Autor: Kate Quinn
Tytuł: Oko
snajperki
Tłumaczenie: Anna
Gralak
Data premiery: 09.11.2022
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 480
Gatunek: powieść
historyczna
Kate Quinn to bestsellerowa autorka powieści historycznych.
Debiutowała w roku 2010 pierwszym tomem serii o Imperium Rzymskim, później
zajmowała się też rodziną Borgiów, aż w końcu kilka lat temu osiadła w XX wieku
w czasach II wojny światowej. Jej pierwsza książka o tym okresie na polskim rynku
ukazała się w 2020 roku i od razu podbiła serca czytelniczek. Była to „Sieć
Alice” (recenzja – klik!), później ukazały się też „Łowczyni” i „Kod Róży”, a
jej najnowszą powieścią jest „Oko snajperki”. Wszystkie cztery tytuły
opowiadają o kobietach, które w czasie II wojny światowej dokonały czynów
niezwykłych. Z „Okiem snajperki” nie jest inaczej.
Rok 1942. Na międzynarodową konferencję studentów
organizowaną przez żonę prezydenta Eleanor Roosevelt zaproszona zostaje
delegacja rosyjska, w której skład wchodzi Ludmiła Pawliczenko, najlepsza
rosyjska snajperka, która w ciągu roku wojny wyeliminowała ponad trzysta celów.
Rok 1937, Związek Radziecki. Mila to młoda,
dwudziestojednoletnia dziewczyna, matka pięcioletniego chłopczyka, która łączy
obowiązek bycia matką z pracą i przygotowywaniem się na studia historyczne. Próbuje
też rozwieźć się z mężem, dobrym chirurgiem, ale naprawdę paskudnym
człowiekiem, który na każdym kroku krzyżuje jej plany.
Jak to się stało, że tak młoda, zajęta zwyczajnymi tematami dziewczyna
kilka lat później została nazwana Panią Śmiercią? Najgroźniejszą snajperką jaką
ZSRR posiadał w czasie II wojny światowej? To historia nie tylko o jej karierze
wojskowej, ale i przemianie w pewną siebie, dojrzałą kobietę.
„Poczynając od Lenina, radzieccy mężczyźni zawsze lubili opowiadać o kobietach stających z nimi ramię w ramię w każdej dziedzinie, jaką ma do zaoferowania społeczeństwo, ale gdy chodziło o opiekę nad dziećmi, szorowanie naczyń albo bicie brawa, z moich obserwacji niezmiennie wynikało, że większość tego opiekowania się, szorowania i klaskania wciąż przypadała w udziale kobietom. Nie żebym jakoś szczególnie to kwestionowała: po prostu tak był urządzony świat, od zawsze.”
Książka składa się z prologu, 35 rozdziałów i epilogu.
Wydarzenia z 1942 roku są opisywane naprzemiennie z wcześniejszymi losami
bohaterki, te pierwsze pisane są z perspektywy człowieka podszywającego się pod
dziennikarza oraz opatrzone fragmentami pamiętnika pierwszej damy, fragmenty
opisujące historię Mili z jej perspektywy zaczynają się zawsze od zdania z jej
oficjalnego dziennika i zdania z jej dziennika prywatnego zapowiadającymi
zdarzenia, o których opowiadać będzie następujący po nich fragment. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez fałszywego
dziennikarza, w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Milę oraz w pierwszej
osobie czasu teraźniejszego, gdy pojawiają się fragmenty z pamiętnika Eleonory
Roosevelt. Styl powieści jest bardzo przyjemny, a jako że większa część
powieści przedstawiona jest przez samą Milę, to zdarzenia okraszone są mocno
jej własnymi odczuciami i przemyśleniami. To książka trudna w tematyce, ale w
płynności lektury bardzo przyjemna.
Z początku nie jest to specjalnie łatwa czy zajmująca
lektura – historia rozwija się powoli, czytelnik nie za bardzo wie o co chodzi
z tą konferencją, a Milla oszczędnie opowiada o sobie jako 21letniej
dziewczynie. Jednak gdzieś tak za 150 stroną historia się rozkręca, pojawiają
się emocje, a czytelnik zaczyna mocno Mili kibicować i tak zostaje już do
samego końca. Piszę o tym, bo w tej sytuacji ważne, by nie zniechęcać się już
na samym początku – mogę Wam przysiąc, że później emocji będzie aż nadto.
Może na mój odbiór początku lektury wpłynęła też aktualna
sytuacja polityczna – zaraz minie rok, od kiedy Rosja najechała na Ukrainę. Dla
mnie od tego czasu historie toczące się w czasie wojny są naprawdę trudne, cały
czas kierują moje myśli w tamtą stronę, a tu działo się to tym mocniej, bo
przecież fabuła po części toczy się w Rosji. Kiedy więc Mila ochoczo zgłasza
się do wojska, chce bronić swojego kraju, to u mnie pojawiały się myśli:
naprawdę? Tego kraju, który teraz jest oprawcą?
Jednak tak czułam się tylko na początku, później na sytuację
spojrzałam inaczej i to dzięki tłumaczeniom Mili. To kobieta, która walczy o
swój kraj, ale nie dla władzy czy wsparcia polityki, a dlatego, by zapewnić
swojemu dziecku godną przyszłość, kraj, w którym jej syn będzie mógł żyć
spokojnie, nie martwiąc się o swoje bezpieczeństwo. Mila idąc na wojnę wykazała
się ogromną odwagą, poświęceniem ostatecznym, największym jakie mogła okazać,
choć z początku się tego tak nie odczuwa. To kobieta dzielna i odważna, kobieta
pewna swoich ideałów, która w ich obronie jest w stanie poświęcić własne życie.
„Snajperzy muszą być spokojni, żeby byli skuteczni, i dlatego kobiety są dobre w strzelnictwie wyborowym. Nie ma bowiem na świecie takiej kobiety, która nie nauczyła się przełykać wściekłości, by sprawiać wrażenie spokojnej.”
Kate Quinn pisze książki, w których miesza prawdę
historyczną z fikcją literacką. Opierając się na dokumentach historycznych
buduje historię, swoją wyobraźnią zapełniając luki w faktach. I robi to
naprawdę doskonale. Tu nie tylko historia świetnie spina się w jedną zamknięta
i pouczającą całość, ale i pod względem psychologicznym kreacje postaci są
doskonałe. To, jak udało jej się wykreować Milę, jak pełny jej obraz dostaje
czytelnik, budzi mój ogromny podziw. Bo ostatecznie poznajemy bohaterkę z
każdej strony – kobietę, matkę, żonę, kochankę, snajperkę, studentkę, córkę. Mimo
że wojna przerwała tak brutalnie normalne życie, zmiażdżyła cele na przyszłość,
a przynajmmniej postawiła je w stanie zawieszenia, to jednak Mila nie przestała
być ani na chwilę żadną z tych wymienionych stron. To bardzo intymny, bardzo
dokładny i nakreślony z wyczuciem wielowymiarowy portret kobiety, która miała
siłę, by walczyć o samą siebie, choć na jej drodze ciągle pojawiały się kolejne
przeszkody.
„(…) mniej się boję, gdy czuję w ręku pokrzepiający ciężar karabinu. To naprawdę niedorzeczne – posiadanie broni nie sprawiało, że stawałam się niezniszczalna – ale czułam się mniej bezradna. Nie mogłam odepchnąć od siebie strachu, lecz mogłam go wepchnąć do swojej broni.”
Historia opowiadana przez Quinn to historia o zabarwieniu
obyczajowym, a jednak wciąga jak najlepszy thriller. Nawet bardziej, bo
thriller nie budzi aż tak różnych emocji. Nie wiem ile razy nad książką
płakałam, ile razy Mili współczułam, ile razy byłam pełna podziwu dla jej
pomysłowości, charyzmy i odwagi. Razem z nią walczyłam o miejsce kobiet w
każdym szeregu, o równouprawnienie, razem z nią żegnałam kolejne osoby, które
zabierała jej wojna. Jest to książka, którą po czasie naprawdę ciężko odłożyć,
od której ciężko odciągnąć myśli. Budzi to podziw tym bardziej, że to opowieść
o kobiecie, która istniała naprawdę. Naprawdę jestem zachwycona kreacją tej
bohaterki i biję brawo Quinn za wyczucie w jej kreacji i przedstawieniu!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mando.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz