Autor: Bella Mackie
Tytuł: Jak zabiłam swoją rodzinę
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Data premiery: 12.07.2023
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał / komedia kryminalna
„Jak zabiłam swoją rodzinę” to debiut powieściowy Belli
Mackie, dziennikarki publikującej w „The Guardian”, „Vogue” i „Vice”. Na rynku
książki jednak już wcześniej jej nazwisko pojawiło się dwa razy: po raz
pierwszy w 2018, kiedy to ukazała się jej własna historia, spisana w formie
poradnika non-fiction „Przed siebie. Jak bieganie uratowało mi życie”. Książka
bardzo szybko wskoczyła na listy bestsellerów i została doceniona przez wkład,
jaki wnosi w świadomość zdrowia psychicznego w społeczeństwie. Rok później
ukazało się rozszerzenie tego tytułu (niedostępne na naszym polskim rynku). W
końcu przeszła kolei i na debiut beletrystyczny, ale w bardzo przewrotnej
wersji – jego oryginalny tytuł brzmi trochę jak poradnik „How to kill your
family” (pol. Jak zabić swoją rodzinę), choć oczywiście nie zawiera porad
praktycznych, a całkowicie fikcyjną historię Grace Bernard...
Grace Bernard właśnie odsiaduje wyrok w więzieniu, czeka na
rozpatrzenie apelacji. Została skazana za zbrodnię, której, jak twierdzi, nie
popełniła, ale by zająć czymś swoje myśli w czasie oczekiwania, postanawia
spisać w kupionym w kantynie zeszycie swoją własną, prawdziwą historię. Bo
Grace zabiła i to nie raz, tylko akurat nie tę osobę, o morderstwo której ją oskarżyli...
Grace od jakiegoś czasu realizowała swój plan zemsty na obrzydliwie bogatej
rodzinie ojca, który nigdy nawet nie chciał jej poznać. On tonął w bogactwie,
ona ze swoją matką w biedzie. Zatem za okrucieństwo, egoizm i kłamstwa teraz
wraz z całą swoją rodziną musiał zapłacić!
Książka składa się z prologu, 18 rozdziałów i postscriptum.
Rozdziały podzielone są na krótsze nienumerowane podrozdziały, scenki
oddzielone gwiazdkami, przez co książkę czyta się wygodnie. Fabuła nie toczy
się w pełni linearnie – raz Grace opisuje to, co dzieje się aktualnie w
więzieniu, a zaraz pisze o historii z przeszłości, już w porządku
chronologicznym relacjonując realizację swojego planu zemsty. W związku z tym,
że cała książka jest czymś w rodzaju jej pamiętnika opisującego to, co już się
wydarzyło, to narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Narratorka Grace w sposób gawędziarski opowiada swoją historię – wydarzenia
przeplata własnymi refleksjami i nieraz zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Książka
zatem jest czymś na kształt monologu narratorki, choć oczywiście zdarza się jej
też cytować rozmowy. Jej uwagi są bezlitośnie uszczypliwe, ale bywają również
zabawne stąd moje wahanie w przypisaniu tej powieści do gatunku literackiego –
jest to komedia, ale mocno sarkastyczna, nasączona bardzo czarnym humorem,
który wynika z gorzko-ironicznego spojrzenia na życie głównej bohaterki.
„Wróciłam do baru i zagadnęłam inną samotną kobietę. Zwróciła moją uwagę ubiorem, a konkretnie wspaniałym czarnym smokingiem, jakiego sama po długich wahaniach o mało nie kupiłam kilka dni wcześniej. Tak, stałam pośrodku hucznego sex party i podniecałam się kunsztem krawieckim. Oto moja transgresja.”
Grace to kobieta bardzo inteligentna, która za śmierć swojej
matki i późniejszą własną tułaczkę obwinia biologicznego ojca i jego rodzinę.
Dawno temu poprzysięgła zemstę i tego planu się trzyma – jest na nim mocno
zafiksowana, skoro postanowiła ich wszystkich ukarać, to będzie się tego
trzymać i nie straszne jej wyzwania, jakie w tym celu musi pokonać.
Skrupulatnie opisuje jak docierała do kolejnych członków rodziny i w jaki
sposób pozorowała ich przypadkową śmierć – przecież w końcu o to chodzi, żeby
się zemścić i nie dać się złapać. Grace nie odpuszcza, nie ma wyrzutów
sumienia, chce, by człowiek, który zniszczył życie jej i jej matki wiedział, że
ona po niego idzie. Oczywiście to podeście traktujemy w formie komediowej, jest
przerysowane, ale jednak odsłania mechanizm zafiksowania na jednym temacie – sami
z pewnością w prawdziwym życiu nieraz byliśmy świadkami, gdy ludzie tak mocno
skupiają się na zemście, na tym, by komuś odpłacić za swoje krzywdy, że się w
tym kompletnie zatracają, niszcząc swoje własne życie, ślepi na racjonalne argumenty
innych. To świetny obraz tego, jak jedna myśl potrafi przejąć kontrolę nad
człowiekiem i zniszczyć mu życie.
„(...) wyobrażam sobie nieraz Hillary w starciu z tym pomarańczowym pajacem. Cokolwiek o niej mówić jako o polityczce, postawiła się dręczycielowi, dla którego nie istniała żadna granica ludzkiej przyzwoitości. Ktoś taki może bez wysiłku doprowadzić do szału normalną osobę, podczas gdy ona musi dać z siebie wszystko, żeby trzymać fason i zachować odrobinę człowieczeństwa. W porównaniu ze mną Hillary miała jedną przewagę. Jej przeciwnikiem był człowiek, którym po przegranej nie musiała dłużej zawracać sobie głowy. W moim przypadku był to własny ojciec. Okej, może w sumie to ja miałam lepiej niż Hillary. Ona nie mogła zabić Trumpa, choć pewnie miała na to wielką ochotę. Szkoda, że nie było jej dane. Z mojego doświadczenia wynika, że morderstwo relaksuje dużo bardziej niż oddech naprzemienny.”
Opisując swoją historię, rodzinę, którą chciała zabić, Grace
odsłania przed nami brudy i skazy społeczeństwa skupionego na utrzymywaniu
pozorów, stawiającego swoje dobro przed dobro innych, niezależnie jakim
kosztem. Odsłania toksyczne relacje rodzinne, zarówno te charakterystyczne dla
wyższych warstw społecznych, ale i te ogólne, które zanieczyszczają całe współczesne
społeczeństwo. Każdy mordowany członek przedstawia jakąś inną wadę, jedni
bardziej oczywistą i godną potępienia, inni mniej, ale jednak nikt nie jest bez
winy. Zatem pod komediową grubą kreską znajdują się refleksje warte uwagi,
które tyczą się kondycji naszego społeczeństwa. I to bardzo przenikliwe,
momentami brutalnie bezlitosne.
„Bardzo często jest tak, że gdy kobiecie się wymsknie, że uważa się za atrakcyjną, to zaraz próbuje się wycofać, bo od dziecka jesteśmy uczone, by ‘nie zadzierać nosa’. Mamy być piękne, ale w taki sposób, jakby nic nas to nie kosztowało, no i przede wszystkim udawać, że nie zdajemy sobie z tego sprawy.”
Intryga kryminalna jest prosta – Grace po kolei opisuje
przygotowania i realizację kolejnych morderstw. Ich wykonanie jednak jest bardzo pomysłowe. Oczywiście na początku
zdarza się jej popełniać błędy, które tylko cudem nie wychodzą na światło
dzienne, jednak to porządna, inteligentna dziewczyna – uczy się na błędach. Oczywiście
pod tym względem wszystko traktujemy z przymrużeniem oka – to ten komediowy
element powieści. Grace, tak jak sprytnie przeprowadzała kolejne morderstwa,
tak i swoje wyznanie pisze w sposób przemyślany – zawiesza akcję, odciąga uwagę
czytelnika, tak by w odpowiednim momencie zaskoczyć, cały czas utrzymując
zaciekawienie jej dalszymi losami. Finał historii przynosi ostatni, duży twist,
który sprawia, że na wszystko co wcześniej, możemy spojrzeć inaczej, a i
refleksja z tego wynikająca jest bardzo ciekawa.
„Wyobrażam sobie psychologa, który po wielu godzinach rozmowy z Kelly niechętnie przyznaje, że może jednak nie każdy człowiek skrywa coś w głębinach duszy. Niektórzy ludzie zamieszkują płytsze zbiorniki. W przypadku Kelly prawdopodobnie był to brodzik.”
Podsumowując, „Jak zabiłam swoją rodzinę” to książka, która
trafi w gust czytelników, którzy sami na życie patrzą z nutką ironii, widzą
niedoskonałości świata, ale wolą się z nich śmiać niż nad nimi płakać. Bo
trochę taka jest sama Grace Bernard – widzi zło, nie użala się nad sobą, tylko sama się z tym, co jej przeszkadza, rozprawia.
Oczywiście w sposób mocno przesadzony, przez co cała historia zyskuje aspekt
komediowy. Grace to bohaterka skomplikowana – w końcu czy można polubić
morderczynię, która z zimną krwią realizowała swój plan wykreślając kolejne
osoby z listy? A jednak jej trafne uwagi i przesycone czarnym humorem
spostrzeżenia dotyczące współczesności są nad wyraz trafne, nie sposób nie
przyznać jej w tych kwestiach racji. W mojej ocenie to jak najbardziej udany
debiut powieściowy i z pewnością wpisuję nazwisko autorki na listę tych do
obserwowania w przyszłości!
„(...) udałam się do ulubionej włoskiej knajpki, w której można było usiąść przy ladzie – człowiek nie czuł się wtedy dziwnie, jedząc samemu. Posiłek w ciszy to jedna z największych przyjemności w życiu. Czy może być coś gorszego niż nieudana randka z dobrym jedzeniem? Jak mam docenić smak potrawy, kiedy ktoś mi się zwierza, że czytanie nie sprawia mu żadnej frajdy?”
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz