Autor: Grzegorz Dziedzic
Tytuł: Gangway
Cykl: trylogia chicagowska, tom 2
Data premiery: 17.05.2023
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał retro
Grzegorz Dziedzic to Polak, który od 1999 roku mieszka w
Chicago. Pracował w różnych zawodach, teraz zajmuje się tym, w czym się
kształcił – jest psychoterapeutą. Od 2014 roku pisał felietony do „Dziennika
Związkowego”, który jest najstarszą polskojęzyczną gazetą w Chicago. Pod koniec
roku 2021 debiutował na rynku książki kryminałem retro „Żadnych bogów, żadnych
panów”, którego akcję osadził w Chicago w roku 1918. Książka przyniosła mu
Nagrodę Wielkiego Kalibru 2022, w kwietniu 2023 została wydana ponownie przez
Wydawnictwo Agora, pod skrzydłami którego właśnie ukazał się tom drugi,
środkowa część trylogii chicagowskiej.
„Gangway” toczy się jesienią roku 1921. Teodor Rucki, były
policjant zaszył się w Minnesocie, gdzie funkcjonuje pod innym nazwiskiem i trudni
się walkami bokserskimi. W czasie jednej z nich odwiedza go znany pirat,
Jamison Thornsby, który przekonuje go, by wrócił z jednym z jego ludzi do
Chicago. Thornsby chce, by Rucki pomógł mu zbudować tam siatkę odbiorców
zainteresowanych stałą dostawą kanadyjskiej whisky. By go przekonać wspomina
mu, że podobno jego przyjaciel Roman zaginął. Po tej informacji Teodor się nie
waha, wraz z Piotrkiem Kulą zwanym Żmiją rusza w drogę...
Książka składa się z 64 rozdziałów z określeniem czasu
(daty) i miejsca. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez
narratora wszechwiedzącego, który obserwuje Ruckiego oraz w narracji
pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, gdy swoją historię opowiada Roman. Rozdziały
poświęcone temu drugiego pojawiają się dużo rzadziej, głównie uwaga skupiona
jest na Ruckim. Styl powieści jest zaskakująco dobry, stylizowany na język,
jakim sto lat temu posługiwali się Polacy w Chicago – a jest to język, w którym
słowa polskie mieszają się z angielskimi określeniami (te, które pojawiają się
często, są wytłumaczone na końcu książki, w słowniczku). Sam styl jest prosty,
surowy, odpowiednio dobrany do towarzystwa, a że te często jest szemrane, to i
oczywiście pojawiają się również wulgaryzmy, które jednak nie kłują w oczy, a
dodają lekturze prawdopodobieństwa. Dialogi prowadzone są świetnie, są dobrym
odzwierciedleniem prawdziwych rozmów. Książkę czyta się bardzo płynnie i
sprawnie. Język jest bardzo plastyczny, przyjemnie pasująco do całości
historii.
„- Zjadłby coś człowiek – dodał.Huldah spojrzała na niego z udawaną naganą.- Gdybyś zapomniał, to mamy lata dwudzieste. Kobiety nie robią już śniadań do łóżka.”
A ta podobała mi się bardziej niż z tomu pierwszego (opinia –klik!). Pewnie dlatego, że tu zbrodnia nie jest krwisto-brutalna, nie budzi
obrzydzenia, jest spokojniejsza i potraktowana głównie od strony
psychologicznej. Zastanawiam się, jak wiele mogę zdradzić, by nie pozbawić Was
przyjemności odkrywania tej zagadki – okazuje się, że bardzo niewiele. Chyba
tylko tyle, że Rucki musi wejść głęboko w środowisko bohemy, ale i tych
żyjących poza marginesem społeczeństwa, by w końcu wpaść na jakiś trop. Akcja
prowadzona jest tempem raczej spokojnym, z uwagą obserwujemy poznawanych ludzi
szukając u nich nie tylko informacji, ale i tajemnic, które skrywają. Intryga
prowadzona jest ciekawie, mocno osadzona w tamtych czasach, co bardzo mi się
podobało, a i przedstawiona od strony psychologicznej, co do której
przyczyniają się przede wszystkim rozdziały pisane z perspektywy Romana. To
zagadka dokładnie taka, jak lubię!
„Nie wybaczam sobie błędów. Jedyne, co potrafię, to wymazać je pięścią, zdominować nieszczęśnika, który akurat stanął na mojej drodze. Na agresję zawsze można liczyć. Jest szybsza i skuteczniejsza niż miłość i bliskość. Jest na wyciągnięcie ręki, na odległość ciosu wymierzonego w zęby, kopniaka zagłębiającego się w miękkim podbrzuszu.”
Wspomniałam o klimacie i o akcji toczącej się tempem
spokojnym. To jednak nie znaczy, że w książce dzieje się niewiele. W końcu
Rucki został wysłany do Chicago, by znaleźć zainteresowanych sporymi dostawami
alkoholu, który w tamtych czasach był nielegalny, panowała prohibicja. Zatem
wraz z Kulą odwiedzają szemrane towarzystwo, gangsterów, którzy byliby skłonni
taki towar zakupić. Co więcej, przyjeżdżają do Chicago z towarem kradzionym, co
też szybko wzbudza zamieszanie. Jest sporo ciemnych uliczek, barów, bijatyk, co
nadaje lekturze niepowtarzalny klimat. Sama zauważyłam go dosyć późno, z
początku dokładność opisów w zadawaniu ciosów w czasie bitwy trochę mnie
nużyła, kilka fragmentów przeskoczyłam, jednak jak już Rucki pojawił się w
Chicago, to wszystko zaskoczyło – od razu nasunął mi się na myśl serial
„Zakazane Imperium”, którego historia toczyła się w podobnych czasach i
towarzystwie.
„Bałem się samotności i bałem się ludzi Zwłaszcza kobiet, z ich krągłościami, lokami i uśmiechami. Potem bałem się bólu, gwałtowności, złamanego nosa, krwi z rozbitej głowy. Policyjnych pałek, końskich kopyt, huku wystrzałów. Bałem się skończyć z piciem i bałem się powrotu do picia. Bałem się śmierci, ale tysiąc razy bardziej bałem się życia.”
Co do kreacji postaci to jest wiele wartych uwagi. Żeby
jednak nie przedłużać, szybko omówmy dwie główne – Romana i Ruckiego. Roman
jest tu postacią mocno statyczną pod względem miejsca, jednak nie charakteru –
to czas jego wielkiej przemiany, rozmyślania nad tym, jakim był człowiekiem i
co tak naprawdę jest w jego życiu ważne. Rucki jest zaprzeczeniem Romana –
ciągle w ruchu, a jednak ciągle coraz bardziej pogrążający się w psychicznym
chaosie. Swoje problemy, przeżyte traumy spycha do podświadomości, co mocno
zmienia mu charakter – staje się bardziej narażony na ataki paniki, a i
równocześnie bardziej skory do bójek. Podobało mi się ten kontrast między tą
dwójką postaci, świetne portrety psychologiczne nie dziwią ze względu na zawód
autora.
„Jesteś nikim. Też mi nowina. Te słowa mnie nie ranią, bo niczyje słowa nie mogą mnie skrzywdzić. Jestem nikim, bo kim miałbym być? Nigdy nie udało mi się być kimś, a przecież kilka razy próbowałem.”
Podsumowując, „Gangway” to świetna, ale całkiem inna od tomu
pierwszego kontynuacja serii. Intryga tym razem jest dużo bardziej kameralna,
skupiona na jednostce i odwzorowaniu motywów psychologicznych. Do tego dochodzi
ten zasnuty mgłą dymu z cygar i szemranych barów klimat, w którym kotłują się
różne narodowości, a każda obca w tym kraju, każda skora do bitki. Bohater w
poszukiwaniu przyjaciela dociera do środowiska dekadenckiego, co świetnie
osadza historię w prawdziwych latach 20tych XX wieku. Zatem, mimo iż dosyć
długo zajęło mi wgryzienie się w tę historię, to finalnie mogę przyznać, że
bardzo mi się podobało! A biorąc pod uwagę jak różne są dwa tomy tej trylogii,
to tym bardziej jestem ciekawa co przyniesie tom trzeci - już czekam!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Agora.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz