Autor: Dolores Redondo
Tytuł: Zanim przyjdzie potop
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Data premiery: 31.05.2023
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 640
Gatunek: kryminał
Dolores Redondo to hiszpańska autorka powieści kryminalnych,
znana przede wszystkim z serii Dolina Baztán wydawanej na rynku polskim w
latach 2013-2016, na rynku hiszpańskim 2013-2014, która w 2017 roku doczekała
się filmowej ekranizacji. Dzięki niej autorka została również nagrodzona jedną
z prestiżowych hiszpańskich nagród literackich Premio Planeta. W 2020 roku
ukazał się prequel serii pt. „Kształt serca”, jednak to jej najnowsza powieść
„Zanim przyjdzie potop”, luźno oparta na historii prawdziwej, była moją
pierwszą stycznością z jej piórem.
Pod koniec lat 60tych XX wieku w Glasgow grasował seryjny
morderca zwany Biblijnym Johnem, który atakował kobiety wychodzące na miasto,
bawiące się w klubach podczas menstruacji. Zamordował trzy kobiety, po czym słuch
po nim zaginął. Po jego śladach deptał między innymi angielski śledczy Noah
Scott Sherrington, który po kilkunastu latach, w 1983 roku miał paru solidnych
podejrzanych. Podczas pewnej deszczowej nocy śledząc jednego z nich dojechał do
odludnego miejsca, praktycznie złapał go na gorącym uczynku – przy jeziorze
pochowane były ciała, on miał jedno w swoim aucie... Niestety podczas
szamotaniny Noah doznał ataku – podejrzany uciekł, Noah bliski śmierci trafił
do szpitala. Policja założyła, że Biblijny John prawdopodobnie popłynął do
Ameryki, Noah jednak wpadł na inny pomysł. Ruszył drogą morską do hiszpańskiego
Bilbao... czy ma rację, czy to właśnie tam uciekł morderca? Ale jak go znaleźć
w dużym mieście, bez dokładnego rysopisu? Czy Biblijny John zmienił tylko
miejsce pobytu, a mordować będzie dalej? Czy Noah zdąży go odnaleźć zanim przyjdzie
potop?
Książka składa z krótkich rozdziałów nienumerowanych, które
naprzemiennie opisują historię z punktu widzenia Chłopca (wygląda, że to są
jakieś wspomnienia), Biblijnego Johna i Noah – te ostatnie nie są tytułowane
nazwą postaci jak w poprzednich dwóch wypadkach, tylko słowami z piosenki Nika
Kershawa „Wouldn’t it be good”. Jest też kilka rozdziałów zatytułowanych „Bilbao”
z określeniem czasu wydarzeń (dzień tygodnia i data) oraz kilka pojedynczych z
perspektywy innych postaci. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, przez narratora mocno skupionego na przeżyciach wewnętrznych
postaci. Styl powieści jest spokojny, uważny, skupiony na detalach, zdania są
raczej krótkie, dialogi przyjemne.
W „Zanim przyjdzie potop” Dolores Redondo postawiła na
postacie, ich rzetelne pod względem psychologicznym kreacje. Zarówno analiza
Biblijnego Johna, jak i Noah jest głęboka, wielowarstwowa, oddana z niesamowitą
psychologicznie wiarygodnością. Biblijnemu Johnowi przyglądamy się od lat
dziecięcych, szukamy tej traumy, która sprawiła, że teraz czuje przymus
zabijania. Bo właśnie – to coś, co musi zrobić, coś, dzięki czemu czuje się
lepiej. Jego obraz nabiera pełności w momencie, gdy w historii pojawia się
psycholożka, która pomaga Noahowi stworzyć portret psychologiczny sprawcy.
Noah z kolei w momencie wyruszenia do Bilbao zdaje się
uciekać od własnych problemów zdrowotnych – podczas pobytu w szpitalu usłyszał
wyrok, który powinien przewartościować jego życie. On jednak uparcie podąża za
mordercą, bo przecież poza tym jego życie nie ma znaczenia – nie ma dzieci,
żony, poza kilkorgiem przyjaciół nikomu nie będzie go brakować. A jednak
przyjazd do Hiszpanii coś w nim zmienia.. Noah w oczekiwaniu na potop
przechodzi ogromną metamorfozę.
Nie będę o postaciach zdradzać więcej, bo przecież to
właśnie na przemianie, metamorfozie obydwu postaci opiera się spora część powieści.
To historia o upartym dążeniu, poszukiwaniu sprawiedliwości, o niemożności
pokonania instynktów i słabości ciała. To też historia o nadziei na to, że
potop przyniesie nie zniszczenie, a oczyszczenie, nowy, czysty, nieskalany
początek...
„- A co robisz w Bilbao, Noah? (...)- Chyba czekam na potop.- No cóż, w Bilbao często pada, deszczu możesz być pewien, ale żeby zaraz potop... (...)- Zawsze trzeba się spodziewać, że przyjdzie następny potop.- To straszne, że tak myślisz (...).- Dlaczego?- Potop to zniszczenie. (...)- Albo oczyszczenie.”
Bo postacie w czasie tej historii przechodzą kilka takich metaforycznych
potopów. Noc ataku Noaha, wiadomość w szpitalu, wyjazd do Bilbao i kolejne tam
toczące się wydarzenia to momenty przełomowe, które zmieniają perspektywę
postaci. Przynoszą zarówno klęskę, zniszczenie, ale i pozwalają zbudować coś
całkiem nowego. Nie bez przyczyny są widoczne nawiązania do Biblii – Noah,,
John, potop, przelana krew, gałązka oliwna... Wszystko ma tu jakiejś
odwzorowanie w powieści.
Intryga kryminalna to historia fikcyjna, choć oparta na
prawdziwym Biblijnym Johnie, który grasował w Glasgow w 1968-1969 roku oraz na
potopie w Bilbao w sierpniu 1983 roku. Obydwa wydarzenia tworzą klamrę, w
której zamyka się powieść fikcyjna. A ta toczy się tempem bardzo spokojnym,
skupionym w pełni na postaciach i powolnym, ale ciągle posuwającym się do
przodu śledztwie. Dużo tu wątpliwości co do podejrzeń, dużo analizowania i
ostatecznie zaangażowania innych w próbę ujęcia sprawcy. Poprzez te powolne
tempo akcji, nawet i zaskoczenia trochę tracą na pędzie, ale przecież nie akcja
się tu liczy – a postacie, ich psychologia i dobre tło historyczne, na którym
ta fikcyjna historia się rozgrywa.
Poza osadzeniem historii na postaci prawdziwego mordercy,
autorka wplotła wiele prawdy historycznej w swoją powieść, widać i czuć tą
dokładność researchu. Jest tu i o piłce nożnej, podobno tak ważnej dla
Hiszpanów, jest o wojnie domowej, o IRA i wspomnianym już hiszpańskim potopie,
a także o początkach profilowania i nauk behawioralnych w FBI. Jest wyprawa
statkiem, która choć nie wiem na ile oparta jest na prawdzie historycznej, to
jest mocno klimatyczna. W tej historii, mimo że losy Biblijnego Johna i
tropiącego go śledczego są w pełni fikcyjne, to tło jest prawdziwe. O właśnie,
są też kwestie zdrowotne – jest o losie niepełnosprawnych umysłowo dzieci i o
pierwszych przeszczepach serca.
„Zanim przyjdzie potop” to spokojna i rozbudowana powieść
kryminalna, w której pierwsze skrzypce grają dokładne kreacje psychologiczne
postaci, szukanie motywów i wyjaśnienie postępowania obydwu głównych bohaterów.
To historia wstrząsająca przez ogrom zła, jakie jeden człowiek może wyrządzić
drugiemu, ale i dająca nadzieję, że nawet, gdy wszystko wydaje się stracone,
niekoniecznie takie musi być. Albo i powinno, by jednak dobrze czasem po prostu
zacząć od początku? Akcja powieści toczy się powoli, mocno obudowana prawdziwym
tłem historycznym, tak znaczącym zarówno dla rozwoju kryminalistyki, jak i
historii Hiszpanii. Dla mnie może nie była to lektura nieodkładalna, ale
doceniam ogrom pracy jaki autorka w nią włożyła. Z pewnością jej nazwiska nie
wykreślam z moich literackich zainteresowań!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mova.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz