Autor: Ben Hopkins
Tytuł: Katedra
Tłumaczenie: Maja Justyna
Data premiery: 13.06.2023
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 612
Gatunek: powieść historyczna
Ben Hopkins to reżyser i scenarzysta filmowy. Urodzony w
Hongkongu, studiował w Anglii, teraz wydaje się być obywatelem świata –
mieszkał między innymi we Francji, Niemczech. Jako twórca filmowy debiutował
wcześnie, w wieku 18 lat, ale pisać chciał od zawsze. W końcu, po przekroczeniu
lat pięćdziesięciu, udało mu się stworzyć i wydać powieść o konkretnych rozmiarach
– „Katedrę”, której stworzenie zajęło mu siedem lat.
Historia „Katedry” obejmuje okres ponad stuletni –
rozpoczyna się w 1229, końcu w 1351 roku – i jest to okres, w którym trwa
budowa nowej, zachwycającej, ogromnej Katedry Najświętszej Marii Panny w
niemieckim mieście Hagenburg. Budowa jednak toczy się w tle, czytelnik przede
wszystkim przygląda się temu, jak w tym czasie żyje się w mieście. Poznajemy
historię z perspektywy przedstawicieli różnych klas i zawodów: jest rodzina
pasterzy, którzy mają ambicje na więcej, jest skarbnik miasta, sługa biskupa,
baron na włościach i Żyd-lichwiarz. To niespokojny okres, w którym władza
świecka walczy z duchową o wpływy, do głosu dochodzą też i osobiste, prywatne,
jednostkowe ambicje. Kto wygra, kto przegra, jak potoczą się ich losy?
„Człowiek może umrzeć wszędzie. Miejsce nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, jak żyje.”
Książka składa się z prologu, trzech ksiąg i epilogu. Księgi
podzielone są na tytułowane rozdziały, jest podział na lata i postacie, z
perspektywy, których tę historię poznajemy. Głównie jest to tekst ciągły,
jednak zdarzają się fragmenty przytaczane z Pisma Świętego, jakieś wiersze i
listy. Kilka rozdziałów zatytułowanych jest jako kronika zdarzeń, są też
interludia, które nasuwają skojarzenia ze sztuką dramatyczną. Każda część na
samym początku ma zamieszczony spis rozdziałów, jakie się w niej znajdują. Muszę
jednak przyznać, że zabrakło mi tu posłowia od autora, w którym wyjaśniłby co z
wydarzeń jest oparte na historii prawdziwej, a co jest całkowitą fikcją
literacką.
Narracja prowadzona jest z perspektywy kilku postaci, jednak
w stylu trochę niespójnym – raz jest to trzecia osoba, raz pierwsza, czasem
czas teraźniejszy, później znowu przeszły... Nie dopatrzyłam się tu zależności,
więc nie za bardzo wiem, że czego te zmiany wynikają. Styl w jakim powieść jest
pisana, szczególnie w dialogach jest delikatnie stylizowany na dawny, język
ogólnie jednak jest prosty, choć częste są wtrącenia z innych języków
(niemiecki czy hebrajski), które bywają nieprzetłumaczone. Ze względu na ilość
różnych nazwisk, które szczególnie często pojawiają się, gdy mowa o wpływach w
mieście, jest to lektura, przy której raczej trzeba zachować uwagę,
koncentrację, jednak w ogólnym ujęciu czyta się ją dobrze.
„- Czy na pewno twój brat jest tylko pasterzem? (...)- Tylko pasterzem? Przecież Bóg jest naszym pasterzem.”
Myślę, że przede wszystkim, autor skupił się w niej na
oddaniu kolorytu życia w średniej wielkości średniowiecznym mieście, do czego
posłużyła mu mnogość postaci. Każdy z nich ma swoje ambicje, chce czegoś w
życiu – sławy, pieniędzy, albo po prostu poprawy swoich losów. W formie
narratorów pojawia się rodzina pasterzy, dwójka braci i siostra, którzy
zjawiają się w mieście, dzięki swojej inteligencji wykupują sobie wolność i prą
naprzód – jeden z braci pracuje przy budowie katedry, uczy się na kamieniarza,
drugi zostaje pomocnikiem Żyda zajmującego się lichwą, a ich siostra chwilę
później wychodzi za miejskiego początkującego kupca. Każdy z nich podąża inną
drogą, ale każdy ulega sporej przemianie, od entuzjastycznych, bystrych młodych
ludzi, po... no właśnie, jak kończą się ich losy? Poza nimi na pewno warto
podkreślić, że historię poznajemy również oczami przedstawiciela duchowieństwa
– wspomnianego już skarbnika, który blisko współpracuje z biskupem, zbiera dla
niego daniny, a przez to jeździ po całym królestwie i opowiada o wpływach zamożnych
rodzin, walkach o władzę na tronie czy zmianach personalnych wśród
duchowieństwa w Rzymie. Ostatnią istotną postacią prezentującą kolejną ważną
warstwę wpływów w mieście jest Żyd – dzięki niemu poznajemy jak wtedy wyglądały
ich obyczaje, czym różniły się od życia jako chrześcijanie – zdradzę tylko, że
różnica w sposobie życia, zasadach jakich się trzeba trzymać, jest naprawdę ogromna,
a przedstawione jest to bardzo naturalnie.
„Wprawdzie nie ja dopuściłem się tego grzechu, ale czy można odpokutować grzeszny czyn, czerpiąc z niego zarazem zysk i korzyści? Czy brzemię występku nie przenosi się z pokolenia na pokolenie?”
Obserwując losy tych postaci przyglądamy się całemu miastu
na co dzień – jarmarkom, dniom świątecznym, mroczniejszym zakątkom tego miejsca,
w którym szerzy się nierząd i inne zakazane i nieprzystające, by mówić o nich
otwarcie, interesy. Dzięki temu, że powieść toczy się na przestrzeni wielu lat,
możemy też zaobserwować wydarzenia historyczne, które znamy – jest mowa o
krucjatach, o skazywaniu i paleniu heretyków na stosach, są okresy bez papieży,
czy ich wyprowadzka z Rzymu. Dla polskiego czytelnika też mamy tu gratkę – w
pełnym momencie pojawia się polski Kalisz, gdzie jeden z bohaterów znajduje
schronienie.
A w tle cały czas buduje się katedra... Raz są na nią
fundusze i prace idą do przodu, raz nie ma i trzeba zwalniać ludzi. Z
ciekawością przyglądałam się jak wtedy się budowało, jak wielkim przedsięwzięciem
było stawienia kamienia na kamieniu. Dzięki bohaterowi, który uczy się na
kamieniarza, możemy nie tylko przyjrzeć się jak przebiegał proces nauki, ale i
jak w ogóle działali kamieniarze – ten, z którym przyszło pracować naszemu
bohaterowi, to prawdziwy artysta z zachwycającą wizją katedry – nie zdziwię
jednak chyba nikogo, przy przyznam, że ci, co zaczynali jej budować, nie mieli
szans, zobaczyć jej już po zakończeniu prac, dostrzec, docenić ją w pełnej
okazałości.
Co do katedry, to w czasie jej powstania, już gotowe
przedsionki były używane i bardzo zaskoczył mnie fakt, że momentami była używana
trochę jak stragany, jak targ kupiecki, co przyniosło mi od razu skojarzenia z
historią z Nowego Testamentu, w którym Jezus wyganiał kupców ze świątyni... Czy
i ci w powieści są równie źli, równie zachłanni, co ci z Pisma Świętego?
„Czy grzech jest grzechem, gdy prowadzi do dobra? (...) wszystkich czynów dopuścił się dla własnej korzyści i to jest grzech w czystej postaci. Oczywisty grzech. Ale co jeżeli grzech przysparza dobra wszystkim? Czy żeby czynić dobra, nie trzeba czasami najpierw czynić zła?”
No właśnie, ambicje i motywacje to coś, nad czym czytelnik
obserwując postacie cały czas się zastanawia. Ich losy toczą się bardzo różnie,
choć nie da się wyzbyć znowu porównaniu do dramatu.. Los daje, los odbiera, czy
jednak wszyscy podejdą do tego równie stoicko? No cóż, z pewnością nie, dobrze znamy
te czasy rycerskie, w których bitwy i pojedynki były na porządku dziennym...
„Byli pasterzami, poddanymi biskupa. Pilnowali owiec i latem spali pod gwiazdami. Żyli tak przez stulecia, aż marzenia o tym mieście sprowadziły ich na manowce.”
Podsumowując, „Katedra” to lektura ciekawa, która przybliża
czytelnikowi różnorodność życia w średniowiecznym mieście ciągle szarpanym
przez władze świeckie i duchowe. Podobało mi się, że historia przedstawiona
jest przez różnych przedstawicieli grup społecznych, dzięki czemu nie tylko poznajemy
pojedyncze losy, ale i przyglądamy się kilku bardzo różnym od siebie
codziennością. Ogólnie czytałam ją z ciekawością, lekko męczyły mnie jednak
fragmenty, w którym opisywane były wpływy różnych zamożnych rodzin i duchownych
– to jedyne momenty, w których trochę się gubiłam. XIII wiek to okres ciekawy,
bo bardzo różny od tego, jak teraz żyjemy, tak różny, że momentami wydaje się wręcz
fantastyczny. Przyznam, że nieraz miałam przed oczami obrazy jak z Gry o tron 😉
Choć równocześnie, co dosyć zaskakuje przy książce napisanej przez osobę związaną
z filmem, nie jest to tak do końca gotowy materiał na scenariusz filmowy – ale
może to jednak nie dziwi? Gdyby autor chciał, by było filmowo, to raczej
napisałby po prostu scenariusz 😉 Ogólnie nie żałuję, że sięgnęłam po ten
tytuł, fajnie było oderwać się od czasów współczesnych i historii kryminalnych,
choć i tu intryg i tajemnic, działań za plecami nie brakowało…
„Na wszystko potrzeba tak wiele czasu, mnóstwo pracy, wysiłku. I pieniędzy. Szkoda, że nie da się żyć tylko w myślach...”
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz