Na czym polega inspiracja zbrodnią prawdziwą w debiutanckiej powieści Tiny Frennstedt, czy praktyka dziennikarska pomogła przy pisaniu beletrystyki i jak długo powstawała "Zaginiona", kiedy autorka poczuła to kliknięcie, że tak, właśnie znalazła tę właściwą opowieść, co przyniesie kolejny tom serii Cold Case i dlaczego wydanie "Zaginionej" w Polsce jest dla autorki wyjątkowe?
Zapraszam na rozmowę z autorką!
fot. Gabriel Liljevall |
Tina Frennstedt notka biograficzna:
pisarka, jedna z najbardziej cenionych i nieustępliwych reporterek śledczych w Szwecji. Była redaktorką działu wiadomości w gazecie "Svenska Dagbladet", dziennikarką specjalizującą się w sprawach kryminalnych w "Expressen", a obecnie jest ekspertką kanału telewizyjnego Crime Central. Od 2019 roku ukazały się trzy jej thrillery, wszystkie w serii "Col Case". Mieszka w Sztokholmie.
Inspiruje się prawdziwymi sprawami kryminalnymi, które nigdy nie zostały wyjaśnione. Za "Zaginioną" otrzymała szwedzką nagrodę Crimetime Award. Powieść ukazała się już w dziesięciu wersjach językowych.
Kryminał na talerzu: Pani debiut literacki pt. „Zaginiona” ukazał się w Polsce miesiąc temu, cztery lata od wydania książki na Pani rynku rodzimym i w czasie, kiedy przygotowuje się Pani do premiery tomu czwartego. Czy przy wydawaniu książki poza granicami swojego kraju, stres dotyczący odbioru książki przez czytelnika jest podobny, co na rynku rodzimym czy traktuje to Pani bardziej jako ciekawostkę?
Tina Frennstedt: Nie, nie czuję takiego samego stresu związanego z rynkiem zagranicznym, nawet jeśli jest on dla mnie ważny. Ponieważ wszystko poszło tak dobrze podczas mojego debiutu w Szwecji, myślę, że czytelnikom w innych krajach również się spodoba. Jednak Polska to dla mnie wyjątkowy kraj, ponieważ moja główna bohaterka jest lesbijką, a sytuacja osób homoseksualnych w waszym kraju jest bardzo niepewna. Myślę i mam nadzieję, że dobrze się stało, że Tess Hjalmarsson zawitała do Polski.
Czy w ogóle stresowała się Pani swoim debiutem literackim cztery lata temu? W końcu ma Pani solidne doświadczenie dziennikarskie, które na pewno przygotowało Panią na to, że odbiór tekstu, publikacji może mieć bardzo różny odzew. Czy przez to było łatwiej?
Właściwie teraz jest gorzej, bo gdy pisze się swoją pierwszą powieść, nie za wiele wie się o tym, jak wszystko działa. Jest się po prostu szczęśliwym, że książka została wydana. Teraz mam presję, aby znaleźć się na toplistach, a konkurencja w Szwecji jest bardzo duża. Ale, jak mówisz, miałam pewną pewność w mojej pracy, ponieważ przez wiele lat byłam reporterką kryminalną, wiedziałam, że nie jestem zupełnie zagubiona, jeśli chodzi o opisywanie sposobu pracy policji i śledczych.
„Zaginiona” to kryminał, który jest inspirowany prawdziwą sprawą dotyczącą zaginięcia nastolatki. Jak bliska prawdy jest historia przedstawiona w książce?
Moja pierwsza (i druga) książka są do siebie dość zbliżone. Nie chodzi o postacie, zmieniam rodziny, nazwiska, szczegóły i miejsca, ale wiele rzeczy przypomina prawdziwą sprawę, takie jak liczne błędy popełnione przez policję.
A druga sprawa – seryjny gwałciciel to już czysty wymysł literacki czy też ma swój pierwowzór w rzeczywistości?
Ma prawdziwy pierwowzór w rzeczywistości, strasznego duńskiego seryjnego gwałciciela, zwanego Człowiekiem z Amager. Duńska policja ścigała go przez wiele lat. Wchodził do domów ludzi (kobiet) we wczesnych godzinach porannych.
W kryminale oczywiście ważna jest dobra zagadka kryminalna, ale u Pani równie ważne są postacie i samo przedstawienie pracy śledczych. Czy to wszystko zaczerpnęła Pani ze swojej dziennikarskiej praktyki czy konieczny był dodatkowy research?
Postacie są mieszanką ludzi, których spotkałam w prawdziwym życiu, oraz mojej fantazji. Mam też kilku policjantów, z którymi rozmawiam od czasu do czasu, aby upewnić się, że poprawnie opisuję ich uczucia i myśli.
A skąd pomysł na główną postaci – Tess Hjalmarsson? Z jednej strony to uważna, bardzo poważnie podchodząca do swojej pracy śledcza, z drugiej jednak kobieta, która walczy z wieloma własnymi niedoskonałościami, trudno jej się w prywatnym życiu odnaleźć.
Myślę, że czytelnik potrzebuje głównej postaci, z którą może się utożsamiać, a to oznacza, że musi to być postać złożona. Tess to mieszanka mnie i siebie samej. Moim pomysłem było uczynienie Tess bardziej "normalną", ponieważ jest lesbijką (już przez to wyróżnia się) i ma jej współpracowniczkę Marie Erling, która jest nieco dziwna i bardziej wyrazista.
Zauważyłam, że tempo w jakim toczy się fabuła, ciągle się zmienia – zaczynamy klimatem rodem z powieści grozy, później akcja zwalnia, za chwilę znowu dostajemy sceny pełne dynamizmu i tak w kółko. Czy był to zabieg zamierzony?
Tak, po części zamierzony. Jako reporterka wieczornego dziennika "Daily Express" w Sztokholmie zazwyczaj zaczynałam artykuły z silnej postawy, dramatycznie, aby utrzymać czujność czytelników. Przypuszczam, że jako autor próbuję robić to samo.
Czy w ogóle do pisania zasiadała Pani z już gotowym planem wszystkich wydarzeń przedstawionych w powieści?
Nie w mojej debiutanckiej powieści, ta "dojrzewała" przez 3 lata, kiedy pracowałam jako dziennikarka w programie telewizyjnym. Ale teraz staram się mieć rozplanowane najważniejsze rzeczy zanim zacznę pisać, inaczej często trzeba zaczynać wszystko od początku.
Który fragment tej powieści był dla Pani najtrudniejszym do napisania, a który przyszedł całkowicie naturalnie?
Środek książki jest zwykle najtrudniejszy, ponieważ trzeba utrzymać ciągłość opowieści. Mój wstęp, kiedy kobieta jest ścigana, pojawił się też dość późno. Zdecydowałam się pomyśleć o czymś, co naprawdę by mnie przestraszyło, i kiedy znalazłam to, burza, włamanie i pościg w lesie, coś się zmieniło i wszystko stało się o wiele łatwiejsze. Było tak, jakbym znalazła historię.
W „Zaginionej” jest taki fragment, w którym Tess znajduje się niedaleko Bałtyku i wywiązuje się rozmowa na temat tego, co za morzem. Odniosłam wrażenie, że Tess nie przepada za krajami zza Bałtyku – czy to coś, co faktycznie można zauważyć w Szwecji czy prywatne przekonania Tess?
O nie, to nieporozumienie. To jej współpracowniczka, Marie, ma problem z przestępczymi gangami z Bałtyku, a Marie czasami jest trochę rasistowska w swoim sposobie mówienia, zawsze bardzo szczera. Ale jest też powszechnie wiadomo, że mamy taki problem w Szwecji.
Czy wieloletnie doświadczenie dziennikarskie było czymś w pełni przydatnym przy pisaniu powieści czy jednak pojawiły jakieś naleciałości dziennikarskie, z którymi musiała Pani walczyć?
Napisać powieść jest znacznie bardziej skomplikowane niż artykuł. To tak dużo tekstu. Ponadto, pisząc beletrystykę, trzeba wnikać znacznie głębiej niż podczas pisania dziennikarstwa, trzeba znać swoje postacie, trzeba utrzymywać napięcie przez całą historię.
Łatwo połączyć te dwa zawody – dziennikarstwo z pisarstwem?
Istnieją pewne podobieństwa, trzeba przeprowadzić pewne badania, w przeciwnym razie tempo i inne aspekty są bardzo różne.
Polski wydawca przy okazji premiery wspomina, że prace nad ekranizacją tej książki (serialem TV) już trwają. Czy może nam coś Pani o tym więcej powiedzieć?
Tak, pracują nad tym, ale wszystko zajmuje naprawdę dużo czasu w przypadku filmu i telewizji. Oczywiście jestem tym bardzo podekscytowana, ponieważ uważam, że moje książki są do tego idealne, ale jestem też pokorna, bo zdaję sobie sprawę, że obecnie na rynku jest wiele kryminałów...
Jak wspomniałam na początku, na rodzimym rynku przygotowuje się Pani właśnie do premiery tomu czwartego serii, który ukazuje się po dwuletniej przerwie, u nas jednak dopiero ukazał się tom pierwszy. Może Pani zapowiedzieć polskiemu czytelnikowi co przyniosą nam tomy kolejne? Czy też historie inspirowane sprawami prawdziwymi?
Tak, książka numer dwa w tej serii jest zainspirowana bardzo szczególną dla mnie sprawą na poziomie osobistym. Chodzi o chłopaka, który został zamordowany, nierozwiązana sprawa, która wydarzyła się bardzo blisko miejsca, w którym mieszkałam w południowej Szwecji. Przypuszczam, że nigdy nie zostanie rozwiązana, ponieważ minęło już 25 lat, ale mam swoją wizję tego, co się wydarzyło.
Na koniec trochę pytań nieco bardziej prywatnych. Skoro łączy Pani pracę dziennikarki z pisaniem powieści, to na pewno na co dzień jest Pani mocno zabiegana. A jaki jest Pani najlepszy sposób na relaks?
Obecnie piszę tylko książki. Czasami robię przerwę i pracuję w telewizji (dokumenty kryminalne), ale aby traktować pisanie poważnie, muszę robić to na pełny etat. Rzadko się relaksuję, mam trawnik do skoszenia, chodzę na siłownię, mam jednego nastolatka, psa i dziewczynę. Ale lubię chodzić do restauracji, oglądać naprawdę dobry serial telewizyjny i pić kawę w łóżku rano.
Wymarzone miejsce na wakacje?
Lubię odwiedzać miejsca, w których już byłam, takie jak Hiszpania i Grecja. Ale naprawdę chciałabym zobaczyć zachodnie wybrzeże Ameryki.
A czy była Pani kiedyś w Polsce?
Nie, niestety, byłoby wspaniale zobaczyć Warszawę, wydaje się być fajnym miejscem. Kiedy jestem w południowej Szwecji, gdzie mam dom, czuję, że jestem blisko Polski.
Jak wygląda Pani biblioteczka, jakich gatunków, autorów znajdziemy tam najwięcej?
Lubię biografie, takie o rockmanach i podobnych. Oraz prawdziwe historie kryminalne i leksykony. Ale także Elizabeth George i Jo Nesbø.
I ostatnie pytanie, obowiązkowe na moim kulinarno-kryminalnym blogu – co najbardziej lubi Pani jeść?
Jestem wegetarianką (pescetarianką) od 14 roku życia, ale uwielbiam owoce morza i świeżo grillowaną rybę.
Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!
Bardzo dziękuję! 😊
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz