lutego 07, 2023

"Miasteczko Twin Falls" Loreth Anne White

Autor: Loreth Anne White
Tytuł: Miasteczko Twin Falls
Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk
Data premiery: 23.11.2022
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał / thriller
 
Loreth Anne White to kanadyjska pisarka, która debiutowała na początku XXI wieku, jednak dopiero po jakimś czasie przerzuciła się na powieści kryminalne. Aktualnie jest mocno nagradzaną autorką (jedną z najważniejszych jej nagród to Daphne du Maurier Award), a ilość sprzedanych egzemplarzy jej powieści sięga ponad 3 miliony. W Polsce do tej pory ukazały się zaledwie dwa jej tytuły: „Nasze idealne małżeństwo” (2021) oraz „Miasteczko Twin Falls” (2022). Dzisiaj skupimy się na tym drugim.
 
Pod koniec roku 1997 w małym kanadyjskim miasteczku Twin Falls zaginęła nastolatka, outsiderka Leena Rai. Kilka dni później jej ciało znaleziono w okolicznej rzece, dziewczyna została pobita, zgwałcona i utopiona… To zbrodnia, która wstrząsnęła tą małą społecznością, tym bardziej, że skazany za nią został pedagog szkolny, wuefista, który udzielał Leenie korepetycji.
Ponad dwadzieścia lat później do Twin Falls przyjeżdża dziennikarka Trinity Scott. Ma w planach nagranie kilkuodcinkowego podcastu true crime o tej zbrodni. Chce uzyskać odpowiedzi na pytania, które nigdy nie zostały wyjaśnione, a co ciekawe, właśnie teraz, po latach milczenia skazany za zbrodnię nauczyciel, zdecydował się wypowiedzieć. Pierwsze co mówi, to że jest niewinny… Trinity zamierza porozmawiać z rówieśnikami zamordowanej, z mieszkańcami Twin Falls, który mają coś o tej sprawie do powiedzenia. Interesuje ją też Rachel, która lata temu, wraz z innym śledczym, prowadziła tę sprawę. Rachel jednak absolutnie nie zgadza się na rozmowę. Dlaczego? I dlaczego skazany nagle zaczął twierdzić, że jest niewinny? Po takim czasie?! O co w tej sprawie chodzi? Czy Trinity dogrzebie się do jej sedna?
 
Książka składa się z czegoś na kształt prologu (fragment pamiętnika i opis nocy, w czasie której doszło do zbrodni) i krótkich naprzemiennych rozdziałów przedstawionych z perspektywy Trinity i Rachel, które od czasu do czasu przerywane są czymś zwanym ‘rewerberacją’ – to rozdziały, które przedstawiają przelotowo grupę mieszkańców miasteczka, krótko opisują co w danym momencie się u nich dzieje. Rozdziały przedstawione z perspektywy Trinity często opatrzone są fragmentem jej podcastu, tak samo jak i ta ‘rewerberacja’. Rozdziały poświęcone Rachel toczą się naprzemiennie współcześnie i w 1997, w czasie, kiedy prowadziła sprawę morderstwa. Każdy z rozdziałów opatrzony jest datą i dniem tygodnia. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez obydwie bohaterki: Trinity i Rachel, rozdziały ‘rewerberacje’ napisane są w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego. Styl powieści jest spokojny, spójny i przyjemny, jak to bywa w narracji pierwszoosobowej – skupia się zarówno na wydarzeniach, jak i emocjach postaci.
Co do tłumaczenia, to przyznam, że trochę denerwowało mnie słowo podkast pisane przez ‘k’, ale jak głosi słownik, i taka forma jest poprawna, a profesor Miodek mówi nawet, że to jedyna poprawna w polszczyźnie wersja. Zatem moje zdenerwowanie tą formą spowodowane było naleciałością z angielskiego. Ale wróćmy do fabuły.
 
Miasteczko Twin Falls to mała społeczność, w której wszyscy dobrze się znają. Dzieci uczą się w tej samej szkole, tkwią przez całe nastoletnie życie w tym samym towarzystwie. Plotki szerzą się z prędkością światła, nic tam się nie ukryje. Ale czy na pewno? Zamknięta społeczność rządzi się swoimi prawami, więc kiedy zjawia się osoba z zewnątrz… No właśnie, co się dzieje?
Wydaje się, że na Trinity mieszkańcy Twin Falls powinni być zamknięci. I tak po części się dzieje – Rachel, rodzina Leeny i kilku innych nie mają zamiaru z nią rozmawiać. Bo przecież po co rozgrzebywać stare rany? Ale jest też część mieszkańców, którzy uważają inaczej, część, której pomógł upływ czasu i która teraz na całą sprawę patrzy inaczej. Ci chcą wiedzieć, dojść do sedna. Czy jednak po takim czasie jest to wykonalne?
„(…) morderstwo wyjawia fakty na temat nas samych – takie, od których nie możemy odwrócić wzroku. Dostrzegamy przywary morderców głęboko w nas samych – wynaturzone pragnienia, choroba psychiczna, skłonność do przemocy, gniew, uprzedzenia, rasizm, frustracja, złowrogość, żądza, zazdrość, okrucieństwo… Wszystko to prowadzi do wielkich dramatów. A żeby zrozumieć morderstwo w danej społeczności, należy dokładnie zbadać istniejące w miasteczku napięcia.”
Kreacje postaci są tu naprawdę ciekawe. Mamy policjantkę Rachel, której ta sprawa ewidentnie zniszczyła życie. Kobieta po jej zakończeniu rozwiodła się z mężem, córka przestała się do niej odzywać, a sama w końcu zrezygnowała z pracy w policji. Czemu ta sprawa aż tak mocno na nią wpłynęła? No cóż, spokojnie i powoli rozdziały z przeszłości wyklarują nam odpowiedź na to pytanie.
Trinity z kolei, szczególnie na początku, ciężko ocenić. Czy jest to dziennikarka po prostu goniąca za sensacją, szukająca rozgłosu na sprawie, która jest bolesna dla innych? W końcu podcasty true crime są teraz bardzo modne, wszyscy ich słuchają. Tylko co naprawdę może przynieść grzebanie w sprawie po tylu latach od zbrodni? I czy na pewno trzeba to robić na oczach (uszach) całego świata? Czy to może pomóc, czy odwrotnie – zaszkodzić? Czy Trinity ma na celu coś głębszego niż popularność?
„(…) Trinity Scott obudzi złe wspomnienia. Jej podkast niczym wielki kamień wrzucony do nieruchomego jeziora wywoła fale w mieszkańcach miasteczka, który myśleli, że mają to za sobą.”
Obydwie kreacje są wielowarstwowe, systematycznie wraz z biegiem lektury odkrywają się przed czytelnikiem. Przede wszystkim jednak ważna jest to postać Leeny, bo to ona przedstawia to, co się liczy. Poprzez nią autorka zwraca nam uwagę na to, jak trudne dla nastolatków jest wyobcowanie i jak wiele zrobią, by dopasować się do swoich rówieśników. Leena zawsze była outsiderką, ale nie z wyboru, a po prostu z niezrozumienia otoczenia. Czy właśnie to doprowadziło do jej śmierci? Czy gdyby miała wsparcie w otoczeniu, gdyby miała się do kogo zwrócić, do zbrodni by nie doszło?
„My… wszyscy chcemy czuć, że jesteśmy coś warci, prawda? Że jesteśmy kochani. Że gdzieś przynależymy. Bo jeśli nie czujemy się w jakimś miejscu dobrze, jak możemy nazwać je domem? To przecież podstawowa kwestia decydująca o przetrwaniu, bo wykluczenie z grupy czy ze stada może przesądzić o śmierci.”
No właśnie, książka porusza wiele ciekawych pod względem psychologicznym zagadnień. Wykluczenie społeczne, przeniesienie winy, małe tajemnice, które namnożone powodują lawinę zdarzeń. Czy otoczenie, nawet w tak małym, związanym ze sobą miasteczku, nie widzi tego, co złe, tego, co niepokojące? Czemu nie reaguje? Dlaczego zawsze uważamy, że lepiej udawać, że nie widzimy, zamiast zareagować, choćby nawet nad wyrost? Jak dowodzi tego ta historia, takie małe pożary nieugaszone w porę mogą doprowadzić do prawdziwej tragedii…
„A… najtrudniejszą do strawienia prawdą, z którą naprawdę bardzo, bardzo trudno się pogodzić, jest ta, że ludzie dobrzy, ludzie, których się kocha: przyjaciele, rodzice, dzieci, kochankowie, dopuszczają się potwornych rzeczy. I że drobne kłamstwo urasta do wielkiego, a małe śnieżki zamieniają się w śmiercionośną lawinę. I że przymykanie oka na pozornie nieistotne sprawy z czasem doprowadza do nieludzkich zachowań.”
Mamy bohaterów, mamy małą zamkniętą społeczność i interesujące tematy. Teraz pora pogadać o zagadce kryminalnej. A ta zbudowana jest spokojnie i powoli, mimo to napięcie jest odczuwalne. To przez świadomość, że ktoś w tej społeczności musi coś ukrywać… Ale kto i co? Im dalej w lekturę, tym więcej rodzi się pytań, tym czytelnik mocniej angażuje się w historię, której urok nie tkwi w szybkości zdarzeń, a właśnie w spokojnym odkrywaniu kolejnych niewiadomych, jak i ich potencjalnych rozwiązań.
 
„Miasteczko Twin Falls” to jeden z tych thrillerów, gdzie liczy się ważny temat, który coraz wyraźniej zarysowuje się z każdą kolejną stroną powieści. Spokojny, wyważony, przerażający w swojej prostocie, w przedstawieniu zwyczajności. Krótkie rozdziały i naprzemienna narracja, a także fragmenty podcastu nadają lekturze lekkiego dynamizmu i atrakcyjności, przez co czytelnik czuje, że jest to coś aktualnego, coś współczesnego, co mówi o tym, z czym sami mamy na co dzień do czynienia. Nie jest to typowy thriller, ale myślę, że warty uwagi. Co ciekawe, autorka pisząc go inspirowała się zbrodnią prawdziwą, choć jak sama podkreśla, to jedynie inspiracja, a historia jest fikcją literacką.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mando.

Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz