Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Między młotem a imadłem
Cykl: detektywka Matylda Dominiczak, tom 7
Data premiery: 26.09.2023
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 304
Gatunek: komedia kryminalna
Czytelnicy, którzy znają i wiedzą trochę o polskiej komedii
kryminalnej, nazwisko Olgi Rudnickiej znają doskonale, uważa się, że to ona,
gdy zabrakło nam już naszej królowej gatunku Joanny Chmielewskiej, sama
utrzymywała przez chwilę ten gatunek żywy. A było to nie nada dokonanie, bo
debiutowała zaledwie jako dwudziestolatka w roku 2008 „Martwym jeziorem”. Aktualnie
na koncie ma 26 powieści, część to krótkie cykle, część powieści osobne.
Jeszcze kilka lat temu można było powiedzieć, że jej najpopularniejszą serią
jest ta o Nataliach, teraz jednak w 2020 roku pojawiła się ona – Matylda
Dominiczak. Kiedyś bibliotekarka, teraz prywatna detektywka. Te trzy lata temu
ukazał się tom pierwszy tej serii „Oddaj albo giń!” (recenzja – klik!), ale
bohaterka narodziła się ciut wcześniej – w 2018 roku w „Byle do przodu”
odegrała drugoplanową, ale jakże pamiętną rolę. I tak narodził się cykl, a
przynajmniej tak myślę, że tak było. Teraz, pięć lat po tym, gdy w komentarzu
na portalu czytelniczym lubimyczytac.pl napisałam, że chciałabym, by Matylda
nie zniknęła z książek autorki, mam tę przyjemność patronować siódmemu tomowi
serii pt. "Między młotem a imadłem". Seria napisana jest tak, że da
się ją czytać oddzielnie, jednak ten tom dosyć mocno powiązany jest z
poprzednim pt. „Wadliwy klient” (recenzja – klik!), więc jeśli nie znacie serii
i nie macie czasu czytać całości, to zachęcam do lektury przynajmniej tych
dwóch tomów.
Historia rozpoczyna się w momencie, gdy Matylda zostaje
pogrzebana żywcem... a przynajmniej tak jej się wydaje. Wszystko jednak na to
wskazuje: została wsadzona do trumny, gdzieś ją wywieziono, trumnę gdzieś ktoś
przeniósł, a teraz sypie się na nią coś – ziemia pewnie? Zatem pogrzebanie
żywcem to bardzo prawdopodobna opcja... W tym czasie komisarz Marecki wraz ze
swoją policyjną partnerką komisarką Mizerą zaniepokojeni brakiem kontaktu i
wcześniejszym niepokojącym odkryciem Matyldy, ruszają na jej poszukiwania.
Okazuje się, że nikt nie miał z nią kontaktu – mąż nie ma pojęcia, że żona mu
zaginęła, choć tak naprawdę nie pamięta, kiedy się z nią widział, pracujący dla
niej były komisarz Tomczak też nic nie wie. Albo nie chce zdradzić, że wie.
Marecki jednak podejrzewa, że Matylda pracowała dla gangstera zwanego Wujkiem,
więc zaczyna wokół tego tematu krążyć... W co znowu wpakowała się Matylda? Jak
ją znaleźć? Oby nie było za późno!
„Dzisiejsze wydarzenia coś w niej odblokowały. Jestem twardzielką, pomyślała z lekkich drżeniem kolan.”
Fabuła tego tomu rozgrywa się w przeciągu trzech dni, od 15
do 17 czerwca 2012 roku, od piątku do niedzieli. Książka nie ma typowego
podziału na rozdziały, jest tylko podział na dni, a te podzielone są na scenki
oddzielane gwiazdką – historia przedstawiona jest naprzemiennie z perspektywy
kilku postaci, głównie to Matylda, Tomczak i Marecki z Mizerą. Narracja prowadzona
jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który
nie ma problemów, by wchodzić w głowy postaci i skrupulatnie przedstawiać ich rozterki
wewnętrzne – najmocniej widoczne jest to oczywiście przy Matyldzie, która notorycznie
prowadzi sama ze sobą dialogi wewnętrzne, ma ten mały, nie tak cichy głosik,
który sam ją trochę wyśmiewa. Styl zatem jest mocno oryginalny, gdyż momentami
naśladuje strumień świadomości – czyli zdania bywają długie, pokręcone, ale w
ten bardzo humorystyczny sposób – nawet jeśli zdanie jest tak długie i
zagmatwane, że zaczynamy się gubić, to jest to po prostu bardzo śmieszne.
„(...) jak się zdenerwuję, to plotę, co mi ślina na język przyniesie. To taka wada, zaburzenie osobowości. To się leczy spokojnym trybem życia, ale moja praca jakoś temu nie służy i czasami mi się pogarsza. Pan rozumie, stres nasila objawy, ale jest to zupełnie nieszkodliwe – paplała czując, że nie może przestać.”
Humor w ogóle jest tu wszędzie, w dialogach, postaciach, sytuacjach.
Język normalny, przyjemny, zawsze podkreślam, że autorka nie musi uciekać się
do wulgaryzmów, żeby osiągnąć efekt – tu Tomczak raczej nie hamuje się w
słownictwie, jednak to po prostu taka kreacja postaci.
„Tomczak to Tomczak i trzeba go akceptować takiego, jaki jest.”
Bo postacie są mocno komediowe, a co za tym idzie, mają
cechy nieco podkoloryzowane. Matylda to postać bardzo impulsywna, z dużą
intuicją – na coś wpada, nawet sama nie wie na co i w jaki sposób, ale później
okazuje się, że przeczucia ją nie myliły – dlatego tak dobrze sprawdza się w
roli detektywa. Kiedyś była raczej nieśmiała i strachliwa, teraz coraz bardziej
to przełamuje, coraz mocniej wierzy w siebie i na dobre to jej wychodzi. Ma
jednak niesamowitą zdolność pakowania się w dziwne sytuacje, ale to też dobrze
zgrywa się z jej aktualnym zawodem, prawda? W tym tomie jej życie prywatne nie
gra aż tak dużej roli, jak w poprzednich, choć w tle cały czas czuć, że jej małżeństwo
dogorywa.
„(...) o co by nie chodziło, to pani Matylda na pewno nie chciała, a jak chciała, to niechcący i jak na nią złego słowa nie dam powiedzieć (...).”
Matylda to postać jedyna w swoim rodzaju i to ona jest tym,
co napędza całą serię. Jednak i ona nie jest w stanie działać całkiem solo,
więc krótko wspomnę jeszcze o tych, którzy wokół niej. Przede wszystkim
Tomczak. Bardzo charakterystyczna postać – jest to gbur, przejawiający dużo
cech mizoginisty, szowinisty, człowiek baaardzo starej daty, dosyć obrzydliwy w
swoim zachowaniu. Nieudolny, ale wierny, Matylda z jakichś względów cały czas
zleca mu pomniejsze zadania.
„Dżinsiki na chudej dupce, koszulka w drobną kratkę, na guziczki, kurteczka, żeby broń ukryć, duże sarnie oczka i blond włosku, buzia jak u laleczki. Tomczak dobrze wiedział, jak wygląda Szatan, nie z nim takie numery.”
W tej serii sporą rolę, większą niż wcześniej odgrywa
komisarka Kasia Mizera, młoda, ale z zasadami, uparta, ale dobra. Mimo że nie
przepada za postrzeloną Matyldą, to i tak rusza jej na pomoc, przejmuje się jej
losem.
„Jeśli spędzi z nim jeszcze godzinę, sama zacznie mówić o sobie Chuda Kaśka i zastanawiać się, dlaczego nie poświęca życia cerowaniu mężowskich skarpet.”
Poza tym jest jeszcze komisarz Marecki, ochroniarz Ksawery
Grom, gangsterzy i była szefowa Salcia – każda z tych kreacji jest jedyna w
swoim rodzaju, każda na swój sposób zabawna, ale zabrakło by nam miejsca na
blogu, żeby opisywać każdą.
„Tak mógł wyglądać prezes banku albo szef wielkiej firmy, a nie jakiś podrzędny gangster. Czasy się zmieniają, stwierdziła. Gangusy są wśród nas, zakamuflowani w garniakach za kilka tysięcy, podczas gdy uczciwi ludzie muszą liczyć każdy grosz.”
Intryga kryminalna tego tomu częściowo powiązana jest z tym,
co działo się w „Wadliwym kliencie” – Matylda nadal szuka zaginionych partnerek
architekta podejrzewając, że on sam może mieć z tym coś wspólnego. To jedna
sprawa, druga jest już osobną historią tego tomu – to wojna gangów, w którą
przypadkowo wplątuje się Matylda. Tam, jak to zawsze z ludźmi przy władzy,
dochodzi do przekrętów, wymuszeń i inwigilacji, ale żeby dowiedzieć się więcej,
to już musicie sięgnąć po tę powieść. Intryga rozpisana jest więc na dwie
przeplatające się ze sobą zagadki, może nie jest mocno skomplikowana, ale na
tyle ciekawa, że czytelnik z uwagą obserwuje śledztwo policji i Matyldy.
„Intuicja to nic innego, moim zdaniem, jak inteligencja emocjonalna. Dostrzegamy rzeczy, które pozostają poza sferę logiki, ale podświadomość działa i odczytuje emocje. To jak swego rodzaju wewnętrzny radar.”
Komedia kryminalna to gatunek, który ma na celu dostarczenie
rozrywki wszelakiej – i masę humoru na poprawę nastroju i utrzymanie tajemnicy,
napięcia charakterystycznego dla kryminału. I autorce się to udaje, choć tu
szala lekko przechyla się na stronę humoru. Są wątki lekko feministyczne (przy
postaci Tomczaka każda kobieta wygląda na feministkę... 😉),
przede wszystkim jednak patrząc na postać Matyldy i my przekonujemy się, że
warto stawiać na swoje, walczyć o siebie i nie bać się działać zgodnie z
sumieniem. Ja Matyldę uwielbiam, uważam że to jedna z najbardziej pokręconych
pozytywnie postaci w naszej polskiej literaturze, więc przy każdym jej
śledztwie mocno jej kibicuję. W tym tomie dostarczyła mi dużo śmiechu i dobrych
kryminalnych wrażeń. Z niecierpliwością czekam na nasze kolejne spotkanie!
„Będę jak Wonder Women w My Little Pony. Pokoloruję świat.”
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem
Prószyński i S-ka.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz