Autor: Robert Małecki
Tytuł: Urwisko
Cykl: Maria Herman
i Olgierd Borewicz, tom 2
Data premiery: 26.04.2023
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał
Robert Małecki to jeden z naszych najpopularniejszych i
najmocniej cenionych autorów polskich kryminałów. Aż dziwi fakt, że na rynku istnieje
dopiero od siedmiu lat! W tym czasie pokazał się czytelnikowi z wielu różnych
stron, wydał dwie serie kryminalne, kilka osobnych thrillerów, jak i sporą
liczbę opowiadań, które znalazły się w przeróżnych antologiach. Jest
nauczycielem kreatywnego pisania, bierze udział w programie „Opowiem ci o
zbrodni”. Laureat Nagrody Wielkiego Kalibru i Kryminalnej Piły. W roku
poprzednim autor zmienił wydawcę i jesienią już pod skrzydłami Wydawnictwa
Literackiego ukazał się pierwszy tom jego nowej serii pt. „Wiatrołomy”
(recenzja – klik!). Zanim przyszła pora na tom drugi „Urwisko”, prawa do
ekranizacji części pierwszej zostały sprzedane, a książka zyskała pokaźną ilość
nominacji do nagród literackich. Teraz przyszedł czas na część drugą, część, w
mojej ocenie, jeszcze lepszą!
Policjanci z bydgoskiego Archiwum X, Maria Herman i Olgierd
Borewicz zwany Zero Siedem, za namową prokuratora zamierzają przyjrzeć się
dosyć świeżej nierozwiązanej sprawie – w 2017 roku doszło do okropnego wypadku:
roczna Zuzia zmarła z przegrzania w samochodzie w najgorętszy dzień roku. W
wyniku pomyłki jej własna matka Monika Chudzińska zostawiła ją na kilka godzin
zamkniętą w aucie, a gdy o niej sobie przypomniała, było już za późno… Zarówno
matka i ojciec dziecka potrzebowali pomocy psychiatrycznej, matka jednak nigdy
nie podniosła się z depresji i kilka miesięcy później sama zniknęła. Jej
telefon został znaleziony na moście i choć samobójstwo to najprawdopodobniejsza
opcja, to jej ciała nigdy nie odnaleziono. Maria i Olgierd mają ponownie
przejrzeć wszystkie dokumenty, przepytać świadków, by w końcu ostatecznie
zamknąć sprawę i dać odpowiedź najbliższym Moniki. Ale czy na pewno o to w tej
sprawie chodzi? Dlaczego prosił ich o to prokurator? I jak skupić się w pełni
na tak tragicznej sprawie, kiedy nad ich własnymi głowami pojawiają się coraz
czarniejsze chmury?
„Zastanawiała się, jaką siłę trzeba w sobie mieć, by codziennie mierzyć się z pytaniami, na które trudno znaleźć odpowiedzi.”
Książka składa się z prologu, 64 rozdziałów i epilogu. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, naprzemiennie z perspektywy
Marii i Olgierda, równocześnie przedstawiający czytelnikowi zdarzenia, jak i
związane z nimi emocje postaci. Styl powieści jest dopracowany, bardzo zgrabny,
czuć w nim dbałość o poprawność językową, a jednocześnie jest lekki i płynny.
Dialogi prowadzone na najwyższym poziomie, naturalne, żywe, a i czasami z nutką
humoru (np. Olgierd często odnosi się do Marii wrzucając jakieś nawiązania
religijne w stosunku do jej imienia). Całość czyta się doskonale.
„(…) przebywa na zagranicznych wakacjach gdzieś na Malediwach albo w innym raju, ale uznał, że ma w dupie jego raj, skoro sam trafił do przedsionka piekła.”
Historia prowadzona jest dosyć spokojnym rytmem, co jednak
nie dziwi, gdyż zagadka kryminalna skłania się ku klasycznym założeniom gatunku
– śledztwo zatem skupia się na grzebaniu w papierach i przepytywaniu świadków,
szukaniu i dedukcji, nie ma tu miejsca na dzikie pogonie czy wielkie
strzelaniny. Ale to dobrze, dokładnie tak lubię, kiedy w kryminale najważniejsza
jest zagadka, motywy i zdarzenia, które doprowadziły do zbrodni. Akcja toczy
się przyjemnym rytmem, a sprawy zawodowe postaci mieszają się z ich życiem
prywatnym, które do prostych przecież też nie należy.
„(…) na tym właśnie polegały jej dawne mechanizmy, wtedy gdy z każdym kolejnym łgarstwem pogrążała się w uzależnieniu. Jakby stała nad urwiskiem i zaciekle tupała nogami tylko po to, by ziemia usunęła się jej spod nóg i porwała ją w piekielną otchłań.”
Dwójka głównych postaci jest obarczona tą słynną rysą, bez której
postać detektywa, śledczego w kryminale jest niepełna. Maria to hazardzistka,
która aktualnie czynnie walczy z nałogiem. Używa starego telefonu bez dostępu
do internetu, nie nosi przy sobie gotówki i panicznie boi się, że gdzieś po
drodze trafi na zakłady bukmacherskie. Jednak, mimo to, sobie radzi. W tym
tomie większe skupienie nałożone jest na jej relacje międzyludzkie – próbuje dojść
do porządku z emocjami związanymi z jej dzieciństwem i rodzicami, którzy
niedawno zmarli i zostawili jej wymagający remontu dom oraz z jej byłym
partnerem, którego kiedyś finansowo wykorzystywała, a on jednak ciągle nadal
chętnie służy jej pomocą. Z kolei Olgierd ze swoim nałogiem jest na całkiem
innym poziomie. Olgierd jest seksoholikiem, który organizuje spotkania
swingersów w bardzo ekskluzywnym klubie. On ma do niego wstęp dzięki
pracodawcy, mężczyźnie, który tym zarządza, a który wynajął Olgierda do
pilnowania bezpieczeństwa tych spotkań. Co wiąże się również z prześwietlaniem
nowych członków, a właśnie okazuje się, że ostatnio nie zrobił tego za dobrze –
para, która do nich dołączyła, nie była tymi, za których się podawała i teraz
trzeba ich odnaleźć…. W tym tomie czytelnik obserwuje jego powolne staczanie
się, zaprzeczenie nałogowi, który wciąga go coraz bardziej rujnując wszystko
inne – zdrowie, życie rodzinne, gdyż w domu na Olgierda czeka ciągle żona,
córka i pies… Wygląda jednak na to, że ich cierpliwość jest już na wykończeniu,
a zrozumienia nie ma, gdyż po prostu nie są świadomi jego problemu. Tak, jak
widać nasze pierwszoplanowe postacie mają swoje groźne, prywatne demony do
zwalczenia… Ich kreacje są dopracowane, pełne i oryginalne – nie wydaje mi się,
bym w polskiej literaturze kryminalnej spotkała się z podobnymi nałogami, co
jest kolejnym plusem tej serii – równocześnie solidnie trzyma się ram gatunkowych
i wprowadza powiew nowości.
„- Ale wydaje mi się, że w miłości zawsze jest jakiś pierwiastek piekła.- Jezu, dlaczego tak sądzisz? – Maria pochwyciła jego spojrzenie, które szybko przeniósł na szafy, pełne akt dotyczących niewykrytych zbrodni.- Tam masz odpowiedź – skierował brodę w kierunku regałów. – Za cokolwiek się nie złapiesz, wszystko zaczyna się od miłości.”
W tym tomie intryga kryminalna skupia się na tematach, które
w literaturze lubię najbardziej – na jednostce rodziny. Przyglądamy się
rodzinie Chudzińskich, którzy w przeciągu jednego roku musieli poradzić sobie z
dwoma wielkimi tragediami. Jak przeżyć śmierć dziecka? I to jeszcze taką, kiedy
w sumie nie za bardzo wiadomo kogo karać, obwiniać za jego śmierć? Śmierć z
przegrzania w samochodzie to problem, który nie pojawia się często w
literaturze, ale jeśli już, to zawsze jest dla czytelnika mocno wstrząsający. Tutaj
próbujemy dość do tego jak to się stało, że dziecko zostało same, gdyż od
początku coś się w tej oficjalnej wersji nie zgadza… Ale przecież matka chwilę
później zniknęła, co było prawdopodobnie wynikiem depresji, rozpaczy i poczucia
winy. No właśnie, kto widział Monikę w dniu zaginięcia? Co się z nią wtedy
działo? Śledczy mają wiele pytań do zadania, do uzyskania odpowiedzi, ale by to
zrobić muszą w pełni skupić się na sprawie.
Krótko wspomnę jeszcze o miejscu zdarzeń, gdyż tym razem
większa część fabuły toczy się w Toruniu. Miasto zostaje co prawda w tle, ale
jednak w jakiś sposób autor tak je przedstawia, czy to opisując rynek czy przyjemne
knajpki, kamieniczki czy wolnostojące domy, że sprawia naprawdę zachęcające
wrażenie. Może czas na wycieczkę do Torunia?
W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o czymś, czego chyba
jeszcze w naszej literaturze nie było – w powieści, również w tle, przewija się
firma budowlana MOD21 zajmująca się produkcją domów modułowych. Jest to firma
prawdziwa, a postacie literackie dwa lub trzy razy ją odwiedzają, gdyż pracuje
tam ojciec Moniki. Firma w książce pojawiła się w ramach współpracy
charytatywnej, w wyniku której na rzecz dzieci z Hospicjum Nadzieja w Toruniu
przekazane zostało 71 tysięcy złotych.
Ale wróćmy do fabuły książki. Na zakończenie z pewnością
warto wspomnieć jeszcze o tytule powieści, gdyż tak jak w tomie pierwszym, jest
on znaczący i można rozpatrywać go zarówno oczywiście, jak i bardziej
uniwersalnie. No właśnie, w tej książce większość pojawiających się postaci
stoi nad urwiskiem – Maria i Olgierd w wyniku swoich nałogów, ale nie tylko oni.
W końcu śmierć dziecka dla rodziny Zuzi musiała być czymś podobnym do
zepchnięcia z urwiska, prawda? To tylko jedne z nawiązań, te najbardziej
oczywiste, które można w książce wychwycić, gwarantuję jednak, że jest ich
wiele więcej. Nie będę jednak pozbawiała Was możliwość odkrycia ich samodzielnie!
„To wszystko nam, to znaczy mojej żonie i mnie, nie mieściło się w głowie. Wiecie, jakby dosłownie w ich dom uderzyło tsunami albo jakby mieszkali nad jakimś urwiskiem, z którego stale osypywała się ziemia, i bali się, że w końcu chałupa zsunie się w przepaść.”
Na koniec mogę przyznać, że choć tom pierwszy mocno doceniłam
jako naprawdę solidną powieść kryminalną, to jednak nie umiałam w nim nawiązać
nici porozumienia z postaciami, wypracować jakiegoś przywiązania czy przejęcia
ich losami. W „Urwisku” to się zmieniło – zarówno Maria i Olgierd stali mi się
bliżsi, a i zagadka kryminalna dużo mocno wpasowała się w mój gust. Przyjemnie
tocząca się akcja, tajemnica związana z podstawową jednostką społeczną i
narastające problemy prywatne postaci, z którymi próbują sobie radzić, tworzą
powieść pełną, taką na najwyższym poziomie ciągle trzymającą się ram
gatunkowych, tych klasycznych, które mocno sobie cenię. Takie powieści chcę
czytać! Jestem pod wrażeniem i już nie mogę doczekać się kontynuacji losów
Marii i Olgierda, bo przecież choć sprawa kryminalna została zamknięta, to ich
prywatne demony ciągle pozostają żywe…. Czy sobie z nimi poradzą? Czekam na tom
trzeci!
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz