Autor: Sławek Gortych
Tytuł: Schronisko,
które przetrwało
Cykl: karkonoski,
tom 2
Data premiery: 26.04.2023
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał
Sławek Gortych na naszym rynku książki pojawił się niecały
rok temu – pod koniec lipca 2022 roku debiutował powieścią „Schronisko, które
przestało istnieć” (recenzja – klik!), które pod płaszczykiem powieści
kryminalnej łączy prawdę historyczną z fikcją literacką. Książka została
niesamowicie ciepło przyjęta przez czytelników, co potwierdził kilka miesięcy temu
plebiscyt portalu lubimyczytac.pl na Książkę Roku 2022, w którym zdobyła tytuł
Debiutu Roku. „Schronisko, które przetrwało”, które dokładnie dzisiaj świętuje
swoją premierę, jest drugim tomem cyklu karkonoskiego, który zaplanowany jest
na trylogię. Jednak jego fabuła jest tak różna od pierwszej, że bez problemu
można ją traktować jako powieść osobną. Choć jestem przekonana, że jak tylko
raz sięgniecie po któryś z tomów tego cyklu, to od razu będziecie chcieli nadrobić
resztę!
Tytułowe „Schronisko, które przetrwało” to karkonoskie
schronisko Odrodzenie. Miejsce to w czasie II wojny światowej zostało przejęte
przez nazistów, który urządzili tam jeden z swoich ośrodków wypoczynkowych dla
młodzieży z Hitlerjugend. Lata później, w 2006 roku Justyna Skała, kierowniczka
ośrodka, na czas małego remontu ośrodka planuje urlop, chce odwiedzić matkę, a
może i umówić się na randkę z tajemniczym nieznajomym, który od pewnego czasu
do niej pisze? To chyba dobry pomysł, by trochę oderwać się od schroniska, w
którym tkwi już od dobrych dwóch lat? Szybko jednak okazuje się, że urlop to
jedno wielkie rozczarowanie – matka nie przestaje ją naciskać na szybkie
znalezienie męża i ‘niemarnowanie’ życia, a randka w ciemno … no cóż,
tajemniczy mężczyzna nawet się na niej nie pojawia. Rozczarowana tym wszystkim Justyna
postanawia od razu wrócić do schroniska i nadzorować remont, jednak i na
miejscu czeka ją niemiła niespodzianka – ktoś włamał się do obiektu! Zanim
jednak udaje jej się wezwać pomoc, włamywacze uciekają. Czego szukali w garażu,
dlaczego chcieli kuć ścianę? No i czy to przypadek, że do włamania doszło
właśnie tej nocy, w której Justyny w schronisku miało na pewno nie być? Jak ta
historia łączy się z wojenną przeszłością schroniska? I co ma do tego zamach terrorystyczny
na pociąg z 1947 roku?
„Te lęki cię gonią, ale ich siła jest duża tylko wtedy, gdy uciekasz (…). Staw im czoła. Zobaczysz, jak zaczną tracić na sile, maleć i znikać.”
Książka rozpoczyna się cytatem z Księgi Tobiasza powtórzonym
za tablicą z kamieniołomu, w którym pracowali więźniowie obozu Gross-Rosen w
1940-1945 roku, mapką Karkonoszy, w których toczy się akcja powieści oraz spisem
nazw miejsc w języku niemieckim i polskim. Wewnętrzne strony okładek opatrzone
są zdjęciami powiązanymi z fabułą książki z czasów dawnych i współczesnych. Na
końcu książki z kolei znajdziemy bogate posłowie, w którym autor tłumaczy co
jest prawdą historyczną, a co fikcją literacką jak i podziękowania. Sama fabuła
rozpisana jest na prolog i dziewięć tytułowanych części, które rozdzielone są
na fragmenty toczące się w różnych czasach, jak i miejscach, co zawsze w tekście
jest odpowiednio zaznaczone. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, we fragmentach współczesnych podąża za w całości za Justyną, z
kolei fragmenty skupiające się na czasach dawniejszych, okołowojennych, są
przedstawione z szerszej perspektywy, choć i tak zdają się krążyć wokół
historii postaci prawdziwej Karla Hankego, która to pojawiała się również w
tomie pierwszym. Styl powieści zasługuje na mocno podkreślenie, autor bardzo umiejętnie
i zgrabnie posługuje się językiem polskim, a na każdej stronie powieści czuć,
że stylistycznie książka dostała bardzo mocno dopieszczona. Język jest
elokwentny, użyty nad wyraz sprawnie i płynnie, zdaje się być bardzo plastyczny
pod piórem autora. Dzięki temu już sama warstwa stylistyczna daje czytelnikowi
niesamowitą przyjemność i zapewnia lekturę, której po prostu nie chce się
odkładać!
„Wiedziała jednak, że jej modlitwa nie zostanie wysłuchana. Zwracała się przecież do Boga z tyloma prośbami od najwcześniejszego dzieciństwa. Aż w pewnym momencie zrozumiała, że musi polegać tylko na sobie, bo inaczej nie przetrwa.”
„Schronisko, które przetrwało” zdaje się być bardziej
dynamiczne niż tom pierwszy, zawiera kilka dobrych scen mocno trzymających w
napięciu, które spokojnie można określić jako sensacyjne. Mamy tu niesamowicie
zajmujący opis ataku na pociąg, który opisany jest tak, że żałowałam, że nie
umiem czytać i przewracać stron jeszcze szybciej (ten fragment znajduje się z
początku powieści), ale i w dalszej części nie zabraknie podobnie bogatych w akcję
fragmentów. Są one świetnym dodatkiem do całej intrygi kryminalnej, która
oczywiście skupia się na śledztwie wokół tajemnicy schroniska Odrodzenie i którą
odkrywamy poprzez wydarzenia współczesne, jak i te osadzone w przeszłości.
Fabuła jest dobrze przemyślana, trzyma czytelnika w ciągłej ciekawości jak to
wszystko połączy się w jedną całość… Całość, która zachwyca tym mocniej, gdyż
część przedstawionej historii, jest historią prawdziwą, która w czasach wojennych
i powojennych zdarzyła się naprawdę. Autor powieści na prawdzie historycznych zdołał
zbudować fabułę kryminalną, sensacyjną, która porywa i mocno zaprząta głowę
czytelnika.
„Ale po kilku latach życia tutaj zrozumiałam zasady, jakie panują w małej wiosce jak ta. Gdy w Klinovych Boudach coś się pali, to sąsiedzi biegną gasić. A jeśli coś się spaliło, to musi znaczyć, że nikt nie przybiegł gasić. A jeśli nikt nie przybiegł gasić, to trzeba przez to rozumieć, że wszyscy we wsi po prostu chcieli, żeby się spaliło. Proste (…). Wioski takie jak Klinove Boudy są miejsce najlepszych sąsiedzkich relacji i największych dramatów. Bo to jedno takie miejsce?”
Poza dynamiczną, kryminalną fabułą, tym co przyciąga
czytelnika jest również miejsce akcji, którego waga podkreślona jest już w
samym określeniu serii: seria karkonoska. Tak, historia toczy się w Karkonoszach,
górach ze skomplikowaną przeszłością, których tylko część znajduje się za
polską granicą. To miejsce fascynujące, które nie tylko jest zderzeniem
człowieka z naturą, ale i narodowości – Polacy i Czesi, kiedyś również i
Niemcy. Taki rozrzut historyczny miał ogromny wpływ na kształt historii i społeczności
tego miejsca, a autor bardzo umiejętnie ze swojej szerokiej wiedzy o tym
miejscu skorzystał, dając nam dobry wgląd, w to jak wygląda życie w okolicznych
małych miasteczek czy jak funkcjonuje schronisko. Warto też zaznaczyć to, co
niesie ze sobą tytuł powieści –burzliwe wojenne i powojenne czasy przyczyniły
się do wielu zmian w tym miejscu, przez co wiele ośrodków tej zawieruchy nie przetrwało.
Odrodzeniu się udało, tylko jaką opowieść to miejsce ze sobą niesie?
„Uświadomiła sobie, jak wiele miejsc z okolicy Odrodzenia przestało istnieć. (…) z historii kilkusetletnich wielkich schronisk, z nazwisk ich budowniczych, gospodarzy i gości, z ich marzeń, pracy i przygód zostały tylko pojedyncze, bezosobowe słowa: „nieistniejące”, „spalona”, „ruiny”. Dotarło do niej, jak wiele szczęścia miało jej ukochane schronisko, które przetrwało. Po raz pierwszy nazwa Odrodzenie wydała się jej tak bardzo trafna.”
Autor swoją wiedzę o Karkonoszach świetnie łączy również z
miejscowymi legendami, w tym przede wszystkim o czuwającym nad wszystkim Duchu
Gór. W historię wplecione jest kilka ciekawych ludowych wierzeń, które dodają
lekturze kolejnego smaczku.
A co z bohaterami? Tu kolejne zaskoczenie, gdyż „Schronisko,
które przetrwało” mocno różni się od „Schroniska, które przestało istnieć”. Tam
głównych bohaterem był Maks, młody stomatolog, który przyjechał do nieczynnego
schroniska odziedziczonego po wuju – postać ze względu na zawód jak i
zamiłowanie do gór wydawała się bliska autorowi. W tomie drugim dostajemy
historię całkiem inną, gdyż prowadzoną z perspektywy kobiety, a Maks i jego
partnerka Marta pojawiają się tu tylko na chwilę, jako postacie drugoplanowe.
Justyna jako postać kobieca poprowadzona jest bardzo przyjemnie, ukazana jako
zdeterminowana, by dotrzeć do prawdy. Równocześnie zdaje się w swoim życiu
lekko zagubiona, niedawno zakończyła dosyć niezdrowy związek, który mocno w jej
życiu namieszał. Jako osoba kierująca schroniskiem Odrodzenie jest kompetentna
i pełna szacunku do swoich pracowników, którzy cenią ją jako człowieka,
troszczą się o jej dobro. Może nacisk na psychologię postaci nie jest tu bardzo
duży, ale wystarczający, by Justyna okazała się postacią pełną i sympatyczną.
No koniec jeszcze skupmy się krótko na zagadnieniach jakie
te historia porusza. Tematy sięgające czasów wojennych, zbrodni, których dopuszczali
się ludzie ogarnięci skrzywioną ideologią jednego człowieka. Człowieka, który
swoją charyzmą przekonał innych do swoich racji, by za nimi podążali.
Człowieka, który przyzwolił innym, bo budzi w sobie ukryte bestie, skupione na prezentacji
własnych sił i zakłamanych racji. I te bestie nawet w czasach powojennych
ciągle jeszcze zyskiwały swoich popleczników. Złość, brutalność, ale i
pożądanie dóbr, obsesja, jak i trwoga, by nie ponieść za to wszystko kary niestety
nie umierają w jednym pokoleniu, a przenoszone są dużo dalej. W końcu naziści
robili tak wśród dzieci z Hitlerjugend, dzieci, które uczone były
bezwzględności, które za zadanie miały tępić każdą inność, a które po prostu
innego życia nie znały… To straszne jak człowiek jest w stanie pozwolić, by spaczone
ideologie, przekonania innych, załamały jego własny obraz rzeczywistości, a
wymogi społeczeństwa stłamsiły własne przekonania.
„Przyszedł taki czas, w którym okazało się, że nawet najlepsi z pozoru ludzie nie są odporni na zło, jak mogłoby się im to wydawać. Szaleństwo jednego człowieka stojącego na czele niemieckiego narodu pokazało rzecz przerażająco banalną: że w każdym można obudzić potwora. Wystarczą tylko odpowiednie bodźce, żeby wyrwać z uśpienia najpodlejsze instynkty, jakie drzemią w głębi ludzkiej duszy.”
Przyznam, że po tak świetnym debiucie, odczuwałam lekki
niepokój, co przyniesie druga książka Sławka Gortycha. Okazało się, że całkowicie
niepotrzebnie, gdyż zawiera wszystko to, za co pokochałam tom pierwszy: dobrą
zagadkę kryminalną łączącą historyczną prawdę ze zgrabną współczesną intrygą,
świetny język i styl, jak i nutkę sensacji. W tym tomie sensacji i emocji z nią
związanych było więcej, a i mocno zaskoczyła mnie zmiana postaci, nałożenie
ciężaru niesienia fabuły na postać kobiecą. Mogę jednak z czystym sumieniem
powiedzieć, że i temu wyzwaniu autor podołał, a książkę czytało się doskonale.
Jestem pod wrażeniem wiedzy i umiejętności literackich Sławka Gortycha, który dzięki
swoim niesamowitym powieściom budzi w czytelniku miłość i fascynację
Karkonoszami. Z niecierpliwością czekam, co przyniosą kolejne powieści tego
autora!
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem
Dolnośląskie.
Dostępna będzie też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz