Autor: Jakub Szamałek
Tytuł: Stacja
Data premiery: 31.05.2023
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352
Gatunek: thriller
Jakub Szamałek pisze książki, które są połączeniem
thrillera, kryminału i sensacji. Debiutował już ponad dziesięć lat temu, w 2011
roku pierwszym tomem trylogii o Leocharesie, w której wykorzystał swoją wiedzę
zdobytą na studiach archeologicznych. Zarówno debiut, jak i tom trzeci zdobyły
prestiżowe kryminalne wyróżnienie Nagrodę Wielkiego Kalibru. Po małej przerwie
od pisania, wypełnionej między innymi pracą zawodową jako scenarzysta gier
komputerowych, w 2019 roku autor powrócił do czytelników z nowym początkiem
trylogii Ukryta Sieć, która skupia się na zagadnieniu cyfrowości i zagrożeń
jakie wynikają z korzystania z sieci. Seria zyskała dużą popularność, sama
właśnie wtedy zapoznałam się z piórem autora, które przypadło mi do gustu tak
bardzo, że to właśnie recenzja „Cokolwiek wybierzesz” (klik!) była tą
otwierającą ten blog. Aktualnie przygotowywana jest ekranizacja serii, już
wkrótce ma trafić do kin film pierwszy. W międzyczasie czytelnicy, znowu po
krótkiej przerwie, doczekali się siódmej książki autora, jak na razie wygląda
to na osobną powieść. Nosi tytuł „Stacja” i zabiera nas w tematykę...
kosmiczną!
Czerwiec 2021. W kosmos rusza sześcioosobowa ekipa na
kilkumiesięczna misję na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Amerykanka z
polskimi korzeniami Lucy Poplasky zostaje dowódczynią ekspedycji, pod swoim
dowodzeniem i opieką ma dwóch Amerykanów, dwóch Rosjan i kobietę, która
astronautką nie jest, ale zapłaciła ogromne pieniądze, by wybrać się na tę
misję wraz z nimi. Początkowo wszystko idzie dobrze, choć w grupie pomiędzy
narodowościami da się wyczuć tarcia... Sytuacja zmienia się po małej burzy na
Słońcu – nagle okazuje się, że na statku kosmicznym skądś wycieka amoniak... Na
razie w niegroźnym natężeniu, ale jego zawartość w powietrzu ciągle rośnie,
więc astronauci muszą szybko znaleźć źródło wycieku. Napięcie zarówno na
statku, jak i na Ziemi wzrasta proporcjonalnie z ulatniającym się gazem... Czy
uda im się znaleźć źródło zanim będzie za późno na ratunek misji? I czy wyciek
spowodowała burza słoneczna czy może... ktoś zrobił to specjalnie?
Książka składa się z 11 rozdziałów. Każdy z nich otwiera
fragment z przesłuchań komisji z grudnia 2021, jednak główna akcja toczy się
latem 2021 w czasie misji Lucy. Rozdziały podzielone są na krótkie scenki
przedstawiające wydarzenia na statku, jak i na Ziemi, z perspektywy Lucy, jej
męża Nate’a i Steve’a, który z Ziemi kieruje misją. Narracja prowadzona jest w trzeciej
osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego. Styl powieści jest ciekawy
– jest sporo opisów, a jednak zdaje się być dynamiczny. Dialogi prowadzone są
sprawnie, a w tekście pojawiają się również wiadomości pisane typu maile.
Całość czyta się szybko i płynnie, tematyka kosmiczna nie nastręcza żadnych
trudności.
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że książka to thriller.
Nie jest to żadne science fiction, nie ma akcji w przyszłości, wszystko jest
realne, a wydarzenia prawdopodobne. To, że historia toczy się na stacji
kosmicznej, to po prostu oryginalne miejsce akcji, nie wyznacznik gatunkowy. A
miejsce to oddane jest znakomicie. Czuć, że autor przed pisaniem powieści
przeprowadził szeroki research, dokładnie opisuje jak wygląda codzienność
kosmonautów, ich aktualne miejsce zamieszkania i z czym przychodzi im się
mierzyć w kosmosie. Jestem pod wrażeniem szczegółowości opisów, z przyjemnością
czytałam o kilku zjawiskach, o których uczyłam się niedawno w „Jak nie zginąć w
kosmosie” (recenzja – klik!), tu przedstawionych w sposób prosty i dostosowany
do rozrywkowego gatunku powieści. Tak więc tak – to wszystko, co autor opisuje,
to realne zjawiska, doświadczenia, z którymi przychodzi albo może przyjść mierzyć
się astronautom.
“I tak coś, co jeszcze pół wieku temu było ledwie marzeniem, mrzonką właściwie, już zdążyło wkomponować się w codzienność, wtopić bezszelestnie w tło. Taki już los każdego przełomu, każdej technologii: do wszystkiego jesteśmy w stanie się przyzwyczaić. Może zresztą to klucz do naszego sukcesu, powód, dla którego zwierzę stworzone do życia na trawiastej sawannie, dwunożna małpa, nie oszalało jeszcze w świecie szkła, kabli i ekranów. Albo może raczej: nie oszalało do szczętu.”
Mimo tego, że większa część akcji toczy się na zamkniętej
przestrzeni, to podczas lektury miałam odczucie akcji całkiem dynamicznej. Może
dlatego, że fabuła naprzemiennie toczy się w kosmosie i na Ziemi, a my bacznie
obserwujemy zdarzenia wynikające z ciągle rosnącego natężenia gazu? Mimo tego,
że statek kosmiczny, to zamknięta, niewielka przestrzeń, to autor zdołał
osadzić tam akcję, która wciąga i zaskakuje. Co chwilę pojawiają się nowe fakty
czy nowe przeszkody, które zaskakują i sprawiają, że czytelnik utrzymany jest w
ciągłym napięciu. Wrażenie te potęgują również początki rozdziałów, przebłyski
z komisji, która bada okoliczności wypadku... zatem czytelnik od początku może
podejrzewać, że misja jednak nie wróciła na właściwy kurs.
Dzięki kreacjom postaci czytelnik ma szansę zastanowić się
nad kilkoma ciekawymi tematami. Lucy jest reprezentantką kobiet na ważnych
stanowiskach, które dla własnej kariery, spełniania swoich ambicji muszą
odłożyć wszystko inne na bok – na jej przykładzie dostajemy porównanie płci:
kiedy mężczyzna realizuje się w pracy, to człowiek odpowiedzialny i ambitny,
kiedy jednak robi to kobieta, to zamiast tego krytykowana jest za zaniedbywanie
własnej rodziny. Może brzmi to jak uogólnienie, jednak autor ubrał to w bardzo
zgrabne, błyskotliwe spostrzeżenia.
“Zastanawiała się, czy jej koledzy też mieli takie myśli, też opłakiwali przegapione pierwsze kroki i słowa, czy to była tylko dola kobiet: czuć wyrzuty sumienia z powodu własnej ambicji.”
Lucy w czasie całej historii wykazuje się logicznym
myśleniem i odwagą, stara się patrzeć na sytuację obiektywnie, choć sama jest
mocno zdenerwowana i sfrustrowana. Dobry z niej kapitan, choć sama, tak jak
zaprogramowało nam to społeczeństwo, czuje wyrzuty, że nie ma jej dla rodziny.
Jasne, z Nate’em łączy się od czasu do czasu w videorozmowie, jednak obydwoje
wtedy raczej udają, tak, by nie martwić drugiego. Czy to też obraz
współczesnego małżeństwa? Tu jednak role nie są tak schematyczne, bo to
przecież Nate został w domu, to on wychowuje ich córkę, a czytelnik poznaje też
historię jego oczami – widzimy z czym, z jakim niepokojem i natłokiem
obowiązków zmagają się rodziny astronautów. Jego emocje przedstawione są bardzo
wiarygodnie, oczywiście delikatnie doprawione nutką intrygi kryminalnej – Nate
w pewnym momencie też dokłada do niej trochę od siebie.
Autor wystawił swoje postacie na sytuacje mocno ekstremalne,
zatem nikogo nie dziwi, że szarpią nimi gorące emocje – jest strach, jest złość,
frustracja, podejrzliwość i brak poczucia bezpieczeństwa. Każda z tych emocji
oddana jest żywo, dokładnie, czytelnik jest w stanie z nimi współodczuwać.
Podsumowując, „Stacja” to bardzo udany thriller.
Jednocześnie trzyma się ram gatunkowych, jest wszystko, czego po thrillerze
spodziewać się możemy – napięcie, dosyć dynamiczna, zaskakująca akcja i ciągłe
uczucie niepokoju, niepewności. Jednak w tym samym czasie historia jest mocno
nieszablonowa, oryginalna – przede wszystkim ze względu na wybór miejsca akcji.
Cieszę się, że autor pokusił się o osadzenie historii w kosmosie, cieszę, że w
sposób jasny i logiczny przybliżył czytelnikom te zagadnienia. Po tej lekturze
z pewnością się ze mną zgodzicie - kosmos jest niebezpieczny dla pojedynczej
jednostki, ale ach! Jakże fascynujący!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz