Autor: Juan Gabriel Vásquez
Tytuł: A gdy
obejrzysz się za siebie
Tłumaczenie: Katarzyna
Okrasko
Data premiery: 28.09.2022
Wydawnictwo: Echa
Liczba stron: 464
Gatunek: literatura piękna / powieść
historyczna
Juan Gabriel Vásquez uznawany jest za jednego z
najważniejszych współcześnie żyjących pisarzy literatury latynoamerykańskiej.
Na swoim koncie ma osiem powieści, za które był nominowany, a także nagradzany
w naprawdę imponującej liczbie konkursów literackich – jednym z najświeższych
osiągnięć jest ścisły finał w Nagrodzie Bookera 2019 za „Kształt ruin”.
Tłumaczony na dwadzieścia osiem języków, wydawany w czterdziestu krajach.
Mieszka w Kolumbii w Bogocie, wcześniej przez ponad dziesięć lat mieszkał w
Barcelonie. Poza pisaniem powieści zajmuje się też dziennikarstwem i
tłumaczeniami.
U mnie w biblioteczce Vásquez zagościł kilka lat temu,
kiedy w jakiejś przecenie ze względu na ciekawy opis okładkowy skusiłam się na
„Reputacje”. Nie wzięłam się jednak za lekturę od razu, tak naprawdę do teraz
sobie stoi i czeka. W międzyczasie, dwa lata temu dołączył do niej „Kształt
ruin”, by w końcu to „A gdy obejrzysz się za siebie” było tą pierwszą książką,
z którą się z autorem zapoznałam. I przyznam, że początek naszej znajomości
wypadł naprawdę rewelacyjnie, choć na początku lektury miałam co do tego pewne
wątpliwości… Po skończeniu jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że
lektura była wyśmienita!
„A gdy obejrzysz się za siebie” jest powieścią, która
musiała poczekać na pandemię, by powstać. Co ciekawe, książka opowiada historię
prawdziwą scenarzysty i reżysera Sergia Cabrery i jego rodziny, która w latach
30tych XX wieku z powodów politycznych musiała emigrować z Hiszpanii do
Kolumbii. Sergio urodził się już w Ameryce, jednak i jego losy były jeszcze
bardziej burzliwe – on i jego rodzina zaangażowali się w rewolucję
komunistyczną, co przegoniło ich po świecie i przyniosło wiele naprawdę traumatycznych
przeżyć. Wiele lat później, w Barcelonie, gdy za moment ma się rozpocząć
festiwal, retrospekcja jego twórczości, a jego 18letni syn, który wychowuje się
z matką, ma przyjechać i mu w tym towarzyszyć, Sergio dowiaduje się o śmierci
swojego ojca. Decyduje się zrealizować zobowiązania i zostać w Barcelonie na
czas trwania retrospekcji, jednak śmierć osoby tak ważnej w jego życiu, jest
powodem, dla którego zaczyna własne retrospekcje. I tak czytelnik może
przenieść się 80 lat wstecz i towarzyszyć jego rodzinie we wszystkich
znaczących nie tylko dla nich, ale i dla świata zdarzeniach, a jednocześnie
zastanowić się na wartościami uniwersalnymi, które sobą ta historia niesie.
„’W końcu okaże się, że to będzie prawdziwa retrospektywa’, powiedział Sergio do dyrektora Filmoteki. Ale nie wyobrażał sobie jeszcze intensywności, z jaką jego pamięć zacznie wspominać tych nieobecnych ludzi, ich historie, ich słowa.”
Książka rozpisana jest na trzy części składające się na 21
rozdziałów, z czego ostatni to epilog. Narracja prowadzona jest w trzeciej
osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, podąża przede
wszystkim z Sergio, przedstawiając wydarzenia z jego punktu widzenia, choć
zdarzają się od tego niewielkie odstępstwa, a wcześniej przed jego urodzeniem,
za jego ojcem. Styl powieści jest bardzo ciekawy. Z jednej strony zdaje się mocno
reporterski – narrator historię rodziny Cabrerów opisuje na szerokim tle
politycznym kraju i całego świata, szczególnie tego ukierunkowanego na
komunizm. Z drugiej, zdania są długie, zawierają ciekawe metafory i
spostrzeżenia, co nadaje lekturze delikatnej poetyckości. Często w ogóle
pojawiają się jakieś wiersze, fragmenty listów, kilka zdjęć.
Styl, w jakim
pisana jest powieść, jest więc oryginalny, dosyć łatwo przyswajalny, zdania są
bardzo rytmiczne, dzięki czemu książkę czyta się zaskakująco dobrze, a jednak
cały czas na się poczucie, że jest to literatura wysokich lotów, która ma sobą do
przekazania coś więcej.
„Milczał, bo uświadomił sobie, że nie dysponuje narzędziami, żeby przekonać rozmówcę. Były to jego słowa przeciw słowu Facebooka; jego ubogie argumenty anonimowego pasażera przeciwko autorytetowi Twittera.”
Głównego bohatera Sergia poznajemy w wieku dojrzałym, po
60tce, kiedy jego dorobek filmowy jest już naprawdę pokaźny, jednak jego
aktualna kariera lekko zmienia kierunek – czy będzie jeszcze tworzył? Wydaje
się, że to właśnie filmem zajmował się całe życie, życie dorosłe, jednak co z
tym, co przeżył jako dziecko?
„(…) rozmowa o kinie to jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie, bo słowa wszystko komplikują i prowadzą wyłącznie do nieporozumień.”
Teraz, kiedy sam ma już dużą część życia za sobą, a jego
ojciec, jego guru, jego mentor a zarazem ten, którego oczekiwaniom nigdy nie
dało się sprostać, zmarł, odszedł z tego świata. I mimo że Sergio ma problemy,
które trzeba rozwiązać natychmiast, to jednak poświęca czas, ten czas, który ma
teraz z własnym synem, do spojrzenia wstecz. Do czasów dzieciństwa, do
odszukania powodów dlaczego jest kim teraz jest i dlaczego jego relacja z ojcem
należała do tak mocno skomplikowanych…
„Zakończył zdecydowaną konkluzją: ‘Brudy należy prać we własnym domu”. Sergio słyszał to zdanie już wiele razy wcześniej, kilka razy sam je wypowiedział. Teraz jednak coś się w nim zagotowało i musiał zapytać: ‘A co, jeśli w domu nie ma umywalki’?”
I tak czytelnik przenosi się do pierwszej połowy XX wieku do
Hiszpani pogrążonej w wewnętrznych walkach. Rodzina Cabrera od zawsze angażowała
się politycznie, walcząc w imię ludu. Jego wuj, przez swoje zdecydowane
działania musiał uciekać z kraju i tak całą rodziną zaczęli życie w innym
państwie – tym, które mówi ich językiem, a jednak reprezentuje sobą coś innego.
Ale czy na pewno? Kolumbia ostatecznie też pogrążyła się w trwającej wiele,
wiele lat wojnie domowej.
„Taka była Bogota: człowiek chodził po niej beztrosko, zajęty swoimi sprawami, ale na każdym rogu czyhała historia przemocy tego kraju.”
Ojciec Sergia, tak jak jego brat, też chciał robić
rewolucję. Zanim jednak do tego doszło zaangażował się w tworzenie kolumbijskiej
telewizji. I to było to, co połączyło na zawsze Sergia z jego ojcem, chłopiec
od młodości przejawiał chęci, ale nie od początku umiejętności, by swoje życie ukierunkować
właśnie w tę stronę. Jednak walka o lud mocno ten kierunek wykrzywiła. Kiedy on
i jego siostra byli dziećmi, razem z rodzicami wyjechali do Chin, by uczyć się
tamtejszej rewolucji, która działała pod przewodnictwem Mao. Pod czujnym okiem
ojca jego dzieci też zaangażowały się w tą walkę, bo to przecież było dla ich
ojca najważniejsze. Tak ważne, że w końcu zostawił tę dwójkę tam samych na
kilka lat, kiedy on z żoną wrócili do kraju przewodzić rewolucji, a dzieci
zostały by nadal się jej uczyć. I tak ich rodzinna historia mocno wplotła się w
historię świata – na tle ich żyć czytelnik dokładnie przygląda się temu
okresowi, kiedy na świecie szalały rewolucje komunistyczne. Przyglądamy się
walce o ideały, tego jak ideały zderzają się z rzeczywistością. I choć nie
widać tego z początku, to zderzenie jednak okazuje się brutalne. Bo w tym pojęciu
walka musi się wiązać z przemocą. Ale gdzie przemoc, to i nadużycia, prawda?
„Sergio uświadomił sobie, że nigdy w swoim szesnastoletnim życiu nie zaznał głodu. (…) Czy nie trzeba doświadczyć tego na własnej skórze, żeby być prawdziwym rewolucjonistą? Inaczej, czy można było zostać prawdziwym rewolucjonistą, nie znając go?”
Historia jest więc trudna i brutalna. Oczywiście również
bardzo ciekawa, bo przecież opowiada o tym, co faktycznie działo się na
świecie. Polska przecież też w czasach PRL-u żyła w ustroju, o który walczyli
Cabrerowie. Sama o historii lat powojennych mam niewielką widzę, dlatego z
ciekawością, a i czasem lekkim niedowierzaniem przyglądałam się, jak
kształtowały się te kraje, do tego, co reprezentują sobą teraz.
„W centrum konfliktu znalazły się światła drogowe. Zmieniono je; (…). Chodziło o to, by uznać, że kolor czerwony, symbol gwardzistów i rewolucji, nie może nadal pokazywać ludziom, by się zatrzymywali, bo dla wszystkich był kolorem postępu. Od tamtej pory czerwone światło miało oznaczać, żeby iść dalej, zielone natomiast, by się zatrzymać.”
W pojęciu jednostki jednak, Sergia i jego rodziny, jest to
historia mocno tragiczna, naznaczona ciągłą walką, ciągłym zagrożeniem życia.
Przyglądamy się jak młode umysły są kształtowane, jak ich ojciec ukierunkowuje
ich na cel jakim jest dobro społeczeństwa, nie ich własne. I przede wszystkim
tym zajmował się ojciec – niby był, niby służył radą, a jednak nie widział
swoich dzieci jako ich samych, jako całości, a jako trybik w społeczeństwie.
„Przyszło mu żyć w czasach, kiedy wszyscy, wszędzie i za wszelką cenę mają tylko jeden cel: robić rewolucję. Życie było piękne!”
Mimo to więź Sergia z ojcem zdaje się być tą najważniejszą,
tą wpływającą na całe jego życie i relacje z innymi. To dla niego i o nim
tworzył filmy, zatrudniał go przy produkcji, ale przede wszystkim w fabułę
zawsze wplatał coś, co było rozliczeniem z przeszłością. Film stał się środkiem
przekazu, tym, który ostatecznie okazał się skuteczniejszy niż walka wręcz.
„(…) nie zakończył filmu, nie zastanowiwszy się najpierw, czy spodobałby się on ojcu, nigdy nie zastanawiał się też, jak to będzie oglądać jego filmy w tym nowym, osieroconym świecie ani czy filmy mogą się zmienić, gdy świat zewnętrzny, ten świat niesfilmowany, zmienił się w tak gwałtowny sposób; czy ujęcia i dialogi stają się inne, kiedy znika osoba, bez której na wiele sposobów nie mogłyby powstać.”
Historia opisana w „A gdy obejrzysz się za siebie” jest tak
napakowana zdarzeniami, że trudno uwierzyć w to, że są to przeżycia jednej
rodziny. A jednak. Tak kiedyś wyglądało życie, a może i wygląda tak teraz? Dla
niektórych? I choć sama historia jest niezwykle ciekawa, pełna faktów
historycznych, to jednak nie sposób nie zastanowić się po co było im to
wszystko? Sergio i jego siostra przeszli naprawdę wiele jako dzieci, choć ich
start powinien był łatwy – urodzili się w tak zwanej burżuazyjnej rodzinie.
„Czy z twarzy młodego człowieka można wyczytać rewolucję? Czy w jego rysach widać chęć zmiany świata?”
Wszystkie te zderzenia z pewnością przyniosły im dużo okazji
do wyciągnięcia wniosków, do wyrobienia własnego zdania, jednak czy faktycznie
musieli to osiągnąć takim kosztem? To książka, którą można rozpatrywać na wielu
poziomach –tym podstawowym, historycznym, jak i tym wznioślejszym, uniwersalnym,
emocjonalnym. O wspomnieniach, życiu, kształtowaniu jednostki, potrzebie
sprostania ideałom i oczekiwaniom, aż do po prostu walki o siebie. Powieść
bogata i zaskakująca, niesamowicie dobra, która spodoba się nie tylko fanom
historii prawdziwej.
„(…) wspomnienia są niewidzialne jak światło, i tak jak dym sprawia, że światło staje się widoczne, powinien istnieć sposób, żeby uwidocznić wspomnienia, jakiś dym, który sprawiłby, że wspomnienia wyjdą ze swojej kryjówki, żeby móc je ułożyć i utrwalić na zawsze. Być może właśnie to działo się podczas dni spędzonych w Barcelonie. Być może, pomyślał Sergio, tym właśnie był on sam: człowiekiem, który rozpyla dym na swoje wspomnienia.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Echa.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz