października 18, 2022

"Niepowinność" Paweł Radziszewski

Autor: Paweł Radziszewski
Tytuł: Niepowinność
Data premiery: 28.09.2022
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 400
Gatunek: literatura piękna / realizm magiczny
 
Wydawnictwo SQN to wydawca Jakuba Małeckiego, mojego ulubionego polskiego pisarza z gatunku literatury pięknej, którego książki niezmiennie za każdym razem mnie zachwycają. Nic więc dziwnego, że moją uwagę przyciągają też inni autorzy wydawnictwa piszący w tym gatunku – kto wie, może wśród tego grona znajdzie się ktoś o podobnie wybitnym talencie?
Paweł Radziszewski debiutował na rynku ponad roku temu, wiosną 2021 powieścią „Pomiędzy”. Książka została przyjęta naprawdę ciepło, zdobyła kilka ciekawych nominacji w konkursach literackich. I mimo, że sama jej nie czytałam, to zachęcona tymi pochwałami z ciekawością sięgnęłam po jego drugą powieść, wydaną niecały miesiąc temu pt. „Niepowinność”.
„Nieraz się zastanawiała, jak się pisze książki. Myślała, że kiedyś mogłaby spróbować. Jeśli przytrafi jej się w życiu coś ciekawego. Tylko najpierw musiałaby wyjechać z Furtu, bo kto chciałby przeczytać książkę o pegeerowskim osiedlu?”
Fabuła powieści toczy się w czasach PRL-u w Państwowym Gospodarstwie Rolnym, zwanym pegeerem w małym mazurskim miasteczku Furt w okolicach Ełku, na które składają się trzy bloki, urząd i obora. To właśnie w tamtejszych blokach żyją i dorastają Marzena, Seweryn i Jacek, trójka dzieciaków, których losy mocno się ze sobą przeplatają, choć może nie powinny, gdyż społecznie należą do innych klas – Seweryn to syn dyrektora, zawsze w eleganckich, białych adidaskach, mający wszystko, co najlepsze. Marzena to córka mężczyzny pracującego w Niemczech, za którą uganiają się wszyscy osiedlowi chłopcy. Jacek to syn palacza, z którego wszyscy się naśmiewają i mają go za głupka. Dzieciaki jednak znają się od najmłodszych lat, razem chodzą do podstawówki, razem piją pierwszy alkohol i palą papierosy. Zmagają się z codziennością, oczekiwaniami rodziców i rolami, jakie zostają im nałożone. No i z codziennym szarym, smutnym życiem bez kolorowej przyszłości w pegeerze. Tak towarzyszymy im przez kilkanaście lat, w drodze do dorosłości, do w końcu bycia tym, kim naprawdę chcą… Czy jednak jest to możliwe? Osiągalne?
„Mama Marzeny nie chodziła do sąsiadek na kawę, zapraszała gości tylko raz w roku na imieniny, a zakupy robiła w Ełku. Niektórzy mówili, że pije, ale mogła być to tradycyjna, polska, bezinteresowna zawiść.”
Książka rozpisana jest na siedem części zbudowanych na przykładzie boku – nazwanymi od parteru aż po szóste piętro. Każda część składa się z kilku rozdziałów zatytułowanych poleceniami zaczynającymi się od ‘nie’, które tak chętnie dorośli zawsze wydają dzieciom. Każda część, prócz pierwszej, parteru, rozpoczyna się opowieścią osoby dorosłej zamieszkującej pegeer – palacz, nauczycielka, księgowa i inni opowiadają (prawdopodobnie Marzenie) historię swojego osiedlenia w Furcie i tego, jak od tej pory wygląda ich życie. Dzięki temu wraz z biegiem lektury dowiadujemy się nie tylko, jak życie w Furcie wygląda teraz, ale i jak żyło się tam w przeszłości, poznajemy całą historię tego miasteczka od samych jego powojennych początków. Narracja w rozdziałach prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, w rozdziałach otwierających narrator zwraca się bezpośrednio do Marzeny. Styl powieści jest prosty, zdania krótkie, treściwe. Spotkałam się już z głosami porównującymi go do Jakuba Małeckiego, choć nie całkiem sama się z tym zgadzam – Małecki pisze jeszcze zwięźlej, a jego każde zdanie nacechowane jest emocjonalnie. Tu jest spokojniej, nie mam poczucia, że każde zdanie jest niezbędne, jednak książkę czyta się po prostu dobrze i płynnie. Pozornie się o prostych, zwyczajnych sprawach, codzienności, a jednak autorowi udaje się przemycić w tekście ciekawe, krótkie spostrzeżenia nadając całej powieści wymiar uniwersalny.
„- To kim ja mam, do cholery, być?! (…) Bibliotekarzem czy palaczem?
- Możesz być, kim chcesz. To tylko słowa.
- Słowa są ważne, bo z nich zbudowany jest świat, nie tylko ten w książkach.”
Nim przejdziemy do dalszej części omówienia książki, chciałam zatrzymać się jeszcze na samej okładce, gdyż i tu spotkałam się z głosami, iż nie jest ona specjalnie przyciągająca. Faktycznie, raczej nikt się nad nią nie zachwyci ze względu na jej urodę i czar, ale myślę, że świetnie oddaje to, co znajdziemy w powieści. Poczynając od dziwnych PRL-owskich kolorów i kwiatek/zębatkę na grzbiecie, który może starać się tą szaroburość grzbietu zrobić trochę przyjemniejszą, a jednak sugerującą, że każdy w powieści jest trybikiem maszyny. Front jest dosyć minimalistyczny – ukazuje bryłę w kształcie bloku i wyrastający z niej szary kwiatek z płatkami z częściami twarzy trójki bohaterów. I znowu – kwiatek ma nadać wesoły ton, ale przecież jest szaro-bury i szczerze, dosyć przerażający. To dobre odzwierciedlenie życia ukazanego w powieści.
„Ale nie wszyscy są tam sympatyczni, bo w książkach ludzie są tacy sami jak w życiu. (…) Czasami wydają mi się prawdziwsi niż ci tu.”
Co do treści książki, to powiedziałabym, że można ją analizować w dwóch warstwach – tej dosłownej i tej metaforycznej. Pierwsza, dosłowna warstwa to opowieść o dzieciakach w PRL-u, żyjących na brudnym, szarym osiedlu bez perspektyw. Dorośli to głównie rolnicy, piekarze czy inni z zawodami mocno użytkowymi, których rytm codzienności jest dokładnie tak samo z dnia na dzień przytłaczający. Jedyną rozrywką jest tak naprawdę alkohol, bo telewizję ma tylko dyrektor…
„Każde dziecko miało swojego ojca, za którego musiało się wstydzić, zwłaszcza po wypłacie.”
To smutna codzienność, którą ja znam z filmów i opowieści, może trochę wyostrzona, a może nie. Wieś, PRL, blokowiska, obowiązki, brak pieniędzy i produktów, które można by kupić, to coś, co przecież działo się naprawdę. Mamy tu też fragmenty o przesiedleniach, co na tych mazurskich ziemiach było w czasach powojennych normą. W tym PRL-owskim życiu nie brak też absurdów, które znamy ze starych filmów – próby dogadania się z urzędnikami, którzy mogli by mieć wpływ na życie w miasteczku, obietnice władz i tym podobne fragmenty są tu częste i znaczące. W takim świecie dorasta trójka naszych bohaterów, którzy muszą borykać się z albo nieobecnymi rodzicami, albo/i ich alkoholizmem. Z nudą, brakiem aktywizujących zajęć. Obserwujemy jak zmieniają się w czasie kolejnych lat, walcząc z tym, co czeka ich w tym mieście. Czy uda im się uciec od takiego życia? I czy w ogóle tego chcą, a może już są całkowicie podporządkowani?
„Wszystko ma jakąś przyczynę i skutek, co wcale nie oznacza, że ma sens.”
Drugą warstwę, tę metaforyczną, traktujemy bardziej uniwersalnie. To opowieść o oczekiwaniach – tych, jakie na dzieci nakładają dorośli, przede wszystkim ich właśni rodzice, ale i tych, jakie tworzą sobie same dzieci, nastolatkowi chcący żyć inaczej niż ich rodzice. O ambicjach i zmianie perspektywy z biegiem lat. O poszukiwaniu własnego ‘ja’, własnej drogi życiowej i próbach dostosowania swojej wizji do rzeczywistości. To też opowieść o podziałach, jakie ludzie narzucają na własne społeczności, o wymówkach, które mają uspokoić sumienie, które buntuje się przed nierównym traktowaniem innych, ale które przynoszą względu codzienny spokój.
„(…) nie podobają się nam twoje rysunki. Są… Jak to powiedzieć? Są zbyt prawdziwe, a prawda nie jest nikomu potrzebna.”
A gdzie ten realizm magiczny? W piwnicy. Piwnicy, która skrywa zagadkę. Która tak kusi małe dzieci, by zacząć ją eksplorować mimo jasnego zakazu dorosłych…
„(…) jak ktoś dużo czyta, to traktuje życie mniej dosłownie.”
Podsumowując, „Niepowinność” to książka pozornie prosta i zwyczajna, a jednak niosąca sobą kilka ważnych, zaprzątających każdego z nas tematów. W dzieciństwie bohaterów, szczególnie ci, którzy wychowywali się jeszcze w czasach sprzed Internetu, zobaczą sobie samych. Dobrze uchwycone jest tu te dziecięce spojrzenie na świat dorosłych, które z biegiem lat się zmienia, staje się bardziej oschłe, ironiczne, pozbawione złudzeń. A może nadziei?
„Tak mówili dorośli, a dla dzieci świat, który rysują przed nimi dorośli, jest jedynym światem. O tym, że można żyć inaczej, dowiedziała się, gdy zaczęła czytać.”
To opowieść o dorastaniu w małej polskiej wiosce, w której brak perspektyw, a rola w życiu jest narzucona automatycznie z góry. Jak się wydostać? Może nie jest to specjalnie wesoła historia, co świetnie oddaje ten szaro-bury okładkowy kwiatek. Mimo to książkę czyta się dobrze, jest ciekawa, zajmująca i inna w swojej prostocie.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN.


Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz