lipca 29, 2023

"Pasożyt" Marek Krajewski

Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Pasożyt
Cykl: Edward Popielski, tom 12
Data premiery: 17.05.2023
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 368
Gatunek: kryminał retro / powieść szpiegowska
 
Marek Krajewski to jeden ze współczesnych, najdłużej publikujących autorów powieści kryminalnych na polskim rynku książki. Z wykształcenia filolog klasyczny ze specjalizacją w językoznawstwie łacińskim, imał się różnych prac, aż w końcu w 1999 roku wydał swoją pierwszą powieść – pierwszy tom cyklu kryminałów retro o Eberhardzie Mocku pt. „Śmierć w Breslau”. Osiem lat później przeszedł już na pisarstwo zawodowe, do teraz wydał trzy cykle, z czego dwa: z Mockiem i Popielskim liczą po kilkanaście tomów. W tym czasie był wielokrotnie nagradzany, między innymi zdobył Paszport Polityki i Nagrodę Wielkiego Kalibru. Jego powieści tłumaczone są na kilkanaście języków, doczekały się również ekranizacji. Krajewski jest specjalistą w kryminałach retro, seria z Mockiem toczy się w dawnym Wrocławiu, seria z Popielskim we Lwowie. Za promocje obydwu miast autor dostał honorowe oznaczenia.
Dla mnie „Pasożyt” to pierwsza styczność z jego piórem – z zapoznaniem zwlekałam najpierw przez niechęć do gatunku kryminału retro, której nabawiłam się na kilka lat, później przez pewną nieśmiałość spowodowaną tym, że Krajewski jest chyba jednym z pierwszy pisarzy, którzy wzięli się za ten gatunek po upadku PRL-u, jest bardzo wykształcony i elokwentny, a to na pewno potrafi onieśmielić. I tak, widać jego niesamowite umiejętności w „Pasożycie”, ale cieszę się, że sięgnęłam po tę historię – to była uczta nie tylko gatunkowa, ale i językowa, co ogromnie sobie cenię!
 
Historia rozpoczyna się w 1940 w Rumuni, gdzie Popielski uciekł chwilę po wybuchu II wojny światowej. Tam zaczepia go pewien tajny agent i w zamian za opowiedzenie historii sprawy sprzed czterech lat, oferuje pomoc w bezpiecznym powrocie do Lwowa. W związku z tym przenosimy się do 1936 roku, do Warszawy, by wytropić tytułowego Pasożyta – ktoś z polskiego wywiadu potajemnie przekazuje Rosjanom informacje o podwójnych agentach, który pozornie pracują dla Rosji, a faktycznie zdobywają kluczowe informacje dla polskich służb. Teraz Rosjanie ich eliminują, a Popielski wraz ze swoim zespołem zostaje ściągnięty ze Lwowa do Warszawy, by zapobiec dalszemu przekazywaniu informacji i wykryć kreta. Nie będzie to misja łatwa – w sprawie tak naprawdę nic nie wiadomo, dysponują zaledwie jedną zaszyfrowaną informacją, którą udało przejąć się polskim szpiegom... Tylko jakiego klucza użyć do rozszyfrowania? Gdzie zaprowadzi ich ukryta informacja? I co to za kret siedzi w polskich służbach tak głęboko, że tak sprawnie i skrycie może przekazywać obcym wywiadom tak tajne informacje?
„- Tak panie kapitanie, ma pan rację. To jest misja niewykonalna, czyli... w sam raz dla pana.”
Książka składa się z prologu, dwunastu tytułowanych rozdziałów i epilogu. Każdy rozdział podzielony jest na mniejsze fragmenty, scenki oddzielone gwiazdką, dzięki czemu książkę czyta się wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który nieraz prostuje to, co mówi sam Popielski, często odnosi się również do wcześniejszych przygód tego bohatera, co od razu oznaczone jest przypisem z tytułem tomu. Nie przeszkadza to jednak tym, którzy tomów wcześniejszych nie czytali, a dodaje fajnego smaczku – sprawia, że ma się poczucie ciągłości historii, że czytamy o bohaterze z długą, bogatą przeszłością. Narrator najczęściej skupia się na tym, by oddać wydarzenia toczące się w powieści, ale zdarza mu się również wspomnieć o emocjach postaci. Styl powieści to coś, co mocno ją wyróżnia na tle innych kryminałów retro. Z tak użytym językiem jeszcze się nie spotkałam! Mimo że sama nie jestem specjalnie zaznajomiona z tym, jak mówiło się w Polsce w czasach międzywojennych, znam tylko kilka faktów ogólnych, to jednak czytając tę powieść ma się pewność, że ówcześni ludzi mówili dokładnie w taki sposób, jak postacie w powieści! Oczywiście przede wszystkim ci wykształceni, ale nie zabraknie też fragmentów z różnymi naleciałościami języka spowodowanymi miejscem zamieszkania i wykształceniem. W tekście, przede wszystkim w czasie rozmów postaci, często zostają wtrącone słowa lub powiedzenia po łacinie (oczywiście z odpowiednimi przypisami), co mnie prywatnie dosyć zaskoczyło – nie pomyślałam o tym, że przez polski z taką swobodą mógł przewijać się wymarły już język. A jednak tak i Krajewski robi to doskonale, z niesamowitym wyczuciem i swobodą. Jestem pod wrażeniem doskonałości językowej tej powieści, ależ to ma urok! Czyta się wyśmienicie!
 
Co do samej historii, to przyznam, że w jej początkach czułam się dosyć niepewnie – na pierwszych stronach dostajemy dużą dawkę informacji polityczno-szpiegowskich, o wpływach, akcjach i kontaktach, co trochę mnie nużyło – może i to były informacje potrzebne do zrozumienia wszystkich zależności w dalszej części powieści i znowu – poczucia, że ta powieść to kawałek dłuższej historii, ale spowodowały, że początek się dłużył. Jednak gdzieś na chwilę przed setną stroną w końcu uwaga narratora skupiała się na historii właściwej, tej sprawie, którą latem 1936 roku zajmował się Popielski. I choć i tu fabuła nie toczy się specjalnie szybko, to od samego początku zaciekawia – to kryminał w starym stylu, skupiony na śledztwie, bez zbędnej brutalności. Dokładnie tak jak lubię. Historia zawiera w sobie kilka solidnych twistów, które sprawiają, że czytelnik cały czas odczuwa to właściwe przy powieściach kryminalnych napięcie. Zagadka poprowadzona jest z niesamowitą dbałością o szczegóły historyczne, sama czytając byłam pod coraz większym wrażeniem ogromnej wiedzy autora co do codzienności życia w czasach międzywojennych. Zawiera elementy powieści kryminalnej, sensacyjnej i klasycznej.
 
Edward Popielski znany jest już czytelnikom od dwunastu tomów, dla mnie jednak to była pierwsza styczność z tą postacią. I ona również mnie zaciekawiła! Już na początku dostajemy skrótowy wgląd w życie prywatne bohatera – żona zmarła przy porodzie córki, która teraz jest już nastolatką i którą Edward wychowuje wraz z mieszkającą z nimi kuzynką. Ich relacja jest dla niego bardzo ważna, najważniejsza, ale mocno skomplikowana – tak jak Edward bez problemów tropi przestępców, tak odpowiedne postępowanie, czasem ganienie córki przychodzi mu z ogromną trudnością. Zatem od początku poznajemy go jako bohatera bardzo ludzkiego, który mimo poszanowania w pracy, w życiu osobistym ma problemy jak każdy. Zawodowo Edward jest jednym z najlepszych śledczych, jest spostrzegawczy, inteligentny i dobrze zorganizowany, potrafi skutecznie zarządzać zespołem. Bardzo się z nim polubiłam mimo jego powściągliwości w kontakt międzyludzkich.
„Potrafił mierzyć się z bandytami uzbrojonymi w kastety i w noże sprężynowe, a nie potrafił stawić czoła ukochanym kobietom.”
Oczywiście poza Edwardem przewija się wiele postaci – jego zespół, dwa małżeństwa, które w jakiś sposób muszą być ze sprawą powiązane, szef zlecający mu tę sprawę i wiele innych. Są to postacie drugoplanowe, ale opisane równie przyjemnie.
 
Poza językiem, to dawny klimat powieści zachwycił mnie najmocniej. To, jakie nastroje panowały na zaledwie trzy lata przed wybuchem wojny, to jak zachowywali się wtedy ludzi nie najubożsi, jak się bawili, jakie mieli rozrywki. Jakich kosmetyków się używało, jakiej muzyki słuchało – wszystko jest podane w najmniejszym dopracowanym szczególe. A mimo to nie daje uczucia przytłoczenia, a świetnego przedstawienia tamtego świata, z wyczuciem i zaciekawieniem. Dla tych ciekawych życia poza naszym współczesnym będzie to nie lada gratka!


Podsumowując, „Pasożyt” to niesamowicie dopracowana powieść sensacyjno-kryminalna przenosząca nas w czasy międzywojennej Warszawy. Intryga kryminalna, choć rozwija się spokojnie, już w momencie jej zawiązania zaczyna czytelnika ciekawić, a napięcie z każdą kolejną nowoodkrytą informacją rośnie. Mnie jednak przede wszystkim zachwycił język stylizowany na ówczesne czasy i niesamowita wiedza co do detali życia codziennego, jaką zaprezentował tu Marek Krajewski. Edwarda Popielskiego polubiłam i na pewno chciałabym poznać jego inne, wcześniejsze i późniejsze losy. Jedynym minusem dla mnie była spora ilość informacji politycznych z początku powieści, ale mogę przymknąć na to oko, jako po prostu na element gatunku, jakim jest przecież powieść szpiegowska – w niej nie da się uniknąć tego typu informacji. Pierwsze spotkanie z prozą Marka Krajewskiego uznaję za jak najbardziej udane i czuję, że jest to mój typ literatury – nie tylko świetny fabularnie, ale i zachwycający językowo!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz