Autor: J.D. Robb
Tytuł: Złota
śmierć
Cykl: Oblicza
śmierci, tom 50
Tłumaczenie: Hanna
Kulczycka-Tonderska
Data premiery: 22.03.2023
Wydawnictwo: Świat
Książki
Liczba stron: 560
Gatunek: kryminał
J.D. Robb to pseudonim literacki znanej amerykańskiej
pisarki Nory Roberts, zarezerwowany i stworzony specjalnie na potrzeby serii
kryminalnej Oblicza śmierci. Nora Roberts swoją karierę pisarską rozpoczęła na
początku lat 80tych XX wieku i od tego czasu zdołała napisać i wydać ponad 200
powieści! Pod swoim prawdziwym nazwiskiem znana jest z powieści obyczajowych i
romansów, nic więc dziwnego, że do gatunku kryminału stworzyła sobie pseudonim
literacki. Pierwszy tom serii Oblicza śmierci wydany był w roku 1995 (w Polsce
dwa lata później) i, co zaskakujące biorąc pod uwagę, że seria liczy teraz
ponad 50 tomów, zaplanowany był na trylogię. Autorka jednak zmieniła zdanie za
namową swoich czytelników, którzy bardzo polubili się z główną bohaterką serii.
„Złota śmierć” to jubileuszowy pięćdziesiąty (!) tom serii, który jednak
spokojnie można czytać jako powieść osobną – wiem, sprawdziłam, to była moja
pierwsza styczność z kryminalnym obliczem tej autorki.
Historia toczy się w kwietniu 2061 roku. Doktor Kent Abner,
cieszący się ogólnym zaufaniem pacjentów i sympatią otoczenia, pewnego poranka
dostaje tajemniczą paczkę. Zaadresowana jest do niego, więc bez chwili
zawahania ją otwiera. W środku znajduje drewnianą szkatułkę, a w niej złote
jajo, które w chwili otwarcia wydziela z siebie toksyczny gaz mordując
mężczyznę w przeciągu zaledwie kilku minut. Popołudniu, dyrektor szkoły, a
prywatnie mąż ofiary, po powrocie do domu wzywa policję. Sprawą ma zająć się
porucznik Eve Dallas ze swoją partnerką detektyw Peabody. Pierwsze pytanie: czy
to pojedyncze morderstwo, początek serii, a może test broni masowego rażenia?
Jak na pojedyncze morderstwo sposób jego dokonania wydaje się zdecydowanie za
mocno zaawansowany…
Książka składa się z 23 rozdziałów i epilogu, jednak
rozdziały nie są pisane jednym ciągiem, są rozdzielone na osobne scenki, przez
co książkę czyta się wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, narrator jest wszechwiedzący i przede wszystkim podąża za Evą, choć
są pojedyncze wyjątki od tej reguły, jak np. otwierający książkę fragment o
doktorze Abnerze. Styl powieści jest bardzo przyjemny, pisana jest lekkim
językiem, a dialogi są żywe i bardzo realistyczne, swobodne. Często w nich
autorka ucieka się też do delikatnych uszczypliwości, szczególnie, gdy wymiana
zdań odbywa się pomiędzy Evą a Peabody, co nadaje lekturze dodatkowej lekkości
i, mimo gatunku kryminału, pozytywnego zabarwienia. Czyta się doskonale!
Jako że wcześniej nie miałam z tą serią do czynienia, to już
na wstępie zaskoczyło mnie to, że fabuła rozgrywa się w niedalekiej
przyszłości, w roku 2061. Ta książkowa rzeczywistość jednak tylko w niuansach
różni się od naszej, co delikatnie zaznaczone jest w tekście – np. podczas
oględzin miejsca przestępstwa Dallas od razu może stwierdzić dokładny czas
śmierci co do minuty, a zamiast rękawiczek, ręce spryskuje płynną gumą. Rozmowy
telefoniczne to zawsze rozmowy wideo, a androidy to stróże i bardzo subtelne
pomoce na usługach człowieka. Całe te tło wypada bardzo naturalnie, a i dodaje
lekturze fajnego, oryginalnego smaczku.
Bo przede wszystkim jest to kryminał, powieść kryminalna
oparta na klasycznych założeniach gatunku. Nie ma tu więc brutalności, nie ma
rozlewu krwi, jest dedukcja, przepytywanie świadków i przyjemnym tempem
prowadzona akcja. Sama intryga zbudowana jest bardzo precyzyjnie, jest
przemyślana i prowadzona po nitce do kłębka. Dokładnie tak jak lubię!
„Nigdy nie chodzi tylko o tego, kto zostaje pozbawiony życia (…). Śmierć, a szczególnie morderstwo darło na strzępy życie tak wielu ludzi. Niezależnie od tego, w jaki sposób zostaną poskładani w całość, już nigdy, przenigdy nie będą tacy sami. Dla niektórych morderców (…) ta smutna prawda stanowiła swego rodzaju premię, doliczaną do aktu zabójstwa.”
Mimo że jest to pięćdziesiąty tom, to kreacje postaci
również nie dają tego po sobie odczuć. Co prawda z tego tomu nie dowiedziałam
się ile główna bohaterka ma lat, ale nie miałam poczucia, że czegoś w jej
zachowaniu nie rozumiem, czy brakuje mi jakichś informacji. Każda postać się tu
pojawiająca jest charakterna, kolorowa i w większości sprawia sympatyczne
wrażenie, choć przecież nie na postaciach się tu przede wszystkim skupiamy.
Jednak już w czasie tego jednego spotkania porucznik Dallas i jej męża zdołałam
poznać dosyć dobrze dzięki pojedynczym scenkom z ich życia codziennego. To
niesamowicie zgrana para, która wypracowała to co ma, własnymi siłami, własną
energią. To równocześnie dwie osobne jednostki, każdy z nich zajmuje się swoimi
sprawami, i respektuje to, że tak samo robi strona druga. Widać, że razem
tworzą naprawdę zgraną parę, zdrowy związek, a pojawiające się dwa razy sceny
seksu, wcale tu nie przeszkadzają – nie dominują nad fabułą, a i można się było
ich spodziewać biorąc pod uwagę, że Roberts to przecież autorka romansów.
„Nie robił niczego, żeby zasłużyć na ów szacunek czy zaufanie. Wydaje mi się, że miłość rodzicielską większość dzieci dostaje w pakiecie.”
Mam intrygę, czas i postacie. Miejsce to Nowy Jork, małe
bogate osiedla i piękny dom Eve i jej męża. Poza domem, jako ostoją bohaterki,
pozostałe miejsca nie są specjalnie mocno podkreślane. Co innego tematy, które
zmuszają nas do spojrzenia w przeszłość, tego jak dawne uczynki wpływają na
późniejszą tożsamość i jak trudno jest się wypisać z ról narzuconych za młodu.
Dodatkowo pojawia się tu silna osobowość psychopatyczna, zdolna do manipulacji
i wykorzystywania swojej władzy i pozycji do własnych, mocno egoistycznych
celów. W końcu spora część fabuły toczy się wśród elity społeczeństwa, ludzi majętnych,
którzy do swoich bogactw często doszli poprzez wykorzystywanie słabszych. W
książce wątek niewłaściwego wykorzystywania władzy i zepsucia materialnego jest
dobrze oddany.
Muszę przyznać, że sięgając po „Złotą śmierć” nie
obiecywałam sobie za wiele. W końcu to kryminał napisany przez autorkę
romansów, a ponadto tom pięćdziesiąty! Toż to musi być telenowela! A jednak już
od początku wyczułam, że moje założenia były złe, a ja mam przed sobą świetną
powieść kryminalną, z dobrą intrygą, fajnymi żywymi i momentami zabawnymi
dialogami i charakternymi postaciami. Bawiłam się naprawdę świetnie! Wszystko
tu było dobrze przemyślane, nie miałam poczucia, że jest to produkcja taśmowa.
Biorąc pod uwagę wielkość tego cyklu nie będę deklarować nadrabiania części
poprzednich, ale bardzo chętnie sięgnę po cykl ponownie przy kolejnych jego premierach!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Świat
Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz