziemię. Wszystko zawsze spadało tu na barki kobiet. Mężczyźni umierali, zapijali się na śmierć, uciekali, rozsypywali się psychicznie. A one same musiały stawiać czoła brutalnej rzeczywistości.”
Jest też wspomniana dziennikarka Kobzová,
która pewnie reprezentuje tu chciwość i spryt mediów, które tak ochoczo rzucają
się na takie pełne ludzkich tragedii sprawy. Jest skłonna pracować kilka dni w
podłych warunkach tylko po to, by zdobyć materiał, by być tą, którą poinformuje
świat. Co jednak za tym stoi, jakie są jej motywacje?
„W prosektorium nie ma miejsca na wstyd. Wstydzić mogą się tylko żywi.”
No i jest jeszcze lekarz, doktor Maryska, który cieszy się szacunkiem
społeczności, a jednak jest człowiekiem dosyć dziwnym – cierpi na zaburzenia
obsesyjno-kompulsywne, które tak skutecznie wypełniają mu dzień, że nie ma
czasu przejmować się niczym innym. Dzięki temu to postać z podejściem mocno
stoickim. Czy jednak pod tym nie kryje się coś groźnego? To też pasjonat
historii, poszukiwacz skarbów, który przemierza okoliczne lasy i podziemne
tunele poszukując kto wie czego... ciekawostek? Własnej historii? A może jednak
ukrytego bogactwa?
„Wie pan, jak głośno potrafią szumieć lasy? Do tego śnieg tłumi najmniejszy odgłos. Człowiek mógłby sobie zedrzeć gardło, a i tak nie doczeka się pomocy.”
I tak przechodzimy do miejsca akcji. Z jednej strony to
malutkie miasteczko, wioska, w której wszyscy się znają, w której wszyscy
bardziej lub mniej klepią biedę. Z drugiej, to miejsce bogate w historię, które
przeszło wiele zmian – przed wojną czeskie, później niemieckie, jeszcze później
pełne ludności napływowej. Tu nic nie było na stałe, a jednak są ludzie, którzy
tu zostali, wrośli w ziemię, mimo że teraz nie dostarcza im wiele, jest surowa
i trudna, dokładnie tak, jak ich historia. Opowiadając ją autorka sięga do
tego, co zdarzyło się naprawdę, opowiada o obozach, o prześladowaniu Żydów i
wielu innych trudnych okołowojennych przeżyciach.
„Szumawiacy. Była jedną z nich. (...) Dziwni ludzie, twardsi niż południowoczeski modrzew. Zrodzeni wśród gór i lasów i zdecydowani zostać tu do śmierci, wrośnięci w swój skrawek ziemi równie mocno jak uparty chwast. Nikt ich stąd nie wyrwie, nie wykorzeni. Nikt ich nie zniszczy. Odradzają się bez końca.”
Same te tereny stoją trochę w opozycji do tego, co się na
nich wydarza – lasy, góry, szumiące drzewa, kojące, mimo surowości widoki, są
świadkiem wydarzeń tragicznych, w przeszłości i teraz ponownie.
„Ale kiedyś i Szumawa miała swoją duszę. Piękną i czystą, jak dzikie konie nad brzegiem rzeki. Otoczona wzgórzami dolina, kolebka Wełtawy. Żyli tutaj prości ludzie, mocno zrośnięci z ziemią, gdzie rzucił ich los... Dwa języki, dwa narody. Połączyły je gotowość do ciężkiej pracy, umiłowanie ojcowizny i wiara w odwieczny porządek. Tamte czasy należały już jednak di przeszłości. A świadków historii dawno zabrała śmierć.”
Intryga kryminalna, choć prowadzona rytmem spokojnym, wciąga
od samego początku. Na pewno dobrym zabiegiem pobudzającym ciekawość jest
rozłożenie akcji na trzy czasy i kilka perspektyw – czytelnik od początku
zastanawia się, jak te wszystkie elementy łączą się w całość. Bo przecież
muszą, prawda? Dzięki temu też w finale dostaje bardzo szeroki, pełni obraz
sytuacji. Autorka bardzo wprawnie ubrała w powieść kryminalną historię o wpływie
przeszłości na teraźniejszość, o tym, jak niektóre rany nigdy się nie bliźnią i
jak trudno uwolnić się z obsesji. Czy w ogóle jest to możliwe?
„To się nigdy nie skończy. Nienawiść... Wrosła w tę ziemię równie głęboko jak szumawskie dęby. Skąd jej tyle w ludziach?”
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem przenikliwości Petry
Klabouchovej – jej portrety psychologiczne postaci są tak realne, tak
prawdziwe, ludzkie, a jednak tak obarczone różnymi skazami, że możliwe, że to
właśnie one są najmocniejszym elementem powieści. Choć świetnie zgrywają się z
całością – historią z przeszłości, historią o ludziach, historią o krzywdach. W
sposób surowy, tak jak tereny, na których toczy się akcja, bezlitośnie
przygląda się temu, co dzieje się w Szumawach, nie ocenia, bo wie, że wszystko
przemija, co udowadnia w rewelacyjnie filmowej ostatniej scenie. Jestem pod
wrażeniem dusznego, mrocznego, ale tak z głębi zwyczajnej ludzkiej duszy
mrocznego klimatu, którego wcześniej w czeskich kryminałach nie spotkałam. Mam
nadzieję, że na naszym rynku pojawi się więcej tytułów tej autorki!
„- Życie jest do dupy – westchnęła.- To nie życie, serduszko, to ludzie. Od nich wszystko zależy. Jakich mamy ludzi wkoło siebie, takie życie.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem
Afera.
Książkę można kupić również na stronie wydawnictwa - klik!
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz