Autor: Nancy Tucker
Tytuł: Pierwszy
dzień wiosny
Tłumaczenie: Łukasz
Witczak
Data premiery: 23.03.2022
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 352
Gatunek: thriller
psychologiczny
Nancy Tucker wiosną 2022 roku podbiła polski rynek książki
swoją debiutancką powieścią „Pierwszy dzień wiosny”, który, choć
skategoryzowany jako thriller psychologiczny, trochę się temu określeniu
wymyka. Autorka z zawodu jest psychologiem, dużo pracowała z dziećmi, a nawet
sama w wieku dziecięcym, nastoletnim borykała się z problemami, o których
pisała w swojej pierwszej książce non-fiction - o doświadczeniach z zaburzeniem
odżywiania. Później zajęła się tematem chorób psychicznych wśród młodych kobiet,
o którym pisała w swojej drugiej książce non-fiction (te nie ukazały się w
Polsce). Wygląda na to, że swoje doświadczenia i przygotowanie do zawodu bardzo
umiejętnie wykorzystała w powieściowym debiucie, który trafił na wiele
czytelniczych list najlepszych książek 2022 roku.
Historia przedstawiona jest w dwóch planach czasowych.
Chrissie to ośmiolatka, która w pierwszych słowach kierowanych do czytelnika przyznaje
się do zabicia dwuletniego chłopczyka. Dlaczego do tego doszło? Czy jest to przejaw
psychopatii czy raczej testowanie granic dziecka, którego czyny nikogo nie
obchodzą?
Julia z kolei to dorosła kobieta, młodziutka matka Molly,
która żyje w ciągłym strachu przed tym, że dziecko zostanie jej odebrane. Jest
przekonana, że na nie nie zasługuje, że jest złą matką, a opieka społeczna
tylko czeka na jedno jej potknięcie. W tym przekonaniu nie ma nic dziwnego,
biorąc pod uwagę, że Julia to tak naprawdę dorosła Chrissie…
„To coś więcej niż śmierć małego chłopca. To koniec pewnej epoki. Tyle razy pozwalaliśmy dzieciom bawić się na dworze i wydawało nam się, że są bezpieczne. Nikomu by do głowy nie przyszło, że coś takiego może się tu wydarzyć. Oto co tak naprawdę straciliśmy: niewinność. Śmierć Stevena… to tylko sposób, w jaki do tego doszło.”
Książka składa się z krótkich nienumerowanych rozdziałów
przedstawionych naprzemiennie z perspektywy Chrissie i Julii w narracji
pierwszoosobowej czasu przeszłego, niejako epilogiem jest rozdział napisany z
perspektywy Molly. Styl powieści jest prosty zarówno pod względem języka, jak i
przekazywanych emocji, nawet te najmroczniejsze traktowane są jako zwyczajne.
Całość czyta się dobrze, książka jest dziwnie wciągająca.
„ – (…) Chciałam tylko, żebyś ją poznała. To wokół niej kręciło się moje życie przez cały ten czas. Molly jest chyba jedyną rzeczą, która mi w życiu dobrze wyszła.- Aha. No to tylko pozazdrościć. Dziecka, którego nie trzeba się wstydzić.Starła moją zewnętrzną powłokę pokazem własnej bezsilności, a gdy już byłam odsłonięta jak obrane ze skórki winogrono, wbiła szpilkę prosto w miękkie, galaretowate wnętrze. Zapiekło.”
Przede wszystkim jednak jest niesamowicie smutna. Czytelnik
przygląda się małej Chrissie, która jest całkowicie zaniedbywana przez sobą
matkę, sama troszczy się o siebie, żyje praktycznie na ulicy wpraszając się do
koleżanek w porze posiłków, by sama mogła coś zjeść. To przejmujący obraz
przedstawiony z perspektywy dziecka o matce, która w ogóle matką zostać nie
powinna. Która nie przejmuje się swoim dzieckiem, nawet tym, czy nie chodzi
głodne i brudne. A jednak nikt dziewczynki matce nie odebrał, nikt z sąsiedztwa
nie interweniował. Jak to możliwe? No cóż, Chrissie raczej nikomu nie
przyznawała się do jakich nadużyć dochodzi w jej domu… Dlaczego?
„Tyle że w przypadku mamy było odwrotnie. Ja wzięłam się za siebie, bo w moim życiu pojawiła się Molly. Mama zrobiła to po tym, jak zniknęłam z jej życia.”
Kiedy więc dziecko
nie jest w żaden sposób wychowywane, nie czuje z żadnej strony troski,
zainteresowania, czy że ma jakiegokolwiek znaczenie, to czy faktycznie tak
dziwne jest to, że zaczyna testować granice, uciekając się do przemocy? W ten
sposób chce pokazać, że jednak tu jest, że coś może, coś, co faktycznie wpłynie
w jakiś sposób na innych? Czy dziwne jest to, że marzy, by żyć w innej rodzinie,
by zastąpić dziecko u innych rodziców, którzy dbają o swoją pociechę w każdym
momencie?
„Pomyślałam, że mama Stevena pewnie życzyłaby śmierci jakiemuś innemu dziecku, zwłaszcza gdyby miało umrzeć zamiast Stevena. Zwykle gdy ktoś mówił, że nie życzyłby czegoś najgorszemu wrogowi, to znaczyło, że właśnie tego by mu życzył i jeszcze chętnie by sobie popatrzył.”
Z jednej strony brak emocji, refleksji Chrissie co do morderstwa
jest przerażający, z drugiej… czy faktycznie była w stanie ocenić prawidłowo
sytuację? Im dalej w lekturę, tym czytelnik widzi inną stronę całej sytuacji i
zaczyna się zastanawiać: czy za ten czyn faktycznie odpowiada dziecko? Nie wiem
czy moje odczucia są słuszne, wiem tylko, że sytuacja, w której autorka postawiła
Chrissie jest mocno skomplikowana na gruncie etycznym. Szokująca, wstrząsająca,
budząca sprzeciw, a przede wszystkim niedowierzanie. A jednak zdaje się, że
bardzo realna w naszym świecie.
„Były takie rzeczy, za które przestawało się być dzieckiem.”
Chrissie jako dorosła osoba sama została matką w bardzo
młodym wieku. W rozdziałach poświęconych Julii przyglądamy się jej historii,
dowiadujemy jak trafiła w to miejsce, w którym jest teraz. Z jednej strony jej
aktualne poczynania napawają nadzieją – ma pracę, dba o córkę, z drugiej wydaje
się, że wszystko co robi, to z książek i telewizji wie, że tak trzeba, a nie że
sama to czuje. Bohaterka wydaje się jakby pozbawiona uczuć. Czy faktycznie ma
rysy psychopatyczne czy znowu jest to kolejny wynik jej dzieciństwa? I czy
faktycznie nic nie czuje? Nie, coś czuje na pewno – strach. O to, że zrobi coś
źle i władze odbiorą jej córkę, o to, że ktoś dowie się, kim Julia jest
naprawdę. Czy jej strach jest uzasadniony?
„Teraz jako dorosła żyłam z kamieniem u szyi, tak ciężkim, że nieraz bałam się, że mój kręgosłup tego nie wytrzyma, lecz od czasu do czasu, w chwilach głębokiego skupienia na Molly, zapominałam, kim jestem, i bezwiednie zrzucałam ten ciężar na ziemię. Nie mogłabym tego zrobić, gdyby moje dziecko leżało w grobie.”
„Pierwszy dzień wiosny” to książka przejmująca i smutna.
Opowiada o losie zaniedbanego dziecka, które uciekło się do morderstwa, by
wzbudzić w świecie jakieś emocje. Nie jest to typowy thriller, to raczej
powieść psychologiczna, która zmusza czytelnika do głębokich refleksji na temat
wpływu wychowania, poczucia moralności i sprawiedliwości. Mimo to da się tu
odczuć napięcie – czytelnik z uwagą i w niejakim szoku przygląda się kolejnym
reakcjom Chrissie, czekając na to, co faktycznie stanie się z nią po tak
ostatecznym czynie jakiego się dopuściła. A co z Julią, jak ona sobie poradzi?
Czy z taką przeszłością da się normalnie żyć? I czy się powinno? Jestem pod
wrażeniem tego debiutu, niesamowicie wstrząsające, wyraźne, wielowymiarowe i realne
portrety psychologiczne!
„Oto co spotkało takie dzieci jak Steven: zastygły w idealnej postaci, wiecznie czyste, wiecznie wspaniałe, wiecznie dwuletnie. Nie zdążyły popełnić błędów, sprawić nikomu zawodu ani wyrządzić krzywdy jak inne dzieci, które żyły dłużej i dlatego nie były idealne. Dzieci takie jak Steven żyły krótko, ale za to nie miały żadnej skazy.”
Moja ocena: 8/10
Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Książnica!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz