Autor: Michał Śmielak
Tytuł: Gleba
Cykl: podkomisarz Iga Ziemna, tom 2
Data premiery: 26.06.2023
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał
Michał Śmielak na naszym rynku książki pojawił się na
początku roku 2021 z kryminałem „Znachor”, który został dobrze przez
czytelników przyjęty. Półtora roku i cztery powieści później w końcu i ja sięgnęłam
po jego pióro. Traf chciał, że moją pierwszą stycznością z jego twórczością był
„Postrach” (recenzja – klik!), który okazał się pierwszym tomem serii z Igą
Ziemną zwaną Glebą. W tamtej książce Gleba się co prawda mocno nie wybijała wśród
pozostałych postaci, a przynajmniej nie na tyle, by utkwiło to w mojej pamięci,
ale z drugim tomem tej serii na pewno będzie inaczej – dawno przy kryminale nie
bawiłam się tak wyśmienicie jak przy „Glebie”!
Historia rozpoczyna się pod koniec kwietnia 2023 roku. Iga
zwana Glebą po ostatniej sprawie została za karę zesłana na posterunek w Stalowej
Woli i już powoli zaczyna modlić się o powrót – tam przecież nic się nie
dzieje! Dlatego też zjawia się na miejscu dziwnego przestępstwa – ktoś czerwoną
farbą oblał ogromny mural z wizerunkiem Jana Pawła II, a że na majówkę miasto
mają odwiedzić premier, prezydent, a może nawet i biskup, to przecież sprawców
trzeba jak najszybciej ukarać. Igę z tej farsy ratuje nowe wezwanie, wygląda na
to, że w końcu poważne – w okolicznych kulochwytach znalezione zostało ciało
mężczyzny. Lokalni policjanci szybko identyfikują go jako jednego z bezdomnych
szwędających się po mieście – tego zwali Posejdon. Ktoś powiesił go za nogę na
grubym łańcuchu i podciął mu gardło. Czy była to zbrodnia wykierowana w tego
jednego człowieka czy może ofiara była całkowicie przypadkowa? By ruszyć sprawę
do przodu śledczy muszą przepytać środowisko bezdomnych i dojść do tego, kto
krył się pod pseudonimem Posejdon. Trochę sobie żartują, że Gleba przywiozła ze
stolicy seryjnego, ale cóż... jeszcze nie wiedzą, że zaraz im do śmiechu nie
będzie.
„Ten dzień zapowiadał się na spokojniejszy, ale pod skórą wibrowało jej stare powiedzenie, że jeśli dzień się miło zaczął, to zło pierdolnie znienacka. A powiedzenia, jak wiadomo, nie wzięły się znikąd.”
Książka składa się z 9 rozdziałów (9 dni śledztwa) i
epilogu. Każdy rozdział podzielony jest na krótkie numerowane podrozdziały,
scenki, więc jej budowa jest przyjazna czytelnikowi, daje poczucie wygody i
dynamizmu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie w czasie przeszłym przez
narratora wszechwiedzącego, który z perspektywy kilku postaci opisuje
wydarzenia: przede wszystkim Gleby, ale i tych w jakiś sposób zamieszanych w
sprawę – bezdomnych czy księży. Styl powieści mnie zaskoczył, szczególnie jeśli
chodzi o dialogi – to moja trzecia przeczytana książka autora i, wśród tych
trzech, ta jest zdecydowanie najzabawniejsza! Uszczypliwe uwagi, komentarze Igi
sprawiały, że nieraz wybuchałam głośnym śmiechem, mimo tego, że jest to
przecież kryminał na serio, nie komedia kryminalna – zbrodnia brutalna,
śledztwo trudne i zagmatwane, i oczywiście w odpowiednich momentach powaga
zostaje zachowana, ale to ten humor w dialogach jest tym czymś, co mocno się w
książce wybija sprawiając, że nie da się od niej oderwać i szybko o niej zapomnieć.
Język, jakim jest pisana, jest codzienny, potoczny, używany z dużą wprawą, więc
książkę czyta się bardzo naturalnie, płynnie.
Już sam tytuł książki zapowiada nam kto będzie w niej grał
pierwsze skrzypce – Gleba to postać, dla której chce się ją czytać! Jej kreacja
jest po prostu genialna! Trochę typowa – w końcu kobieta na stanowisku
podkomisarki musi być solidna, twarda i uparta, to dzięki temu wyrobiła sobie
przecież wysoką pozycję w ciągle dosyć męskim zawodzie. A jednak to
zdecydowanie więcej niż tylko twarda śledcza – już w pracy widać, że to postać
głęboka, której celem nie jest tylko łapanie przestępców, ale i dobra praca w
grupie i szkolenie, przekazywanie wiedzy nowym, młodszym współpracownikom. Poza
znajomościami zawodowymi, z innymi policjantami, przyglądamy się jej
skomplikowanej relacji z dosyć toksyczną matką – ich częste rozmowy są pełne
złości i wyrzutów, niezrozumienia, a Gleba ciągle sprawdzona jest... no
właśnie, na glebę. A jednak nadal oddzwania, nadal te telefony odbiera. Myślę,
że to dobry obraz naszej polskiej mentalności i naszego pokolenia, które z
jednej strony chce walczyć o swoje, z drugiej wychowane w dosyć konserwatywnych
rodzinach nie potrafi się uwolnić od tego, co przez całe życie narzucane jest
nam przez społeczeństwo. Jest też trzecia relacja, trzecia odsłona Gleby – ta
romantyczna, a raczej seksualna, bo Gleba w rozczulenia się nie bawi. I znowu
pytanie – skąd jej wycofanie, skąd brak zgody na bliskość nie tylko cielesną,
ale i tą psychiczną?
„- (...) Też kiedyś miałam chłopaka, religijny, porządny, przodownik pielgrzymek, a jak cudnie śpiewał ‘Barkę’. Podczas pierwszej próby zbliżenia oznajmił mi, że chce z tym poczekać do ślubu. Zgodziłam się.- I nie jesteście ze sobą?- No nie, powiedziałam mu, że jak się ożeni, to niech da mi znać.”
W pracy, w tym śledztwie towarzyszy jej młody policjant,
Karol Damięcki, zwany Brukselką. To chłopak, który w policji, wśród zawodowych
znajomych nie ma łatwo – jego matka jest polityczką, wysoko postawioną, przez co
Karol traktowany jest z pobłażaniem. Rodzice na siłę chcą go wepchnąć na jakąś
ważną funkcję, jak nie polityczną, to przynajmniej w tej policji... a sam Karol
chce po prostu być dobrym śledczym, dostawać ciekawe, stanowiące wyzwanie
sprawy i łapać przestępców. Gleba, w czasie ich wspólnego śledztwa, całkiem dobrze
go poznaje i stara się go wspierać w jego dążeniach do samodzielności.
Intryga kryminalna to kolejny aspekt powieści godny uwagi. Dobrze
trzyma w napięciu, autor bardzo sprytnie rozlokował tropy, które pojawiają się
w idealnych momentach, by czytelnik cały czas, przez całą lekturę zachował
czujność i uwagę. Jest kilka solidnych twistów, nieraz podrozdziały kończą się
tak, że zostawiają czytelnika z, kolokwialnie mówiąc, szczęką na podłodze.
„Własna głowa jest jedynym na świecie miejscem, gdzie panuje prawdziwa wolność słowa i można powiedzieć wszystko. Jeszcze jest. Zobaczymy, co przyniosą nowe technologie, może i myśli będą cenzurowane? Może stare ‘myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem’ nareszcie będzie w pełni sprawdzalne?”
A gdzie nas ta sprawa prowadzi? Przede wszystkim w
środowisko bezdomnych, co jest jednym z głównym tematów do zastanowienia w tej
historii. Autor bez skrupułów przygląda się jak społeczeństwo ich traktuje, jak
do nich podchodzi, jakie ma o nich zdanie. Tłumaczy, że to ludzie, którzy
często podjęli złe wybory, ale ciągle ludzie, godni traktowania po ludzku. To
taki trochę obraz beznadziei – większość z nich całe dnie spędza na piciu. By
zapomnieć o swoich porażkach, bo może nie zostało im już nic innego. To temat
trudny, bo przecież ciężko nam się patrzy na tych ludzi, ja sama nigdy nie wiem
jak na nich reagować. Śmielak może nie daje nam recepty jak zachować się w
każdej takiej sytuacji, ale zmusza do głębszej refleksji, do przemyślenia
tematu biorąc pod uwagę to, jak dokładnie przedstawił w powieści życie takich
osób.
Drugim środowiskiem, które odgrywa w książce sporą rolę, są
księża. I znowu (mimo niewysublimowanych żartów Gleby, które rzuca na ich
temat) autor traktuje ich po prostu jak ludzi, którzy mają swoje słabości,
którzy błądzą dokładnie tak, jak cała reszta ludzkości. Przestrzega też trochę
przed generalizowaniem i szybkim ocenianiem, bo przecież nikt nie jest w stanie
na pierwszy rzut oka stwierdzić, jakie tajemnice skrywa w sobie napotkany
człowiek.
„- Dobry z pana człowiek – powiedziała Gleba.- Po prostu człowiek – odparł ksiądz.”
Na koniec wspomnę jeszcze o miejscu akcji – Stalowa Wola.
Autor oddał to miejsce niesamowicie dokładnie, myślę, że można by się przejść
po mieście z książką w ręce. Jest kilka fajnych opisów miejsc, miejscówek i parę
słów historii. Myślę, że ci, którzy znają to miasto, będą się przy tej lekturze
bawić jeszcze lepiej!
Podsumowując, Michał Śmielak zaskoczył mnie „Glebą”. Po
prostu nie mam się do czego w niej przyczepić! Bawiłam się doskonale, humor,
który prezentuje tytułowa Gleba całkowicie wpasował się w mój gust przez co
nieraz parskałam śmiechem, czego przecież po kryminale się nie spodziewałam!
Solidne, bogate kreacje postaci, fajna intryga przyciągająca uwagę czytelnika i
przemycająca tematy ważne, o których warto pogadać to kolejne elementy
powieści, którymi się zachwyciłam. Bez dwóch zdań – z trzech książek jakie
czytałam pióra tego autora, ta bezsprzecznie jest najlepsza!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Initium.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz