lutego 05, 2023

Kilka pytań do... Piotra Borlika, autora książki "Incydent"

Dlaczego kryminał polityczny i jak dużo jest w nim tej polityki, jaki unik Piotr Borlik zastosował przy opisie głównej bohaterki, który etap pracy nad książką autor określa jako najbardziej romantyczny, jakie są plany na rok 2023 i czy kiedyś jeszcze spotkamy się z bohaterami trylogii Boskiej Proporcji?
Zapraszam na rozmowę z autorem!

fot. Piotr Haltof & Youme Studio
Piotr Borlik notka biograficzna:
rocznik 1986, inżynier, mistrz Holandii, a także laureat trzeciego miejsca w otwartych mistrzostwach Czech w grach logicznych. Otrzymał stypendium prezydenta Bydgoszczy dla osób zajmujących się twórczością artystyczną i upowszechnianiem kultury. Autor kryminałów "Boska proporcja", "Materiał ludzki", "Białe kłamstwa", "Zapłacz dla mnie", "Skłam, że mnie kochasz", "Wymazani z pamięci", "Tajemnica Wzgórza Trzech Dębów", "Czterdzieści dusz" i "Labirynt".

Kryminał na talerzu: Jest Pan autorem, który chętnie testuje się w różnych podgatunkach kryminału i thrillera. Teraz przyszła pora na „Incydent”, który skategoryzowany został jako kryminał polityczny. Skąd pomysł, by sprawdzić się właśnie w tym podgatunku?

Piotr Borlik: Od początku wychodziłem z założenia, żeby pisać historie, które samemu chciałbym przeczytać. Jako że lubię różne gatunki: od kryminału, przez grozę i fantastykę, na literaturze obyczajowej kończąc, to naturalnym było dla mnie, że nie mogę zamknąć się w jednej szufladce. To by sprawiło, że szybko zacząłbym odczuwać znużenie i powtarzalność. Na szczęście kryminał daje twórcom ogrom możliwości, stąd eksperymentowałem, przeskakując z jednego podgatunku w drugi. Tym razem rzeczywiście padło na politykę i problemy społeczne. Dlaczego? Tu odpowiedź nie będzie zbyt konkretna: po prostu poczułem taką potrzebę. Zgaduję, że nie bez wpływu na moją decyzję były wydarzenia wokół nas, ale w tym miejscu chciałbym podkreślić, że, przynajmniej dla mnie, polityka w tej książce jest tylko tłem, więc osoby nie lubiące takiej tematyki nie mają czego się obawiać.


Skąd w ogóle potrzeba, by przy każdej książce próbować czegoś nowego? Nie boi się Pan, że to trochę odstrasza czytelników? Kiedy za każdym razem nie wiadomo czego możemy się spodziewać?

Myślę, że czytelniczki i czytelnicy już się do tego przyzwyczaili. Początkowo rzeczywiście sporo osób doznało pewnego rodzaju szoku, gdy po trylogii Boskiej proporcji otrzymali zupełnie inną historię z mafijnym tłem i bardzo skomplikowanym bohaterem. Nie powiem, to był trudny moment, pewnie spora część fanek i fanów Boskiej proporcji poczuła rozczarowanie, ale ci, którzy zostali ze mną, za każdym razem mogą poczuć przyjemny dreszczyk emocji, wszak nie wiedzą, co ich czeka. Zresztą prawdziwy szok spotka ich w marcu, gdy zaproponuję im komedię obyczajową.


„Incydent” zaczyna się dużym wstrząsem – atakiem terrorystycznym na pociąg. Nie jest to chyba wątek specjalnie w Polsce popularny, więc skąd u Pana ten pomysł? Czy to ten fragment był tym, który wpadł Panu do głowy jako pierwszy, to od niego zaczęła powstawać cała powieść?

Zaczęło się od pomysłu na zakończenie. Tu niestety nie mogą zdradzić zbyt wiele, by nie popsuć nikomu przyjemności, ale pomysł na pierwszą scenę zrodził się znaczniej później, mniej więcej w połowie planowania powieści.


W tej książce porusza Pan wiele interesujących, bardzo aktualnych tematów, a jeden z nich, jeden z głównych, to problem podejścia polskiego społeczeństwa do imigrantów ze Wschodu. Dlaczego właśnie ten temat i dlaczego właśnie teraz się u Pana pojawił?

Odpowiedź jest zawarta w pytaniu. To bardzo aktualny problem, więc siłą rzeczy myślałem o nim niemal każdego dnia. Miałem dylemat, czy to dobry pomysł, czy ktoś nie odbierze go jako próba wybicia się na krzywdzie innych, ale podobne rozważania towarzyszyły mi podczas pisania Czterdziestu dusz, które ostatecznie zostały bardzo ciepło przyjęte, więc zamiast zaprzątać sobie głowę niepotrzebnymi myślami, po prostu wziąłem się do roboty. Wnioskując po dotychczasowych recenzjach, był to dobry krok.


Jednym z głównych bohaterów powieści jest Natalia Kruger, zastępca prokuratora. Spodobało mi się, jak oddał Pan warunki jej pracy, stąd pytanie: jak wyglądał Pana research do opisu pracy prokuratora?

To wbrew pozorom było łatwe. Znam swoje słabe strony, jedną z nich niewątpliwie jest brak dogłębnej znajomości detali dotyczących pracy policji czy prokuratury, stąd zwykle stosuję pewne zgrabne uniki. Owszem, Natalia pracuje w prokuraturze, ale śledztwo de facto prowadzi na własną rękę. Jej praca, codzienne obowiązki, ograniczenia i procedury są tylko tłem. Dzięki takiemu zabiegowi miałem pewność, że nie napiszę jakiejś głupoty i czułem się komfortowo podczas pisania.


A jako że sama uznałam Natalię za postać bardzo wielowymiarową, taką z potencjałem na więcej, to nie mogę nie zapytać – czy jest to początek serii o prokurator Natalii Kruger?

Nie wykluczam takiej opcji, ale na tę chwilę mam w głowie inne historie. Ciepły odbiór Incydentu oczywiście podsuwa pomysły na kontynuację, ale jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, by o tym mówić.


Czy ciężko było napisać tego typu powieść?

Nie. To była wręcz czysta przyjemność. Największy problem wynikał z nietypowego zakończenia, o którym już wspomniałem wcześniej. Musiałem bardzo skupiać się na niektórych elementach, by nie oszukać czytelników i samemu sobie nie zaprzeczyć. Brzmi to dość enigmatycznie, ale kto przeczytał Incydent, powinien się domyślić o czym mówię.


A którą z Pana książek w całym dorobku pisało się najłatwiej?

Nie wiem, mogę za to z całą pewnością stwierdzić, że najtrudniej pisało mi się Tajemnicę Wzgórza Trzech Dębów. Bardzo się napracowałem, by oddać klimat klasycznych kryminałów. Tym bardziej żałuję, że zbiera ona najgorsze opinie spośród wszystkich moich dotychczasowych powieści.


To teraz pogadajmy trochę ogólnie o pracy pisarza. Pisze Pan codziennie? W stałych porach?

Tak, jestem do znudzenia powtarzalny. Rano odwieźć syna do przedszkola, później pisać i odebrać syna z przedszkola. Popołudnia, wieczory i niestety również noce to czas na planowanie kolejnych historii, gdyż pisanie dzielę na etap planowania i etap tworzenia. Gdy piszę jedną powieść, to równolegle planują drugą, by zachować płynność pracy.


Który aspekt pracy pisarza jest najprzyjemniejszy, a który najtrudniejszy?

Wszystkie są bardzo fajne, ale najwięcej przyjemności czerpię z planowania. To najbardziej romantyczny etap, gdy pomysły walczą ze sobą i próbują mnie do siebie przekonać. Wtedy tworzę sylwetki bohaterów, ich portrety psychologiczne; wymyślam zakończenie, a także kamienie milowe. Dzięki dokładnemu planowaniu etap pisania jest znacznie łatwiejszy.


Co w powieści jest dla Pana najważniejsze, co decyduje o tym, że książka dla Pana wydaje się warta napisania – intryga? Postać? Tematy do debaty, które prowokują?

Niestety, muszę użyć uniwersalnego: to zależy. Wszystko jest ważne. Bardzo się staram, by moi bohaterowie byli interesujący, nawet ci z drugiego planu. Uwielbiam tworzyć charakterystyczne czarne charaktery, które intrygują i mieszają w głowach czytelnikom. Czym jednak byłby kryminał bez wciągającej zagadki? Do tego należy pamiętać o klimacie, wiarygodności oraz interesującej otoczce. Nie da się wybrać z tego jednej decydującej rzeczy.


Nad czym teraz Pan pracuje, jakie są plany pisarskie i wydawnicze na ten rok?

W tym roku będę zbierał plony pracy z roku minionego. Oprócz wspomnianej wcześniej komedii obyczajowej planuję jeszcze oddać w ręce czytelniczek i czytelników co najmniej jedną, jeśli nie dwie powieści. Jeśli po drodze nie wydarzy się żadna katastrofa, to rok zamknę z dwiema powieściami kryminalnymi i dwiema obyczajowymi. Nad tą kryminalną właśnie pracuję, ale na tym etapie nie mogę za dużo zdradzić. Będą motyle, będą szybkie samochody i zawiła zagadka.


Wiem, że wielu Pana czytelników cały czas tęskni za duetem z Boskiej Proporcji. Zdradzi nam Pan czy kiedyś wróci Pan do tych postaci?

Rok temu powiedziałby, że to kwestia kilku miesięcy, ale niestety utknąłem na etapie planowania intrygi i muszę wszystko przemyśleć od nowa. Jeśli Agata ma wrócić, to tylko w wielkim stylu. Nie chcę, żeby kontynuacja jej przygód została odebrana jako odcinanie kuponów.


Mnie z Panem, prócz zamiłowania do powieści kryminalnych, łączy miłość do dobrego jedzenia (i wina. I gier planszowych 😉), więc wykorzystam okazję, by zapytać czy planuje Pan napisać kiedyś coś, w czym to właśnie kulinaria będą równie ważne co sama intryga? Coś w stylu kryminałów Karoliny Morawieckiej?

Wcześniej wspominałem o nadchodzącej premierze komedii obyczajowej. Co prawda tytułowa Klara z „Wszystkich wad Klary i jej jednej zalety” nie bryluje w kuchni, ale w planach mam… gofrową powieść. Póki co nie zdradzę nic więcej, ale na pewno będzie smakowicie.


Trochę się rozgadałam, więc teraz już na szybko. Ulubione miejsce na Ziemi?

Gdańsk. Trudno wyciągnąć mnie poza Trójmiasto, ale w tym roku planuję trochę pojeździć po kraju i spotkać się z czytelniczkami i czytelnikami.


Najlepszy sposób na relaks?

Książki i gry planszowe.


Jak wygląda Pana biblioteczka, jakiego gatunku, autorów znajdziemy tak najwięcej?

Jak wspomniałem na początku, lubię czytać różne gatunki.  Sięgam zarówno po polskich twórców, jak i zagranicznych. Bardzo cenię sobie twórczość obu panów Małeckich: Roberta i Jakuba, uwielbiam Annę Kańtoch, a także Dana Simmonsa. Mam słabość do kolekcjonowania, więc na moich półkach znajduje się m.in. kolekcja Stephena Kinga, cała seria Świata Dysku oraz książki Jo Nesbo.


I na koniec: co najbardziej lubi Pan jeść?

Tu nie będzie żadnej niespodzianki: Gofry!


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz