Tytuł: Buntowniczki
Tłumaczenie: Paulina
Surniak
Data premiery: 22.03.2023
Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 536
Gatunek: biografia
/ non-fiction
Charlotte Gordon to amerykańska pisarka i eseistka, która na
polskim rynku pojawiała się w 2019 roku z biografią dwóch słynnych kobiet –
Mary Wollstonecraft i jej córki Mary Shelley. W oryginale książka premierę
miała cztery lata wcześniej i do razu została doceniona przed krytyków i
czytelników – otrzymała nagrodę National Book Critics Circle w kategorii
Biografie, a u nas zdobyła status Książki Roku 2019 w rankingu lubimyczytac.pl również
w tym gatunku. Z kolei cztery lata po pierwszym polskim wydaniu, Wydawnictwo
przygotowało dla czytelników wydanie drugie, wznowione, w nowej, bardzo
wyrazistej szacie graficznej. I dzięki temu wznowieniu mogłam sama się z tym
tytułem zapoznać.
Charlotte Gordon na co dzień wykłada w Endicott College w
stanie Massachusetts, poza „Buntowniczkami” napisała pięć innych książek
historycznoliterackich, jak również wydała dwa tomiki poezji.
„Buntowniczki” przedstawiają historię dwóch kobiet, które
były rewolucjonistkami w swoich czasach – Mary Wollstonecraft żyła W Anglii w
drugiej połowie XVIII wieku, jej córka Mary Shelley w pierwszej połowie XIX
wieku. To kobiety, które miały ogromny wpływ na historię pod kątem wolności
jednostki, a w szczególności płci żeńskiej, które nie chciały dać się wpisać w
obowiązujące wtedy schematy i przekonywały poczucia wolności i niezależności
innych. Ich losy po śmierci zostały na lata zapomniane, źle interpretowane,
dopiero wraz z nadejściem fali feminizmu w latach 70tych spojrzano na nie tak,
jak na to zasługują – to kobiety, które wyprzedziły swoje czasy i nie bały się głośno
mówić o tym, co uważały za słuszne. Ta biografia jest wyjątkowa tym bardziej,
iż jako pierwsza ukazuje szczegółowo wpływ, jak Mary Wollstonecraft miała na
swoją córkę. Wydawać by się mogło, że jest to oczywista zależność, jednak w tym
wypadku było inaczej – Mary Shelley nigdy nie poznała swojej matki, gdyż ta
zmarła kilka dni po porodzie. A jednak, jak dowodzi ta książka, Shelley mimo
wszystko była godną dziedziczką swojej matki.
„(…) idee mogą zmieniać świat, a słowo pisane zreformować ludzkość.”
Książka składa się ze wstępu i 40 rozdziałów, które naprzemiennie
opisują w kolejności chronologicznej losy obydwu kobiet. Rozdziały są
tytułowane i opatrzone datami, wskazujące okresy, o których opowiadają. W samym
środku książki została zamieszczona wklejka z kilkunastoma zdjęciami, a całość
zamyka bibliografia, która w tym wydaniu została ograniczona do polskich wydań
wykorzystanych w przekładzie oraz odnośnika do strony internetowej wydawnictwa,
na której znajduje się pełna bibliografia tego tytułu (co w mojej ocenie jest
dobrym zabiegiem, dzięki któremu książka nie jest zamknięta setką stron
przypisów i bibliografii). Rozdziały przeważnie liczą po kilkanaście stron, na
których zestawione są podobne okresy życia obydwu kobiet. Styl, jaki posługuje
się autorka, jest całkiem swobodny, choć historia jest bogata w szczegóły życia
obydwu bohaterek, to jednak nie ma się wrażenia, że czytamy czystą, suchą
biografię – autorka skupia się nie tylko na kolejnych wydarzeniach, ale i
okrasza je odczuciami bohaterek, a robi to dzięki bogatemu materiałowi
źródłowemu – obydwie kobiety pozostawiły po sobie dzienniki, jak i ogromną
liczbę listów. W tekście autorka posługuje się nimi zarówno pośrednio, jak i
cytuje je bezpośrednio, przytacza też również fragmenty ich dzieł i innych osób
z ich historią związanych, jak np. męża Shelley, który był znanym poetą.
Wszystko to jest dobrze wyważone, napisane ze smakiem, przez co książkę czyta
się jak naprawdę porywającą historię z przełomu XVIII/XIX wieku.
„(…) w latach 80. XVIII wieku branża wydawnicza przeżywała rozkwit. Do tej pory to arystokraci stanowili większość czytelników – ludzi zamożni i posiadający dobre koneksje. Na krótka przez przyjazdem Mary do Londynu klasa średnia zaczęła odgrywać rolę na rynku, domagając się lektur, które pozwolą im rozwinąć intelekt i poprawić maniery, tym samym umożliwiając wkroczenie w świat wyższych sfer.”
Wydaje się, że polski czytelnik, który niespecjalnie dużą
uwagę przekłada do historii literatury czy filozofii, raczej postaci Mary
Wollstonecraft kojarzyć nie będzie. Gordon udowadnia, że takie przeoczenie to
błąd, który jak najszybciej trzeba nadrobić i służy nam w tym swoją pomocą. Bo
Mary Wollstonecraft to zdecydowanie ktoś więcej niż po prostu matka autorki
„Frankensteina”. To kobieta, która w czasach, gdy jej płeć nie miała nawet praw
do własnych dzieci, miała odwagę, by wyjść poza schemat oczekiwań społeczeństwa
i żyć tak, jak chce. I nie tylko, bo również, a może i przede wszystkim,
dzielić się swoimi przemyśleniami, wiedzą z innymi, by przyszłość kobiet była
pozbawiona tych ograniczeń, które teraz je krępowały. Wollstonecraft miała
odwagę, by sprzeciwić się patriarchatowi, by debatować z największymi
myślicielami takich czasów. Czy tak wygląda istota mało rozumna, za którą wtedy
uważano kobietę? Autorka bardzo dokładnie odrysowuje nam drogę Mary do
wielkości, poczynając od dzieciństwa, po pierwsze próby samodzielności, aż po
jej wielką karierę literacką i podróż do ogarniętej rewolucją Francji.
Niesamowicie dobrze przy tym oddała tło historyczne, dzięki czemu czytelnik
bardzo dokładnie przygląda się, jak mocno codzienne życie angielskich kobiet
różniło się od tego nam teraz znanego.
„(…) jeśli Mary odmówiłaby powrotu do domu, rodzina nigdy by jej tego nie wybaczyła. Córki musiały się poświęcać. To przekonanie było głęboko zakorzenione w społeczeństwie.”
Mary Wollstonecraft żyła w epoce oświecenia, co dobrze widać
w jej dziełach – polegała na logicznym myśleniu, mocno angażowała się w nowinki
naukowe i polityczne. Była kobietą mocno osadzoną w rzeczywistości i tylko
dzięki jej znajomości mogła tak skutecznie z nią walczyć. To były jej początki,
jej droga do wielkości, którą wypracowała sobie rozumem i inteligencją.
„Zdaniem krytyków potwierdziła [Wollstonecraft], że jest niebezpieczną buntowniczką, która wtargnęła na tereny należące do mężczyzn. Za ironię można uznać fakt, że jej ‘wtargnięcie’, czyli obstawanie przy opinii, że społeczeństwo oparte na wolności osobistej powinno szanować prawa kobiet, stało się jej wyjątkowym wkładem do filozofii politycznej i tego, co później będzie znane jako feminizm. Jej praca zmieni kształt całej dyscypliny i przesunie granice dyskursu politycznego.”
A jednak Mary to nie tylko filozof i polityk, ale i kobieta
pragnąca miłości. Jej pragnienia połączone z dążeniem do wolności przyczyniły
się do kolejnych skandali, ale też zmieniło trochę jej własne podejście –
dzięki temu lepiej zrozumiała samą siebie, w czasach ,gdy o psychologii i
autoanalizie przecież się nie mówiło – to dopiero przyjdzie z Freudem. A jednak
Mary pod wpływem własnych przeżyć i analizy emocji stała się kobietą jeszcze
mądrzejszą, pełniejszą, która jeszcze przed nadejściem epoki romantyzmu, już
propagowała ich idee. Chyba można więc uznać jak za prekursorkę tej epoki?
„Jaki jest ideał kobiety? – pytała. Czy jest nim omdlewająca panienka, naiwna i łatwo się męcząca? Nie! Jest nim zaradna, inteligentna ludzka istota.”
Pod jej ogromnym wpływem była Mary Shelley, wcześniej
Godwin, jej córka. Mary wychowana przez ojca, który również był filozofem i
myślicielem, od początku wiedziała, że jest dzieckiem niezwykłym.
„Ojciec nauczył ją, że pisanie to jej spuścizna, że jest córką Wollstonecraft i Godwina, dzieckiem myślicieli. Kiedy czuła się samotna i tęskniła za matką, pocieszała się myślą, że los wyniósł ją ponad zwykłych ludzi.”
Jednak ta świadomość jej nie przytłoczyła, a tak jak jej
matce, dała siłę, by walczyć o siebie. Shelley robiła to jednak w bardziej romantyczny
sposób niż jej matka, gdyż swój bunt, swój sprzeciw, o którym dowiedziała się
cała Anglia, zaczęła od ucieczki z Percym Shelley. By tego było mało, pociągnęli
ze sobą jeszcze przyrodnią siostrę Mary, która od chwili połączenia ich rodzin
równocześnie podziwiała ją, jak i z nią rywalizowała. Mary pozornie może
wyglądać na mniej waleczną osobę niż jej matka, a jednak przyglądając się jej
biografii, dochodzi się do wniosku, że była równie odważna, jednak po prostu
wyrażała to inaczej, nie angażowała się politycznie, a poprzez swoje własne
postępowanie dała przykład innym kobietom. Autorka bardzo dokładnie opisuje jej
podróże, jej literackie próby i w końcu dokonania, jak i przygląda się jej
burzliwemu związkowi z jej przyszłym mężem, literatą i poetą Percym Shelley.
Książka nie jest więc tylko spojrzeniem na dokonania
literackie obydwu pań (które były bardzo nowatorskie, bardzo przewrotowe!) ale
na całe ich życie, pełną historię, która mocno osadzona jest w czasach, w
których przyszło im żyć. Oczywiście nie jest to całkiem feministyczna historia,
panowie też mają tu swoje miejsce, jednak to nie oni grają pierwsze skrzypce.
Są ojcowie, bracia, mężowie, kochankowie, synowie, współpracownicy, pracodawcy.
Na pewno warty wspomnienia jest ojciec Mary Shelley, mąż Wollstonecraft, który
przecież musiał sam wychować ich córkę. Jednak, mimo iż sam był myślicielem,
nie jest przedstawiony jako postać tak lotna jak obydwie kobiety – z czasem
wręcz staje się żałosny ciągle tylko prosząc własną córkę o pieniądze. Równie
dużo uwagi autorka poświęca mężowi Mary Shelley, który tak jak ona, był
buntownikiem i skandalistą, duszą artystyczną, która chciała żyć według własnych
przekonań, a nie wymogów społeczeństwa. A jednak jemu jako mężczyźnie było
łatwiej, co tylko mocniej podkreśla jak ciężko w tamtych czasach żyło się
kobietom-indywidualistkom.
„Kobiety muszą nauczyć się liczyć tylko na siebie. Mężczyźni nie powinni być postrzegani jako ich ‘wybawiciele’ – nadając im taką moc, można ich łatwo zmienić w brutali.”
„Buntowniczki” to biografia dwóch wielkich kobiet, ale i
dużo więcej. To książka oddająca niesamowicie dokładnie i bogato tło
historyczne XVIII i XIX wiecznej Anglii, przedstawiająca dokładnie jak wyglądało
życie codzienne w tamtych czasach. Przeprowadza nas przez największe nurty,
idee, wyznania tamtych czasów, które narzucane przez mężczyzn-intelektualistów
dominowały w społeczeństwie. A jednak obydwie Mary miały siłę, by na swój
sposób z tym walczyć, by pokazać, że nie trzeba żyć pod dyktando innych i swoją
odważną postawą można zmienić świat. To książka niesamowicie bogata w
szczegóły, wielki hołd dla obydwu kobiet, udowadniająca, że nie ma rzeczy
niemożliwych. Książka na dobrych kilka długich wieczorów, ale jakże warta
poznania nie tylko tych ciekawych historii literatury, ale i tego, jak
zmieniało się spojrzenie na rolę kobiet i kto za tę zmianę odpowiadał…
Porywająca historia! Jestem pod wrażeniem siły i odwagi obydwu pań!
„Paradoks ich sukcesu polega na tym, że współcześni czytelnicy nie zdają sobie sprawy z przytłaczających trudności, które musiały pokonać. Bez znajomości historii trudno dostrzec przeszkody, z którymi się mierzyły, a ich odwaga stała się niewidzialna. Obie kobiety można opisać słowem, którego używała Wollstonecraft – były ‘buntowniczkami’. Napisały książki, które zmieniły świat, łamały ograniczenia, które określały, i to nie raz, co wolno kobietom, ale po wielokroć, nieustannie podważając kodeks moralny swoich czasów. Nie chciały się ugiąć, ustąpić i podporządkować się, nie chciały milczeć, przepraszać i ukrywać się, dzięki czemu ich życie jest równie godne uwagi, jak słowa, które po sobie zostawiły. Broniły swojego prawa do decydowania o własnym losie, wzniecając rewolucję, która się jeszcze nie zakończyła.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz