Autor: Piotr Kościelny
Tytuł: Układ
Data premiery: 12.04.2023
Wydawnictwo: Czarna
Owca
Liczba stron: 464
Gatunek: kryminał
/ thriller polityczny
Zawsze, kiedy widzę na okładkach książek zapowiedź wątków
politycznych, do lektury podchodzę z dystansem. Nie ukrywam – nie jest to mój ulubiony
temat, więc sięgam po niego rzadko, jednak zdarzają się wyjątki. I właśnie taki
zrobiłam przy nowej książce Piotra Kościelnego, prywatnego detektywa i autora
trzynastu powieści kryminalnych! Ja co prawda wcześniej styczność z jego piórem
miałam raz, przy „Decyzji” (recenzja – klik!), ale była to tak mocna i
wstrząsająca lektura, iż nad sięgnięciem po kolejną nie zastanawiałam się
specjalnie długo.
Rok 2013, Wrocław. Były komisarz Radosław Grot po śmierci
swojej żony i kilkumiesięcznego synka stoczył się w przepaść depresji,
alkoholizmu i ogólnej obojętności. Pewnego dnia z letargu wybudza go telefon –
dzwoni Joanna Zawadzka, która została do niego skierowana przez znajomych, jako
do najlepszego, najbardziej nieustępliwego śledczego w okolicy. Joanna chce, by
Grot odszukał jej zaginionego brata, dziennikarza, który ostatnio zajął się dosyć
niebezpiecznym tematem, choć sama nie ma pojęcia o co dokładnie chodziło.
Oferuje fajny zarobek, samochód do dyspozycji i ogólną dostępność. Grot, o
dziwo, obiecuje przyjrzeć się sprawie… Czy będzie to w końcu dla niego tak
potrzebny impuls do zebrania w kupę swojego życia? A może okazja do rozliczenia
się z wrogami z przeszłości? Szybko okazuje się, że sprawa sięga o wiele
głębiej niż ktokolwiek z nich mógłby przypuszczać, a brudne interesy i lepkie
rączki objawiają się na naprawdę wysokich szczeblach…
„Cały wczorajszy wieczór myślał nad zleconą mu sprawą. Wydawała się prosta. Nie było w niej nic trudnego, tyle że dla starego Grota. Nowy był zbyt styrany życiem, w depresji i na dodatek na głodzie alkoholowym.”
Książka składa się z prologu, dwunastu tytułowanych
rozdziałów i epilogu. Każda z tych części rozdzielona jest na krótkie scenki, w
których przedstawione są naprzemiennie postacie uwikłane w sprawę, tak że
czytelnik ma bardzo szerokie pole widzenia na całą sytuację. Narracja
prowadzona jest w narracji trzecioosobowej, a narrator jest wszechwiedzący,
dzięki czemu poznajemy nie tylko zdarzenia, ale i myśli, i emocjonalne reakcji
postaci. Styl powieści jest surowy, prosty, autor nie boi się mocnych słów,
przekleństw, w dialogach nieraz ucieka się do słownictwa charakterystycznego dla
danego kręgu społecznego. Każdy jednak ten językowy zabieg zrobiony jest z
wyczuciem, wszystko do siebie dobrze pasuje, przez co czytelnik ma wrażenie
realizmu wypowiedzi, co jest ogromnym plusem powieści – nieraz już się
przekonałam jak trudno jest w literaturze zachować wyczucie pomiędzy
prawdopodobieństwem a przesadą, a Kościelny już po raz drugi udowodnił mi, że
doskonale tę granicę zna. Jestem pod dużym wrażeniem jego szorstkiego stylu!
„Każdego dnia widział brud tego miasta. Chciał być cieciem, który to wszystko pozamiata. Brud jednak był wyjątkowy – był to brud kłamstwa, brud nieprawości i zbrodni. A do tego był wszędzie. Dostawał się nozdrzami do mózgu, wwiercał w umysł i powodował wypalenie. Wypalenie zawsze jest na końcu. Najpierw pojawia się znieczulenie na zło, potem pewnego rodzaju akceptacja tego wszystkiego.”
Jak wspomniałam, historia przedstawiona jest z punktu
widzenia kilku postaci i choć to Grot wydaje się tą wiodącą, pierwszoplanową, to
jednak pozostałym jest do niego bardzo blisko. Co ciekawe, każda z postaci
podstawiona jest szeroko, zarówno pod względem zawodowym, jak i osobistym, ale
nie wpływa to kompletnie na tempo akcji. Poznajemy policjanta Artura, któremu
przyjdzie pracować przy sprawie, która powiąże go z Grotem, a który prywatnie
prowadzi codzienną walkę z właścicielem mieszkania, które niedawno wynajął wraz
ze swoją dziewczyną. Jest Joanna Zawadzka, siostra zaginionego dziennikarza,
bogata kobieta jednak mocno w małżeństwie nieszczęśliwa. Jest i zaginiony
dziennikarz, który cóż… wpakował się w coś dużo większego do niego. Jest urzędnik
niższego szczebla, który podsunął dziennikarzowi temat i dowody, na których ten
miał oprzeć swój artykuł. Jest i bandzior, a raczej ich szef, Dąb, który
przyjmie każdy brudne zlecenie, a równocześnie podchodzi do interesu z głową i
ciągle kształci się naukowo. I w końcu jest też polityk, mocno umoczony, mocno
zaangażowany w brudne interesy, przekręty, które ograbiają miasto, a które
wypychają mu i jego towarzyszom kieszenie…
„Interes się kręcił i wszyscy zarabiali krocie. Jedynie miasto biedniało.”
No i Grot. Gdy poznajemy go jest na dnie, takim prawdziwym,
naprawdę głębokim, zaszlamionym dnie. A jednak to zlecenie coś w nim budzi, coś
co zdołał przez trzy lata zalewać gęsto alkoholem. Nagle wraca do trybu łowcy,
śledczego, który nie odpuszcza. Kiedyś był w tym najlepszy, czy po tak wielkiej
tragedii może do tego wrócić?
„Jak masz z nim jakiś zatarg, to radzę ci uważać. (…) Nieustępliwy. Gdy złapie trop, zapierdala jak chart. Nic się dla niego nie liczy oprócz celu. Może być głodny, zmęczony, brudny, ale będzie zapierdalał dalej.”
Autor z pewnością nie
rozczula się nad jego problemem alkoholowym, nie znajdziemy tu wielkich
rozważań czy się napić czy nie, a jednak to też nie tak, że temat nie istnieje.
Jest, co ważne dla realizmu postaci, ale nie dominuje fragmentów poświęconych
tej postaci. Ogólnie każda kreacja wzbudziła we mnie emocje – rzadko były typowo
pozytywne, bo i lektura taka nie jest, ale każde dało poczucie pełnej, bardzo
realnej, prawdopodobnej w świecie rzeczywistym, umoczonej w swoich problemach
postaci.
„Wiele razy się zastanawiał, dlaczego politycy startujący do sejmu lub senatu nie poddają się obowiązkowym badaniom psychologicznym i testom na inteligencję. Nie można przecież tworzyć mądrego prawa, samemu nie będąc mądrym.”
Gatunkowo jest to lektura, którą dosyć ciężko przypisać,
znajdziemy tu i wątki kryminalne i te charakterystyczne dla thrillera
politycznego. Akcja, poprzez częstą zmianę punktów widzenia, daje wrażenie
dynamicznej, sporo się dzieje, a krótkie rozdziały i cliffhangery sprawiają, że
ciężko się od lektury oderwać. Ważny jest też klimat, który im dalej w lekturę,
tym robi się gęściejszy, brudniejszy, historia przedstawia naprawdę skorumpowaną
i połączoną wieloma zależnościami machinę, z którą zwyczajny człowiek nie ma najmniejszych
szans. Los części postaci wręcz boli, a powiedzieć, że budzi poczucie niesprawiedliwości,
to jak nie powiedzieć nic. A jednak, mimo tak ciężkiego klimatu, lektura
dziwnie wciąga. Myślę, że jest to zasługa świetnych dialogów, które czasami
okraszone są gorzkimi żartami i częstych zmian punktu widzenia postaci, co
lekko rozładowuje atmosferę.
„- Masz jakiś problem, frajerze? (…)- Powiem ci, kolego, że poczułem się wyjątkowo mile zaskoczony faktem, że jest ktoś zainteresowany moimi problemami. Umiesz rozwiązywać problemy? (…)- Chyba rzeczywiście, dziadek, masz problem.- Każdy ma jakiś problem, synku. Najważniejsze to umieć zgłosić się po pomoc. Rozumiem, że jesteś jakimś terapeutą?”
Pierwsza część historii nie jest z pewnością aż tak mocno
zanurzona w tematach politycznych jak druga, wręcz miałam wrażenie, że to
faktycznie policyjno-detektywistyczny kryminał. Później zaczęło się to zmieniać
w czasie, kiedy czytelnik odkrywał coraz grubszą sieć powiązań pomiędzy
postaciami u władzy. I to chyba jest główny temat tej historii – czy władza
zawsze musi korumpować? Dlaczego wszyscy politycy próbują zgarnąć jak najwięcej
dla siebie? Skąd się biorą tacy ludzi, czy to cały czas echa kolesiostwa czasów
PRL-u? I czy normalny, szary człowiek może coś w tym temacie zmienić? Nie
zdziwię chyba nikogo, gdy przyznam, że lektura nie napawa nadzieją… Może tylko
gorzką konkluzją, że każdy bandzior w końcu natrafi na kogoś większego od siebie,
którego wpływy będą większe i który będzie mógł zrzucić poprzednika z
piedestału, by poniósł zasłużoną karę. Tylko znowu – co z tymi niewinnymi,
którzy przypadkiem, po drodze wplątują się w ich lepkie sieci?
„Polityka brutalnie wkroczyła w życie wielu ludzi. (…) Smród związany z nieczystymi interesami elit ogarnął wszystkich. Każdy tutaj stracił. Nie było zwycięzcy.”
Muszę przyznać, że Kościelny zaskoczył mnie po raz drugi. „Układ”
jest całkiem inną lekturą pod względem tematycznym niż „Decyzja”, a jednak
warstwa stylistyczna pozostaje utrzymana w bardzo podobnym charakterze, który,
zaczynam podejrzewać, że może być cechą charakterystyczną tego autora. Podoba
mi się jego surowy, dosadny styl, doskonale wyważony w realizmie. Kreacje
postaci też zasługują na uwagę – każda ma coś oryginalnego, a równocześnie jest
czymś obarczona, ich problemy równocześnie są czymś, co jesteśmy w stanie
zrozumieć, a też nie można powiedzieć, że każdy z nas ma z czymś takim na co
dzień do czynienia. Tematycznie książka niesie sobą ciężar, brudne, dosyć
pesymistyczne konkluzje, a jednak w postaci Grota, który zdołał ponieść się po
takiej tragedii i takim stoczeniu, można znaleźć coś dodającego otuchy. To dobra,
dopracowana powieść, która dziwnie wciąga nawet tych, co raczej nie są chętni
do politycznych wątków w powieściach kryminalnych. Po jej lekturze z pewnością
warto mieć pod ręką coś lżejszego, ale przeczytać zdecydowanie warto!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz