września 03, 2023

Kilka pytań do... Mieczysława Gorzki, autora "Poszukiwacza Zwłok"

 
Jak długo dojrzewał pomysł na "Poszukiwacza Zwłok" i czy z założenia miał to być początek nowej serii, na czym polega inność tej powieści i dlaczego Mieczysławowi Gorzce zależy jeszcze mocniej niż zawsze, by akurat ta książka spotkała się z pozytywnym odbiorem czytelników, nad czym teraz pracuje autor i jaką tajemnicę może nam już zdradzić?
Zapraszam na rozmowę z Mieczysławem Gorzką!

fot. Albert Zawada
Mieczysław Gorzka notka biograficzna:
urodził się w 1969 roku w Środzie Śląskiej, od trzydziestu lat mieszka we Wrocławiu. Z wykształcenia ekonomista, ale od zawsze jego największą pasją jest pisanie. Realizuje się w różnych gatunkach, największe jednak uznanie czytelników przyniosły mu powieści kryminalne.
Twórca postaci komisarza Marcina Zakrzewskiego, pojawiającego się w dwóch cyklach Cienie przeszłości i Wściekłe psy. Na pierwszy składają się: Martwy sad (2019), Iluzja (2019) i Totentanz (2020). W drugim ukazały się w roku 2021 dwie powieści: Polowanie na psy i Dziewięć. Poza seriami opublikowano dotąd utwory: Krwawnica (2022), Lilie (2022) i Burza (2023).

Kryminał na talerzu: Właśnie na naszym rynku premierę miała Pana dziewiąta już powieść, ale ta nieco się wyróżnia na tle wcześniejszych – jest wydana w Wydawnictwie Czarna Owca, z którym współpracuje Pan po raz pierwszy, a i fabularnie, swoją budową różni się od tego, czego w Pana twórczości doświadczaliśmy do tej pory. Zatem jakie emocje towarzyszą tej premierze? Jest większe zamieszanie, oczekiwanie na reakcje czytelników niż normalnie?

Mieczysław Gorzka: Wydaniu książki zawsze towarzyszy mi trema i niepewność, jak zostanie przyjęta przez czytników. Tym razem ten niepokój jest jeszcze większy. Książkę pisałem w trudnym dla mnie życiowo okresie i włożyłem w nią masę swoich własnych emocji. Dlatego jeszcze bardziej niż zwykle chciałbym, żeby spotkała się z dobrym odbiorem czytelników.


A na czym w ogóle polega ta inność „Poszukiwacza Zwłok” w porównaniu do poprzednich Pana powieści?

Tak jak już wspominałem, włożyłem w tę książkę masę emocji, czasem bardzo negatywnych, przytoczyłem w treści wiele swoich gorzkich przemyśleń na temat świata i życia. Tak naprawdę pisanie było dla mnie czymś w rodzaju terapii. Pisząc wywalałem z siebie te negatywne emocje, co pomagało mi później normalnie funkcjonować. Pewnie miało to też przełożenie na portrety psychologiczne postaci w książce, bardziej złożone i pokręcone niż zwykle (śmiech). W „Poszukiwaczu” postanowiłem złamać schemat książki kryminalnej, wprowadzając w pewnym momencie sensacyjny wątek poszukiwań zaginionej dziewczyny, który zdominował połowę książki.


No właśnie, bardzo podoba mi się nacisk, jaki położył Pan na kreacje postaci, szczególnie na psychologa Macieja Lesieckiego, bo jest to postać niezwykle skomplikowana, nieoczywista i taka trochę dla czytelnika nieuchwytna. Skąd pomysł na takiego bohatera?

Pomysł na książkę wykluwał się około trzech lat. Od samego początku wiedziałem, że główny bohater musi zmagać się jakimiś swoimi problemami i traumami. A że miałem dużo czasu na przemyślenia, ciągle dokładałem mu tych traum, natręctw, zachwiań kompulsywnych, aż wreszcie wyszedł mi ciekawy, nieoczywisty bohater (śmiech).

Książka dostępna jest w dwóch wersjach: oprawa miękka ze skrzydełkami i twarda z obwolutą i barwionymi brzegami.
Polecajka Kryminału na talerzu znajduje się na tylnej okładce oprawy miękkiej.

I to on będzie bohaterem całego cyklu jaki rozpoczyna „Poszukiwacz Zwłok”? Ma już Pan plany na dalsze tomy?

Muszę się przyznać, że w założeniu książka nie miała mieć kontynuacji. Jednak podczas pisania miałem tyle pomysłów na fabułę  i głównych bohaterów, że po prostu nie zmieściłem się w jednej książce i świadomie pewne wątki pozostawałem nierozwiązane. To czy będzie kontynuacja, zależy teraz tylko i wyłącznie od czytelników. Jeśli „Poszukiwacz Zwłok” im się spodoba, być może będzie dalszy ciąg. Ale nie mogę zagwarantować, że akurat Lesiecki będzie główmy bohaterem.


Poza postacią Macieja, bardzo przypadł mi do gustu też klimat – tej niepewności, niejasności tego, co dzieje się naprawdę, a co jest tylko wytworem wyobraźni postaci. Ciężko było stworzyć taki nastrój?

Nastrój był kolejnym elementem, na którym mi bardzo zależało. Osobiście uwielbiam takie klimaty w książkach. W młodości zaczytywałem się Chandlerem, który doskonale potrafił kreować takie mroczne klimaty. Potem dużo czytałem horrorów Kinga i Koontza i chyba przesiąkłem tą niepewnością i mrokiem ich książek. Kiedy więc zacząłem pisać „Poszukiwacza” nie musiałem się zbyt mocno starć o odpowiedni nastrój książki, on sam ze mnie wypłynął.


A od czego w ogóle się ta powieść zaczęła, co było pierwszym zagadnieniem czy elementem jaki przyszedł Panu do głowy?

To dość zabawna historia. Pierwotnie Maciej Lesiecki miał dostać od policji zlecenie na znalezienie zaginionego syna policjanta. Ojciec i syn razem jeździli po mieście przez kilka godzin, są widoczni na wielu ujęciach z kamer monitoringu i nagle zniknęli. Po kilkunastu godzinach policjanta znaleziono martwego, a jego syn zniknął. Taką sprawą Lesiecki miał zajmować się od początku książki. Tylko że jak już zacząłem pisać, na ten wątek zabrakło miejsca i go brutalnie z książki wyrzuciłem. Być może przywołam go w ewentualnej kontynuacji.


Fabuła „Poszukiwacza Zwłok” jest bardzo rozbudowana, zawiera w sobie co najmniej trzy zagadki kryminalne – dlaczego aż tyle i czy trudno było spiąć to wszystko w całość?

Kto zna moje książki wie, że tworzę wielowątkowe fabuły, w których występuje wiele postaci. Zaczyna się zwykle od jednego wątku, a potem włącza mi się komplikator i sam nie wiem kiedy, równolegle prowadzone są trzy śledztwa i mam czterech głównych bohaterów. Jeśli książka jest dobrze przemyślana i zaplanowana, nie mam problemów, żeby na końcu spiąć wszystkie wątki. Podobnie było teraz, choć tu musiałem zostawić ten najważniejszy do rozwiązania na później.


Jak wyglądał Pana research do pracy nad tą powieścią? O pracy w policji pewnie Pan już sporo wie z pracy nad poprzednimi powieściami, więc nad czym przy tym tytule musiał Pan więcej popracować?

Akurat w wypadku tej książki nie musiałem się długo przygotowywać. Najwięcej pracy zajęło mi ustalenie lokalizacji dla poszczególnych scen i wizje lokalne.


Który element pracy nad książką był dla Pana najtrudniejszy, a który wspomina Pan jako najprzyjemniejszy?

„Poszukiwacza zwłok” skoczyłem pisać już w grudniu zeszłego roku, dlatego z perspektywy tego czasu nie pamiętam już, czy coś sprawiło mi wyjątkową trudność. Chyba nie. Bardzo przyjemnym momentem było rozpoczęcie procesu pisania, a nietrudno zgadnąć, że najprzyjemniejszym było napisanie ostatnich sześciu liter w książce: koniec (śmiech).


A w ogóle jak długo pracował Pan nad tą powieścią?

Zacząłem w sierpniu 2022, a tak jak już wspominałem skończyłem pisanie w grudniu 2022. Ostatnie poprawki zrobiłem w styczniu. Jak można łatwo policzyć pisanie zajęło mi pięć miesięcy, plus kilka dni. Wspominam te miesiące, jako czas bardzo intensywnej pracy.


Mówiliśmy, że „Poszukiwacz Zwłok” różni się od Pana innych powieści, ale w tym roku ukazała się już też powieść inna od pozostałych – to była „Burza”, która w ogóle zaliczała się do innego gatunku. Zatem chyba lubi Pan eksperymenty? Coś nowego już Pana kusi?

Zawsze w wywiadach powtarzam, że nie chciałbym być zaszufladkowany w jednym gatunku pod nazwą „kryminał” i już zawsze pisać tylko kryminały. Mam wiele pomysłów nie tylko na kryminały, ale też na horrr&mystery, jak „Burza”, fantasy, science fiction, komedie kryminalne i horrory. Pisząc „Burzę” chciałem spróbować czegoś nowego, odpocząć od kryminału, ale również puścić sygnał czytelnikom, że od czasu do czasu będę robił krok w bok, wydając to, co akurat mi w duszy gra. Mogę też zdradzić małą tajemnicę – jak wszystko dobrze pójdzie, jesienią przyszłego roku ukaże się mój pierwszy prawdziwy horror. Mam nadzieję, że czytelnicy będą zadowoleni.


To jest nasza pierwsza rozmowa, więc pozwolę sobie spojrzeć trochę w przeszłość i zapytam o debiut, bo ciekawi mnie to, jak to się stało, że w końcu zdecydował się Pan wydać swoje dzieło? Bo z tego, co wiem, to do szuflady pisał Pan praktycznie od zawsze?

Na czterdzieste urodziny zrobiłem sobie prezent wydając zbiór opowiadań science – fiction. Tak naprawdę to był mój debiut książkowy. Potem stwierdziłem, że dla następnej napisanej książki poszukam wydawcy. Tak się złożyło, że napisałem kryminał „Martwy Sad” i znalazłem wydawcę, który mi zaufał. No i tak zaczęła się moja poważna przygoda z pisaniem (śmiech).


A nad czym teraz Pan pracuje?

Piszę książkę „Ostatni świt”, która będzie zamykała cykl „Wściekłe Psy” z nadkomisarzem Marcinem Zakrzewskim.


Ma Pan jakieś marzenie literackie, coś, co czego Pan dąży?

Wspominałem już, że mam pomysły na książki z kilku gatunków. Chciałbym te pomysły zrealizować.


To na koniec jeszcze kilka pytań troszkę bardziej prywatnych. Ulubione miejsce na Ziemi?

Mój ukochany Wrocław i Dolny Śląsk.


Najlepszy sposób na relaks?

Domek pod lasem, wygodny leżak, cisza przerywana tylko przez śpiew ptaków i szum wiatru w koronach drzew.


Jak wygląda Pana biblioteczka, jakich autorów, gatunków jest w niej najwięcej?

Ostatnio dostaję bardzo dużo kryminałów polskich autorów i miejsca w biblioteczce już dawno nie mam. Ale jest jedna półka, na której ciągle trzymam książki kupione jeszcze w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Przeważają takie nazwiska jak Philip K. Dick, Stephen King, Dean Koontz, Joe Alex, Raymond Chandler, Wiktor Hugo, Umberto Eco.


I ostatnie, obowiązkowe pytanie na moim kulinarno-kryminalnym blogu: na najbardziej lubi Pan jeść?

Chyba nie mam ulubionego dania. Lubię próbować różnych potraw. Lubię kuchnię hiszpańską, włoską, ukraińską, gruzińską, a ostatnio odkryłem kuchnię uzbekistańską i teraz polecam wszystkim znajomym (śmiech).

Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz