Autor: Franck Thilliez
Tytuł: Zdarzyło się dwa razy
Cykl: Caleb Traskman, tom 2
Data premiery: 17.05.2023
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 488
Gatunek: kryminał
Franck Thilliez to popularny francuski autor powieści
kryminalnych i thrillerów. Debiutował w 2002 roku, aktualnie na swoim koncie ma
ponad 20 powieści, w tym dwa cykle kryminalne. Tłumaczony na cały świat, w
Polsce po raz pierwszy ukazał się na chwilę po debiucie, ale wtedy wydane
zostały tylko dwie jego książki. Po latach przypomniała nam o nim Czarna Owca,
która wzięła się za tłumaczenie jego najnowszego cyklu z pisarzem Calebem
Traskmanem. Pierwszy tom to „Manuskrypt niedokończony”, drugi „Zdarzyło się dwa
razy”, jednak nie ma konieczności czytania tomów po kolei – to bardzo różne
historie, w drugim tomie wątek z tą postacią pojawia się późno i tylko na
chwilę, ale za to ci, co czytali tom pierwszy, ucieszą się z pewnego dodatku
zamieszczonego na końcu tej powieści...
Rok 2020, małe francuskie miasteczko Sagas położone w cieniu
masywu górskiego. Porucznik żandarmerii Gabriel Moscato nocuje w okolicznym
hotelu, w nocy wychodzi przez bezpośrednie drzwi z pokoju na parking i
obserwuje deszcz martwych ptaków, po czym wraca i ponownie zasypia. Rano budzi
się, ale wszystko wygląda inaczej niż w momencie, gdy zasypiał wieczorem – nie
ma jego rzeczy, dokumentów hotelu, które przeglądał szukając śladu swojej
zaginionej córki. Kiedy idzie do recepcji okazuje się, że jest rok 2020 –
Gabriel nie dowierza, przecież zasnął miesiąc po zaginięciu w 2008 roku! Jednak
wszystko potwierdza wersję recepcjonistki, nawet odbicie w lustrze... Jakim
cudem przez jedną noc wykasowała mu się pamięć z całych dwunastu lat? Dlaczego
właśnie w tym hotelu, w którym na pewno był 12 lat temu? Co w tym czasie
wydarzyło się, czy on naprawdę do teraz cały czas szukał swojej córki? Czy
Julie jeszcze żyje? Gabriel wpada w panikę, gdy w drodze z hotelu widzi grupę
śledczych niedaleko rzeki badających martwe, brutalnie potraktowane ciało
młodej kobiety... O co w tym wszystkim chodzi?!
Książka składa się z 83 w krótkich rozdziałów i epilogu oraz
kilka słów od autora na końcu z dodatkiem do powieści. Narracja prowadzona jest
w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który
naprzemiennie obserwuje Gabriela i Paula, jego dawnego przyjaciela, który nadal
pracuje w żandarmerii. Styl jest spokojny, przyjemny, dokładny, skupiony przede
wszystkim na oddaniu zdarzeń, poczynań postaci, choć i o tym, co czują,
narrator nie boi się czytelnika informować. Zdania są proste, krótkie, książkę
czyta się płynnie i dobrze.
„Gość ma IQ osła, to nie jest facet, który wymyślałby zagadki albo czytał kryminały.”
Akcja powieści w pierwszej połowie toczy się w bardzo
klimatycznym małym miasteczku Sagas. Nie ma tam nic poza więzieniem zaraz obok,
jednym hotelem i nieczynną już elektrownią. Mieszkańców niewiele, wszyscy się
znają, skład miejscowych od lat ten sam... Typowa mała, zamknięta społeczność i
właśnie taki klimat panuje przez pierwszą część historii. Gabriel wraz z Paulem
próbują się dowiedzieć kim jest zamordowana dziewczyna i co Gabriel odkrył, że
po 12 latach wrócił właśnie do tego hotelu... On sam męczy się z tym, że tak
naprawdę nie wie, kim teraz jest. Historia zatem toczy się w miarę na jednym
obszarze, w tempie umiarkowanym, choć co chwilę postacie odkrywają nowe fakty.
Klimat powieści zmienia się po przekroczeniu jej połowy, gdy
Gabriel rusza do swojego aktualnego miejsca zamieszkania. Wtedy akcja przyspiesza,
robi się bardziej sensacyjnie, dynamicznie – dużo się dzieje, bohaterowie
działają i przemieszczają się z miejsca na miejsce, wplątują w kolejne afery, a
w ruch idą pięści... Tak, jak można powiedzieć, że pierwsza połowa jest
klimatycznym, spokojnym kryminałem z motywem malej, zamkniętej społeczności,
tak druga to dynamiczny kryminał z mocnym wątkiem sensacyjnym zahaczający o
motyw literatury, sztuki i zagadnienia dotyczące istoty śmierci.
„- (...) Zachowywał się tak normalnie.Normalność, pomyślał Paul. To coś gorszego niż szaleństwo. Szaleństwo przynajmniej widać.”
Kreacje postaci to na pewno spory plus tej powieści. Przede
wszystkim dużym zaskoczeniem jest Gabriel, który doznał trudno wytłumaczalnej
amnezji. Podobało mi się, że bohater zachowuje się racjonalnie, kieruje się do
szpitala i dopiero tam faktycznie okazuje się co mu dolega i że to coś musi
mieć jakąś przyczynę – musiało się wydarzyć coś tak strasznego, że mózg
bohatera po prostu odciął go od wspomnień. Biorąc pod uwagę, że stało się to
tej samej nocy, co śmierć dziewczyny, to sprawa zaczyna coraz mocniej
niepokoić. Czy Gabriel na pewno jest bohaterem stojącym po stronie dobra?
Poprzez tę postać zatem dostajemy już z początku uczucie niepewności i
ciekawości, ale i możemy zastanowić się nad funkcją pamięci, tego jak mocno
skomplikowanym organem jest mózg, jak wiele informacji przechowuje, z których
nie zdajemy sobie sprawy... Kim jesteśmy bez wspomnień, bez pamięci?
„Gdyby popytać ludzi, nikt nie będzie umiał powiedzieć, co robił przed dwoma tygodniami, a co dopiero dwanaście lat temu! A jednak w obu wypadkach większość rzeczy znajduje się tutaj, jest przechowywana w którejś części mózgu. Wspomnienia mogę być trochę poszatkowane albo już nie do końca odpowiadać rzeczywistości, ale gdzieś są, rozproszone, przyczajone, czekają na ożywienie. Tylko albo nie wiemy, jak je odnaleźć, albo nie czujemy takiej potrzeby, ponieważ są bezużyteczne, nieciekawe.”
Gabriel może nie pamięta gdzie mieszka, z czego żyje, ale
nadal jest ojcem, który zrobi wszystko, by dowiedzieć się, co stało się z jego
dzieckiem. Autor niesamowicie dokładnie przedstawił te emocje rodzin dzieci
zaginionych, ukazuje nam Gabriela ogarniętego obsesją na punkcie odnalezienia
córki, jej matkę, która przytoczona smutkiem rzuciła się w wir pracy i jeszcze
inną kobietę, która ukojenia szuka na dnie butelki z alkoholem... Tymi obrazami
po raz kolejny uświadamiamy sobie jak ciężko żyć w niepewności, że niejasność
jest gorsza od najstraszniejszej prawdy... Czy teraz w końcu uda się ją znaleźć
Gabrielowi? A może on już ją znalazł i właśnie przez to stracił pamięć?
W poszukiwaniach towarzyszy Gabrielowi Paul, jego dawny
przyjaciel, nie chcę jednak pisać o nim za wiele, bo tym, co z początku trzyma
czytelnika w zaciekawieniu, to właśnie fakt, że nic nie wiemy, razem z Gabrielem
odkrywamy kim teraz są jego kiedyś najbliżsi. Paul jednak też nie miał łatwego
życia, aktualnie pracuje w żandarmerii razem ze swoją córką, o którą sam
nieustannie się martwi. A jednak to sprawa Julie siedzi w nim od 12 lat, on też
nie umie znaleźć spokoju, dopóki nie pozna zakończenia jej historii...
„Jesteśmy razem, jesteśmy zdrowi: szczęściarze z nas. Czy jest coś ważniejszego?”
Obraz Julie unosi się nad całą powieścią, ale przede
wszystkim mocno wyczuwalny jest w tej spokojniejszej części pierwszej. Idąc po
tropach nagle okazuje się, że ojciec nie znał swojego własnego dziecka tak
dobrze, jak mu się wydawało, dziewczyna miała przed nim wiele sekretów.. czy to
one przyniosły jej zgubę?
„Nigdy nie pokazują, co idzie dobrze. Za to złym wiadomościom nie ma końca. Na okrągło zamachy, katastrofy naturalne, ocieplenie klimatu, kryzysy społeczne. No i polityka, jedno gówno. Cóż, pod tym względem wiele nie straciłeś, wcześniej było tak samo.”
Intryga kryminalna rozpoczyna się spokojnie, pierwsza część
skupia się na szukania nowych dowodów, chodzeniu po miasteczku i przepytywaniu
potencjalnych świadków. Mimo to już tu fabuła kilka razy konkretnie zaskakuje,
a gdy przechodzimy do części drugiej, to wszystko robi się coraz mocniej
zagmatwane... Autor wykazał się sprytem, umiejętnością budowania pokręconych
zagadek logicznych, tak rozbudowanych, że nie ma szans, by czytelnik sam domyślił
się choć części rozwiązania. Co ciekawe i co docenią polscy czytelnicy – w
drugiej połowie na trochę przenosimy się do Polski!
„Ale czyż to nie jest sztuka iluzji opanowana do perfekcji? Pokażę wam coś, ale tak, żebyście tego nie widzieli. (...) tylko mając obraz całości, można zrozumieć poszczególne części.”
Podsumowując, „Zdarzyło się dwa razy” to powieść z
niesamowicie zawiłą intrygą kryminalną, która prowadzi nas w tematy i obszary,
o których sam czytelnik nigdy by nie pomyślał. A jednak wszystko jest logiczne,
wszystko z czegoś wynika, a co więcej – przynosi nie tylko rozrywkę, ale i
kilka ciekawych tematów do zastanowienia. To kryminał o stracie, o nadziei, o
konieczności dojścia do prawdy, choćby nie wiadomo jak okrutna była. Mnie
bardzo urzekł początkowy małomiasteczkowy, lekko depresyjny klimat, ta
niejasność związana z amnezją bohatera, ten dziwny deszcz martwych ptaków... Później
przychodzi pora na zmianę tempa akcji i wprowadzenie wątków sensacyjnych – je
też doceniam, są dobrze wplecione i logicznie przemyślane, a i na tyle
zagmatwane, że czytelnik musi zachować ciągłą czujność. Wygląda więc na to, że
każdy fan kryminałów znajdzie tu coś dla siebie – i ci, którzy lubią na
spokojnie i w małych społecznościach, i ci, który lubią gwar ulic dużych miast
i szybką akcję. Ja, choć wolałabym jednak stały klimat z początku powieści, to
jestem lekturą zafrasowana na tyle, że chętnie sięgnęłabym i po tom pierwszy –
tam to dopiero musi być dużo ciekawych wątków o literaturze i twórcy tych mrocznych
gatunków!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz