Autor: Malin Stehn
Tytuł: Szczęśliwego
nowego roku
Tłumaczenie: Robert
Kędzierski
Data premiery: 30.11.2022
Wydawnictwo: Sonia
Draga
Liczba stron: 424
Gatunek: thriller
psychologiczny
W kontekście kryminalnej literatury skandynawskiej pierwszym
o przychodzi na myśl są kryminały, w których mrok i wynaturzenie wysuwają się
na plan pierwszy. Malin Stehn w swoim debiucie dla dorosłego czytelnika
postawiła na całkiem coś innego – w jej książce nie znajdziemy przerażających
obrazów, a zagadkowe zachowania bohaterów i skompilowane relacje rodzinne,
partnerskie i przyjacielskie. Książka reklamowana jest jako thriller, trzeba
jednak na wstępie zaznaczyć, że nie chodzi w niej o wszechogarniające napięcie,
a raczej o dramat rodzinny i przyjrzenie się bohaterom pod względem
psychologicznym.
Malin Stehn pisze książki od lat, jednak przed „Szczęśliwego
nowego roku” jej odbiorcami były dzieci. Debiut dla dorosłego czytelnika został
przyjęty ciepło, prawa do publikacji sprzedano już w kilkunastu krajach, a
autorka na przyszły rok szykuje kolejny thriller.
„Wiem, że kalendarz to ludzi wynalazek i że nowy dzień nie różni się od tego, który dopiero co pozostawiliśmy za sobą. Ale może ta symbolika – nowy rok i nowe możliwości – tym razem będzie pomocna. Może uda nam się ją wykorzystać, by odnaleźć się na nowo.”
Fabuła „Szczęśliwego nowego roku” rozpoczyna się w noc
sylwestrową z 2018 na 2019 rok. Nina i Fredrik wraz z dwójką synów wybierają
się na imprezę do przyjaciół Niny, z którymi od lat świętują wszystkie ważne
święta. Nina bardzo martwi się jednak o nastoletnią córkę, która wraz ze swoją
przyjaciółką Jennifer po raz pierwszy same zostają w tę noc, a ponadto
organizują w ich domu w Malmö Sylwester dla znajomych. Jednak
chwilę po przekroczeniu domu Lollo, Nina się odpręża i spędza przyjemnie czas z
przyjaciółmi. Liczy, że w nowym roku wraz z Fredrikiem odbudują swoją wieź,
zaczną wszystko od nowa. Fredrik jednak nie pała entuzjazmem, szybko też chce
wracać do domu. W Nowy Rok, po odespaniu Sylwestra, okazuje się, że Jennifer,
córka Lollo, nie wróciła do domu. Córka Niny, Smilla, twierdzi, że dziewczyna
wyszła z imprezy od razu po północy. Gdzie więc się podziała? Obydwie rodziny
są mocno zaniepokojone, sprawa zostaje zgłoszona na policję. Co stało się tej
nocy, że Jennifer zniknęła? I czy naprawdę coś wspólnego może mieć z tym
Fredrik, który od Sylwestra zachowuje się naprawdę dziwnie?
„Człowiek przecież cały czas czyta o takich strasznych rzeczach. O dziewczynach, które zaginęły, zostały zamordowane albo zgwałcone. Ale do tej pory zawsze przypominało to sceny z filmu. A teraz, kiedy chodzi o kogoś, kogo się zna… znało… robi się naprawdę strasznie.”
Książka składa się z 76 rozdziałów rozdzielonych na 8
części: pierwsze sześć to każdy kolejny dzień poczynając od Sylwestra, dwie
ostatnie przedstawiają wydarzenia z kwietnia i maja 2019 roku. Rozdziały
rozpisane są na trójkę postaci: Fredrika, Ninę i Lollo, wydarzenia
przedstawione są naprzemiennie z ich perspektywy w pierwszej osobie czasu
teraźniejszego. Pomiędzy wydarzeniami aktualnymi jest też kilka krótkich
retrospekcji z lat wcześniejszych. Książka pisana jest przyjemnym stylem,
skupia się na oddaniu emocji postaci.
„To fascynujące, że ludzie potrafią tak długo siedzieć w jednym miejscu, gadać absolutnie o niczym i równocześnie sprawiać wrażenie, jakby się dobrze bawili. Przyglądam się siedzącym przy wielkim stole w jadalni i nie widzę ani jednej osoby prócz mnie, która by się tutaj nudziła.”
Bo to właśnie emocje postaci są tu najważniejsze. Mamy trzy
przyjaciółki z czasów szkolnych, które znają się dobrze od dwudziestu lat. No,
dobrze to znały się w czasach studenckich, teraz utrzymują dosyć powierzchowne
relacje, raczej z przyzwyczajenia niż potrzeby, gdyż każda zajęta jest własną
rodziną. Lollo i Nina grają tu pierwsze skrzypce. Lollo to matka zaginionej
Jennifer, która do tej pory żyła bardzo wygodnie, większą uwagę przywiązując do
psa niż do swojej córki. Kiedy Jennifer znika, kobieta orientuje się, że chyba
nie była dobrą matką, jej córka miała przed nią sekrety takie, które
przyprawiają ją o zawrót głowy… Kobieta nie tylko pogrąża się w rozpaczy,
niepewności co do losu jej jedynej córki, ale i jest przerażona, że nie
wykorzystała czasu, który mogła z nią spędzić jako matka, tak jak powinna. Czy
jej szansa na bycie dobrą matką właśnie przepadła? Dlaczego nie była dobrą
matką wtedy, kiedy powinna?
„(…) nie jestem zainteresowana wywnętrzaniem się w mediach społecznościowych. W przeciwieństwie do Lollo. Ona tak stylizuje całe swoje życie, by ładnie wyglądało na Instagramie, i chyba naprawdę myśli, że aktualizacje statusu na profilach odzwierciedlają rzeczywistość. Lollo wydaje się nie rozumieć, że ludzie wolą nie pisać o kłótniach w rodzinie, o problemach z alkoholem, chorobach psychicznych i ogólnie o chandrze. Sama miała kiedyś plan, żeby założyć antykonto, na którym będę pisać tylko o trudnych rzeczach. Projekt jednak upadł, ze względu na obawy, że nikt nie zrozumiałby ironii.”
Nina z kolei boryka się z problemem osamotnienia w związku.
Fredrik odsuwa się od niej coraz bardziej, a po wydarzeniach z nocy
sylwestrowej dzieje się z nim coś naprawdę niedobrego. Nina więc zostaje z
problemami rodziny sama – ma pod opieką trójkę dzieci, mocno przestraszoną
zniknięciem przyjaciółki córkę, pracę, rachunki do zapłaty i męża, który chyba
na coś zachorował. Dodatkowo oczywiście też martwi się o Jennifer i współczuje
Lollo, jednak jest to sytuacja, w której po prostu nie wie jak się zachować.
Najmocniej jednak uderzyła mnie tu jej relacja z mężem, jej zagubienie, gdy
Fredrik w ogóle nie chce z nią porozmawiać, twierdzi, że wszystko jest okey, a
przecież Nina widzi, że wcale nie, coś się dzieje i jest coraz gorzej. To
trudna sytuacja, z którą ciężko poradzić sobie mając na głowie codzienne
obowiązki. Bezradność Niny jest dla czytelnika mocno odczuwalna i bardzo
przejmująca.
„Cecilia, moja koleżanka z pracy, mówiła kiedyś, że choroby związane ze stresem uderzają w bliskich równie mocno, jak w samego chorego. Wtedy właściwie tego nie zrozumiałam, ale teraz zaczynam się domyślać, o co jej chodziło. Jakie to trudne nie móc liczyć na swojego partnera, nie wiedzieć, ile można od niego wymagać.”
Postać Fredrika za to jest tutaj tą, która wzbudza
największy niepokój, skrywa jakąś mroczną tajemnicę, która zjada go od środka.
Co on takiego zrobił, że teraz poczucie winy przygniata go do ziemi? Czytelnik
obserwuje jak mężczyzna kluczy, gdzieś się wymyka, kłamie, oszukuje i pogrąża w
coraz większej apatii. Co spowodowało ten stan? No cóż, po drodze rodzi się
kilka hipotez, jednak czy naprawdę pasują do takiego normalnego faceta,
nauczyciela, który nigdy nie przejawiał jakichś dziwnych zachowań?
„Według mnie ta przesadna wiara w życie we dwoje jako rozwiązanie wszystkich problemów powinna doprowadzić do wzrostu liczby przygnębionych ludzi. Bo nie wszyscy znajdują tę właściwą lub tego właściwego, bez względu na to, jak bardzo się starają. A my, ludzie, którzy sądzą, że znaleźli odpowiedniego partnera – skąd mamy mieć pewność, że się nie pomyliliśmy?”
Cała historia toczy się dosyć spokojnie, skupiamy się na
obserwowaniu postaci, ich emocji, niepewności i strachu. Nie doświadczymy tu
więc typowego dla thrillera napięcia, stąd bardziej odpowiednie wydaje się tu
określenie filmowe: dramat rodzinny.
„Żyjemy w dziwnych czasach. Miasto na dywanie jest już dawno miastem, w którym hula wiatr. Już nikt nie jeździ samochodzikami po szarych dróżkach, nie parkuje pod sklepem, ani nie ściga kogoś wozem policyjnym. Dzieci się już nie bawią. Grają.”
Na koniec wspomnę jeszcze o miejscu zdarzenia, gdyż dla
polskiego czytelnika szwedzka zima, to jednak coś, z czym nie mamy do czynienia
w literaturze na co dzień. A tu przejeżdżamy przez zaśnieżone Malmö,
przechodzimy wąskimi uliczkami na osiedlu domków, a i z drugiej strony czujemy
spokój mieszkania na jego obrzeżach. Na chwilę pojawia się też ten okładkowy
domek, który położony jest nad wodą, domek letniskowy rodziny Lollo. W tle
historii wspomniane jest też kilka problemów społecznych, z którymi boryka się
Szwecja – np. problem z akceptacją napływających ciągle imigrantów.
Podsumowując, sięgając po „Szczęśliwego nowego roku” raczej
nie polecam nastawiać się na typowy thriller, bo to może rozczarować. To
spokojnie poprowadzony dramat rodziny skupiony wokół zaginięcia nastolatki, w
którym to psychologiczne aspekty, dobre przedstawienie stanów emocjonalnych
postaci odgrywa pierwszą rolę. To satysfakcjonujący debiut, a i dobra lektura
na czas zimowy, która z pewnością zmusi do kilku refleksji. Jestem ciekawa co
autorka zaprezentuje nam w roku 2023.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem Sonia Draga.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz