Autor: Stephen Spotswood
Tytuł: Fortuna sprzyja umarłym
Cykl: Pentecost i Parker, tom 1
Tłumaczenie: Tomasz Szlagor
Data premiery: 09.08.2023
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 336
Gatunek: kryminał retro / cozy crime
Stephen Spotswood to amerykański pisarz, dziennikarz i
dramaturg, mąż autorki książek YA Jessici Spotswood (u nas jak na razie jej
książki nie zostały wydane). Sztuki teatralne tworzy od dawna, cieszą się w
Stanach Zjednoczonych sporą popularnością, są również często nagradzane. Jako
dziennikarz zajmuje się poważną tematyką następstw wojny w Iraku i Afganistanie
oraz losami weteranów. W 2020 roku debiutował na rynku książki pierwszym tomem
serii o detektywkach Lillian Pentecost i Willowjean Parker, która aktualnie
liczy trzy tomy, na zimę tego roku zapowiedziany jest czwarty, a kolejny już
powoli się tworzy... U nas część pierwsza „Fortuna sprzyja umarłym” trochę na
wydanie się naczekała, ale cieszę się, że jest! Jest to tytuł, który niesie
sobą zaskakująco wiele...
Nowy Jork, lata 40te. Młoda dziewczyna Will Parker pracuje w
objazdowym cyrku. Podczas jednej z fuch nocnych, którymi sobie dorabia do skromnej
pensji, w dosyć ekstremalnych okolicznościach poznaje starszą panią Lillian
Pentecost, znaną i poważaną w mieście detektywkę. Will robi na niej spore
wrażenie, więc Pentecost oferuje jej pracę w roli swojej asystentki.
Trzy lata później trafia im się sprawa, o której huczą media
– podczas jednego z corocznych halloweenowych bogatych przyjęć, zaraz po
seansie spirytystycznym, zamordowana została pani domu Abigail Collins. Sprawą
od jakiego czasu zajmuje się policja, jednak tropów jest niewiele - Abigail
była w pokoju sama, zamknięta od środka... Plotka niesie, że zamordował ją mąż,
który dokładnie w tym samym gabinecie, na tym samym fotelu, popełnił kilka miesięcy
temu samobójstwo. To chyba jednak nie jest możliwe? Przyjaciel zamordowanej
wraz z jej dwójką dorosłych dzieci zatrudniają Pentecost do rozwiązania tej
dziwnej zagadki. Co uda im się odkryć? Czy naprawdę może być mowa o elementach
nadprzyrodzonych? W końcu człowiek nie jest w stanie wyjść z zamkniętego od
środka pokoju? To pierwsze zagadnienie z wielu kłopotliwych, które przyjdzie im
w tej sprawie zbadać...
„Nigdy jednak nie widziałam, żeby duch zamordował istotę ludzką. Wie pani równie dobrze, jak ja, jeśli nie lepiej, że my, ludzie, świetnie potrafimy mordować się nawzajem. Nie potrzebujemy do tego duchów.”
Książkę otwiera, jak na kryminał utrzymany w klasycznym
tonie przystało, krótki spis i charakterystyka postaci w niej występujących.
Historia składa się z 38 rozdziałów, w miarę krótkich, więc czyta się ją
wygodnie. Narracja prowadzona jest przez Will w pierwszej osobie czasu
przeszłego z dalszej perspektywy– nie wiadomo ile dokładnie lat upłynęło od tej
sprawy, ale Will z jakichś powodów właśnie teraz postanowiła spisać swoje
wspomnienia, a ta historia jest jedną z kilku, które najmocniej utkwiły w jej
pamięci. Nie jest to typowy pamiętnik, raczej jakby szkic powieści, ale w pamiętnikowej
narracji – Will skrupulatnie opisuje wydarzenia często odnosząc się
bezpośrednio do czytelnika. Styl powieści jest uroczy – lekko stylizowany na
ówczesny, lekki i nasycony delikatnie uszczypliwym humorem. Idealnie wpisuje
się w nurt kryminałów utrzymanych w charakterze klasycznym, teraz popularnie
zwanych cozy crime – najważniejsza jest zagadka, a zbrodnia dzieje się poza
sceną, nie jest krwawo, a język nie ucieka się do wulgarności.
„Wiem, że dopiero co ją poznaliście, ale moja szefowa – gdybyście jeszcze tego nie zauważyli – jest genialna.”
Przyznam, że książka spodobała mi się tak bardzo, że nie wiem
od czego jej omówienie zacząć. Zróbmy to zatem klasycznie – zacznijmy od
postaci.
„Myślicie sobie: jak ta dziewczyna mogła nie wiedzieć, kim jest Lillian Pentecost? Najsłynniejsza kobieta detektyw w mieście, a może nawet w całym kraju. Kobieta, która znalazła mordercę Earla Rockefellera; która odkryła tożsamość Rzeźnika z Brooklynu; do której zwróciła się sama Eleanor Roosevelt, kiedy ktoś próbował ją przecisnąć. Mogę tylko odpowiedzieć: potrafię otworzyć z zawiązanymi oczami zamek, przejść po linie sześć metrów nad ziemią bez siatki zabezpieczającej i obezwładnić mężczyznę dwa razy większego ode mnie. A wy?”
Obydwie panie są w stosunku do siebie lekko kontrastowe –
Will jest porywcza i młoda, Pentecost starsza i spokojna, rozważna. Pentecost
staje się dla Will mentorką, uczy ją nie tylko jak być uważnym detektywem, ale
i dobrym człowiekiem. Każda z nich niesie na swoich barkach jakiś balast – u
Pentecost jest to okrutna choroba powoli ją wyniszczająca i jakaś tajemnica, której
Will, przynajmniej do roku 1945, czyli opisywanej sprawy, nie poznała. Will,
mimo młodego wieku ma za sobą trudną przeszłość – dzieciństwo pełne przemocy,
ucieczkę z domu i lata spędzone w cyrku... Jest to więc bohaterka mocno
nieszablonowa, pełna dziwnych umiejętności, które o dziwo, są dosyć przydatne w
roli detektywki. Obydwie panie łączy wiara w to, że kobiety nie różnią się
inteligencją od mężczyzny – pamiętajmy, to rok 1945, wtedy ciągle jeszcze
kobiety nie miały wszystkich praw co mężczyźni, ciągle ich miejsce było w domu,
w kuchni i przy dzieciach, choć wojna zrobiła w tym temacie mały wyłom. Nasze
detektywki jednak przejawiają cechy feministyczne – udzielają biednym kobietom
porad, uczą ich jak walczyć o swoje, a przede wszystkim podkreślają, że kobiety
mają równe prawa na tej Ziemi co mężczyźni – też mogą żyć tak jak chcą. Obydwie
kobiety mocno podkreślają to swoimi postawami.
„Niedługo po tym, jak zaczęłam pracować dla pani Pentecost, zażartowałam, że te kobiety tak naprawdę nie potrzebują detektywa, lecz rewolweru, adwokata od rozwodów albo przynajmniej kogoś, kto je nauczy, jak porządnie dać w mordę. To było jeszcze, zanim zrozumiałam, że użyteczna sugestia, nawet wypowiedziana półżartem, może zdziałać równie wiele, co pięść.”
Drugim istotnym zagadnieniem, jakie niosą postacie kobiece
jest seksualność, prawo do kochania kogo się chce. Jak na wątek w tle (bo
przecież najważniejsza jest ciągle zagadka kryminalna) sytuacja w latach 40tych
w Ameryce dla osób przejawiających nieco inne skłonności niż heteronormatywne opisana
jest w sposób bardzo uważny, ale subtelny – w końcu przyjmujemy, że książka
pisana jest nadal w latach dawnych, może 50tych? Więc wtedy o tych sprawach
ciągle nie mówiło się wprost. Will jest postacią bezpośrednią, dzięki czemu w
ogóle ten wątek w powieści może się pojawić. A to bardzo ważna, choć w teorii
drugoplanowa, kwestia!
„- Bądź ostrożna i powściągliwa na tyle, na ile uważasz, że to potrzebne (...). Ale nie wypieraj się tego, kim jesteś. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał cię umniejszyć. Nie wyręczaj go w tym.”
Ogólnie tematycznie książka niesie sobą zaskakująco wiele
zagadnień wartych rozważenia – czy to chodzi o losy kobiet w czasach 40tych czy
bardziej uniwersalne tematy. Przede wszystkim jednak na przykładzie Pentecost
możemy zobaczyć i uczyć się co to znaczy być dobrym, spełnionym człowiekiem.
Jak swoje umiejętności dobrze wykorzystywać, jak nie marnować czasu, którego
przecież ograniczoną ilość mamy tu na Ziemi. To bardzo mądra, bardzo
wartościowa postać.
„Nie ma żadnego lepszego świata gdzieś tam. Nigdy nie będzie. Chyba że sami go takim uczynimy.”
Nie mogę się też nie odnieść do Nowego Jorku lat 40tych,
który oddane jest doskonale. Bardzo klimatycznie, bardzo uważnie, bardzo charakterystycznie
– bohaterka zabiera nas w różne miejsca – do fabryki, do kina, do klubu, a
nawet do medium. No właśnie, temat spirytualizmu odgrywa w tej historii ważną
rolę – w tamtych czasach dobrą rozrywką były seanse spirytystyczne, porady u
medium, zatem my, dzięki Will, możemy też poobserwować jak takie coś działało z
dwóch stron – ze strony widza i strony medium.
„- Pani Pentecost, panno Parker, witam w moim domu – przemówiła. – Usiądźcie, proszę, tam, gdzie poczujecie się komfortowo.Kusiło mnie, by wrócić do samochodu, ponieważ ze wszystkich dostępnych opcji właśnie tam czułabym się najbardziej komfortowo.”
Jednak, jak podkreślałam, książka to przede wszystkim
kryminał. Zagadka utrzymana jest tu perfekcyjnie, długo nie można domyśleć się
kto faktycznie za tą zbrodnią stoi, choć momentami podejrzanych nie brakuje!
Intryga poprowadzona jest więc sprawnie, skupiona na szukaniu dowodów i
przepytywaniu świadków. Jak na kryminał w nurcie klasycznym przystało, ważny
jest spryt, spostrzegawczość i inteligencja. Akcja może nie toczy się z
zawrotną prędkością, ale jest tak dobrze zbudowana i obudowana ciekawymi
wątkami, że od książki po prostu nie da się oderwać.
„Co oznaczało, że nasz morderca był nieznanej płci, nieznanej postury i nieznanego wzrostu. Fantastycznie! Mogłyśmy już wykluczyć niemowlęta i osoby w śpiączce.”
Podsumowując, „Fortuna sprzyja umarłym” to doskonała powieść
detektywistyczna utrzymana w stylu klasycznym. Jednak czuć w niej też
współczesność – autor wpakował w nią wiele tematów, które do tej pory warte są
rozważenia, zatem nie jest to po prostu kryminał, a historia niosąca coś
więcej, coś głębszego. Do tego doskonale oddane są dawne lata, dawne zwyczaje,
a wszystko to opisane w sposób niewymuszony, lekki i bardzo płynny. Doskonała
lektura, gorąco polecam! A mnie zostaje trzymać kciuki, by tom drugi ukazał się
u nas jak najszybciej!
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy ambasadorskiej z
Wydawnictwem Dolnośląskim.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz