Autor: Tomasz Żak
Tytuł: Ataraksja
Data premiery: 12.07.2023
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 336
Gatunek: powieść kryminalna / obyczajowa / historyczna
Nazwisko Tomasza Żaka stało się znane czytelnikom wiosną
2021 roku, kiedy to na rynku pojawił się jego zaskakujący debiut literacki
„Trzydziestka”. Sama miałam w planach tę lekturę, jednak skusiłam się na nią
nieco później, latem, po spotkaniu literackim z tym autorem, w jakim brałam
udział na Targach Książki w Warszawie. Autor okazał się rozgadanym, zabawnym
młodym człowiekiem, który o rzeczach, które go ciekawią, potrafi opowiadać w
sposób mocno entuzjastyczny – i takie też są jego książki, pisane dynamicznym,
żywym młodzieżowym językiem, w których nie ma tematów tabu. „Ataraksja” to jego
trzecia powieść, jednak dosyć różniąca się od dwóch poprzednich. Dlaczego? O
tym za chwilę.
Akcja „Ataraksji” rozpoczyna się w drodze z Poznania do
Jastrzębia-Zdroju. To pierwsza wyprawa do tego miasta Wacława Wolfa, 41latka,
który został spadkobiercą ciotki, o której istnieniu nawet nie wiedział.
Właśnie jedzie dowiedzieć się co mu zapisała, to ma być szybka, niespecjalnie
coś znacząca wyprawa. Wacław w trasie lekko przysypia, dlatego kiedy jakieś
auto spycha go z drogi, nie jest pewny czy tak naprawdę do tego doszło – a może
po prostu zasnął i sam spowodował wypadek? Na szczęście po nocy w szpitalu może
wziąć się do załatwiania spraw. Najpierw wizyta u notariusza – okazuje się, że
ciotka Sabina zostawiła mu wszystko. Gdy mężczyzna wraca do hotelu zaczepia go
tam 25letnia, wytatuowana dziewczyna – mówi, że ma do niego propozycję.
Przedstawia się jako blogerka, która pisze o zmarłych, a ciotka Wacława
zaciekawiła ją wyjątkowo mocno – podobno zginęła w wyniku wybuchu butli z gazem,
a w ruinach jej domu znaleziony został sejf... Klementyna dzięki znajomościom
ma go u siebie w domu, więc namawia Wacława, by razem go obejrzeli. Wacław
niechętny, by grzebać w historii rodziny, ostatecznie się zgadza, trochę
dlatego, że potrzebuje chyba towarzystwa – ostatnio zdaje mu się, że ciągle go
ktoś śledzi, więc może zaczyna popadać w paranoję?
„(..) największymi potworami zawsze są ludzie. Zwykli, najzwyklejsi ludzie.”
Książka rozpisana jest na pięć części, które naprzemiennie
przedstawiają czasy współczesne i przeszłe. W sumie składa się z 27 rozdziałów i
czterech fragmentów z listami z przeszłości. Narracja prowadzona jest w trzeciej
osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który w czasach współczesnych
skupia się równie mocno na zdarzeniach, co na emocjach Wacława, a w czasach
przeszłych traktuje sprawę szerzej, opowiada w równym stopniu o kilku
bohaterach. Styl powieści również dopasowany jest do czasów – w części
współczesnej język jest bardzo młodzieżowy, pełen wtrąceń i dygresji na tematy
hipotetyczno-filozoficzne (najwięcej o życiu jako symulacji komputerowej), a
wypowiedzi Klementyny są mocno nastolatkowe i często dziwnie radykalne. W tych
fragmentach sporo jest też wypowiedzi pisanych gwarą śląską, co na pewno dodaje
lekturze sporo atrakcyjności. W częściach z historią z przeszłości język jest
dużo bardziej uniwersalny, zwyczajniejszy, czytelnik nie będzie miał problemów
ze zrozumieniem wypowiedzi. Język listów, które pochodzą z czasów jeszcze
dawniejszych niż części z przeszłości, jest delikatnie stylizowany na dawny. Muszę
przyznać, że z początku do tego młodzieżowego stylu musiałam się przyzwyczaić,
choć przecież już czegoś takiego się spodziewałam – w podobny sposób autor
pisał w swoich poprzednich książkach. Z początku wyłapałam też dwa przeoczone
przez korektę błędy, co trochę mnie zmartwiło – na szczęście później było już
tylko lepiej, a lektura okazała się lekka i przyjemna pod względem
stylistycznym.
„(...) czy tym masz udar? Weź nie miej, ja się nie znam na pierwszej pomocy! W sumie to się nie znam na żadnej!”
Bo pod względem fabularnym, to nie jestem pewna, czy można
ją określić jako lekką – przedstawia wydarzenia dosyć tragiczne w obydwu
czasach. W teraźniejszych postacie obarczone są traumami, o których w końcu nam
opowiadają i nie są to wesołe fragmenty. W przeszłości historia skupia się na
okresie PRL-u, w szczególności na roku 1981, kiedy to doszło do akcji protestacyjnych
w jastrzębskich kopalniach, których finał był tragiczny. My przyglądamy się
jednej rodzinie, temu jak te wydarzenia na nią wpłynęły. I to też ciężko zaliczyć
do wesołych historii, sama przynajmniej dwa razy miałam łzy w oczach.
No właśnie, ta historia z przeszłości wydaje się mocno
osadzona w prawdziwej historii Śląska. Autor dokładnie opisuje losy tego
regionu w powojennym okresie, co jest naprawdę ciekawym akcentem. Myślę też, że
dobrze, że skupił się głownie na jednym dużym wydarzeniu, bo dzięki temu
historia przedstawiona jest dokładnie, szczegółowo, oddaje tragizm zdarzeń.
„Mówić można wiele, słowa to pusta, nieszkodliwa amunicja. Prawdziwa siła, jedyna siła jest w czynach.”
Ogólnie miasto, w którym toczy się historia, odgrywa również
bardzo ważną rolę. Przedstawione jest bardzo przyjemne, bohaterowie chętnie
korzystają z jego atrakcji, co trochę odczarowuje obraz Śląska jaki zdaje się panować
wśród Polaków. Autor podkreśla, że jest przyjemnie, zielono i czysto, a miasto
jest przyjazne mieszkańcom. Lubię, gdy miejsce akcji jest dobrze opisane, gdy już
równie ważnym elementem powieści co postacie, a tu zrobione jest to bardzo
dobrze.
„Przyjechałem tu z głową pełną stereotypów, a większość z nich została bardzo szybko zburzona.”
Nie mogę też odmówić autorowi ciekawych kreacji postaci,
choć przyznam, że akurat Klementyna budziła we mnie mieszane odczucia – to
bohaterka, która nie boi wyrażać swoich bardzo radykalnych opinii, nie hamuje
się i nieraz śmieje się z innych, co czasami budziło mój prywatny sprzeciw.
Jest to bohaterka mocno specyficzna również pod względem wyglądu i
zainteresowań, na pewno nie zalicza się do postaci bezpiecznych 😉
Wacław z kolei stoi po drugiej stronie charakterologicznej. Jest człowiekiem
spokojnym, wycofanym, który wręcz panicznie boi się tego, co myślą o nim inni. On
też pod wpływem Klementyny przechodzi pewną przemianę, zaczyna trochę więcej
wierzyć w siebie, a trochę mniej przejmować się tym, co myślą inni - i w jego
wypadku akurat jest to zmiana na lepsze.
„Wyglądała, jakby każda część jej ciała cieszyła się w inny sposób, jakby miała zaraz wybuchnąć z ciekawości.”
Intryga kryminalna potraktowana jest dosyć spokojnie,
pierwsza połowa książki to w sumie bardziej powieść obyczajowo-historyczna niż
powieść kryminalna. W drugiej połowie dochodzi trochę wątków sensacyjnych,
delikatnie kryminalnych, jednak tym, co historię spaja w całość, jest po prostu
rodzinna tajemnica.
„(...) dobrze wiedziała, że dzieci nie kocha się tak samo, w rodzicielstwie nie istnieje równouprawnienie. Zawsze któreś z nich zajmuje więcej miejsca w sercu, zawsze któreś jest tym, które sprawia, że uśmiech sam się pojawia.”
Myślę, że na koniec warto też krótko wspomnieć o tematach,
jakie się przez powieść przewijają. Traumy, poczucie winy, niewyjaśnione sprawy
z przeszłości to coś, co mocno obciąża bohaterów tej książki. Wacław szuka
swojej drogi, zastanawia się kim tak naprawdę jest i co go tak naprawdę określa
– to ciekawe zagadnienia, bo czy to gdzie są nasze korzenie i skąd się
wywodzimy naprawdę może zaważyć na tym, kim jesteśmy? Ważny jest też wątek
fanatyzmu, przesadnej wiary we własną nieomylność, własną wielkość, co przyćmiewa
to, co naprawdę ważne i prowadzi do tragicznych konsekwencji.
„Czuł jego strach, a strach potrafi być potężną bronią. Strach i kompleksy. Tak mu zawsze mawiał ojciec. Uważaj na tych, w których zobaczysz choćby namiastkę lęku.”
Podsumowując, „Ataraksja” to powieść kryminalno-obyczajowa,
w której ważne jest miejsce akcji i wydarzenia z przeszłości opisujące historie
prawdziwe, historię Śląska. To powieść o korzeniach, o poszukiwaniu tego, co
nas określa, o miejscu na Ziemi, które przez historię jest dla nas ważne.
Pisana lekkim, młodzieżowym językiem, czasem może i uciekająca się do
delikatnego banału, który i tak tu dobrze pasuje – sama byłam zaskoczona tym,
ile razy się przy tej powieści wzruszyłam! To dobra książka, którą czyta się
lekko i przyjemnie, choć tematycznie jest poruszająca. Podobało mi się!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz