Autor: Kevin Wilson
Tytuł: Nic tu po was
Tłumaczenie: Jan
Kraśko
Data premiery: 25.08.2021
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 328
Gatunek: literatura
piękna
Książka „Nic tu po was” z początku przyciągnęła mój wzrok –
ziarnista, jakby rysunkowa grafika, minimalizm i twarda oprawa, to coś obok
czego nie mogłam przejść obojętnie. Opis książki, w którym wspomniane są dzieci
stające w płomieniach oraz okładkowe polecajki obiecujące cudowną, zabawną i
surrealistyczną powieść sprawiły, że nie miałam wątpliwości – to musi być
dobre. I tak, naprawdę było!
Kevin Wilson to amerykański nagradzany autor z czterema
powieściami na koncie i dwoma zbiorami opowiadań. U nas na polskim rynku na
razie ukazały się dwie jego książki: „Rodzina na pokaz” w 2012 roku oraz „Nic
tu po was” w 2021.
Ameryka 1995 roku. Dwudziestoośmioletnia Lillian dostaje od
swojej przyjaciółki z czasów szkolnych propozycję – może się wyrwać ze swojego
biednego życia, pracy na dwa etaty za najniższą z możliwych stawek i mieszkania
razem z problematyczną matką, czego szczerze nienawidzi i zamieszkać w
luksusach z nią, tak by niczego jej nie brakowało, w zamian za opiekę na dwójką
jej pasierbów. Madison to piękna, bardzo zajęta kobieta, która wyszła za mąż za
starszego od niej mężczyznę, gubernatora, który miał pod opieką dzieci z
poprzedniego małżeństwa. Madison niedawno sama stała się matką, jednak z
pasierbami się nie dogaduje. Lillian ma w tym pomóc, nie wie jednak, że dzieci
są niezwykłe – w przypływie silnych emocji ich ciała stają w płomieniach. Cóż, przypadłość
bardzo problematyczna dla tych, którzy przede wszystkim dbają o swój
nieskazitelny publiczny wizerunek… Czy Lillian zdoła zapanować nad dwójką
ognistych dzieci?
Książka składa się z 12 rozdziałów podzielonych na
króciutkie podrozdziały. Dodatkowo rozłożenie tekstu na stronie jest szerokie,
przez całość czyta się naprawdę wygodnie. Ogólnie książka wydana jest naprawdę
ładnie, okładkowa grafika, wklejki – wszystko dobrze przemyślane, tworzy jedną
spójną, bardzo przyjemną dla oka całość.
Historia prowadzona jest w narracji pierwszoosobowej czasu
przeszłego przez Lillian w bardzo oryginalnym stylu – prostym, ale ironiczno-zabawnym,
momentami sarkastycznym. Język prosty
nadaje poczucie normalności tak niezwykłej historii, humor sprawia, że do tematów
podchodzimy z lekkością, mimo że wcale lekkie nie są.
„(…) żyłam życiem, w którym ciągle miałam mniej, niż chciałam. Więc zamiast chcieć więcej, zmuszałam się do tego, żeby chcieć jeszcze mniej, i z czasem nie chciałam już niczego, nawet jedzenia czy powietrza. Pragnęłam jedynie być duchem, bo wtedy wszystko by się skończyło.”
W książce spodobała mi się kreacja Lillian – prostej dziewczyny,
która w pewnym momencie życia chciała od niego więcej, a jednak dostała mniej.
Nie udało jej się wyrwać z życia narzuconego przez matkę, która ciągle była nią
rozczarowana. Lillian, mimo że nigdy dziećmi się nie opiekowała, dobrze więc
wie czego dzieciakom trzeba – uczucia, zainteresowania i miłości, co daje im od
razu, gdy na to pozwalają.
Jej relacja z Madison jest dosyć dziwna, łączy się skomplikowana
przeszłość. Lillian zdaje się zafascynowana swoją przyjaciółką, zabiega o jej
uwagę, a każdy jej przejaw traktuje z namaszczeniem, co zdaje się trochę
toksyczne. A przynajmniej tak jest na początku.
„- (…) Znasz kogoś, kto idealnie wychował dzieci? Wymień mi nazwisko chociaż jednego rodzica, który w jakiś sposób nie zepsuł swojego dziecka.- Nie wiem, nikt nie przychodzi mi do głowy.- Bo nikogo takiego nie ma.”
Nie da się ukryć, że jednak to dzieci stające w płomieniach
są najbardziej oryginalnymi postaciami tej książki. Dzieci, które przez to
jakie są, są odrzucane nawet przez swoich rodziców. Dzieci z trudną
przeszłością, które nigdy nie mogły być po prostu sobą, które dla otoczenia są
utrapieniem. Dopiero Lillian patrzy na nie tak naprawdę, stara się dowiedzieć
czego one potrzebują. To coś, czego do tej pory nikt dla nich nie zrobił.
Fabuła toczy się niespiesznie, czytelnik zgłębia się w
opowieści, wspomnienia i relacje z opieki nad dziećmi, w pełni oddając się jej
uważnemu, prostemu komentarzowi narratorki. Wielu czytelników określa książkę jako
statyczną, dla mnie jednak to nie jest minus – przecież nie musi się wiele
dziać, żeby książka była interesująca, prawda? Dla mnie ważna jest głębia i
tematy, o których opowiada, i to mnie w niej w pełni usatysfakcjonowało.
„Bycie bogatym ma mnóstwo plusów, ale najlepsze jest to, że możesz powiedzieć niemal wszystko i jeśli tylko powiesz to z przekonaniem, bez mrugnięcia okiem, ludzie nie spoczną, dopóki ci nie uwierzą.”
Bo tematów jest tu naprawdę dużo i każdy warty rozważenia.
Poczynając od wychowania swoich i nieswoich dzieci, przez nierówne relacje
przyjacielskie aż po pogoń za karierą i sztucznym obrazem samych siebie. A co z
tymi płomieniami? No właśnie, jakie znaczenie za nimi stoi? Nie da się ukryć,
że chodzi o dzieci pokrzywdzone, które w momencie, gdy nie spełniły oczekiwań
rodziców, zostały odstawione na plan drugi…
Podsumowując, „Nic tu po was” w pełni spełniła moje
oczekiwania – to zaskakująca proza niosąca powiew świeżości, mimo że tematy
jakie porusza nie są ani nowe, ani łatwe. Ale to, w jak oryginalny sposób są tu
przedstawione, z jaką czułością opisane, jest naprawdę zaskakująco dobre.
Gorąco polecam lekturę tym czytelnikom, którzy szukają lekko surrealistyczno-zabawnych,
ale i do bólu prawdziwych historii!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Agora!
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz