Który wątek z "Próby sił" był tym, który w głowie Piotra Rozmusa pojawił się jako pierwszy, skąd w ogóle pomysł, by pisać powieść, w której jedną z głównych ról odgrywa włoska mafia - camorra, czy przekręty mafijne w niej opisane mają w swoje odbicie w rzeczywistości, o czym pisało się autorowi najprzyjemniej, a co było najtrudniejsze, czego możemy spodziewać się w najbliższej przyszłości, a także gdzie Piotr Rozmus chętnie wybrałby się na wakacje?
Zapraszam na rozmowę z autorem!
fot. Mirosław Korkus |
Piotr Rozmus notka biograficzna:
urodził się w 1983 roku w Koszalinie. Jest absolwentem doradztwa psychospołecznego i socjologii stosowanej Uniwersytetu Szczecińskiego oraz profilaktyki społecznej i resocjalizacyjnej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Oprócz pisania czas zajmuje mu uprawianie sportu. Uwielbia dobre książki i filmy. Pasjonuje się boksem. Kocha psy, a w sposób szczególny upodobał sobie dobermany. Zadebiutował w 2014 roku thrillerem Bestia, którego akcja toczy się w malowniczym Szczecinku, rodzinnym mieście autora. Powieść spodobała się czytelnikom do tego stopnia, że zdecydował się stworzyć kontynuację. W 2016 roku powstało Przebudzenie nominowane w Plebiscycie Książka Roku 2016 lubimyczytać.pl w kategorii Horror. Rok wcześniej na rynku pojawił się thriller psychologiczny Kompleks Boga i otrzymał tę samą nominację. (Powieść została wznowiona nakładem Wydawnictwa Sonia Draga w 2021 roku.) W 2019 roku ukazało się Piętro mafii.
Kryminał na talerzu: W połowie czerwca świętowaliśmy premierę „Próby sił”, Pana piątej książki, na którą kazał Pan swoim czytelnikom czekać aż cztery lata! Jak to jest wracać po takiej przerwie, czy stres przy premierze jest większy niż, gdy wydaje się książki co roku?
Piotr Rozmus: Na pewno towarzyszą temu duże emocje. „Piętno mafii” wydałem w 2019 roku, co prawda w 2021 ukazało się wznowienie „Kompleksu Boga”, ale była to powieść znana już Czytelnikom. Wiedziałem zatem czego się spodziewać. W przypadku „Próby sił” istniała spora niewiadoma, ale z drugiej strony to historia zbliżona tematyką właśnie do „Piętna mafii”, miałem więc nadzieję, że spodoba się wszystkim tym, którzy polubili pierwszą z mafijnych opowieści z polskimi wątkami w tle. Na razie tak właśnie jest, bowiem pierwsze recenzje powieści są bardzo dobre, z czego oczywiście bardzo się cieszę.
„Próba sił” to druga powieść, w której pojawia się wątek mafii, teraz jednak zabiera Pan swoich czytelników do miasta rodzinnego camorry, do włoskiego Neapolu. Dlatego właśnie tam zdecydował się Pan osadzić akcję powieści?
Do Neapolu zabrałem Czytelników już w „Piętnie mafii”, ale to w „Próbie sił” umiejscowiłem w tym mieście większość akcji. Moja fascynacja camorrą i Neapolem rozpoczęła się właśnie podczas pisania „Pietna...”, wiedziałem więc, że wrócić do miasta leżącego u podnóża Wezuwiusza będę chciał już w następnej powieści.
Bardzo podobało mi się, jak przedstawił Pan te miasto, miałam wrażenie, że mapa ulic i zakątków Neapolu oddana jest naprawdę dokładnie. Jak wyglądał więc Pana research, odwiedził Pan Włochy z notesikiem i wszystko skrupulatnie zapisywał czy wystarczył Internet i wirtualne podróże po mieście? Czy możemy książkę traktować trochę jak przewodnik?
Niestety jeszcze nie byłem w Neapolu, więc w głównej mierze posiłkowałem się Internetem. Na szczęście wirtualne spacery nie stanowią dziś problemu. Poza tym zapuszczanie się w miejsca o których piszę, mogłoby nie być dobrym pomysłem (śmiech). Na pewno jednak chciałbym kiedyś pojechać do Neapolu. A czy możemy książkę traktować trochę jak przewodnik? Myślę, że tak, bo w większości opisane w niej miejsca, ulice i zakątki istnieją naprawdę.
Muszę przyznać, że poprzedniej książki z wątkiem mafijnym „Piętno mafii” jeszcze nie czytałam, ale z opisów wnioskuję, że prócz tego jednego tematu, historia z „Próbą sił” nie jest powiązana? Ciekawi mnie za to mocno skąd w ogóle pomysł, by zgłębić temat włoskiej mafii? Jakaś fascynacja Ojcem Chrzestnym? 😊
Nie, „Próba sił” i „Piętno mafii”, nie są ze sobą powiązane, można więc czytać je oddzielnie. Często jestem pytany o to, czy wzorowałem się na powieściach Mario Puzo i choć oczywiście czytałem i oglądałem „Ojca Chrzestnego”, to jednak odpowiedź brzmi… „nie”. To camorra w jakiś sposób mnie zafascynowała, a nie mafia sycylijska. Pierwsza pozbawiona jest patosu i swego rodzaju romantyzmu, z którym często przedstawiana w filmach i powieściach jest ta ostatnia. Nie jest też scentralizowana, nie ma głównego przywódcy jak tytułowy ojciec chrzestny. Jest za to tak bardzo przyziemna i bezwzględna, niemalże namacalna, nie bez powodu tak często określana mianem najkrwawszej mafii świata. Do tego kamoryści mieli koligacje z polskimi gangsterami, znajdowali schronienie w naszym kraju. Bardzo podobały mi się również powieści Roberta Saviano. Wszystko to sprawiło, że i ja zapragnąłem napisać o camorrze.
Cała historia z „Próby sił” mocno ukierunkowana jest na przedstawienie tego, jak funkcjonuje mafia, jakie zależności w niej panują. Opisuje Pan wiele „przekrętów”, których taka organizacja się dopuszcza i to nie tylko jeśli chodzi o te naprawdę groźne i nielegalne biznesy jak handel narkotykami czy bronią, ale i przestępstwa gospodarcze, w które wciąga na przykład władze miasta, czyli interes społeczny. Czy opisując je wzorował się Pan na historiach prawdziwych?
Tak, większość tzw. „przekrętów” jak je Pani określiła praktykowana była naprawdę. Powieść powstawała długo, więc miałem naprawdę sporo czasu na zgłębienie tematu. Z wypiekami na twarzy czytałem o tym jak chociażby camorra wyłudzała unijną kasę, czy wpływała na wyniki wyborów samorządowych, po to by w przyszłości czerpać z tego profity.
W książce często przewija się również temat pandemii, przede wszystkim właśnie odnosząc się do działalności mafijnej, która z początku ucierpiała, ale szybko znalazła nowe metody na wyciągnięcie korzyści dla siebie. I tu znowu pytanie o prawdziwość historii – ich problemy to Pana dedukcja czy historia zasłyszana? No i czy w takim razie pandemia nie była dobrym czasem, by działalność takich organizacji ukrócić?
Pandemia pokazała, że mafia jest jak robactwo, które potrafi przetrwać w każdych warunkach i nie ma środka, który umożliwiłby jej wyplewienie. Wszystkie kwestie dotyczące sposobów wzbogacania się na pandemii koronawirusa przez camorrę są prawdziwe. W „Próbie sił” piszę więc o handlu podrobionymi szczepionkami, środkami higienicznymi, „lewych” przetargach, wyłudzaniu funduszy od samorządów i przedsiębiorców, przejmowaniu upadających biznesów, czy wykorzystywaniu młodych chłopców do handlu narkotykami pod pretekstem dostarczania leków i produktów spożywczych osobom starszym. Ale pandemia dała mafiosom w całych Włoszech jeszcze jedną, niepowtarzalną szansę. Okólnik Departamentu Więziennictwa z 21 marca 2020 roku zobowiązał dyrektorów więzień do niezwłocznego sporządzenia i dostarczenia sądom list osadzonych szczególnie narażonych na powikłania w przypadku zachorowania na COVID-19 z uwagi na swój wiek i towarzyszące schorzenia. Dzięki niemu, prawie 400 groźnych przestępców mogło opuścić więzienia i dokończyć odsiadkę w areszcie domowym.
To jeszcze jedno pytanie o prawdziwość historii, o wątek dużej religijności Włochów, wiary w cuda i przesądy. Czy historia o cudzie Januarego, krwi zmieniającej stan skupienia jest prawdziwa, czy może ma swoje korzenie gdzieś indziej?
Jest jak najbardziej prawdziwa, o ile…wierzymy w cud przeistoczenia krwi świętego (śmiech). W każdym razie na pewno wierzą w niego mieszkańcy Neapolu. January to patron miasta, a katedra pod jego wezwaniem o której piszę w „Próbie sił”, znajduje się po wschodniej stronie Piazza Duomo i znana jest pod dwoma nazwami: Duomo di San Gennaro oraz Duomo di Santa Maria Assunta.
January był biskupem starożytnego Benewentu i tak jak wielu innych świętych padł ofiarą prześladowań religijnych chrześcijan za cesarza Dioklecjana. Został ścięty ponieważ odmówił składania czci rzymskim bogom. Według wierzeń, pewna niewiasta zebrała do flakonika jego krew, która do dziś przechowywana jest w specjalnej ampułce. Kilka razy do roku podczas uroczystości odbywających się w świątyni, krew za sprawą cudu zmienia swój stan skupienia ze stałego w …ciekły.
Muszę przyznać, że zaskoczył mnie też Pan sporą wielowątkowością, kiedy z początku lektury każdy rozdział opowiadał o innej historii mocno głowiłam się jak to wszystko Pan połączy. Zatem czy zanim usiadł Pan do pisania, plan powieści, wszystkie twisty i rozwiązania fabularne były już dokładnie zaplanowane? I który wątek był tym, który pojawił się w Pana głowie jako pierwszy?
Nigdy nie planuję szczegółowo fabuły. Notuję kilka, może kilkanaście ważnych wątków fabularnych. Zawsze powtarzam, że jestem pierwszym czytelnikiem swojej książki. Dzięki temu historia staje się dla mnie ciekawa. A skoro tak się dzieje, istnieje spora szansa, że uda mi się również zaciekawić czytelnika…Dopieszczam powieść dopiero ją poprawiając i przy drugiej, trzeciej wersji decyduję się na jakieś dodatkowe zwroty akcji i ewentualne twisty.
Wątkiem, który jako pierwszy pojawił się w mojej głowie był ten otwierający tę historię, czyli ucieczka Polaka neapolitańskiego więzienia Poggioreale. Co ciekawe, to również zdarzyło się naprawdę i nikt przez przeszło sto lat nie zdołał tego dokonać. W rzeczywistości jednak nasz rodak trafił za kraty za uczestnictwo w bójce, która zakończyła się tragicznie. Ja natomiast połączyłem go z mafią.
Które fragmenty tej historii przysporzyły Panu najwięcej trudności, a które powstały najłatwiej, z prawdziwą, czystą przyjemnością?
Zawsze najprzyjemniej pisze mi się o emocjach, przeżyciach bohaterów, ich doświadczeniach. Lubię ich tworzyć, kreować psychologizację postaci. Najtrudniej oczywiście pisze się sceny wymagające weryfikacji, specjalistycznej wiedzy i …zgłębionego researchu. A na ten ostatni przy powstawaniu „Próby sił” poświęciłem naprawdę dużo czasu.
W związku z tym, co sam Pan przyznał zarówno w posłowiu książki, jak i na spotkaniu na scenie w czasie Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie, że powieść ta powstawała w bardzo trudnym dla Pana prywatnie czasie, to nie będę dociekać jak długo zajęło Panu jej napisanie, ale zapytam jak wyglądają dalsze plany pisarskie? Mam nadzieję, że teraz wróci Pan do nas z czymś nowym trochę szybciej? 😊 Ma Pan już nowy pomysł na powieść?
To żadna tajemnica, że napisanie „Próby sił” zajęło mi prawie dwa lata. Tak wiem, długo, ale dzięki temu mogłem dopracować tę historię i czytelnicy bardzo docenili ten fakt w pierwszych recenzjach i opiniach, które do mnie docierają.
Jeszcze przed „Próbą sił” napisałem „Adoratora”, ale razem z Wydawcą doszliśmy do wniosku, że powieść wymaga przebudowania. Zostawiłem ją więc i zabrałem się za pisanie „Próby…”. Jakiś czas temu w zasadzie na nowo napisałem pierwsze sto stron „Adoratora” i przesłałem próbkę do Wydawnictwa. Czekam na feedback i niedługo chciałbym wrócić do pisania. W planach mam również kolejny thriller, którego akcja podobnie jak „Bestii” i „Przebudzenia” mogłaby się rozgrywać w moim rodzinnym mieście, czyli Szczecinku.
Z Targów Książki wiem też, że cały czas pracuje Pan zawodowo, a książki pisze Pan po godzinach. Zatem czy praca nad książką odbywa się w stałym rytmie, czy raczej tylko dorywczo, kiedy są siły i czas? Wszyscy pisarze zawsze podkreślają jak ważna jest systematyczność, czy i Pan się z tym zgadza?
Systematyczność jest bardzo ważna. Zresztą nie tylko w przypadku pisania. Kiedy więc zabieram się za nową powieść staram się pisać systematycznie, choć czasami bywa z tym różnie. Zazwyczaj spędzam w pracy 8 godzin przy komputerze, gdy więc wracam do domu i na powrót mam do niego usiąść, jakaś cząstka mnie się przeciw temu buntuje. Staram się jednak zignorować ten głos i po prostu zabrać się do roboty.
To teraz jeszcze tak trochę bardziej prywatnie. Poza pisaniem, jak lubi Pan spędzać swój czas, co dobrze Pana relaksuje?
Przede wszystkim trening, bez którego nie wyobrażam sobie już życia. 3 x w tygodniu trenuję siłowo i 1 x biegam. W zasadzie działam według grafiku, w który wpisane są sesje treningowe i sesje pisania. Uwielbiam też spacery z moją dobermanką i rowerowe przejażdżki.
Właśnie wchodzimy w okres wakacyjny, więc proszę nad zdradzić jakie jest Pana wymarzone miejsce na wakacje?
Wyjazd do Włoch i wspomnianego Neapolu byłby idealnym pomysłem, ale chętnie poleżałbym również na jakiejś rajskiej plaży (śmiech).
Przygotowując recenzję wyczytałam gdzieś, że lubi Pan też filmy, więc co dobrego może nam Pan polecić?
Tak, lubię filmy i seriale, ale tak jak w przypadku książek jestem w tej materii dość wybredny. Ostatnio oglądałem dokumentalny film o Arnoldzie Schwarzeneggerze, który bardzo mi się spodobał. Zawsze go lubiłem i ceniłem, nie tylko za to, co uczynił dla świata kulturystyki czy jego filmowe kreacje, ale głównie za filozofię życia i dążenie do wyznaczonych celów.
Jak wygląda Pana biblioteczka, jakich autorów, gatunków znajdziemy w niej najwięcej?
Oczywiście najwięcej u mnie powieści z gatunku thrillera i kryminału. Moimi ulubionymi autorami są Jo Nesbo i Bernard Minier. Zawsze z utęsknieniem wyczekuję każdej ich książki.
W związku z miejscem akcji „Próby sił” i tego, że faktycznie kilka razy pojawia się w niej jedzenie, to pozwolę sobie też zapytać, jakie jest Pana ulubione włoskie danie?
Bardzo lubię spaghetti. Dobrą pizzą też nie pogardzę, choć od dłuższego już czasu jestem na diecie pudełkowej dostosowanej do treningu.
No i na koniec pytanie obowiązkowe na moim kulinarno-kryminalnym blogu, już bez konieczności przypisywania do regionu – po prostu co najbardziej lubi Pan jeść?
Może to mało wyszukane, ale uwielbiam naleśniki….najlepiej z bananem i nutellą. (śmiech)
Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz