Autor: Maria Oruña
Tytuł: Ukryty port
Tłumaczenie: Joanna Ostrowska
Data premiery: 28.06.2023
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 464
Gatunek: kryminał
Maria Oruña to hiszpańska autorka powieści
kryminalnych. Z zawodu prawniczka, na rynku książki debiutowała w 2013 roku tytułem,
który napisała podczas urlopu macierzyńskiego. Dwa lata później ukazała się
książka, która jak na razie jako jedyna została przetłumaczona na polski oraz
kilka innych języków – to oczywiście „Ukryty port”. Aktualnie autorka wydaje
jedną książkę na rok, na koncie ma sześć tytułów. Pozostaje mieć nadzieję, że
polski wydawca skusi się na kolejne tłumaczenia, na razie mogę przyznać tylko,
że okładki pozostałych wyglądają równie klimatycznie co „Ukryty port”.
Historia tej powieści toczy się latem w hiszpańskiej
Kantabrii, w okolicy miast Bilbao i Santander, głównie w małej wiosce Suances.
Właśnie tam przyjeżdża Anglik Olivier, który odziedziczył w tym miejscu duży
dom po matce zwany Villa Marina. Trwa teraz remont, Olivier planuje otworzyć
tam pensjonat – to naprawdę dobre miejsce, położone przy samym klifie, z
pięknym widokiem i naturą tchnącą spokojem. Niestety jego własny spokój szybko
zostaje zaburzony – robotnicy w piwnicy kując ścianę znaleźli w niej ciało
noworodka zawinięte w prześcieradła wraz z figurką jakiegoś dziwnego bóstwa.
Olivier od razu wzywa policję, sprawa trafia do porucznik Valentiny Redondo. Od
razu widać, że dziecko pochowane zostało tam dawno temu, będzie potrzeba sporo
badań, by znaleźć przyczynę jego śmierci. Nikt jeszcze nie wie, że te odkrycie
obudzi dawno zagrzebane demony miasteczka, a ta jedna śmierć to dopiero
początek...
Książka podzielona jest na nienumerowane średniej długości
rozdziały, które naprzemiennie toczą się w dwóch czasach – współczesnych, w
czasie śledztwa: te zawsze otwiera jakiś ciekawy nawiązujący do zdarzeń cytat,
oraz w czasach dawnych, zaczynających się na chwilę przed II wojną światową, w
czasie wojny domowej w Hiszpanii. Te rozdziały pisane są w formie dziennika
przez nieznanego autora, który zwraca się do kogoś, do czytelnika dziennika.
Zapisy te najczęściej mają formę scenek z przeszłości, są konkretne
wspomnienia, dialogi itp. Narracja prowadzona jest w czasach współczesnych w trzeciej
osobie czasu przeszłego, narrator podąża za Olivierem i Valentiną. Raczej stoi
z boku, opisuje co się dzieje i skrupulatnie przytacza gesty i dialogi prowadzonymi
pomiędzy postaciami. Dziennik pisany jest przez kogoś do kogoś w wiadomym
czasie – wspomnienia pisane są w czasie przeszłym, ogólnie stwierdzenia,
odniesienia do czytelnika teraźniejszym – przeważają jednak wspomnienia. Styl
powieści jest raczej prosty, skupiony na oddaniu zdarzeń, jest bardzo dużo
dialogów, które prowadzone są sprawnie. Jedyne co nie całkiem mi przypasowało,
to ilość przekleństw, w sumie jednego słowa – rozumiem, że może i w środowisku
policyjnym pomiędzy sobą funkcjonariusze nie przebierają w słowach, ale tutaj jakoś
to nie do końca grało – może gdyby zostawić te przekleństwo w oryginale
brzmiałoby to lepiej? To jednak niewielka uwaga, ogólnie książkę czyta się
dobrze i sprawnie.
Podział powieści na dwie historie, dwa czasy akcji to
naprawdę dobry zabieg. Dzięki temu skupiamy się na postaciach, ich historiach i
rodzinnych zależnościach – w końcu pomiędzy czasami musi być jakieś powiązanie,
a my dokładnie poznajemy historię, która przybliży nam okoliczności i motywy
zbrodni. I tak historia współczesna prowadzona jest tempem umiarkowanym, przede
wszystkim skupia się na śledztwie. Razem z Valentiną i zespołem podążamy tropem
pochowanego z dzieckiem bóstwa, szukamy powiązań, a równocześnie wraz z
Olivierem odkrywamy historię jego rodziny – na prośbę policji musi on znaleźć
dawne zapisy własnościowe domu, a przy tym wychodzi kilka niespodziewanych
informacji – i tymi tropami podążamy.
Historia z przeszłości przede wszystkim skupia się na
postaci Jany, dziewczynki z dosyć ubogiej rodziny, która popadła w jeszcze większą
biedę raz z nadejściem wojny domowej w 1936 roku. I tak obserwujemy jej losy,
jej starania, by polepszyć jakość życia, rozterki czy iść za głosem serca czy
rozumu. To w dużej mierze historia obyczajowa, choć i w niej z czasem pojawia
się wątek kryminalny. Przede wszystkim jednak to ta historia Hiszpanii w tle
jest tym, co zaciekawiło mnie to najmocniej – mamy wojnę domową,
rewolucjonistów, którzy już po jej zakończeniu ukrywają się w górach. Mam
dobrze zobrazowane losy młodych dziewczyn, które już jako nastolatki szły
gdzieś na służbę, by mieć co jeść, w co się ubrać. Autorka bardzo żywo i
dokładnie przedstawia realia życia w tamtych czasach w warstwie rodzin
biednych.
W czasach współczesnych również znalazło się wiele
ciekawostek, które akurat były zbieżne z literaturą non-fiction, którą w tym
czasie czytałam – „Dowody zbrodni. Jak rośliny rozwiązują zagadki kryminalne”
(recenzja – klik!). W tej części sporo skupienia na technicznych aspektach
zbrodni, na teorii wziętej wprost ze szkoleń FBI. Dla mnie takie ciekawostki,
oczywiście zgrabnie wplecione w tekst, zawsze są dodatkową atrakcją.
Historia toczy się spokojnie, skupia się na postaciach i ich
przeszłości. Kreacje głównej dwójki są całkiem przyjemne, choć raczej nie udało
im się uniknąć ram, które już znamy. Obydwoje nie mieli łatwej przeszłości,
Olivier teraz odkrywa, że jego historia rodziny, jest jeszcze bardziej
skomplikowana niż myślał, ale on, mimo że Anglik, to ma duszę odkrywcy – sam
szuka, tropi, nawet kiedy policja prosi go, by przestał. Oczywiście relacja
pomiędzy nim a Valentiną się pogłębia, znowu nie do końcu uciekając banalności.
A może ostatnio mam przesyt tego, że w każdym kryminale relacje pomiędzy
bohaterami dwojga płci wyglądają tak samo.
Dla polskiego czytelnika dodatkową atrakcją na pewno będzie
miejsce zdarzeń, hiszpańska mała wieść, piękna architektura, która tu jest
momentami dokładnie opisana, bliskość wody i jej surowość, a zarazem spokój
obcowania z przyrodą. To wszystko tu jest i wprowadza bardzo fajny
małomiasteczkowy klimat miejsca z solidną historią.
Któraś z postaci mówi, że były to dobry podkład muzyczny do zdarzeń z tej historii...
"Ukryty port” to powieść o szukaniu własnej historii,
własnych korzeni i miejsca na świecie. Pod płaszczykiem niepokojącej zbrodni odnajdujemy
historię ludzi, rodzin i miejsca. Poznajemy jak życie w tym miejscu się zmieniało,
jaki wpływ historia świata miała na ten mały odcinek. To historia z gatunku
tych co lubię, nieśpiesznych, klimatycznych, skupionych na ludziach i ich opowieści.
Przyznam jednak, że rozwiązanie zagadki jakoś nie do końca mnie usatysfakcjonowało
na poziomie emocjonalnym – choć oczywiście było logiczne. Nie jest kryminał
idealny, jest tu trochę oklepanych już zabiegów, ale przez większą część
lektury byłam w tę historię żywo zaangażowana. Z chęcią sprawdziłabym jak
wypadają nowsze tytuły tej autorki!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mando.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz