Autor: Richard Osman
Tytuł: Człowiek, który umarł dwa razy
Cykl: Czwartkowy Klub Zbrodni, tom 2
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Data premiery: 06.09.2023
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał cozy crime
Richard Osman, angielski producent, komik i prezenter
telewizyjny, w okolicach swojej 50tki zdecydował się w końcu spełnić marzenie o
napisaniu książki. I tak stworzył „Czwartkowy Klub Zbrodni”, książkę, która przyniosła
nurtowi cozy crime spory rozgłos na rynku światowym – jego książki sprzedały
się w milionach egzemplarzy, tłumaczone są na wiele języków. I tak, książki, bo
tom pierwszy doczekał się kontynuacji, teraz już można mówić, że jest to cykl –
w tym roku na rynku angielskim ma ukazać się tom czwarty. U nas Wydawnictwo
Agora zrobiło czytelnikom tę przyjemność, że wcale nie musimy czekać rok na
wydanie kolejnego tomu – pod koniec sierpnia ukazało się nowe wydanie tomu
pierwszego (recenzja – klik!), a już dwa tygodnie później premierę świętował
tom drugi pt. „Człowiek, który umarł dwa razy”. Na tom trzeci przyjdzie czekać
nam półtora miesiąca –ukaże się pod koniec października.
Historia „Człowieka, który umarł dwa razy” toczy się kilka
miesięcy po wydarzeniach z tomu pierwszego. Na ekskluzywnym osiedlu seniorów Coopers
Chase zrobiło się spokojnie – czwórka emerytów: Joyce, Elizabeth, Ron i Ibrahim
spotykają się ponownie co czwartek, by rozwiązywać stare kryminalne sprawy, ale
trzeba przyznać, że brak wrażeń, po ilości zbrodni, do jakich dochodziło ostatnio
w ich towarzystwie, trochę zaczyna im dokuczać. Joyce myśli nad adopcją psa,
Ibrahim stara się więcej wychodzić z domu. Elizabeth za to właśnie dostała coś,
co może zapewnić im atrakcję – list od Marcusa Carmichaela, starego znajomego,
z którym powiązana była zawodowo. Mężczyzna pisze, że właśnie sprowadził się na
ich osiedle i zapraszam Elizabeth do siebie na wino. Elizabeth dobrze wie, kto
to jest, szkopuł w tym, że ten mężczyzna jest od dwudziestu lat martwy.... Kto
zatem przysłała jej list? I po co? Choć na razie Elizabeth zatrzymuje tę
informację w tajemnicy, to już za moment czwórka seniorów ponownie wplącze się
w zagmatwaną i niebezpieczną intrygę kryminalną!
„(...) czasem warto się zatrzymać i po prostu napić się wina z przyjaciółmi, i poplotkować, nawet jeśli dookoła trup ściele się gęsto.”
Książka składa się z trzech tytułowanych części liczących w
sumie 84 krótkie rozdziały. Te pisane są z kilku punktów widzenia w narracji
trzecioosobowej czasu teraźniejszego oraz przez Joyce w formie pamiętnika w
pierwszej osobie czasu przeszłego. Styl powieści jest niesamowicie przyjemny –
jak na cozy crime przystało jest uroczo i pozornie niewinnie, a jednak pod tym
płaszczykiem kryją się tematy poważne. Tekst jest utrzymany w bardzo lekkim
tonie, pisany w sposób delikatnie humorystyczny. Wątek komediowy przede
wszystkim wprowadzają kreacje postaci, ich sposób wyrażania się i same ich
charaktery. To niesamowicie zgrana, choć jakże różna od siebie czwórka!
„Słowa są bardzo ważne, jednak większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy.”
Dzięki temu, że autor w roli bohaterów osadził czwórkę
staruszków, historia nabiera innego niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni
spojrzenia – to ludzie, którzy mają za sobą już te średnio 70 lat, bogaci w
doświadczenia, które teraz mogą wykorzystywać do woli i to tak, że otoczenie
się tego raczej nie spodziewa – lubią grać na tym, że społeczeństwo uważa ich
za zramolałych staruszków, których funkcje psychiczne nie działają już tak jak
kiedyś. To, co prawda, największy strach dwóch z nich, ale na razie umysły każdego
z tej czwórki są ostre jak brzytwa. W tym tomie jednak doświadczamy ciekawych zagadnień
– Ibrahim został napadnięty, co w jego przyjaciołach wywołało odruch obronny, w
nim jednak spowodowało ogromne psychiczne spustoszenie – mężczyzna całkowicie
zamyka się na świat. A przecież to on właśnie powinien umieć się pozbierać, jak
nikt przecież zna psychikę ludzką. Jednak tak się nie staje, a my możemy
poświęcić chwilę nad tym, by pomyśleć jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa
dla każdego z nas, nie tylko dla osób starszych.
„(...) jeśli ktoś nigdy w życiu nie czuje się zagubiony, to oznacza, że najwyraźniej nigdy nie udał się w żadną ciekawą podróż.”
Joyce jak zawsze wesoła, Ron bezpośredni, a Elizabeth coraz
bardziej martwi się o swojego męża – jego demencja się pogłębia, kobieta patrzy
jak coraz dalej od niej odchodzi, mimo że przecież jest tuż obok. Postęp tej choroby,
mimo że w tle, też jest dobrze ukazany.
Za to u Chrisa, zaprzyjaźnionego policjanta wynikły zmiany
na lepsze! Wszedł w nowy zawiązek, zaczął o siebie dbać, wydaje się w końcu szczęśliwy.
Czy i Donnie to się kiedyś uda? Na razie nadal czuje się mocno samotna.
„- Ostatnio coraz więcej kobiet morduje ludzi – zauważa Joyce. – Pomijając kontekst, to znak, że mamy prawdziwy postęp.”
Każda kreacja postaci zbudowana jest tak, że ujmuje czytelnika
czymś innym, ale do każdej z nich szybko i mocno się przywiązujemy. Choć od
lektury tomu poprzedniego minęły zaledwie dwa tygodnie, to już teraz, wracając
do historii tych postaci, czułam się jakbym wracała do dawno niewidzianych przyjaciół.
Mimo więc, że każda z postaci to w większym lub mniejszym stopniu postać
komediowa, to równocześnie głęboka, niosąca coś, z czym możemy się utożsamiać,
rozumieć i lubić za zwyczajne ludzkie podejście.
„(...) popełniłeś największy możliwy błąd. Zapomniałeś żyć, wolałeś się ukrywać, byle tylko być bezpieczny.”
Intryga w tym tomie jest nieco bardziej sensacyjna niż w
tomie pierwszym, mocno skupia się na dawnym życiu zawodowym Elizabeth. Teraz w
książce powiedziane to jest w końcu wprost, ja jednak pozwolę Wam odkryć tę
tajemnicę samodzielnie – choć już w pierwszym tomie wszyscy się zgodnie
domyślaliśmy 😊 Historia powadzona jest jak na kryminał / powieść
sensacyjną przystało, jest dobra zagadka, trochę tropów i sporo zaskoczeń. Jednak
jak na kryminał komediowy, to jestem po raz kolejny zaskoczona jak mocno intryga
kryminalna została rozbudowana!
„Zemsta to nie jest prosta linia, zemsta to koło. To granat, który wybucha, gdy my nadal jesteśmy w pokoju i nie możemy uciec przed siłą uderzenia.”
Bardzo podoba mi się ogólne przesłanie tego cyklu, które
pozwala nam na życie spojrzeć inaczej, cieszyć się każdą chwilą, doceniać to,
co się ma i nie bać się żyć. W tekście kryje się wiele złotych myśli, ale
takich prawdziwych i pozytywnie
przestawionych. Sporo też rozmyślań o śmierci, ale tak samo – to nie jest coś
co wzbudza negatywne emocje, a raczej uświadamia i podbudowuje na duchu.
„Czasem figury nie znajdują się tam, gdzie powinny. Czasem nie mamy nad tym kontroli. I może to było w porządku?”
Podsumowując, po lekturze tomu drugiego Czwartkowego Klubu
Zbrodni z czystym sumieniem mogę ten cykl wpisać na listę moich ulubionych. Już
nie mogę doczekać się ponownego spotkania z tymi postaciami – ich kreacje są
rozbudowane i bardzo sympatyczne, komediowe, a zarazem niosące ważne przesłanie.
Osadzenie staruszków w roli głównych bohaterów jest bardzo odświeżające, daje
całkiem inne spojrzenie na życie, a intryga jest rozpisana zaskakująco solidnie,
jak na powieść w tak lekkim stylu. Spędziłam z tą lekturą niesamowicie miły
dzień, aż żałuję, że historia nie jest dłuższa!
PS. Tomy serii da się czytać oddzielnie.
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Agora.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz