Autor: Lisa Gray
Tytuł: Samotne
Serca
Cykl: detektywka
Jessica Shaw, tom 4
Tłumaczenie: Joanna
Golik-Skitał
Data premiery: 14.09.2022
Wydawnictwo: Słowne
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał
Lisa Gray jest autorką czterech tomów cyklu kryminalnego o
Jessice Shaw i jednego thrillera. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka w
magazynie sportowym, od 2019 roku skupia się na pisaniu powieści. Jej książki
zostały ciepło przyjęte przez czytelników, to przyjemne lektury na dwa-trzy
wieczory.
Ja z jej piórem miałam przyjemność zetknąć się dopiero w tym
roku, kiedy przy okazji premiery tomu czwartego serii zdecydowałam się na
lekturę całości. Poprzednie recenzje możecie znaleźć tu: „We mgle” – klik!, „Ukryte”– klik!, „Bez powrotu” – klik!
Fabuła „Samotnych Serc” rozpoczyna się od spotkania Jessiki
z nową zleceniodawczynią – Christine’ą Ryan. To około 50letnia kobieta, która
prosi detektywkę o odnalezienie swojej przyjaciółki z młodości, Veroniki Lowe.
Kobiety utraciły ze sobą kontakt kilkanaście lat temu, ale Christine właśnie
teraz zaczęła się bać o jej bezpieczeństwo. Dlaczego? Bo w ten weekend we
własnym domu zamordowana została Jordana Ford, żona seryjnego mordercy Travisa
Deana Forda, który kilka lat temu został poddany karze śmierci. Wcześniej
jednak to Veronica była partnerką Travisa, a nawet więcej – miała z nim
dziecko. A Christine była tą, która nakłoniła Veronicę, by napisała list do
któregoś z więźniów przez Klub Samotnych Serc, więc cała ta historia zaczęła
się od niej, przez co czuje się odpowiedzialna za bezpieczeństwo przyjaciółki. Śmierć
Jordany napawa ją strachem – kobietę zabito dokładnie tak, jak Travis mordował
swoje ofiary… Możliwe jest więc, że i Veronica jest teraz w niebezpieczeństwie.
Czy Jessice uda się ja odnaleźć? Zadanie wydaje się trudne, gdyż słuch o
Veronice zaginął wiele lat temu, w Sieci też brakuje jakichkolwiek śladów…
Książka składa się z prologu i 40 rozdziałów rozpisanych na
kilka postaci: Jessica, Pryce i Jordana wypowiadają się o współczesnych
wydarzeniach, Veronica o tych z przełomu tysiąclecia. Narracja prowadzona jest
w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator jest wszechwiedzący. Styl powieści
jest prosty, skupiony na sprawie. Nie czuć w nim aż takiego luzu, jak w tomie
poprzednim, choć możliwe, że jest to kwestia tłumaczenia – wszystkie wcześniejsze
tomu tłumaczyła Marta Komorowska, a za ten wzięła się Joanna Golik-Skitał.
Różnice są naprawdę nieznaczne, ale podczas lektury całej serii w krótkim
czasie da się wyczuć tę zmianę. Choć oczywiście książkę nadal czyta się
przyjemnie, płynnie i bez problemów.
W tym tomie najmocniej zaciekawił mnie temat, na którym autorka
oparła swoją historię – mianowicie chodzi o fascynację seryjnymi mordercami. Poszukiwana
Veronica lata temu jako młoda dziewczyna chwilę po zerwaniu z nie najlepiej
traktującym ją chłopakiem, na poprawę humoru dała się namówić Christine na
dołączenie do Klubu Samotnych Serc, który umożliwia korespondencję z wybranym
przez każdą członkinię więźniem…
„Travis Dean Ford? Zapomnij! To tak jakbyś wysłała maila do Matthew McConaugheya jako jego fanka i czekała, aż odpisze. Travis Dean Ford jest sławny. A raczej owiany złą sławą.”
W czasach sprzed internetu ogłoszenia więźniów chętnych do
takich kontaktów rozprowadzane były w formie papierowej, w gazetach, później
oczywiście przeniosło się to na stronę internetową. I już tu nasuwa się pytanie
– dlaczego normalna, dobrze ucząca się dziewczyna z normalną przyszłością przed
sobą miałaby chcieć kontaktować się z całkowicie obcym dla niej więźniem, a tym
bardziej seryjnym mordercą? To temat, nad którym autorka pozwala nam się zastanowić,
delikatnie tylko sugerując motywy Veroniki. Ogólnie ciekawe wydaje się
zagadnienie – dlaczego w ogóle kobiety są chętne, by inicjować kontakty
mężczyznami odsiadującymi wyroki?
„Dla większości tych kobiet pisanie do kogoś w więzieniu jest fantazjowaniem. Jak czytanie tych książek z serii ’50 twarzy Greya’. Jeśli gość nigdy nie wychodzi z więzienia, fantazja pozostaje fantazją.”
Prócz Veroniki mamy styczność z dwoma, a nawet trzema
kobietami, które należały do tego klubu: Christine była tą, co Veronicę
nakłoniła do przejrzenia gazetki, sama też wymieniała się korespondencją z
jednym z więźniów, jednak ona nie uległa urokowi Klubu. Bibi to założycielka klubu,
która swojego męża znała jeszcze zanim trafił do więzienia, jednak to tam w
końcu wzięli ze sobą ślub. Mąż Bibi niedawno wyszedł z więzienia, więc możemy
poznać historię też od tej strony – jak związek z kim, kto od lat siedział za
kratkami, może wyglądać w świecie realnym – jak łatwo się domyśleć, dosyć
odbiega od wyobrażeń…
Jest jeszcze Jordana, która wyszła za Travisa, gdy Veronica zniknęła,
a która ze swojego związku zrobiła produkt medialny – napisała wiele książek o
Travisie i jego życiu w więzieniu, chętnie udzielała wywiadów i brała udział w
podcastach. Czytelnik aż zaczyna się zastanawiać jakie były jej motywacje…
Poza spojrzeniem na związki kobiet z przestępcami, warto też
zwrócić uwagę na temat seryjnym morderców i rodzin ich ofiar. Tutaj, dzięki
dochodzeniu Pryce’a, który zajmuje się morderstwem Jordany, możemy przyjrzeć
się jak po tylu latach żyją rodziny ofiar Travisa – mężczyzna zabił 15 młodych
kobiet. W książce pada kilka naprawdę ciekawych spostrzeżeń tyczących się
wspomnianej fascynacji zbrodniami seryjnych morderców, na którymi warto się
zastanowić…
„Nikt nigdy nie pamięta ofiar, prawda?! (…) Ford, Bundy, BTK, Gacy. Ich nazwiska znacie, prawda? Podajcie mi nazwisko choć jednej z ich ofiar.”
Czytelnik obserwuje
zatem śledztwo Pryce’a, który szuka mordercy Jordany oraz na śledztwie Jessiki,
która poszukuje Veroniki. Obydwa poprowadzone są ciekawie, czytelnik odczuwa
lekkie napięcie związane z zagadką, jak te dwie sprawy się łączą. Historia może
nie jest mocno dynamiczna, ale jest w niej trochę zaskoczeń, a także finalny
duży twist fabularny.
„W swojej pracy dość naoglądała się mrocznej strony ludzkości, by zajmować się nią jeszcze po godzinach. Nie oglądała kryminalnych filmów dokumentalnych ani nie słuchałam podcastów o tej tematyce. Nie czytała nawet powieści detektywistycznych. Gdy chciała się zrelaksować, piła dobrą szkocką i oglądała powtórki ‘Przyjaciół’.”
Co do postaci znanych już z serii, to w sumie w tym tomie niespecjalnie
się na nich skupiamy. Jessica nadal mierzy się z własnymi uczuciami do Connora,
prywatnego detektywa, w którego firmie teraz pracuje, a który ewidentnie posuwa
się naprzód, choć jego emocje względem Jessiki nie do końca są jasne. Pryce z
kolei zmierzy się ze sprawą, która napawa go obawą – w końcu jego córka jest w podobnym
wieku co zamordowane przez Travisa dziewczyny…
Podsumowując, historia opowiedziana w „Samotnych Sercach”
jest fascynująca ze względu na spojrzenie na związki z przestępcami, które zawiązane
zostają dopiero po tym, jak ci trafili do więzienia. Obserwowanie Veroniki
sprzed kilkunastu lat, a i poznawanie historii i motywacji Jordany są naprawdę
zajmujące. Całą książkę czyta się dobrze, może nie przykuwa uwagi na tyle, by
nie można się było od niej oderwać, ale rozrywkę zapewnia dobrą. Na pewno z
chęcią sięgnę po kolejne książki tej autorki!
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Słownym.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz