Autor: Robert Ostaszewski i Bartosz
Wojsa
Tytuł: Swąd
Data premiery: 26.04.2023
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 288
Gatunek: kryminał / thriller / true crime
Książka “Swąd”, którą gatunkowo można zaliczyć do powieści
kryminalnych pisanych w oparciu o zbrodnię prawdziwą, jest dziełem dwóch autorów:
Roberta Ostaszewskiego i Bartosza Wojsy. Robert Ostaszewski od lat związany
jest z rynkiem literackim – wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim, jest
redaktorem i aktywnie działa przy kilku portalach literackich, jak i należy do jury
Nagrody Kryminalnej Piły. Dla fanów
powieści kryminalnych jednak przede wszystkim jest autorem kilku cyklów i
pojedynczych powieści, a i pisanie w duecie to dla niego nie pierwszyzna.
Bartosz Wojsa z kolei jest dziennikarzem od lat związanym z „Dziennikiem
Zachodnim”, który pisał o sprawie pożaru, która teraz stała się inspiracją do
powstania tej powieści. Wojsa na rynku mediów udziela się od dekady, aktualnie
związany jest również z „Super Expressem”.
Historia „Swędu” rozpoczyna się pod koniec lata 2019 roku. W
małej, rodzinnej dzielnicy Jastrzębia-Zdroju dochodzi do tragedii – w nocy w
pożarze domu ginie matka z czwórką dzieci. Z życiem uchodzi tylko druga pod
względem starszeństwa córka, Martyna, która przypadkiem zasnęła przy otwartym
oknie, co uratowało jej życie. Ojciec rodziny, Waldemar, akurat tej nocy miał w
szpitalu dyżur – jest mocno szanowanym w okolicy lekarzem. Po tragedii obydwoje
przenoszą się do hotelu, do oddzielnych pokoi, a sprawie zaczyna przyglądać się
policja i prokuratura. Już z pierwszych raportów wynika, że potencjalnie mógł
to nie być po prostu zwykły wypadek… Czy naprawdę ktoś z zimną krwią mógł w tak
okrutny sposób zamordować pięć osób, w tym kilkuletnie dzieci? Wątpliwości się
mnożą, choć solidnych podejrzanych ciągle brak – to przecież była taka dobra,
bogobojna rodzina…
Książka składa się z prologu i szesnastu rozdziałów – każdy z
nich jest tytułowany i dzielony na podrozdziały przedstawione z punktu widzenia
kilku postaci: prokuratora, policjantki, dziennikarza i nastolatki, która
uratowała się z pożaru. Ich relacja toczy się chronologicznie już po pożarze,
od czasu do czasu pojawiają się jednak również retrospekcje, które wyróżnione
są oznaczeniem czasowym – dzięki nim czytelnik może spojrzeć na relacje rodzinne
sprzed tej tragedii. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który wraz ze wydarzeniami oddaje
czytelnikowi również emocje i myśli postaci. Styl powieści jest dosyć
oszczędny, język nowoczesny, momentami potoczny, choć raczej niespecjalnie
naszpikowany wulgaryzmami. W ogólnym odczucia książkę czyta się dosyć płynnie i
całkiem dobrze, choć muszę przyznać, że jako osoba wyczulona warstwę
stylistyczną, natrafiłam w niej na kilka przeoczonych błędów. Oczywiście były
to pojedyncze przypadki, które prawdopodobnie bez zacięcia gramatycznego, nawet
nie rzucą się w oczy.
Jak wspomniałam, historia przedstawiona jest z puntu
widzenia kilku postaci. Mamy tu Artura, młodziutkiego prokuratora, dla którego
sprawa pożaru jest jedną z tych dużych, ważnych, która skupi na nim oczy całej
Polski. Mimo niewielkiego doświadczenia (a może dzięki temu?) jest bardzo
dociekliwy i angażuje się w śledztwo, co raczej nie przysparza mu sympatii
wśród policjantów.
I właśnie z pewną niechęcią podchodzi do niego około 50letnia
policjantka, Karolina, która wraz z partnerem zajmuje się tą sprawą. Dla niej
praca jest wszystkim co ma, jedynym, co pozwala jej utrzymać demony przeszłości
w ryzach. Co obudziło te demony, skąd się wzięły? Co się jej w życiu
przytrafiło, że teraz trzyma się z dala od ludzi, chętnie zagląda do kieliszka,
a jej mieszkanie to jeden wielki śmietnik?
Jest też oczywiście młody, przepracowany dziennikarz piszący
do lokalnej gazety, Krzysztof. Jego postać, choć momentami kluczowa do fabuły,
nie pojawia się tak często jak pozostała dwójka. On jednak tak samo nie boi się
krytykować własnego zawodu i stanu współczesnych mediów, choć raczej stara się
to robić mało dosadnie.
Poza ekipą śledczych, przyglądamy się oczywiście też
rodzinie dotkniętej tragedią. Martyna to 18letnia dziewczyna, która od pewnego
czasu mocno się buntowała. Czy miała powód? Dlaczego to właśnie ona przeżyła? I
czy wraz z ojcem nie powinni przeżywać żałoby razem? Zdaje się jednak, że ta
tragedia tylko jeszcze mocniej ich od siebie oddaliła.
Jej ojciec, Waldemar, to człowiek szanowany w społeczności.
Mocno wiązany z kościołem, to właśnie tam, do Boga, do wiary i do kościoła
ucieka, by zaznać ukojenia po stracie, choć prawdę mówić, publicznie nie
ukazuje za wielu emocji. Podejrzane jednak wydaje się, że nie stara się w takim
trudnym dla nich czasie umocnić swojej relacji z córką. Dlaczego?
Czytelnik wraz z biegiem lektury coraz dokładniej przygląda
się ich rodzinie. Czy faktycznie była tak idealna, jak widzieli to wszyscy wkoło?
Zagadka rozwija się spokojnie, obserwujemy kolejne przepytywania świadków,
kolejne tropienie przeczuć Artura i Karoliny, którzy mimo niechęci, całkiem
sprawnie działają razem. Historia wciąga nas w meandra sprawy, podsuwa coraz to
nowe hipotezy. Czy faktycznie ktoś mógłby z zimną krwią zamordować dzieci i ich
matkę w tak okrutny sposób? Co miał na celu?
W książce wiele razy podkreślane jest w rozmowach ze świadkami,
że o zmarłych mówi się dobrze, lub wcale. To zmusza do refleksji – czy faktycznie
takie przekonania, potrzeba zachowania pozorów jest dla ludzi ważniejsza niż
dojście do prawdy? A może spowodowane jest to myśleniem, że przecież o ważnych
sprawach na pewno już ktoś inny śledczych powiadomił, po co więc samemu się w
to wtrącać? Czy ważniejsze jest dojście do prawdy i ukaranie potencjalnych przestępców
czy raczej własny spokój i dobrobyt? No i co to w ogóle jest ta prawda? Czy
jest jedna, naprawdę obiektywna? Nie jest to pierwsza książka zwracająca uwagę
na zachowanie tłumu w takiej sytuacji, tu jednak wzmocniona jest przez obecność
Kościoła, który tworzy mocniejsze granice pomiędzy tą zamkniętą społecznością a
resztą. Bo przecież ci, który pojawiają się na mszy w każdą niedzielę nie mogą
być na tyle źli, by być przyczynkiem takiej tragedii, prawda?
Zgodnie z tym, co głosi okładka, historia oparta jest o
wydarzenia prawdziwe. Niestety sama książka nic nam o tym nie wspomina, nie ma
w niej żadnego posłowia tłumaczącego skąd pomysł i potrzeba napisania tej
powieści, dlaczego w tej formie i co w niej jest prawdą, a co fikcją literacką.
Po lekturze więc pokusiłam się o szybki research, gdyż sama o tej sprawie nie słyszałam.
Teraz mogę stwierdzić, że książka raczej bardzo luźno oparta jest na prawdzie –
sporo faktów zostało zmienionych, sporo zachowań złagodzonych. Ciekawi mnie jednak
dalej, czy mowy końcowe z rozprawy, która opisana jest na samym końcu powieści,
są wycinkami mów prawdziwych czy jednak czystą fikcją? Samo zakończenie
powieści, co muszę przyznać, zostawia czytelnika z lekkim mętlikiem w głowie.
Podsumowując, „Swąd” to dosyć szybka i oszczędna powieść
kryminalna. Krótkie podrozdziały przedstawiające naprzemiennie kilka postaci
sprawiają, że czytelnik śledzi rozwój akcji z zainteresowaniem, które powoduje
ciągłe zastanawianie się i ciągłe stawianie nowych hipotez. Postacie może nie
są mocno rozbudowane pod względem psychologicznym, ale wystarczająco, by
czytelnik bacznie im się przyglądał, by odczuwał względem nich emocje. Intryga,
jak można domyśleć się patrząc po objętości książki, nie jest specjalnie mocno
rozbudowana, a jednak toczy się ciekawie, zmusza czytelnika do uwagi. Nie
skomentuję tej historii w odniesieniu do sprawy, w oparciu o którą została
napisana, gdyż sama jej nie znam, ale to może i dobrze – w końcu „Swąd” to
jednak fikcja literacka.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Harde.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz