Tytuł: W gaju
Cykl: leśniczy Artur Gawron, tom 2
Data premiery: 27.01.2023
Wydawnictwo: Oblivio
Liczba stron: 392
Gatunek: kryminał
Monika Litwinow na
polskiej scenie literackiej zaistniała w roku 2022, kiedy to własnymi siłami
wydała swój kryminalny debiut pt. „Za lasami” (recenzja – klik!). Teraz, rok
później w tej samej formie, wróciła z drugim tomem cyklu z Arturem Gawronem pt.
„W gaju”. I choć jest to ten sam cykl, to wiele go różni od debiutu– oczywiście
w bardzo pozytywnym sensie, widać, że autorka w przeciągu jednego roku
poczyniła duże postępy!
Zawodowo Monika
Litwinow związana jest z Centrum Terapii i Edukacji Bajarnia, które sama
założyła. Jest redaktorką naczelną czasopisma „Zajęcia z Psem”, publikuje bajki
terapeutyczne w kilku magazynach. W ciągu ostatniego roku związała się z Polskim
Stowarzyszeniem Autorów Niezależnych Samowydawcy. Na co dzień wykłada w
Akademii Nauk Stosowanych w Pile i prowadzi szkolenia z zakresu terapii i edukacji
z psami.
Historia „W gaju”
zaczyna się pierwszego dnia wiosny roku 2019, w pierwszym dniu Jarego Święta,
które celebrowane jest przez rodzimowierców. Niestety, w tym roku na tym jednym
dniu świąteczny nastrój się kończy – kolejnego poranka w Świętym Gaju pod
świętym drzewem znalezione zostaje ciało Dąbrówki, córki tamtejszego żercy.
Dziewczyna nie dosyć, że została zabita, to morderca dodatkowo potraktował ją
nad wyraz brutalnie – jej ciało zostało spalone, a wnętrzności wyciągnięte do
stojącego obok wiadra… Kto mógł zrobić coś takiego?! Dąbrówka to była przecież dobra
i uczynna dziewczyna, którą wszyscy wokoło lubili… Na miejscu szybko zjawia się
policja, a także detektyw i leśniczy Artur Gawron, który o zabójstwie
dowiedział się poprze Elenę, dziennikarkę, z którą łączą go intymne relacje.
Ojciec Dąbrówki wykorzystuje sytuację i od razu zatrudnia Artura do znalezienia
mordercy, a może po prostu udowodnienia winy? Większość społeczności rodzimowierców
jest pewna, że za morderstwem stoi mąż dziewczyny… Czy faktycznie sprawa może
być aż tak prosta?
„(…) język cierpienia jest równie uniwersalny jak radości i agresji. Wystarczyło spojrzeć na tych dwoje, by samemu poczuć ból.”
Książka składa się z
50 krótkich rozdziałów i epilogu. Każdy z rozdziałów opatrzony jest miejscem i
godziną opisywanych wydarzeń, a od czasu do czasu pojawiają się też fragmenty z
dziennika Dąbrówki, które opisują okres kilku dni sprzed morderstwa. Narracja prowadzona
jest w trzeciej osobie czasu przeszłego (oczywiście oprócz dziennika, który
pisany jest w narracji pierwszoosobowej), narrator naprzemiennie przedstawia
wydarzenia z perspektywy kilku postaci: przede wszystkim Artura, Eleny i
policjantów zajmujących się śledztwem. Styl powieści jest przyjemny, książkę
czyta się płynnie, dialogów jest sporo i prowadzone są sprawnie, a narrator jest
uważny – przyłapuje bohaterów w zwyczajnych momentach, przy zwyczajnych
czynnościach, więc czytelnik ma poczucie, że postacie są pełne, mają swoje
życie poza tym, co dzieje się w śledztwie.
Jednym z największych
plusów tej powieści jest osadzenie fabuły wśród społeczności rodzimowierców,
więc od tego wątku zacznijmy. Rodzimowiercy, czyli osoby wyznające prastarą
wiarę w słowiańskich bogów, trzymają się całkiem innych zasad życia codziennego
niż my współcześnie. U nich panuje stary porządek w relacjach damsko-męskich – kobieta
ma siedzieć w domu i rodzić dzieci, mężczyzna rządzić domem i pracować. I tak,
poprzez dziennik Dąbrówki, poznajemy jak z perspektywy młodej, ale zamężnej już
kobiety wygląda życie w tej społeczności. Poznajemy ich wiarę, ich codzienność,
przyglądamy się poszczególnym członkom społeczności poznając ich wzajemne
relacje i powody, dla których wybrali właśnie taką wiarę. Temat jest bardzo
szeroki, ale autorce udało się go przedstawić bardzo realnie, a zarazem
klimatycznie – lektura fragmentów poświęconych tej społeczności mocno
przypominała mi twórczość Katarzyny Puzyńskiej, która wcześniej chyba jako
jedyna korzystała z wątków starosłowiańskich w gatunku kryminału.
„Niech każdy wierzy, w co chce, jeśli nie robi przy okazji krzywdy innym. Po co trwonić energię na nienawiść (…)?”
Oczywiście, jak na
serię kryminalną przystało, część postaci jest już nam znana z tomu pierwszego.
Główne wątki są jednak i tak przypomniane, dzięki czemu czytelnik zaczynający
swoją przygodę z książkami Litwinow od tego tomu, nie będzie miał żadnych
problemów ze zrozumieniem relacji pomiędzy postaciami. W tym tomie o głównych
bohaterach dowiadujemy się więcej w poprzednim – wątek choroby Artura jest
obecny cały czas w tle, jak i ten dotyczący śmierci jego żony. W końcu w tym
temacie poznajemy szczegóły sprawy, która jednak i teraz nie zostaje
wyjaśniona, co tylko podsyca ciekawość czytelnika. Zastanawiały się o co w tym
wszystkim mogło chodzić i czy mamy szansę już w kolejnym tomie dowiedzieć się,
co faktycznie wydarzyło się z jego żoną. Poprzez ten wątek poznajemy też
historię ich znajomości, a zatem i młodości bohatera. Za to teraz Artur
związany jest z Eleną, dziennikarką, która również ma swoje tajemnice… Co
ukrywa? Dlaczego nie chce upublicznić swojego związku z Arturem? Na szczęście
na te pytanie w tym tomie dostaniemy odpowiedzi.
Ponadto przyglądamy
się również rodzinie Artura, jego rodzeństwu, które pracuje w policji, a które
poprzez bliskość zamieszkania, odgrywa w jego życiu znaczącą rolę. Każda z
postaci, również tych drugoplanowych pojawiających się tylko w tym tomie, wykreowana
jest z dużym wyczuciem i dokładnością, dbałością o spójność charakterów, co dla
mnie, jak czytelnika zwracającego uwagę na wiarygodne pod względem psychologicznym
postacie, było kolejnym plusem tej historii.
„Niektórzy tuż po śmierci bliskiej osoby nie okazują uczuć. Można odnieść mylne wrażenie ich obojętności, tymczasem szok i przetwarzanie informacji sprawiają, że żałoba nadchodzi równie mocno, jak u pozostałych, ale później.”
Intryga kryminalna
poprowadzona jest tempem umiarkowanym, w porównaniu z tomem pierwszym, wypada
dużo lepiej – tam szybko dało się domyśleć, kto stoi za morderstwem, tu tajemnica
utrzymana zostaje do końca, a kolejne tropy poszerzają obraz, by dopiero
finalnie można byłoby je złożyć w całość. Pamiętnik Dąbrówki dodatkowo dodaje
też lekturze smaczku, czytelnik pilnie śledzi i szuka motywów, które mogły
przywieźć kogoś do tak brutalnego morderstwa…
„’Człowiek może stworzyć prawdziwe arcydzieło’, pomyślał Gawron, ‘ale o jego przetrwaniu zdecyduje ktoś inny, strażnik albo niszczyciel’. To samo dzieje się z nami, gdy odchodzimy. Życie człowieka zamyka się w tym, co po sobie zostawił, i w opowieści przekazywanej przez żyjących.”
Warto też wspomnieć o
tematach, które przewijają się przez tę historię – poza głównym wątkiem jakże różnych
wyznań wiary, możemy przyjrzeć się pojęciom ogólnym jak tolerancja na inność
rozumianą pod każdym względem – wartości, wyglądu czy seksualności, sporo
miejsca poświęcone jest też na różne odcienie żałoby. Mocno kontrastuje też
zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością, oraz koniecznością wpisania siebie w
schematy, które narzuca społeczeństwo.
Wszystko to dowodzi,
że „W gaju” jest kryminałem wielowątkowym poprowadzonym w bardzo sprawny i
wyważony sposób. Historia kryminalna ciekawi, motyw innej od ogólnie pojętej wiary
dodaje lekturze oryginalności, a umiejętne kreacje postaci, których życie
prywatne miesza się z postępami w śledztwie, dają poczucie pełności. Dodatek w
postaci dziennika zamordowanej jest dodatkowym punktem, który podbija ciekawość
czytelnik i zapewnia, że w końcu wszystkie motywy zostaną odkryte. To naprawdę
dobry i ciekawy kryminał! Tak naprawdę nie mam do niego żadnych uwag
krytycznych, lektura spełniła moje oczekiwania, a wątek starosłowiańskiej wiary
zrobił na mnie wrażenie!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we
współpracy z autorką książki i Wydawnictwem Oblivio.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz