Autor: Virginia Feito
Tytuł: Pani March
Tłumaczenie: Tomasz
Wyżyński
Data premiery: 22.03.2023
Wydawnictwo: Echa
Liczba stron: 312
Gatunek: thriller
psychologiczny / literatura piękna
Kilka lat temu Virginia Feito zamiast przyjąć awans w firmie
zajmującej się reklamą, w której dotychczas pracowała, zdecydowała się tę pracę
porzucić, by napisać swoją debiutancką powieść. Tak powstała „Pani March”,
książka, która jest dosyć trudna do dookreślenia, to coś pomiędzy thrillerem psychologicznym,
literaturą piękną, a może i satyrą? Na pewno jest to powieść nietuzinkowa! Doceniona
została przez czytelników, jak i recenzentów literackich, zachwyciła się nią
też aktorka Elizabeth Moss, która nawet stwierdziła, że chciałaby ją sfilmować.
Oj tak, to świetny materiał na film, sama bardzo obrazowo widziałam go w mojej
głowie!
Historia toczy się w niedookreślonym czasie, w Nowym Jorku.
Pani March to kobieta w okolicach czterdziestki, żona znanego pisarza, który
właśnie wydał kolejną powieść – mówi się, że będzie to jego opus magnum. Ich
życie toczy się stałym, spokojnym rytmem ludzi, którzy nie muszą sobie niczego odmawiać,
mają pieniądze, duże mieszkanie w samym centrum, pomoc domową. Pani March nie
pracuje, przede wszystkim zajmuje się organizacją kolejnych przyjęć. Na chwilę przed
jednym z nich (na część premiery książki!), Pani March w piekarni wdaje się w
rozmowę ze znajomą sprzedawczynią – ta chwali książkę męża, ale równocześnie
sugeruje, że główna bohaterka jest wzorowana na Pani March. Kobieta jest
zszokowana, choć nie czytała książki, to wie, że bohaterka to obrzydliwa prostytutka,
której lubić nie można, można tylko jej współczuć… I to ma być postać zbudowana
na jej podobieństwo?! Pani March po powrocie do domu wpada do gabinetu męża, by
wziąć egzemplarz książki i sprawdzić, czy faktycznie to na niej zbudowana jest
ta postać. Przy okazji odnajduje na biurku wycinek z gazety, w którym media
donoszą o zaginięciu jakiejś młodej dziewczyny… Po co mąż zadał sobie trud, by
wyciąć ten artykuł? I czy naprawdę, po tylu latach małżeństwa, mógł wystawić ją
samą na pośmiewisko? Jaki mógł mieć w tym cel i jak Pani March ma sobie z tym
wszystkim poradzić, kiedy przecież zaraz trzeba wyjść do ludzi i gratulować
mężowi kolejnego sukcesu literackiego?
Książka składa się z 40 rozdziałów. Narracja prowadzona jest
w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Pani March, dzięki czemu
czytelnik ma okazję do wsiąknięcia w umysł postaci, która chętnie dzieli się
wszystkim, co wytwarza jej własny mózg. Styl powieści jest ciekawy. Pozornie
zwyczajny, skupiony na detalach otoczenia, a jednak co chwilę pojawia się coś,
co z tej zwyczajności, normalności wybija – przeważnie są to dosyć dokładne, a
przez co trochę obrzydliwe opisy rzeczy nieprzyjemnych dla oka – strupy, wągry,
karaluchy czy inne tego typu zjawiska. Są to jakby krótkie przebłyski, by już od
razu wrócić do opisów tej wydawałoby się normalnej codzienności. Dialogów jest
mało, przede wszystkim narrator skupia się na opisach myśli, emocji,
doświadczeń i wspomnień Pani March.
„Coś tak odrażającego opisanego tak pięknie. Pomyślała, że zastawił na nią pułapkę, że chce, by przeczytała książkę i stopniowo utożsamiała się z odrażającą bohaterką.”
Bo Pani March to postać dosyć niesamowita. Po pierwsze,
raczej nie jest to bohaterka, którą da się polubić – już w jej postawie zawarta
jest satyra osób mających się za lepszych od innych, tych, dla których
zachowanie pozorów jest celem najwyższym. Mimo to, czytelnik z ciekawością
śledzi jej losy – dlaczego? Chyba dlatego, że jest to postać bardzo zagadkowa,
pod tym względem, że ciężko zdecydować, czy to. co nam przedstawia, to dzieje
się naprawdę, czy może jednak są to wytwory jej wyobraźni. Czy karaluchy, które
pojawiają się w łazience są prawdziwe, czy może zwiastują wyjście z mroku tej
brzydkiej, groźnej strony? Czy wszyscy śmieją się za jej plecami, bo wiedzą, że
ta obrzydliwa bohaterka z książki jej męża to ona czy może jednak sama w ten
sposób chce się od męża, jak i całego swojego otoczenia zdystansować? Im dalej
w lekturę, tym Pani March jawi nam się jako postać coraz bardziej
skomplikowana, wielowarstwowa i warta odkrycia, a meandry jej umysłu warte
wyprostowania. Co ciekawe – do samego końca nie pada imię tej postaci, co jest
kolejnym frapującym czytelnika elementem… Dlaczego Pani March pozbawiona jest imienia,
nawet kiedy opowiada nam o swoim dzieciństwie?
Warta uwagi na pewno jest też relacja Pani March z jej
mężem. Teraz wydają się żyć raczej obok siebie, George jak nie skupia się na
pisaniu powieści, to zajmuje się jej promowaniem, jeżdżeniem po świecie, a Pani
March w tym już nie uczestniczy. Kiedyś jednak tak nie było, dawno temu byli
zakochani, a ona pomagała mu przy tworzeniu, słuchała jego pomysłów i była cały
czas obecna, to jej dedykował swoje książki. Kiedy więc urosła pomiędzy nimi
taka przepaść? Jak i dlaczego?
„Gdyby Gabriellę sportretowano w powieści, niewątpliwie byłaby pierwowzorem pięknej, bezbronnej, pełnej charakteru kobiety – mężczyźni toczyliby o nią pojedynki i ginęli. Jako postać byłaby mniej głęboka, mniej ‘realistyczna’ (co ludzie naprawdę widzą w realizmie, że tak się nim zachwycają?), lecz znacznie bardziej sympatyczna.”
Kolejnym ciekawym aspektem powieści jest sposób budowania
napięcia. Z początku nie ma go wcale, historia zaczyna się bardzo zwyczajnie,
ot znudzona bogata babka wymyśla sobie problemy, by rozwiać nudę. Jednak już za
moment okazuje się, że dajemy się wciągnąć w jej zafiksowanie, atmosfera
zaczyna się robić duszna, momentami nawet psychodeliczna. Kiedy to się stało?
Trudno powiedzieć, bo książka płynnie przechodzi przez różne stany emocjonalne
postaci, które ciągną za sobą czytelnika… Momentami czułam się jakbym oglądała
któryś z filmów Hitchcocka – sposób zatarcia granicy pomiędzy tym, co realne, a
tym, co wymyślone jest tu bardzo podobny.
A skąd ten thriller? Jest zagadka, są podejrzenia Pani March
w stosunku do męża nie tylko dotyczące intrygi, że jego książkowa bohaterka
jest żywym obrazem Pani March, ale i te dotyczące zaginięcia dziewczyny, o
którym głośno jest w prasie. Czy jego ciekawość sprawą to coś zwyczajnego dla pisarza
czy może jednak jest w tym coś więcej? Bohaterka zaczyna się na tym temacie
fiksować, w końcu postanawia tę zagadkę rozwiązać. Zatem wątki thrillera, czy
nawet niewielkie elementu kryminału są tu dosyć widoczne.
Na koniec wspomnę jeszcze o miejscu akcji, czyli Nowy Jork i
Upper East Side. Książka zabiera nas w kręgi społeczne wyższych sfer, które większość
z nas zna raczej tylko z filmów i książek. Razem z bohaterką odwiedzamy
eleganckie restauracje, butiki i apartamenty pełne dzieł sztuki. Każde kolejne
przyjęcie zasługuje na nową kreację, każde organizowane jest z pełną oprawą
kelnerów, cateringu, najsławniejszych kucharzy. To takie trochę zderzenie
naszych codziennych przyziemnych problemów, z problemami bogaczy. To w tych
aspektach powieści najmocniej czuć satyrę, która uwypukla absurdy takiego
pozoranckiego, nowobogackiego życia.
„Pani March” to książka, która zaczyna się bardzo spokojnie,
bardzo zwyczajnie, by niepostrzeżenie przejść w zajmujący thriller, w którym
ciężko odróżnić prawdę od wymysłów psychiki głównej bohaterki. Sposób w jaki
autorka wykreowała ten świat przypomina mi nieco thrillery Liz Nugent, która
również lubi przyglądać się skomplikowanym pod względem psychologicznym
postaciom kobiecym. Sposób budowy napięcia, zacierania granic realności sięgają
klasyki – Hitchocka i du Maurier, której swoją drogą jedna książka przemyka na
obrzeżach tej historii. Jest tu też coś z „American Psycho” – pozoranctwo,
zafiksowanie, które prowadzi do mocno niepokojących skutków. Na pewno jest to
powieść nieszablonowa, oryginalna, która zachwyca lekko psychodelicznym nastrojem.
Takie debiuty lubię! Z pewnością z uwagą będę wypatrywać wieści o kolejnej
książce tej autorki, jak i o ekranizacji tej.
„Sztuka musi nas poruszać. W różny sposób, pozytywny albo negatywny. Doceniamy sztukę, gdy rozumiemy, co artysta chciał wyrazić.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Echa.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz