Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Wadliwy
klient
Cykl: detektyw
Matylda Dominiczak, tom 6
Data premiery: 07.02.2023
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Liczba stron: 304
Gatunek: komedia
kryminalna
Olga Rudnicka to nie tylko jedna z moich ulubionych autorek,
ale i jedna z tych, których książki towarzyszą mi od dawna – w sumie to dzięki
jej twórczości przekonałam się, że choć nikt nigdy nie będzie pisać tak jak Joanna
Chmielewska, to jednak i teraz współcześnie możemy znaleźć coś w tym gatunku
wartego uwagi, coś mądrego i zabawnego zarazem. Rudnicka aktualnie na swoim
koncie ma 25 książek - kilka cykli, kilka powieści osobnych. I niech nie zmyli
Was fakt, że na blogu znajdziecie zaledwie 3 recenzje jej książek (i to
wszystkie z cyklu o Matyldzie! „Oddaj albo giń!” – klik!, „To nie jest mój mąż”– klik!, „Rączka rączkę myje” – klik!)! O nie, przeczytane mam 24 z 25, jednak
większość z nich czytałam jeszcze przed powstaniem bloga. Oczywiście jest też
kilka, które pochłonęłam w międzyczasie, a które jeszcze czekają, by o nich
napisać. Ale dzisiaj pomówmy o jej najnowszej książce, o szóstym tomie serii o Matyldzie,
który ukazał się po półtorarocznej przerwie od tej bohaterki. I cóż mogę rzecz –
Matylda wraca w wielkim stylu!
Fabuła „Wadliwego klienta” toczy się w czerwcu 2012 roku. Matylda
coraz mocniej zastanawia się nad zasadnością trwania swojego małżeństwa z
Romanem, coraz częściej głosiki w głowie podpowiadają jej myśl o rozwodzie.
Kiedy więc stojąc przed własną agencją detektywistyczną zauważa prawnika, który
wynajmuje biuro w tym samym budynku co ona, nie waha się – to znak! Trzeba go
tylko dogonić 😉 Kiedy w końcu przyłapuje adwokata na parkingu
to sama już nie wie czy chce pytać o rozwód czy o możliwość współpracy ich firm,
więc Piasecki wykorzystuje jej zmieszanie i zaprasza na własną rozmowę z jego klientem.
Środek transportu jest nieco podejrzany, a fakt, że na miejscu spotyka ochroniarza
Ksawerego Groma, tym bardziej… Po spotkaniu Piasecki zatrudnia ją do pewnej
delikatnej sprawy – Matylda ma udawać nową dziewczynę architekta Dębskiego,
który od kilku lat prześladowany jest przez … no właśnie, kogo? I w sumie to
nie on jest prześladowany, a jego dziewczyny… Czy podszywając Matyldę po postać
jego nawet sympatii uda się odkryć, kto stoi za pogróżkami? I czy Matylda na
pewno jest odpowiednią osobą, by stać i pachnieć, gdy to inni obserwują i
pstrykają zdjęcia?
„(…) ona jest przecież licencjonowanym detektywem, a ma odgrywać rolę ślicznotki rodem z kryminału z lat trzydziestych dwudziestego wieku. Ładnie wyglądać, ładnie pachnieć i nie wychylać się z intelektem, niemal jak żona ze Stepford.”
Książka składa się z 5 nienumerowanych rozdziałów, które
określają dzień tygodnia (z krótkim komentarzem…) i datę wydarzeń. Każdy
opisywany dzień podzielony jest na kilkustronicowe scenki, przez co lektura
jest bardzo wygodna. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, przede wszystkim skupia się na postaci Matyldy, która wszak jest
postacią barwną z dwoma różnymi głosami w głowie 😉, choć i oczywiście pomiędzy dostajemy też
opis zdarzeń, w które uwikłani są Grom czy komisarz Tomczak. Styl powieści, jak
na komedię kryminalną przystało, jest lekki i niesamowicie zabawny w sposób,
który mogę pokreślić jako ‘styl z klasą’ – Rudnicka nigdy nie musi uciekać się
do wulgarności czy specjalnie kontrowersyjnych kwestii, by czytelników
rozśmieszyć. Oczywiście głównym punktem zapalnym humoru jest Matylda, ale
znajdziemy go w sumie we wszystkim – postaciach, dialogach, wydarzeniach. O
tak, jest kilka scenek, przy których zaśmiewałam się w głos, co ostatnio przy
komedii (nawet tej autorki) nieczęsto mi się zdarzało, więc tym razem jest to
naprawdę warte podkreślenia! Humor na najwyższym poziomie!
„(…) zmierza drobnymi kroczkami w stronę wejścia do knajpy. Nogi wyginały jej się w kostkach pod niesamowitym kątem i nigdy nie sądził, że jest to możliwe w wykonaniu przeciętnego człowieka. Trzeźwego człowieka. Taką mobilność stawów bez ryzyka ich zwichnięcia widział w życiu wielokrotnie, ale u ludzi tak napranych, że zrobiliby mostek i świecę jednocześnie.”
Omówienie historii zacznijmy od Matyldy. W końcu nadszedł
czas, o którym marzyła – ma własny biznes, własną agencję, która całkiem dobrze
prosperuje. Matylda walczyła o tę zmianę od trzech lat, więc ma powody do dumy.
Niestety jej mąż tego nie rozumie, nie akceptuje wyborów Matyldy, mimo jej prób,
nic nie ulega zmianie, zatem myśl o rozwodzie jest jak najbardziej na miejscu.
Matylda to osoba bardzo oryginalna, wydawałoby się nawet momentami szalona i nieobliczalna,
jednak w jej toku myślenia jest sens. Bardzo okrężny, ale jest 😉
Dialogi, które odbywają się w jej głowie są przekomiczne! Ale spójrzmy na jej
nową sprawę – Matylda to człowiek ciągle chętny do działania, zatem jej
podstawowy zakres obowiązków, by tylko być i dobrze wyglądać, raczej nie jest
jej na rękę. Zatem oczywiste jest, że za chwilę zacznie działać sama, prowadzić
śledztwo częściowo poza wymiarem jej umowy… Jak przyjmie to Piasecki? I w co
znowu Matylda się wpakuje?!
Piasecki to nowa postać, dosyć podejrzana, bo wygląda, że
pracuje sam w bardzo wygodnym, bogato urządzonym biurze, a na szyldzie widnieje
informacja, że przecież ma pracować z parterami… Myślę, że to będzie kolejna
postać, która wpisze się w cykl na dłużej.
Oczywiście są i postacie już nam dobrze znane – mąż Matyldy –
Roman, nudny informatyk, który w domu palcem nie kiwnie, a który nigdy nie jest
przygotowany na dziwne zlecenia Matyldy. Ich córka Monika, w której Matylda ma
oparcie, choć pamięta o tym, że to dziecko i że nie jest to osoba, której
powinna się z wszystkiego zwierzać. Komisarz Tomczak, który w tym tomie też
mocno wpisuje się w tę humorystyczną stronę historii, oczywiście jest i Grom i gangster
Wujek. Za to Dębski, architekt, którego dziewczynę udawać ma Matylda, jest bardzo
tajemniczy. Bogaty, samotny, zmienia dziewczyny w tempie ekspresowym, mimo że
wszystkie wyglądają tak samo… Jest w nim coś dziwnego – twierdzi, że nie
pamięta imion swoich dziewczyn, nie ma numerów, nie ma podejrzeń i wcale go ten
prześladowca nie denerwuje… Czy to prawda?
Każda kreacja postaci jest tu dobrze przemyślana (a! jest
jeszcze grabarz! Również bardzo zabawna postać!) i każda ma w swoim zakresie
możliwości, by wywołać w czytelniku śmiech, co w komedii kryminalnej jest
naprawdę ważnym aspektem!
„Gdyby nie Matylda, pewnie już dawno pływałby z tymi rybkami. Niby miał wnuki i mógłby dziadkować, ale te współczesne dzieciaki to takie wymoczki, że ani głosu podnieść, ani krzywo spojrzeć, bo zaraz płacz i lament, i psychoterapia, za którą jeszcze musiałby płacić.”
Intryga kryminalna rozwija się dosyć spokojnie, Matylda
dopiero gdzieś w 1/3 powieści po raz pierwszy spotyka się z Dębskim i wtedy
faktycznie zaczyna się śledztwo. Zagadka jest ciekawa, bo wcale nie tak prosta
jak się z początku wydaje. Ba! jest na tyle skomplikowana, że tom kolejny nadal
będzie opowiadał o jej kontynuacji, zatem nie wszystkie wątki w „Wadliwym kliencie”
zostają wyjaśnione... Co u mnie spowodowało, że gdy skończył się audiobook, to
popędziłam do książki sprawdzić, czy naprawdę tak się to zakończyło! Tak, koniec
to porządny cliffhanger!
„Kończę z babami. Pożytku z nich żadnego, a jeszcze naoglądają się diabli wiedzą czego i jakieś wymagania mają.”
Myślę, że warto też wspomnieć o tym, co intryga zbudowana na
udawaniu nowej dziewczyny Dębskiego niesie. Mianowicie, Dębski to mężczyzna z
mocno określonym i bardzo wąskim gustem – jego dziewczyny wyglądają wszystkie
bardzo podobnie. I tu Matylda wpada w pułapkę – i ona musi się do schematu
dostosować. Oczywiście nie jest to jej w ząb, cała jej metamorfoza jest jedną
wielką scenką humorystyczną, a jednak… chyba jest w tym coś więcej? Dlaczego
kobiety są tak chętne, by dopasować się do wymagań społeczeństwa? Dlaczego
dajemy sobie wmówić, że taki wygląd jest w porządku, a inny nie? Nawet w imię
miłości? I dlaczego to kobieta ma dbać o dom nawet kiedy skupia się na
realizacji w życiu zawodowym?
„(...) profesjonalna makijażystka z brzydkiego kaczęcia zrobi łabędzia. Księcia tylko szkoda, gdy po nocy poślubnej odkryje w łóżku żabę. Bajki dla dzieci przedstawiały spaczony obraz świata. Dynia to dynia, można z niej zrobić dżem, ale nie karocę (…).”
Same nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielopokoleniowy
układ sił i oczekiwań w stosunku do kobiet, wpłynęły na nasze własne
postrzeganie samych siebie. Może warto podejść do życia jak Matylda? Choć i ona
cały czas walczy z głosikami w głowie, które mówią jej, że może powinna
zachowywać się inaczej …
„Głosik tym razem nic nie powiedział. Rozchichotał się za to tak, jakby zaraz miał się skończyć świat.Smerdolona podświadomość, pomyślała z sarkazmem.”
Zrobiło nam się trochę poważnie, ale myślę, że właśnie w tym
urok gatunku komedii w ogóle. Możemy w lekki sposób poczytać o tematach, o
których warto pomyśleć, ale w sposób pozytywny, patrząc na nie z nadzieją
poprawy. W mojej ocenie „Wadliwy klient” wypada naprawdę świetnie w sumie pod
każdym względem – postacie dają z siebie wszystko co najlepsze, humor jest
doskonały, a intryga zahaczająca o stalking i spojrzenie społeczeństwa na
kobiety bardzo na czasie. Jedyne co mnie zdenerwowało, to te urwane zakończenie…
No jak tak można zostawić czytelnika w zawieszeniu?! Gdzie tom siódmy?! Czekam
na kontynuację z prawdziwą niecierpliwością!
PS. „Wadliwego klienta” można czytać w oderwaniu od reszty
tomów serii, jest to całkowicie osobna zagadka kryminalna, a postacie z serii
są tu odpowiednio wprowadzone, tak by nowy czytelnik się nie pogubił.
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i
S-ka.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz