Autor: Lisa Gray
Tytuł: Ukryte
Cykl: detektywka
Jessica Shaw, tom 2
Tłumaczenie:
Marta Komorowska
Data
premiery: 10.02.2021
Wydawnictwo:
Słowne (dawniej Burda Książki)
Liczba
stron: 368
Gatunek: kryminał
Lisa Gray to autorka serii kryminalnej o Jessice Shaw, która
aktualnie liczy cztery tomy. U nas w Polsce tom czwarty pojawił się niecały
miesiąc temu, co skłoniło mnie, by w końcu zapoznać się z całą serią (recenzja tomu pierwszego „We mgle” – klik!), choć oczywiście kolejność chronologiczna
nie jest konieczna – każdy tom opowiada o osobnej zagadce kryminalnej.
Pod koniec października na rynku angielskim ukaże się osobna powieść
autorki, pierwsza taka w jej karierze pt. „The Dark Room”. Ja już teraz mogę
powiedzieć, że podoba mi się jej pióro, więc liczę, że i ten tytuł szybko się u
nas ukaże!
Fabuła książki „Ukryte” toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach z
tomu pierwszego. Jessica została w Kalifornii, a w oczekiwaniu na odnowienie
jej licencji detektywa zatrudniła się w agencji Eda Croziera w małej mieścinie
Hundred Acres. Większość ich zleceń dotyczy śledzenia potencjalnie
zdradzających małżonków i innych równie nudnych zajęć, więc kiedy do Jessiki zgłasza
się Rose Dalton ze zleceniem podjęcia śledztwa dotyczącego zabójstwa sprzed 30
lat, kobieta czuje, że jest to coś, czego jej trzeba, by rozwiać nudę. Siostra
Rose, Rue Hunter została skazana za zamordowanie swojego przyjaciela i
przyjaciółki w 1987 roku. Teraz, po 30 latach oczekiwania na egzekucję, ma
zostać poddana karze śmierci. Tylko że... Rue nie jest pewna czy jest winna, bo
nic z tamtej nocy nie pamięta. Teraz zaczyna mieć wątpliwości. Jej wyrok ma
zostać wypełniony już za tydzień, więc Jessica nie ma za wiele czasu by zbadać
tę sprawę… Czy zdąży się czegoś dowiedzieć? Czy Rue faktycznie może okazać się
niewinna? Jeśli tak, to kto faktycznie zabił?
Książka składa się z prologu i 45 rozdziałów przedstawionych z
perspektywy kilku postaci: Jessiki i Pryce’a w czasach aktualnych oraz
zamordowanej dziewczyny i śledczego zajmującego się sprawą w 1987 roku.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, uwaga narratora
skupia się przede wszystkim na śledztwie. Styl jest prosty, zdania krótkie,
pozbawione ozdobników i zbędnych dygresji, dzięki czemu czytelnik nie czuje się
rozpraszany. Całość czyta się szybko i sprawnie.
„- A jeśli wyśledzi mój numer jak gliniarze w telewizji?- Zastrzeż go. Albo zadzwoń z budki. Jezu, to naprawdę nic trudnego. Niczego was teraz nie uczą w tych szkołach?”
Muszę przyznać, że przy tym drugim tomie naprawdę już zdążyłam
polubić główną bohaterkę. Jessica to około 30letnia niewielka blondynka w conversach
i ramieniem w całości pokrytym tatuażami, których robienie, pomogło jej
przetrwać ostatnie dwa lata po śmierci jej ojca. Właśnie wtedy sprzedała
mieszkanie i ruszyła w trasę w całości poświęcając się pracy. Teraz na chwilę
zatrzymała się w Hundred Acres, gdzie mieszka w przyczepie w ogrodzie swojej
gospodyni. Związała się z właścicielem okolicznego baru, znalazła pracę, więc
pozornie wygląda jakby się osiedlała. Nic bardziej mylnego… Jessica lubi jak
wokół niej dużo się dzieje, jest odważna i uparta, nie boi się ludzi, choć
chyba niespecjalnie ich lubi. Jej praca jest dla niej wszystkim, ale kobieta
musi mieć też poczucie wolności. Nie znosi ograniczeń. Brzmi jak twarda babka,
prawda? Ale nie można jej odmówić wrażliwości – współodczuwa ofiarom, a także Rue,
kimkolwiek ona się okaże…
„– Powiedz, dlaczego wzięłaś tę sprawę?- Najpierw dla kasy. I dla dreszczyku emocji.- A teraz?- Teraz chodzi mi o to, co powinno być najważniejsze od początku.- Czyli?- O ludzi, którzy potrzebują odpowiedzi. Zawsze powtarzałeś, że nasz zawód polega na pomaganiu tym, którzy nie potrafią znaleźć odpowiedzi sami.”
Tym razem akcja powieści toczy się trochę mniej dynamicznie, co
bardzo mi odpowiada. Naprzemienna narracja we współczesności i sprzed 30 lat
dają poczucie spokojnego odkrywania kart, upartego dochodzenia do sedna sprawy.
A miasteczko Hundred Acres to dobre tło do tej historii – tu wszyscy się znają,
a większość pamięta sprawę sprzed 30 lat… Jednak czy będą chcieli o niej
rozmawiać?
Intryga kryminalna rozpisana jest sprawnie, finał zaskakuje, choć
już po lekturze można stwierdzić, że autorka sprytnie porozpisywała tropy w
całej powieści, które prowadzą do rozwiązania zagadki. Przy okazji warto
wspomnieć o głównym temacie wokół którego kręci się cała ta sprawa – kara śmierci,
która jeszcze do niedawna była w Kalifornii wykonywana. U nas w Polsce temat
wydaje się dosyć abstrakcyjny, a jednak w Stanach to coś całkiem realnego, coś
nad czym cały czas toczy się debata polityczna i społeczna. Warto też wspomnieć
o meandrach ludzkiej pamięci, bo przecież przede wszystkim teraz na tym Jessica
musi oprzeć swoje śledztwo…
„Przecież tym właśnie zajmują się detektywi. Grzebią, zadają pytania, wkurzają ludzi.”
Kryminały, w których zagadka sięga lata wstecz od kilka lat były
jednymi z moich ulubionych. Ostatnio jednak miałam wrażenie, że trochę taka
forma budowy powieści mi się znudziła, coraz słabiej się przy nich bawiłam.
Lisa Gray udowodniła mi, że jednak jest inaczej, jej historia mocno mnie
zaciekawiła i świetnie mi się ją czytało. Z ciekawością śledziłam śledztwo
Jessiki, a rozdziały poświęcone przeszłości, nadały lekturze pełni. Tajemnice
małych miasteczek, outsiderka bohaterka i dobre, stabilne tempo akcji sprawiły,
że lektura mocno przypadła mi do gustu i mogę się zgodzić z opiniami
zamieszczonych na różnych portalach czytelniczych – ten tom był jeszcze lepszy
niż poprzedni! Zaraz sprawdzę, jak wypada trzeci 😊
„W szkole nie przepadałam za książkami, teraz czytam dwie, trzy tygodniowo. Dzięki nim podróżowałam w myślach po całym świecie, chociaż nigdy nie opuściłam Kalifornii.”
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Słownym.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz