lipca 15, 2023

Kilka pytań do... Marty Matyszczak, autorki cyklu "Kryminałów z pazurem" - rozmowa V

Jak Marcie Matyszczak wracało się do bohaterów serii Kryminałów z pazurem po pierwszej dłuższej przerwie, czy autorka w celu researchu do książki przepłynęła całą trasę kajakową spływu Krutynią i czy towarzyszyły jej w tym pierwowzory literackich kocich postaci, czy Pedro dostał swój głos w serii już na stałe, co autorka ma wspólnego z Rozalią, kiedy możemy liczyć na tom czwarty serii i jakie własne literackie odkrycia poleca nam Marta Matyszczak?
Zapraszam na rozmowę z autorką!

fot. Przemysław Jendroska
Marta Matyszczak notka biograficzna:
Autorka uwielbianego nie tylko przez miłośników czterech łap cyklu KRYMINAŁY POD PSEM, ale także scenariuszy fars teatralnych. Nauczycielka kreatywnego pisania. Prowadzi Kawiarenkę Kryminalną - portal poświęcony literaturze gatunkowej. Psiara od zawsze, kociara, odkąd podstępem wprowadziła się do niej kotka imieniem Burbur. KRYMINAŁY Z PAZUREM to jej nowa seria, w której Burbur gra pierwsze skrzypce.


Kryminał na talerzu: Pod koniec czerwca na naszym rynku pojawił się tom trzeci serii Kryminałów z pazurem pt. „Krwawa kąpiel nad Krutynią”. Pierwsze dwa pisała Pani jakieś dwa lata temu, jeden po drugim, więc przy tomie trzecim po raz pierwszy wracała Pani do serii po przerwie. Jakie emocje temu towarzyszyły? Do rodziny Ginterów wracało się trudniej niż do Solańskich z Kryminałów pod psem? W końcu z tym drugimi znajomość jest już wieloletnia 😊

Marta Matyszczak: Bardzo się cieszyłam z tego powrotu! Stęskniłam się już za Burburem i Pedrem, i sama byłam ciekawa, w jakie nowe kłopoty wpakuje się Rozalia. Historia pani weterynarz jest tak zbudowana, że z tomu na tom Ginterowa pogrąża się coraz bardziej w swoich kłamstwach i tajemnicach, jednocześnie cały czas walcząc o to, co dla niej najważniejsze, czyli rodzina. Miło też było powrócić na piękne Mazury i wpleść w „Krwawą kąpiel nad Krutynią” moje własne przeżycia związane ze spływem kajakowym tą najpopularniejszą chyba rzeką w Polsce.


Założenia serii Kryminałów z pazurem są takie, że akcja każdego tomu toczy się na Mazurach, ale każda w innej lokalizacji. W tomie trzecim wysłała Pani Ginterów na wakacje, na spływ kajakowy Krutynią, a ja zastanawiam się czy wybrała się Pani na Mazury w poszukiwaniu dobrej atrakcji na wakacje czy odwrotnie – najpierw znalazła Pani te kajaki, a później pomyślała, że to dobra wakacyjna destynacja dla bohaterów serii?

Nad Krutynię jechałam już z zamiarem zresearchowania okolic pod kątem nowej książki. Dlatego moje zdjęcia z tamtych wakacji wyglądają specyficznie – pełno na nich detali, szczegółów na pierwszy rzut oka nieistotnych czy bzdurnych, ale dla mnie przydatnych potem podczas pisania. Zawsze staram się jak najdokładniej odwzorować w powieści opisywaną rzeczywistość, dlatego sprawdzam jak najwięcej na własnej skórze.


Wszyscy już dobrze wiemy, że zawsze przed pisaniem kolejnej powieści, prowadzi Pani bardzo dokładny research na miejscu, w którym ma się toczyć akcja. Teraz nie tylko mamy miasteczko Krutyń, ale i spływ rzeką Krutynią. Przepłynęła Pani całą trasę wypatrując dobrego miejsca na ulokowania trupa? 😊

Całą to nie... Ja jednak hołduję twierdzeniu pani Marii Czubaszek, że przez sport to tylko do kalectwa. Żartuję oczywiście – lubię jeździć na nartach czy pływać, ale już przemęczać się nadmiernie to niekoniecznie. A spływ kajakowy jest fizycznym wyzwaniem. Na trasie Krutyń-Ukta – najbardziej popularnym odcinku spływu, który wybrałam w celach researchowych, odkryłam, że posiadam mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Bolało mnie wszystko, łącznie z palcami u rąk przez ściskanie wiosła. Dlatego ten wycinek w zupełności wystarczył. Natomiast tak mi się ta aktywność spodobała, że zamierzam wrócić nad Krutynię i zaliczyć jeszcze inne jej okolice! 


Ginterowie na swoją wyprawę biorą oczywiście obydwa koty, Burburkę i jej syna Pedra. Czy i Pani w wyprawie towarzyszyły pierwowzory powieściowych bohaterów? Zawsze myślałam, że zaprowadzenie kota już w same okolice wody to zadanie bardzo … niebezpieczne dla ludzkich części ciała, narażonych na kocie pazury 😉

Święta racja! Dlatego nie odważyłam się targać tam Burburki czy Pedra. Zresztą oni już po kwadransie podróży samochodowej zaczynają przeraźliwie miauczeć. Nie podoba im się i już! Za to zabrałam na spływ psa – Gacka, który siedział ze mną w kajaku, miał przywdziany kapok i z zainteresowaniem przyglądał się mijanym dzikim ptakom zamieszkującym Krutynię.


A czy nocowanie w namiotach było dla Pani równie ciężkie, co do Rozalii? Przypomnijmy, że Rozalia to kobieta, która ogromnie szanuje sobie wygodę, więc jej poświęcenie w sprawie noclegu jest naprawdę ogromne!

W tej kwestii skorzystałam z własnych doświadczeń, które jednak zdobyłam już jakiś czas temu... Teraz nocowałam w bardziej standardowych warunkach. Ale swego czasu jeździłam pod namiot – na przykład do miejscowości Płaska w Puszczy Augustowskiej, która zresztą pojawia się w „Lesie i ciemności”, jednym z tomów „Kryminałów pod psem” – i doskonale pamiętam, z jakimi atrakcjami się to wiąże. Myślę, że obecnie byłabym równie „zadowolona” z namiotowych warunków jak Rozalia. Czyli jednak mamy ze sobą coś wspólnego! 


Która część spływu Krutynią urzekła Panią najmocniej? 

Myślę, że całą Krutyń jest przepięknym, dzikim, wciąż niezawłaszczonym przez człowieka miejscem – zwłaszcza po sezonie. Naczytałam się apokaliptycznych wizji przedstawiających spływ w środku wakacji na podobieństwo spaceru po Krupówkach czy Monciaku. Jednak we wrześniu, kiedy ja tam zawitałam, było niewielu turystów i w pełni mogłam się cieszyć urokami natury. Najbardziej podobały mi się te odcinki, gdy rzeka płynęła zalesionymi brzegami – tworzył się dość tajemniczy, mroczny klimat – idealny do wykorzystania w powieści! 


W powieści ważną rolę odgrywa też Szwecja, a dokładniej polska osada robotnicza położona niedaleko Kiruny. Skąd pomysł, by połączyć Mazury ze Szwecją?

Kiedyś gościłam w programie lokalnej telewizji i zanim wpuszczono mnie na wizję, zajęła się mną pani makijażystka. Podczas nakładania tapety na moją twarz, opowiadała mi o kręconych kulinarnych, wakacyjnych programach właśnie na północy Szwecji. Ekipa telewizyjna odwiedziła miejsce, do którego przenieśli się mieszkańcy Mazur. Oczywiście tych prawdziwych nie spotkały żadne kryminalne szykany. Ta zasłyszana ciekawostka posłużyła mi po prostu do uruchomienia wyobraźni i stworzenia swojej fikcyjnej historii.


Czy i te doświadczenia wzięła Pani z własnych? Odwiedziła Pani kiedyś Szwecję, doświadczyła opisywanych zórz polarnych, białych nocy, czy czarnych dni?

Byłam dwa razy w Szwecji, niestety nie dane mi było zobaczyć zorzy polarnej. Jest to jedno z moich podróżniczych marzeń! A co do białych nocy, to były one już zauważalne na przykład początkiem czerwca w Sztokholmie – przez całą noc nie robiło się całkowicie ciemno – panowała raczej taka szarówka. Dlatego szczelne rolety w oknach hotelu to doskonałe rozwiązanie.


A tak na zachętę dla tych, co „Krwawej kąpieli nad Krutynią” jeszcze nie czytali, jak zareklamowałaby Pani ten tom? O czym to historia?

W „Krwawej kąpieli nad Krutynią” rodzina Ginterów (wraz z kotami!) udaje się na urlop – na spływ kajakowy. Ten kończy się, gdy Rozalia zderza się kajakiem z ciałem martwej dziewczyny. Paweł Ginter przejmuje sprawę morderstwa, a Rozalia prowadzi swoje prywatne, równie kryminalne porachunki z pomocą znanej z „Kryminałów pod psem” mecenas Potomek-Chojarskiej. Śledztwo prowadzi komisarza Gintera na trop pewnej szwedzkiej Osady, do której wyjeżdżali miejscowi w poszukiwaniu pracy. Dramatyczne wydarzenia spod koła podbiegunowego zaczynają mieć coraz więcej wspólnego z obecnie toczącym się dochodzeniem. Nad wszystkim czuwa kotka Burbur, która w specyficznym pamiętniczku zapisuje niezbyt przychylne spostrzeżenia na temat swoich ludzkich niewolników. Krótko mówiąc, „Krwawa kąpiel nad Krutynią” to lektura dla wielbicieli kryminałów, posiadaczy poczucia humoru i kociarzy. Na wakacje i nie tylko.


Ach, przecież jeszcze nie mówiłyśmy o Pedrze! A on w końcu w tym tomie doszedł do głosu! Jak pisało się Pani jego kwestie? Zostanie z nami na stałe w tej serii? 

Przyszedł czas, by i synalek Pedro zabrał głos. W końcu ile można ignorować obsmarowywanie przez własną wyrodną matkę? Z doświadczenia widzę, że każde zwierzę – tak jak ludzie – ma zupełnie inny charakter. Tak też i Pedro (ten prawdziwy i książkowy) różni się od Burbury. Jest łagodniejszy, pewniejszy siebie, odważniejszy i trochę mniej bystry... Myślę, że widać to też w jego części powieściowego pamiętniczka. A czy będzie kontynuował swoją twórczość? To się okaże w czwartym tomie „Kryminałów z pazurem”! 


A czy może nam Pani zdradzić już czego możemy się spodziewać w tomie czwartym? I czy dobrze zakładam, że możemy się go spodziewać za około pół roku?

Mam już pewne plany dotyczące tego tomu. Wiem, na jaką literę będą wszystkie wyrazy tytułu. Znam miejsce akcji i pewną niespodziankę, którą szykuję dla czytelników w tej książce. Na razie jednak niczego nie zdradzam. A jeżeli chodzi o termin wydania, to będzie to dopiero rok 2025. Na przyszły rok przygotowuję inne kryminalne historie.


Nad czym teraz Pani pracuje?

Nad czymś zupełnie nowym. Ale póki co cicho sza na ten temat. 


To teraz już na koniec tradycyjnie, kilka pytań ciut bardziej prywatnych. Mamy teraz okres wakacyjny i tak się zastanawiam – skoro jeździ Pani w te wszystkie lokalizacje, w których rozgrywa się akcja Pani powieści, to czy to są już dla Pani wakacje czy jednak praca? A na wakacje trzeba pojechać gdzieś osobno i odciąć się w ogóle od wszystkiego związanego z książkami?

Wyjazdowy research do nowej książki mam już za sobą. Wyjazd wakacyjny zresztą też. Teraz skupiam się na pisaniu. Jesienią ruszę na wyprawę przygotowawczą do kolejnej książki. Lubię tak samo i te wyjazdy związane z pracą, i te w celach wypoczynkowych. Ja po prostu uwielbiam podróżować! 


Jakie jest Pani największe marzenie związane z podróżami? Oprócz Anglii i hrabstwa Yorkshire śladami pisarza Jamesa Herriota, bo o tym mówiła nam już Pani trzy lata temu. No właśnie, czy te marzenie już udało się Pani spełnić?

Tego jeszcze nie, ale jest na mojej liście. Ostatnio najchętniej bym jeździła tam, gdzie ciepło, gdzie nie trzeba się ubierać w kolejne warstwy ciuchów, żeby nie zamarznąć, gdzieś, gdzie jest ciepłe morze, po wejściu do którego nie ma się wrażenia, że jest się na sesji krioterapii. A jeśli chodzi o literackie podróże, to ostatnio spełniłam jedno z marzeń – tropiłam ślady Mikaela Bloomkvista i Lisbeth Salander w Sztokholmie.


Poza pisaniem książek, prowadzi też Pani Kawiarenkę Kryminalną, portal poświęconym literaturze kryminalnej, więc proszę nam polecić jakieś ostatnie Pani literackie odkrycie.

Ostatnio odkryłam audiobooki. Wiem, że pewnie późno, ale wreszcie się przekonałam do formy słuchanej i dzięki temu mogę poznawać dużo więcej historii. A z papierowych ostatnich odkryć polecam dwie powieści Sławka Gortycha osadzone w Karkonoszach: „Schronisko, które przestało istnieć” i „Schronisko, które przetrwało”. To świetne, interesujące, wciągające historie, z których do tego można się wiele dowiedzieć o opisywanym miejscu. A Sławek to niezwykle zdolny autor, któremu bardzo kibicuję.


A na sam koniec tradycyjnie pomówmy jeszcze o jedzeniu. Jakie jest Pani ulubione wakacyjne danie? 

Czereśnie. Niezmiennie czereśnie.


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz