Autor: Joakim Zander
Tytuł: Uczciwe życie
Tłumaczenie: Wojciech Łygaś
Data premiery: 06.09.2023
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 352
Gatunek: thriller / sensacja / literatura piękna
Joakim Zander to szwedzki autor powieści sensacyjnych.
Debiutował w roku 2013 „Pływakiem”, pierwszym tomem trylogii o Klarze Walldéen
(u na ukazał się dwa lata później), który przyniósł mu miejsce na listach bestsellerów
i prawa do publikacji wykupione dla ponad 30 krajów. Do roku 2018 (u nas rok
później) ukazały się kolejne dwie części, teraz, po czterech latach przerwy
ukazała się powieść czwarta – pierwsza osobna pt. „Uczciwe życie”. I ten tytuł
wydaje się bardzo bliski autorowi – główny bohater dzieli za nim kilka
wspólnych punktów biograficznych: jak wykształcenie czy miejsce, w którym obydwoje
spędzili dzieciństwo.
Historia „Uczciwego życia” skupia się na młodym chłopaku,
który wychowany w malutkim miasteczku w niespecjalnie zamożnej rodzinie w końcu
wyrywa się z domu, by zamieszkać w większym mieście – trafia do Lund, gdzie podejmuje
studia prawnicze. Mieszkanie wynajmuje u dwóch starszych chłopców, trochę po
znajomości, a jednak różnica pomiędzy nim, a tymi dwoma jest spora – to
bogacze, ich rodziny prowadzą wielkie firmy, mają wpływy, chłopcy studiują
prawo, by w przyszłości przejąć imperium. I tak się czują, wielkimi panami,
bogaczami, którym wszystko wolno, co nieustannie okazują bohaterowi – on jednak
się dostosowuje, nie doszukuje się w ich zachowaniu nic złego, jego
rozczarowanie jest ogólne – liczył, że żyjąc jak dorosły, na własny rachunek, studiując
prawo, w końcu poczuje się, że pasuje, że to jest jego miejsce – niestety tak
się nie stało, pusta w środku jak była, tak ciągle jest. Dopóki nie poznaje
Max, dziewczyny, która tak sprawnie ucieka przed policją w czasie
demonstracji... Max jest całkiem inna, żyje wolna, swobodna, nie dba o
konwenanse. Bohater jest nią oczarowany, ona też zdaje się zainteresowana tą
znajomością – wprowadza go w własne życie, ludzi, którzy ją otaczają... Bohater
w końcu czuje się na miejscu, czuje, że pasuje. Tylko czy faktycznie tak jest?
„Pytałeś, co pompuje krew w moich żyłach... (...) Sam nie wiem (...). Myślę, że chcę znaleźć to, co tę pompę napędza. Do tej pory prowadziłem nudne życie. Chciałbym, żeby przestało takie być.”
Książka rozpisana jest na prolog, trzy części i epilog.
Prolog i epilog toczą się współcześnie, opisują wieczór autorski szwedzkiego
pisarza promującego swoją dosyć kontrowersyjną książkę. Trzy części, czyli
środek składający się z 28 rozdziałów to jego opowieść – może jego książka, może
wspomnienia, nie jest to wyjaśnione – jednak na pewno jest to historia jego
przeszłości, historia, która jak wiadomo od początku, doprowadziła do tragedii.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez głównego
bohatera, studenta w środkowej części, w czasie teraźniejszym w prologu i
epilogu. Jako że jest to narracja subiektywna, to bardzo dokładnie poznajemy
życie wewnętrzne, przemyślenia postaci. Styl powieści wymaga uwagi, szczególnie
w dalszej części, gdy bohater poznaje towarzystwo Max i wiedzie z nimi długie
filozoficzne dysputy. Nie jest to coś, co można czytać szybko i bez
koncentracji, ale warto w tę powieść włożyć trochę energii – to nie tylko
ciekawa historia, ale i prowadzi do wielu ważnych rozważań. Językowo książka
jest również dopieszczona, zdania są ładne, zgrabne i czuć w nich inteligencję,
spójność, konsekwencję.
„Nikt z nas nie wierzy w przypadek ani w to, że rzeczy dzieją się bez przyczyny (...).”
Co ciekawe (o ile czegoś nie przegapiłam) bohater nie ma
imienia. Czy zatem może być to ktokolwiek? Chyba tak, postać, jaka jest tu
opisana, to taki szaraczek, ale z ambicjami. Jego życie do tej pory wlekło się
bez specjalnych atrakcji, było szare i nudne, niesatysfakcjonujące – nawet chciał
napisać książkę, ale nie miał o czym... Narrator zdaje się jakby cały czas stał
z boku własnego życia, nic nie budzi w nim emocji, nic nie cieszy czy złości. Zmienić
to miały studia, które jednak bardzo szybko stały się kolejnym rozczarowaniem –
ideały o poszukiwaniu sprawiedliwości, tej jednej, jedynej prawdy okazały się
bzdurą, a samo prawo jest zawodem jak każdy inny, tylko wymaga nieco więcej
wkuwania na tak zwaną blachę.
„Myślałem, że w prawie chodzi o zasady, o to, co jest, a co nie jest słuszne, o zrozumienie tego, co jest, a co nie jest prawdą, a zwłaszcza o to, dlaczego coś jest, a coś innego nie jest słuszne. Niestety, teraz już wiem, że w prawie nie chodzi o to, żeby cokolwiek zrozumieć, tylko o zajęcie stanowiska w sprawie tego, o czym ktoś już dawno temu zadecydował. Prawo polega na uczeniu się hierarchii, reguł gry z czarodziejskimi formułkami. Prawo to po prostu rzemiosło, nic innego.”
W poszukiwaniu emocji zatem bohater udaje się na demonstrację
i tam w końcu coś się dzieje. Jest Max, a on czuje, że znalazł to, czego
szukał, w końcu może żyć w pełni. Grupa okazuje mi wsparcie, zrozumienie, toczą
ze sobą długie filozoficzne, intelektualnie angażujące dysputy, a do Max zaczyna
wykluwać się uczucie... W końcu życie coś znaczy! Ale czy na pewno? Czy to nie
kolejna mrzonka, tylko lepiej skrywana?
Grupa, z jaką bohater się zadaje, to lekkoduchy, ludzie,
którzy żyją na obrzeżu społeczeństwa, nie bawią się w konwenanse. To tacy trochę
anarchiści, chcą, by wszyscy byli sobie równi – i o tym debatują, o bogatych,
którzy czują się ważniejsi, wolniejsi, a nie powinni, bo dlaczego im się
należy, a innym nie? Tylko dlatego, że urodzili się w bogatej rodzinie, mogą
mieć inne względy?
W grupie tej, prócz Max, która wzbudza dużą fascynację w
głównym bohaterze, jest też bardzo ciekawa postać – Charles, starszy pan, nauczyciel,
wykładowca uniwersytecki, fan dobrego jedzenia i jeszcze lepszego wina. Mieszka
w dużym domu, który udostępnia grupie, dzięki której nie czuje się samotny i
ciągle wystawiany jest na intelektualne wyzwania, co nie pozwala mu się
psychicznie zestarzeć. To taki ich ojciec, mentor, który stara się trzymać ich
w jako takich ryzach.
„Charles nam wpoił, że mamy prowadzić skrajnie uczciwe życie – wyjaśniła. – Dać sobie spokój z pustą gadaniną i zacząć mówić o tym, co ma znaczenie. Każda inna postawa prowadzi do tego, że człowiek oszukuje siebie i swoje otoczenie. Działania i poglądy to jedno i to samo. Masz żyć swoimi słowami. Rób to, co mówisz. Wszystko inne prowadzi do nieuczciwego życia.”
Tematycznie zatem historia jest niezwykle ciekawa. Opowiada
o poczucie zrozumienia, tego jak ważne, szczególnie dla młodych ludzi jest to, by nie czuli się, że
są sami, że nikt nie myśli w podobny do nich sposób. To historia o błędach młodości,
zderzeniu ideałów z życiem prawdziwym, dorosłym i tym, co przynosi pogoń za
tym, co tak naprawdę nie istnieje. To też historia o manipulacji, o tym jak
wiele można przemycić pod ładnymi słówkami, jak zamydlić oczy, by osiągnąć własne
korzyści. To też opowieść o tym jak powinno się żyć, o tym, co to znaczy wieźć uczciwe
życie i czy w ogóle coś takiego we współczesnych czasach jest naprawdę
osiągalne.
„Przygotowanie się do egzaminów nigdy nie sprawiało mi kłopotu i nie rozumiałem ludzi, którzy twierdzili, że to coś trudnego. Wystarczyło utrzymać dyscyplinę i znaleźć w tym przyjemność. Może nie w samym procesie uczenia się, tylko w przyszłości, dla której ten egzamin wraz z setkami innych sprawdzianów miał stanowić bezpieczny i solidny fundament.”
Fabuła powieści nie toczy się tempem zawrotnym. Mocno
skupiona na oddaniu wewnętrznego zamieszania postaci, przez pierwsze sto
pięćdziesiąt stron toczy się powoli – przedstawia bohatera, jego życie w nowym mieście,
jego młodzieńcze ideały. Później robi się mocno intelektualnie, ale i powoli
coś zaczyna się dziać, choć ogólnie nie jest to książka dynamiczna, a zatem i
sensacja jest tu tylko z nazwy. Intryga jednak prowadzona jest sprawnie, tak
jak czujność bohatera zostaje uśpiona, tak samo dzieje się z czytelnikiem. My
też orientujemy się, kiedy już na odwrót jest za późno.. Podobało mi się też
zamkniecie tej historii w prolog i epilog, które sprawiają, że to co w środku,
można traktować chyba jaka tę powieść opartą na prawdziwych wspomnieniach pisarza,
tego fikcyjnego oczywiście.
„Nie istnieją ofiary ani usprawiedliwienia. Jestem tylko ja. Liczy się tylko moje życie i to, co sam z nim zrobię. Świadomość tego faktu powinna być dla mnie przerażająca, ale czułem tylko ulgę.”
Podsumowując, „Uczciwe życie” to powieść wymagająca, przy
której czytelnik potrzebuje skupienia, gdyż sporo jest w niej debat
intelektualnych – czasem zdaje się, że w za dużym natężeniu, czasem zdaje się,
że jest to filozoficzny bełkot, ale czy nie jest to zabieg specjalny? Który,
tak jak spokojna fabuła, ma uśpić czujność czytelnika? Szkoda, że nie mogę
zdradzić o co chodzi z tą intrygą kryminalną, zatem powiem tylko, że są tu motywy
z jednego z moich lubionych podgatunków thrillera. „Uczciwe życie” to powieść
dająca mocno do myślenia, a równocześnie historia mocno filmowa – podczas
lektury w mojej głowie wyświetlał się film i był on naprawdę zajmujący! Za to z
pewnością odpowiada nie tylko historia, ale i sposób, język jej opisania –
dokładny, skupiony na szczegółach otoczenia. To coś, o czym z pewnością długo się
zapomni, oryginalna przygoda literacka!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem
Sonia Draga.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz