Autor: Sulari Gentill
Tytuł: Kobieta z biblioteki
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Data premiery: 23.08.2023
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść kryminalna
Patrząc na notkę biograficzną australijskiej pisarki Sulari
Gentill, aż dziwne zdaje się, że dopiero w 2023 roku polski czytelnik o niej
usłyszał. Stało się to dzięki „Kobiecie z biblioteki”, książce, którą autorka
pisała w czasie pandemii wspierana stypendium Create Grant fundacji Copyright
Agency’s Cultural Fund. Jest to jej druga osobna powieść, ale piętnasta w
dorobku, jeśli liczyć ją wraz z tymi należącymi do serii. W państwach
anglojęzycznych znana jest przede wszystko z serii kryminałów retro o Rowlandzie
Sinclairze, która przyniosła jej sporą liczbę nagród. Na rok przyszły, na
marzec, na rodzimym rynku autorki zapowiedziana jest jej kolejna osobna książka.
A ja mam szczerą nadzieję, że polski wydawca szybko się na nią skusi!
Bostońska biblioteka, okres jesienno-zimowy. Winifred,
pisarka australijska, która przyjechała tam na stypendium, wybrała się do
czytelni biblioteki, by popisać. Przy jednym stoliku siedzi z bardzo
przystojnym mężczyzną, młodym chłopakiem, który przypomina jej postać z komiksu
i dziewczyną całą pokrytą tatuażami. Kiedy nagle rozlega się kobiecy krzyk, ta
czwórka zaczyna ze sobą rozmawiać, zastanawiają się co to mogło być. Chwilę
później ochroniarz uspokaja, że nic się nie dzieje, ale muszą opuścić
bibliotekę, a wieczorem dowiadują się, że znaleziono tam jakiś czas później
zamordowaną kobietę... Jeden z nich ją znał, policja przesłuchuje ich
wszystkich, nic więc dziwnego, że trochę sprawą się zainteresowali. Tym
bardziej, że jest wśród nich dwójka pisarzy, którzy zawsze szukają inspiracji
do powieści. Czy jednak bezpiecznie jest mieszać się w prawdziwe śledztwo? No
właśnie – kto powiedział, że jest prawdziwe?
Książka już na wstępie zaskakuje swoją budową – to książka w
książce, to, co powyżej opisałam to historia fikcyjna, którą pisze australijska
autorka stale konsultująca się ze znajomym z Bostonu. Czytelnik zatem dostaje
naprzemiennie rozdział tej powieści i list tego znajomego, który rozdział
komentuje. Momentami pojawiają się też inni nadawcy, ale to na tych dwóch
elementach głównych opiera się powieść. Zatem listy pisane są przez Leo w
narracji pierwszoosobowej i skierowane do autorki książki - Hannah. Historia o
kobiecie z biblioteki pisana jest przez Winifred w narracji pierwszoosobowej
czasu teraźniejszego, a zatem czytelnik dostaje dwa światy przedstawione mocno
subiektywnie. Styl powieści jest lekki, nasuwa skojarzenia z klasycznymi
powieściami detektywistycznymi - nie ma tu drastycznych scen, a przyjemne,
lekko nasycone humorem rozmowy i komentarze narratorki. Całość czyta się bardzo
dobrze.
Przy okazji wspomnę jeszcze o wydaniu książki – miękka
oprawa ze skrzydełkami, z pięknie miejącą się okładką i klimatycznymi, trochę
takimi retro wklejkami w środku. Prezentuje się bardzo elegancko!
Zatrzymajmy się na chwilę przy budowie powieści, bo jest to
coś mocno niespotykanego – fragmenty książki na gorąco komentowane przez
pierwszego czytelnika? Z początku to bardzo ciekawe uczucie, w końcu Leo stoi
na naszym miejscu, analizuje to, co normalnie analizujemy sami. Trochę nas w
tym w sumie wyręcza, może nawet jest bardziej dociekliwy, ale w momencie, kiedy
zaczęłam myśleć, że Leo chyba jednak mi coś z lektury odbiera, nastąpił twist
fabularny, przez który skupiłam się na czymś innym. Listy mają tu swój cel, ale
przede wszystkim sprawiają, że jest to lektura mocno oryginalna – książka z wnikliwym
komentarzem, kilkoma płaszczyznami i oczywiście twistami!
Historia kobiety z biblioteki, ta, którą pisze Hannah, a
którą opowiada nam narratorka Winifred, trzyma się już klasycznych zasad
gatunku. Nie jest to co prawda tajemnica zamkniętego pokoju jak wnioskowałam po
opisie, a opowieść o znajomości czwórki nowopoznanych ludzi, których relacje
się zacieśniają coraz mocniej, im mocniej zgłębiają się w zagadkę kryminalną. Pytają,
szukają i analizują, napotykają na swojej drodze inne postacie, które często
odpowiedzialne są za zmianę nastrojów i sympatii w grupie. Jak Leo zauważa,
najciekawszą postacią jest ta wytatuowana studentka psychologii, która od
samego początku zachowuje się chyba nieco dziwnie? Czy to jej ekscentryczność
czy coś więcej? Czy ta postać potwierdza to, co się mówi, że na psychologię idą
ci, co mają problemy ze sobą? O Winifred długo nie wiemy nic, prócz tego, że
pisze książkę bez planu, sama nie wie, gdzie ją fabuła zabierze. Inaczej
pracuje Cain, przystojniak, który jest w trakcie tworzenia swojej drugiej
książki – o nim też przez długo nic więcej nie wiadomo. No i jest jeszcze młody
chłopak, student prawa, który kiedyś pracował z zamordowaną... Whit zdaje się
pochodzić z bogatej rodziny i robi wszystko, by nie musieć pracować wraz z
matką w kancelarii adwokackiej. Postacie są bardzo zajmujące, co chwilę
odkrywają przed nami swoje kolejne cechy, a atrakcja w postaci aż dwóch pisarzy
w powieści z pewnością mocno frapuje – bo kto z czytelników nie lubi
postaci-pisarzy? Wtedy wiadomo, że książka musi kręcić się wokół książki!
Intryga kryminalna tej książki w książce, jak już
wspomniałam, opiera się na klasycznej zasadzie, toczy się spokojnym, przyjemnym
rytmem. W pewnym momencie jedna z drugoplanowych postaci (również pisarz, to
już trzeci!) stwierdza, że wszystkie książki to historie o miłości, o relacjach
i związkach. Coś w tymi jest, kryminał przecież też w dużej mierze opiera się
na namiętnościach. Zagadka kryminalna jest tu dobrze przemyślana, jest kilka solidnych
twistów, które zmieniają nasze postrzeganie postaci, a zatem i typu, co do
zabójcy. Bo Winifred już na samym oczątku zdradza, że to ktoś z ich czwórki stoi
za tą zbrodnią... Tylko kto? Historia prowadzona jest ciekawie, zwroty akcji są
umieszczone w odpowiednich miejscach, by czytelnik choć na chwilę nie tracił czujności
i uczucia ciekawości. Naprawdę dobrze się przy niej bawiłam!
Za to listy od Leo zwracają uwagę na tematy idealne do
debaty. Po pierwsze – czy książka zawsze powinna być jak najbliżej
rzeczywistości? Leo namawia Hannah, by w swojej powieści umieściła pandemię koronawirusa,
z którą teraz właśnie się zmagają, wprowadziła maseczki, odległości itp., ale
czy ma rację? W końcu nie uwzględniając pandemii autorka tworzy świat alternatywny,
więc czy to dalej kryminał czy już fantastyka? Tematów ogólnie jest trochę, ale
by nie przedłużać wspomnę jeszcze o jednym, który również jest mocno
podkreślany. Chodzi o kwestię rasy. Leo zwraca uwagę Hannah, że powinna
określić kolor skóry każdego z głównych bohaterów, bo z tego względu mogą się
inaczej zachowywać, ubierać, gdzie indziej mieszkać. Czy więc w aktualnych
czasach określenie koloru skóry faktycznie jest w powieściach konieczne? Czy bez
niego zawsze zakładamy, że bohater jest biały, a przez to wykluczamy innych?
Albo odwrotnie – dajemy miejsce dla własnej wyobraźni, każdy może stworzyć
własnego bohatera?
W książce sporo jest też o procesie twórczym, to w jak różny
sposób autorzy piszą swoje powieści. Winifred na przykład nie ma pojęcia jak
potoczy się jej historia, Cain ma wszystko od początku zaplanowane i rozpisane.
Dla miłośników literatury przyglądanie się temu, jak obydwoje pracują, z jakimi
dylematami się mierzą, jest niezwykle ciekawe.
No koniec jeszcze o jednym, co mocno jest podkreślane
właśnie przez listy Leo – różnice kulturowe. Leo mieszka w Bostonie w USA,
Hannah w Australii, a trójka z czwórki jej bohaterów to Amerykanie. Dlatego Leo
co chwilę poprawia Hannah zwroty, zaznacza, że jakieś wyrazy są australijskie, więc
Amerykanin by tak nie powiedział. Podkreśla różnice jakie są widoczne w społeczności,
np. w kawiarniach. To bardzo ciekawe spostrzeżenia, z jednej strony takie
ciekawostki, z drugiej zwracające uwagę jak bardzo pisarze tworząc powieść
muszą się pilnować.
Podsumowując, „Kobieta z biblioteki” to powieść kryminalna
mocno niebanalna. Ja, jako fanka intryg opartych na klasycznych motywach,
lekkiego stylu podsycanego delikatnym humorem, bawiłam się znakomicie, a Leo w
charakterze uważnego czytelnika, analizującego ksiażkę tak, jak ja to zwyczajnie
robię, a momentami nawet bardziej, dodaje lekturze całkiem inny wymiar,
sprawia, że książkę można rozpatrywać na wiele sposobów. Intryga kryminalna
zaskakująca, świeża. Bardzo bym chciała poczytać więcej książek tej autorki!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz