Tytuł: Człowiek z
Celuloidu
Cykl: komisarz
Antoni Wróbel, tom 2
Data premiery: 15.02.2023
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 336
Gatunek: kryminał
retro
Tomasz Duszyński to autor, który często sięga do gatunku
retro kryminałów i robi to w sposób naprawdę znakomity! Mnie przekonał, że jest
to podgatunek, w którym i ja mogę się odnaleźć, a i ilość nagród, którą zdobył
przy swojej serii Glatz też z pewnością mówi sama za siebie. Jednak i na jego
drugą serię kryminałów retro warto zwrócić uwagę – to cykl o komisarzu Antonim
Wróblu, który pierwotnie powstał jako serial audio dla Storytel, a dopiero
kilka lat później ukazał się jako powieść. Fabuła całej serii toczy się w
Warszawie na chwilę przed II wojną światową i świetnie łączy prawdziwy świat
historyczny z fikcją literacką. Tom pierwszy to „Fenomen z Warszawy” (recenzja– klik!), tom drugi „Człowiek z Celuloidu”. Książki są ze sobą luźno powiązane
postacią śledczego, więc i spokojnie można je czytać oddzielnie.
Fabuła „Człowieka z Celuloidu” toczy się w pod koniec roku
1934 w Warszawie. W atelier „Sfinksa” dochodzi do bardzo dziwnej zbrodni –
podczas kursu aktorskiego wszyscy jego uczestnicy zostali czymś otruci, a ich
ciała ułożono w coś w rodzaju scenki. Na ciele reżysera dodatkowo odkryto pewne
okultystyczne symbole… W związku z tym przełożeni komisarza Wróbla decydują się
na zaangażowanie w sprawę śledczego z Łodzi, który dobrze zna towarzystwo
satanistyczne, gdyż prowadził już kilka śledztw z tym tematem związanych.
Komisarz Wróbel nie jest zadowolony, gdyż okazuje się, że ściągnięty śledczy to
gbur, który uważa, że śledztwo jest jego… Przyjechał w towarzystwie milczącego
osiłka, który z komisarzem nie zamienił nawet słowa. Wróbel od dawna już czuł
się wypalony pracą, zatem uznaje, że to dobra okazja, by zrobić sobie przerwę.
Jednak, kiedy natyka się na artykuł w gazecie o sensie filmowym, który został
przerwany przez wklejkę innego filmu na taśmie, coś zaczyna mu świtać. Angażuje
w swoje śledztwo literata, krytyka filmowego Antoniego Słonimskiego i razem
ruszają tropem wskazanym we wklejonym filmie… Czy faktycznie chodzi tu o
okultystów czy sprawa jest bardziej skomplikowana? Co w tej całej intrydze
robią wycinki filmów? Komu mogło zależeć na wymordowaniu młodych aktorów?
Książka składa się z 10 rozdziałów, tym razem tylko przy
pierwszym dostajemy oznaczenie miejsca i daty wydarzeń. Każdy rozdział składa
się z kilku scen oddzielonych gwiazdką, przez co lektura jest wygodna, a samej
akcji dodaje to poczucia dynamizmu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie
czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który przede wszystkim
skupia się na postaci komisarza Wróbla. Styl powieści jest przyjemny, bogaty w dialogi,
a język jest delikatnie dostosowany do dawnych czasów. Książkę czyta się
doskonale!
Od czasów „Fenomena z Warszawy” w życiu głównego bohatera
zaszły duże zmiany. Aktualnie dzieli życie z aktorką Heleną Winiarską i zdaje
się być szczęśliwy. Jedyną jego bolączką jest praca, która przynosi mu ostatnio
tylko frustrację, przez co bohater zaczyna zastanawiać się, czy to może nie
pora, by w końcu zrezygnować z tego zawodu…
„Przyszedł do kina, by się odprężyć i zapomnieć na chwilę o bożym świecie. By dać się ponieść głupiutkiej komediowej historyjce. Czemu nie? Dramatów miał człowiek w życiu wystarczająco wiele. Przeżywanie ich na nowo, nawet w wersji kinowej, było swojego rodzaju masochizmem.”
Tak samo jak w tomie poprzednim, tak i ten bogaty jest w
postacie, które żyły naprawdę. W to śledztwo mocno zaangażowany jest pisarz
Antoni Słonimski, który pomaga Wróblowi służąc swoją wiedzą na temat kina.
Przede wszystkim jednak ten tom kręci się wśród środowiska filmowego, pojawia
się tu cała plejada gwiazd z Eugeniuszem Bodo na czele, który teraz jest tak
popularny, że od fanek musi się dosłownie odganiać. Co ciekawe, na chwilę
pojawia się też znany już z tomu poprzedniego inżynier Stefan Ossowiecki, a
także sam marszałek Piłsudski, który jak się okazuje, był wielkim fanem kina!
Każda z tych postaci to niesamowicie ciekawa kreacja, a świadomość, że autor
swoje fikcyjne postacie wkleił do świata prawdziwego, sprawia, że lektura jest
naprawdę fascynująca!
Autor w swojej powieści wprowadza nas w świat kina, o którym
aktualnie raczej nie pamiętamy. W „Fenomenie…” towarzystwo jeszcze ciągle
chodziło do teatru co tydzień, teraz, cztery lata później, zamieniono to na
kino. Wygląda na to, że to właśnie wtedy kino stało się tak popularną i tak
dostępną dla wszystkich rozrywką. W książce pojawiają się stowarzyszenia,
aktorzy, reżyserowie – dosłownie cała otoczka tego filmowego świata, które w
tamtym czasie rozgrywało się w Polsce. Możliwość przyjrzenia się temu
fenomenowi od kuchni, od studia nagraniowego czy zaplecza kinowego jest
niesamowitym przeżyciem dla każdego fana dużego ekranu.
„Kto by pomyślał, że można teraz kino upchać w kilku walizkach… - powiedział komisarz z niedowierzaniem. – Technika idzie do przodu.”
Intryga kryminalna po raz kolejny w wykonaniu Duszyńskiego
zaskakuje. Pełno w niej zwrotów i zawieszeń akcji, dzięki czemu ciekawość i
napięcie odczuwane przez czytelnika cały czas są na wysokim poziomie. Tempo
wydarzeń jest szybkie, cały czas dużo się dzieje, nie ma czasu na nudę. Tropy
co chwilę nas zwodzą, co chwilę pojawiają się też jakieś nowe fakty, które
nadają całości innego znaczenia. A plotki w środowisku filmowym wcale zadania
nie ułatwiają… Naprawdę świetnie poprowadzona zagadka kryminalna!
„Frustracja nie jest obca nikomu, kto ma do czynienia ze sztuką. Lecz tu chodzi o człowieka, który nie cofnie się przed niczym, realizującego jakiś natchniony cel. Widzi więcej niż inni, wie więcej niż inni i to, co robi, traktuje jako świętą misję.”
Przyznam, że po „Człowieka z Celuloidu” sięgnęłam jeszcze
przed „Fenomenem z Warszawy”. Teraz jestem już po lekturze obydwu tomów, i choć
„Fenomen…” zachwycił mnie dokładnością w oddaniu epoki międzywojennej, to
„Człowiek…” zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie! Pewnie dlatego, że
środowisko filmowe zawsze było mi tak bliskie, jak to literackie, a w wyniku
połączenia obydwu tematów musiało powstać coś, co naprawdę przypadnie mi do
gustu. Jestem pewna, że książka spodoba się i fanom mrocznych kryminałów, i
powieści historycznych, i tych zainteresowanych starym kinem od kuchni. Gorąco
polecam!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem
SQN.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz