września 21, 2023

"Ukryty port" Maria Oruña

Autor: Maria Oruña
Tytuł: Ukryty port
Tłumaczenie: Joanna Ostrowska
Data premiery: 28.06.2023
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 464
Gatunek: kryminał
 
Maria Oruña to hiszpańska autorka powieści kryminalnych. Z zawodu prawniczka, na rynku książki debiutowała w 2013 roku tytułem, który napisała podczas urlopu macierzyńskiego. Dwa lata później ukazała się książka, która jak na razie jako jedyna została przetłumaczona na polski oraz kilka innych języków – to oczywiście „Ukryty port”. Aktualnie autorka wydaje jedną książkę na rok, na koncie ma sześć tytułów. Pozostaje mieć nadzieję, że polski wydawca skusi się na kolejne tłumaczenia, na razie mogę przyznać tylko, że okładki pozostałych wyglądają równie klimatycznie co „Ukryty port”.
 
Historia tej powieści toczy się latem w hiszpańskiej Kantabrii, w okolicy miast Bilbao i Santander, głównie w małej wiosce Suances. Właśnie tam przyjeżdża Anglik Olivier, który odziedziczył w tym miejscu duży dom po matce zwany Villa Marina. Trwa teraz remont, Olivier planuje otworzyć tam pensjonat – to naprawdę dobre miejsce, położone przy samym klifie, z pięknym widokiem i naturą tchnącą spokojem. Niestety jego własny spokój szybko zostaje zaburzony – robotnicy w piwnicy kując ścianę znaleźli w niej ciało noworodka zawinięte w prześcieradła wraz z figurką jakiegoś dziwnego bóstwa. Olivier od razu wzywa policję, sprawa trafia do porucznik Valentiny Redondo. Od razu widać, że dziecko pochowane zostało tam dawno temu, będzie potrzeba sporo badań, by znaleźć przyczynę jego śmierci. Nikt jeszcze nie wie, że te odkrycie obudzi dawno zagrzebane demony miasteczka, a ta jedna śmierć to dopiero początek...
 
Książka podzielona jest na nienumerowane średniej długości rozdziały, które naprzemiennie toczą się w dwóch czasach – współczesnych, w czasie śledztwa: te zawsze otwiera jakiś ciekawy nawiązujący do zdarzeń cytat, oraz w czasach dawnych, zaczynających się na chwilę przed II wojną światową, w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Te rozdziały pisane są w formie dziennika przez nieznanego autora, który zwraca się do kogoś, do czytelnika dziennika. Zapisy te najczęściej mają formę scenek z przeszłości, są konkretne wspomnienia, dialogi itp. Narracja prowadzona jest w czasach współczesnych w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator podąża za Olivierem i Valentiną. Raczej stoi z boku, opisuje co się dzieje i skrupulatnie przytacza gesty i dialogi prowadzonymi pomiędzy postaciami. Dziennik pisany jest przez kogoś do kogoś w wiadomym czasie – wspomnienia pisane są w czasie przeszłym, ogólnie stwierdzenia, odniesienia do czytelnika teraźniejszym – przeważają jednak wspomnienia. Styl powieści jest raczej prosty, skupiony na oddaniu zdarzeń, jest bardzo dużo dialogów, które prowadzone są sprawnie. Jedyne co nie całkiem mi przypasowało, to ilość przekleństw, w sumie jednego słowa – rozumiem, że może i w środowisku policyjnym pomiędzy sobą funkcjonariusze nie przebierają w słowach, ale tutaj jakoś to nie do końca grało – może gdyby zostawić te przekleństwo w oryginale brzmiałoby to lepiej? To jednak niewielka uwaga, ogólnie książkę czyta się dobrze i sprawnie.
 
Podział powieści na dwie historie, dwa czasy akcji to naprawdę dobry zabieg. Dzięki temu skupiamy się na postaciach, ich historiach i rodzinnych zależnościach – w końcu pomiędzy czasami musi być jakieś powiązanie, a my dokładnie poznajemy historię, która przybliży nam okoliczności i motywy zbrodni. I tak historia współczesna prowadzona jest tempem umiarkowanym, przede wszystkim skupia się na śledztwie. Razem z Valentiną i zespołem podążamy tropem pochowanego z dzieckiem bóstwa, szukamy powiązań, a równocześnie wraz z Olivierem odkrywamy historię jego rodziny – na prośbę policji musi on znaleźć dawne zapisy własnościowe domu, a przy tym wychodzi kilka niespodziewanych informacji – i tymi tropami podążamy.
Historia z przeszłości przede wszystkim skupia się na postaci Jany, dziewczynki z dosyć ubogiej rodziny, która popadła w jeszcze większą biedę raz z nadejściem wojny domowej w 1936 roku. I tak obserwujemy jej losy, jej starania, by polepszyć jakość życia, rozterki czy iść za głosem serca czy rozumu. To w dużej mierze historia obyczajowa, choć i w niej z czasem pojawia się wątek kryminalny. Przede wszystkim jednak to ta historia Hiszpanii w tle jest tym, co zaciekawiło mnie to najmocniej – mamy wojnę domową, rewolucjonistów, którzy już po jej zakończeniu ukrywają się w górach. Mam dobrze zobrazowane losy młodych dziewczyn, które już jako nastolatki szły gdzieś na służbę, by mieć co jeść, w co się ubrać. Autorka bardzo żywo i dokładnie przedstawia realia życia w tamtych czasach w warstwie rodzin biednych.
 
W czasach współczesnych również znalazło się wiele ciekawostek, które akurat były zbieżne z literaturą non-fiction, którą w tym czasie czytałam – „Dowody zbrodni. Jak rośliny rozwiązują zagadki kryminalne” (recenzja – klik!). W tej części sporo skupienia na technicznych aspektach zbrodni, na teorii wziętej wprost ze szkoleń FBI. Dla mnie takie ciekawostki, oczywiście zgrabnie wplecione w tekst, zawsze są dodatkową atrakcją.
 
Historia toczy się spokojnie, skupia się na postaciach i ich przeszłości. Kreacje głównej dwójki są całkiem przyjemne, choć raczej nie udało im się uniknąć ram, które już znamy. Obydwoje nie mieli łatwej przeszłości, Olivier teraz odkrywa, że jego historia rodziny, jest jeszcze bardziej skomplikowana niż myślał, ale on, mimo że Anglik, to ma duszę odkrywcy – sam szuka, tropi, nawet kiedy policja prosi go, by przestał. Oczywiście relacja pomiędzy nim a Valentiną się pogłębia, znowu nie do końcu uciekając banalności. A może ostatnio mam przesyt tego, że w każdym kryminale relacje pomiędzy bohaterami dwojga płci wyglądają tak samo.
 
Dla polskiego czytelnika dodatkową atrakcją na pewno będzie miejsce zdarzeń, hiszpańska mała wieść, piękna architektura, która tu jest momentami dokładnie opisana, bliskość wody i jej surowość, a zarazem spokój obcowania z przyrodą. To wszystko tu jest i wprowadza bardzo fajny małomiasteczkowy klimat miejsca z solidną historią.
 
Któraś z postaci mówi, że były to dobry podkład muzyczny do zdarzeń z tej historii...

"Ukryty port” to powieść o szukaniu własnej historii, własnych korzeni i miejsca na świecie. Pod płaszczykiem niepokojącej zbrodni odnajdujemy historię ludzi, rodzin i miejsca. Poznajemy jak życie w tym miejscu się zmieniało, jaki wpływ historia świata miała na ten mały odcinek. To historia z gatunku tych co lubię, nieśpiesznych, klimatycznych, skupionych na ludziach i ich opowieści. Przyznam jednak, że rozwiązanie zagadki jakoś nie do końca mnie usatysfakcjonowało na poziomie emocjonalnym – choć oczywiście było logiczne. Nie jest kryminał idealny, jest tu trochę oklepanych już zabiegów, ale przez większą część lektury byłam w tę historię żywo zaangażowana. Z chęcią sprawdziłabym jak wypadają nowsze tytuły tej autorki!
 
Moja ocena: 7,5/10 

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mando.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz