Autor: Catherine Steadman
Tytuł: Rodzinna gra
Tłumaczenie: Dorota Pomadowska
Data premiery: 26.07.2023
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 440
Gatunek: thriller psychologiczny
Catherine Steadman to brytyjska aktorka filmowa i teatralna,
prezenterka radiowa oraz autorka thrillerów psychologicznych. Na rynku książki
po raz pierwszy pojawiła się w 2018 z „Pod wodą”, która szybko zyskała status
bestsellera, a prawa do jej publikacji wykupiło ponad trzydzieści krajów.
„Rodzinna gra” to jej czwarta powieść, jednak dopiero druga jaka została
przetłumaczona na język polski.
Historia „Rodzinnej gry” rozpoczyna się pod koniec listopada
w latach współczesnych. Harriet Reed, brytyjska autorka thrillerów właśnie
przeniosła się do Nowego Jorku, by tu rozpocząć nowe życie ze swoim narzeczonym
Edwardem Holbeckiem, dziedzicem wielomilionowej fortuny. Edward jednak jest
mężczyzną, na którym można polegać, który żyje na swój rachunek, więc mimo iż
ich związek już trwa od jakiegoś roku, to Harriet jeszcze nie poznała jego
rodziny. Teraz ma się to zmienić. Zostają zaproszeni do rodziny na Święto
Dziękczynienia i Harriet mimo średniego samopoczucia, chyba wypada całkiem
dobrze – matka Edwarda od razu ciepło ją wita, ojciec zaprasza na prywatną
rozmowę i wręcza kasetę z dyktafonu do przesłuchania – to jego pomysł na
powieść, chce poznać jej zdanie na ten temat. W czasie przyjęcia jednak
dochodzi też do dziwnej sytuacji, jedno z dzieci zdradza jej, że ktoś o imieniu
Bobby zmarł. Harriet nigdy o kimś takim nie słyszała, zaczyna więc węszyć...
Edward szybko ją zbywa, ale temat powraca, gdy Harriet udaje się dotworzyć
kasetę od przyszłego teścia – okazuje się, że Bobby to był jego najstarszy syn,
a on po jego śmierci popełnił morderstwo... Czy to na pewno pomysł na fikcję
literacką? A może przyznanie się do winy? Jedno jest pewne – to początek gry, jaką
ojciec Edwarda dla niej przygotował.
Książka składa się z prologu i 49 rozdziałów. Każdy z nich
opatrzony jest tytułem i datą wydarzeń, kiedy historia toczy się tego samego
dnia przez kilka rozdziałów podana jest też godzina zdarzeń. 45 rozdziałów
przedstawionych jest z perspektywy Harriet w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego,
4 to podzielone na cztery części nagranie z kasety pisane z perspektywy ojca
Edwarda. Narracja Harriet jest typowa dla gatunku thrillera psychologicznego –
subiektywna, opatrzona emocjami jakie towarzyszą bohaterce w czasie kolejnych
wydarzeń. Książka pisana jest przyjemnym językiem, a dialogi prowadzone są
bardzo sprawnie, najczęściej tak, że czytelnik od razu dopatruje się w nich
drugiego dna. Całość czyta się naprawdę dobrze, szybko i płynnie.
"Ale tym właśnie są myśli. Myślami. Nie da się ich upilnować i dopóki pozostają w głowie, nie mam powodu, żeby mieć poczucie winy… Prawda?"
Całą tę historię poznajemy z perspektywy Harriet, kobiety po
30stce, która niedawno zdobyła duży rozgłos dzięki swojej pierwszej książce.
Aktualnie goni ją termin złożenia drugiej powieści, więc jej czas wolny na
potencjalne śledztwo w sprawie Holbecków jest mocno ograniczony. Myślę, ze
zawód bohaterki nie został wybrany przypadkowo – w tej historii przydają się
jej różnorodne kontakty, ale i dosyć bujna wyobraźnia odgrywa ważną rolę. Co
ciekawe, czytelnik dosyć szybko odkrywa, że Harriet chyba nie uważa się za
dobrego człowieka, coś przed nami ukrywa. Tylko co?
Jej związek z Edwardem wydaje się szczęśliwy i zwyczajny,
widać, że jest między nimi prawdziwe uczucie i zaufanie. A jednak już przy
pierwszych kontaktach wychodzi na jaw, że obydwoje skrywają tajemnice – Harriet
nie powiedziała mu o swoim grzechu z przeszłości, on o śmierci swojego brata...
Czy zatem na pewno można mówić o całkowitym zaufaniu?
"Szczególnie bolesna jest świadomość, że ten, komu chcesz położyć cały świat u stóp, nie chce twojego świata. Że twoja droga jest niewłaściwą drogą."
Osadzenie historii w bogatej kilkupokoleniowej rodzinie, do
której właśnie wkracza obca osoba, daje duże pole manewru. I autorka całkiem
dobrze to wykorzystała. Rodzina Holbecków ma wiele posiadłości i jest liczna –
Edward ma jeszcze trójkę młodszego rodzeństwa, oni wszyscy mają już swoje
drugie połówki, większość również dzieci. Rodzina jest więc duża i ma swoje
tradycje – spora część z nich opiera się na grach. I tu zaczyna się wątek ekscentryczny...
Ich gry powodują u Harriet raczej negatywne emocje, a jednak z jakiegoś powodu
bierze w nich udział. My wiemy dlaczego – jej podejrzenia co do tej rodziny
nabierają mocy, więc bohaterka chce uczestniczyć w ich ekstrawagancjach, by
dowiedzieć się o nich jak najwięcej, ale w taki sposób, by się o tym nie zorientowali…
Cała intryga oparta jest na pytaniu czy to co na kasecie
jest prawdziwe oraz na zagadkowości prowadzonych gier rodzinnych. Czy kiedy
mówią, że gra jest na serio, to czy naprawdę tak jest? W historii często
pojawiają się takie wątpliwości, które powodują dziwne napięcie i niedowierzenie
– postępowanie, zachowanie rodziny wydaje się raczej mało prawdopodobne, ale
hej! To przecież bogacze, nikt im tych zabaw, nawet tych najdziwniejszych nie
zabroni... Historia toczy się umiarkowanym tempem, jest kilka momentów bardzo
zaskakujących, choć może napięcie nie jest mocno wyczuwalne. Na pewno czytelnik
jest zaciekawiony końcem tej historii przez prolog, z którego wiemy, że w
święta Bożego Narodzenia stanie się coś złego... Intryga prowadzona jest w
sposób przyjemny, jednak nie da się ukryć, że zachowanie narratorki bywa
momentami naiwne, a finał dosyć łatwo udało mi się przewidzieć. Zatem zagadka
nie była dla mnie specjalnym wyzwaniem, ale mocno intrygowały mnie te rodzinne
gry, przez co i tak bawiłam się naprawdę dobrze.
Głównym tematem, jaki ta historia porusza, jest nierówność klasowa
– Harriet na biedę nie narzeka, żyje normalnie, więc kontrast pomiędzy tym, co
dla niej i dla nas jest normalne, a co normalne jest dla rodziny Holbecków jest
naprawdę duży. Oni mają znajomości, mają prawników i pieniądze, więc tak
naprawdę nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Ale czy na pewno są tak całkowicie
bezkarni? A jeśli tak, to czy w ogóle dociekanie, czy morderstwo było prawdziwe
czy nie, ma sens? Chcemy myśleć, że każdego w końcu w życiu dopadnie
sprawiedliwość, ale czy tyczy się to też tych najbogatszych?
"Wszyscy popełniamy błędy i z nimi żyjemy, ale możemy uczynić z tego cnotę. Możemy zamienić jeden zły dzień w sto dobrych dni. Jeden zły wybór w całe życie dobrych wyborów."
Podsumowując, „Rodzinna gra” to przyjemny, klimatyczny
thriller psychologiczny z gatunku tych lżejszych, w których intryga może i nie
trzyma nieustannie w zatrważającym napięciu, ale ciekawi i intryguje ekscentrycznością
bogatej rodziny. No właśnie, to pytanie czy to tylko gra, niewinny ekscentryzm
czy jednak coś więcej, skrzywienie umysłu, cechy psychopatyczne, które prowadzą
do zbrodni? Ta niepewność towarzyszy nam i narratorce przez większą część tej
historii... Lubię takich niejasnych bohaterów i grę z czytelnikiem, kiedy nie
wiadomo co jest naprawdę, a co jest tylko wymyślaną fikcją, zatem i tu historia
mnie zadowoliła. No i ten zimowy klimat posiadłości poza miastem, w której
bohaterowie spędzają Boże Narodzenie – bajka! Ale tylko dla czytelnika,
postacie czeka tam raczej coś, o czym długo nie zapomną...
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mova.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz