Autor: Håkan Nesser
Tytuł: Szachy pod
wulkanem
Cykl: inspektor
Gunnar Barbarotti, tom 7
Tłumaczenie: Iwona
Jędrzejewska
Data premiery: 09.11.2022
Wydawnictwo: Czarna
Owca
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał
Håkan Nesser to szwedzki autor powieści kryminalnych, który na
rynku aktywny jest już trzydzieści pięć lat. Debiutował w 1988 roku, jednak
dopiero kilka lat później sławę przyniosła mu seria o komisarzu van Veeterenie,
której ostatni, dziesiąty tom ukazał się w 2003 roku. Kilka lat później ruszyła
seria z nowym bohaterem, z inspektorem Barbarottim, Szwedem o włoskich
korzeniach, która przez wiele lat wyglądała na cykl składający się z pięciu tomów.
Dopiero w ostatnich latach ukazały się tom szósty i siódmy. Ponadto Nesser jest
autorem wiele osobnych powieści, wielokrotnie był laureatem Nagrody Szwedzkiej
Akademii Pisarzy Kryminalnych, a w 2000 roku otrzymał Glass Key Award. Jego
książki tłumaczone są na ponad 20 języków, część doczekała się również ekranizacji
na małym ekranie. Autor słynie z kreacji nieszablonowych śledczych.
Dla mnie „Szachy pod wulkanem” to pierwsza styczność z jego piórem.
Fabuła powieści rozpoczyna się pod koniec roku 2019, kiedy
to dochodzi do zaginięcia znanego i cenionego pisarza Franza J. Lunde, który od
kilku lat cierpiał na zastój czytelniczy. Lunde zaginął pewnej listopadowej nocy
po jednym z jesienno-zimowych spotkań literackich, chwilę po tym jak wysłał
swojej wydawczyni początek nowej powieści. Co dziwne, przesłana historia zdaje
się być autobiograficzna – jej bohater nosi imię autora i opowiada o ostatnich
spotkaniach literackich, podczas których chyba nabawił się stalkera – jakaś kobieta
w kilku miastach pod rząd zadawała mu te samo pytanie oskarżające go jakoby w
jednej ze swoich powieści opisał prawdziwe morderstwo. Inspektor Barbarotti, do
którego trafiła ta sprawa, ma przed sobą ciężkie zadanie – po pierwsze śladów
przestępstwa brak, a po drugie jak odróżnić fikcję literacką od prawdy?
„Coś mi się wydaje, że to nie będzie zwyczajne śledztwo, pomyślał po przeczytaniu dwóch pierwszych stron. Dziwne, to za mało powiedziane.”
Książka podzielona jest na kilka części rozpisanych na
miesiące, w których toczą się przedstawione wydarzenia (od przełomu października
i listopada 2019 do czerwca 2020). W sumie składa się na 48 rozdziałów. Każda
część przedstawiona jest z perspektywy innej postaci – naprzemiennie dostajemy
opowieść o śledztwie Barbarottiego i trzech postaci związanych z literaturą.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora
wszechwiedzącego, gdy historia skupia się na śledztwie i Barbarottim, z rozdziałami
poświęconymi literatom jest różnie, w zależności od potrzeb (narracja pierwszo-
i trzecioosobowa, czas teraźniejszy i przeszły). W historii zawarte są części
powieści i pamiętnika, co nadaje lekturze atrakcyjności. Styl jest spokojny i
lekki, kojarzy się z dawnymi powieściami kryminalnymi.
„W dziewięciu przypadkach na dziesięć rozwiązanie znajduje się w przeszłości, nie zapominajcie o tym. Trzeba tylko dobrze szukać.”
Dodatkowym atutem stylu jest delikatne zabarwienie
humorystyczne, ujawniające się przede wszystkim w rozdziałach poświęconych
Barbarottiemu. Sama bardzo lubię takie spokojne, pisane lekkim piórem kryminały,
które skupiają się na dedukcji i procesach myślowych bohatera, więc i ten
czytało mi się znakomicie!
„Wojna gangów jest ważniejsza (…). I tu, i w innych częściach królestwa Szwecji. Bo kogo, do cholery, obchodzi jakiś zaginiony pismak? Zresztą niezaginieni pisarze też nikogo nie obchodzą.”
Książki, w których pojawia się postać pisarza, zawsze są dla
mnie atrakcją. I tu nie było inaczej, tym bardziej, że czytelnik ma szansę
przyjrzeć się trójce literatów oraz śledzi sprawę, która po części skupia się
na rozmowach z wydawcami czy innymi wielbicielami literatury. Przyglądamy się
pisarzom i ich podejściu do tworzenia i spotkań z czytelnikami, jest mowa i o
targach książki, nagrodach i tłumaczeniach (pojawia się nawet Polska 😉).
„Recenzje były pozytywne, Dostał dwie nagrody, szwedzką i zagraniczną. Ta druga to polska, pewnie by mu jej nie przyznali, gdyby nie pojechał tam na festiwal do Wrocławia czy Poznania, nie pamięta dokładnie.”
Ponadto, w styczności z dziełami, których fragmenty wpisane
są w tę powieść, zastanawiamy się nad przenikaniem się fikcji literackiej z
rzeczywistością, śledzimy gdzie jest ta granica w pojęciu człowieka tworzącego
literaturę. To bardzo ciekawe zagadnienia dla miłośników prozy!
„Gdzie przebiega granica między fikcją a prawdą? Czy taka granica w ogóle istnieje?”
Jak wspomniałam, „Szachy pod wulkanem” są moją pierwszą
stycznością z piórem Nessera, dlatego też i postać inspektora Barbarottiego
jest dla mnie absolutną nowością. To człowiek, który już zaczyna myśleć o
emeryturze, bardzo pobożny i inteligentny. Widać, że sporo w swoim życiu
przeszedł, ale aktualnie chyba w miarę dobrze mu się układa – ma stałą
partnerkę, dorosłe dzieci, które utrzymują z nim w miarę regularny kontakt. A
tej powieści akurat jego partnerka leci do Australii, by pomóc własnemu synowi,
więc Barbarotti trochę tęskni, trochę się martwi o swój związek. Myślami jest
prze Evie, przez co niespecjalnie ma chęć zajmować się tym śledztwem.
„Nie mam ochoty zajmować się tym śledztwem, pomyślał przez moment. Sprzeniewierzam się własnym zasadom. Jedyne, o czym teraz marzę, to wziąć urlop i znaleźć się w Sydney, wiem, co mi dolega. Brak motywacji.”
Nie zmienia to jednak faktu, że to człowiek spokojny, inteligentny
i doświadczony w swojej pracy, wie jak prowadzić śledztwo i na czym skupiać
uwagę. Wzbudza sympatię czytelnika.
„Na początku lat osiemdziesiątych, jeszcze jako aspirant, zauważył, że słowa naniesione na papier dają jasność, klarowność. Trudno znaleźć odpowiedzi na pytania bezładnie krążące po głowie, ale kiedy przeleje się je na białą kartkę, nie uciekną.”
Historia toczy się głównie w małych szwedzkich miasteczkach
w okresie zimowo-wiosennym. Tu ważny jest jednak rok – mamy początek pandemii
coronawirusa, pożary w Australii. Obydwa tematy są dobrym punktem wyjścia, by
kilka razy wspomnieć o zmianach klimatu, globalnym ociepleniu i strachu o to,
co pod tym względem przyniesie przyszłość. Tematy te jednak nie są natarczywe,
a ledwie delikatnie zaznaczone, co mocniej osadza czytelnika w rzeczywistości,
ale oczywiście nie odciąga od głównego tematu śledztwa.
„Jeszcze jeden przykład na to, że klimat zaczyna wariować i że trzeba to potraktować bardzo poważnie. (…) Opowiedziała mu o słynnym plakacie wiszącym w księgarni w małym prowincjonalnym miasteczku unicestwionym przez płomienie. ‘Literatura postapokaliptyczna przeniesiona do działu z literaturą faktu’.
Intryga kryminalna, tak samo jak styl powieści, mocno wpisują
się w klasyczne założenia gatunku. Nie mamy tu więc pościgów i morza krwi, a
przesłuchiwanie świadków, myślenie i dedukcję. Zagadka, dzięki wstawkom poświęconym
literatom i ich dziełom, jest bardzo zajmująca i ciekawa, choć tempo wydarzeń
jest spokojne.
„(…) ekstremalne wydarzenia zmieniają percepcję świata. Zaczynamy dostrzegać to, co rzeczywiście ważne.”
Muszę przyznać, że mocno przypadła mi do gustu ta powieść, w
sumie pod każdym względem. Stylistycznie spokojna i przyjemna, pod względem sposobu
budowania intrygi przypominająca klasykę gatunku, z ciekawymi postaciami, które
wprowadzają w historię trochę humoru, ale i nie są oderwane od życia
prywatnego. Zagadka oparta na temacie bliskim miłośnikom powieści, mocno
skupiająca się na płynnej granicy pomiędzy fikcją a rzeczywistością.
„Czasami rzeczywistość to dla poważnych twórców pole minowe, czasami w swojej nadgorliwości mogą znaleźć się po niewłaściwej stronie.”
Jestem bardzo z tego lektury zadowolona, sięgając po nią
czułam spokój, a lektura mnie wyciszyła i nastroiła pozytywnie. Nazwisko
Nessera z pewnością zapamiętam! Liczę też, że kiedyś uda mi się sięgnąć po
więcej jego powieści 😊
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz