Autor: Artur Urbanowicz
Tytuł: Deman
Cykl: Demanverse, tom 1
Data premiery: 28.09.2022
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 704
Gatunek: literatura
grozy
Jeśli dobrze pamiętam, to moja przygoda z jednymi z
najlepiej wydawanych książek na rynku (czytaj: tych, wydawanych przez
Wydawnictwo Vesper) zaczęła się właśnie od debiutu Artura Urbanowicza. Debiutu,
co prawda wznowionego, ale jednak. To od „Gałęziste” (recenzja – klik!)
pokochałam te wydawnictwo, a przede wszystkim polubiłam się z piórem tego jednego
z najbardziej rozpoznawalnych aktualnie autorów polskiej literatury grozy. I
myślę, że lepiej trafić nie mogłam, bo jest to autor, który nie daje się
wpisywać w schematy, który chce, by każda jego kolejna książka różniła się od
poprzedniej, a ponadto – była jeszcze lepsza. I mimo, że faktycznie pierwsze
jego książki to przede wszystkim literatura grozy, to ostatnie dwie –
„Paradoks” (recenzja – klik!) i „Deman” to także o wiele, wiele więcej…
Historia „Demana” ma swoje zaczątki w czasach II wojny
światowej, bo w końcu w 2019 rozpocząć się na dobre. To wtedy Dorian Wach,
młodziutki ksiądz, pełniący posługę wikarego w jednej z warszawskich parafii,
człowiek pełen dobrych chęci i próbujący postępować jak należy, ale jednak w
pewnych kwestiach ciągle kierujący się strachem, bierze udział w odprawianiu
egzorcyzmów, które prowadzi ksiądz Kropidłowski, jego zwierzchnik i proboszcz
parafii. Opętaną, którą się zajmują, jest młoda dziewczyna, która zachowuje się
w sposób przerażający – chodzi o ścianach, jej oczy stają się czarne, a głos
jakoby podwójny, zza światów… Dziewczyna, a raczej demon, który w niej
zamieszkał, zna wszystkie mroczne sekrety obecnych i wykorzystuje je, do
osłabienia egzorcyzmów. I po części mu się to udaje – Dorian wpada do basenu,
przy którym egzorcyzm się odbywał, Kropidłowski ląduje na ziemi, a dziewczyna…
z kawałkiem kafelka w gardle. Kropidłowski zostaje oskarżony o morderstwo, a
Dorian trafia do szpitala, gdzie odkrywa, że coś się w nim zmieniło. Ma moc.
Słyszy tajemnice, mroczne sekrety, przewinienia ludzi, którzy znajdują się w
pobliżu – im większe zło, to woła do niego z większej odległości. Jest
niesamowicie silny, może poruszać się niezależnie od grawitacji, a jego wygląd
zmienia się nie do poznania… Czy został opętany? Nie całkiem, bo przecież może
to kontrolować…
W tym samym czasie Dawid Volkodlak, fighter MMA przygotowuje
się do najważniejszej rozgrywki w swoim życiu, która ma zapewnić mu tytuł
mistrza świata. Nikt jednak nie wie, że i jego siła pochodzi z innego źródła
mocy niż wszystkim się wydaje…
„Niewidzialność, czyli bezkarność. Mało? Podbijmy stawkę: niewidzialność i nieśmiertelność. Nikt nigdy nie dowie się, co zrobiliście. Nigdy nie umrzecie, więc nigdy nie zostaniecie ukarani, niezależnie od tego, co czekałoby was po drugiej stronie. Wyobraźcie to sobie i przeanalizujcie konsekwencje takiego porządku świata.”
Książka złożona jest z dziewięciu części, których tytuły
nawiązują do chronologii znanych z filmowych historii o superbohaterach.
Pierwsza to coś jakby prolog – składa się z trzech rozdziałów, a każdy opowiada
o genezie powstania trzech głównych postaci dysponującymi nadnaturalnymi
zdolnościami. Ostatnia część to coś jak epilog zapowiadający temat, który
będzie kluczowy dla zagadki z tomu kolejnego. Pozostałe siedem części składa
się z 48 rozdziałów prowadzonych w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego z
perspektywy przede wszystkim Dawida i Doriana, ale i od czasu do czasu
spojrzenie narratora jednak skupia się też i na postaciach drugoplanowych. Opisuje
zarówno odczucia postaci, jak i wydarzenia, których są częścią. Styl powieści
jest płynny, prosty, jest sporo dialogów, a (nieproszone) myśli bohaterów
pojawiające się w ich głowach odpowiednio w tekście zaznaczone. Pojawia się też
kilka listów i artykułów z gazet, które skupiają uwagę bohaterów.
„Ludzie tacy są: ferują wyroki, nie dają drugich szans, nie wnikają w kontekst, choć sami nie są nieskazitelni.”
„Deman” to literatura grozy oparta na charakterystyce
zaczerpniętej z historii o superbohaterach. Mamy tu więc kilka postaci, które
zyskują nadprzyrodzone zdolności. Przede wszystkim są wspomniany w opisie
książki Dorian i Dawid. Obydwoje z trudnym dzieciństwem, z którego wyniesione
traumy zaważyły na ich drodze życiowej już w czasach dorosłości. Obydwoje żyją
z poczuciem winy, sekretem, który nie powinien ujrzeć światła dziennego.
Psychologicznie oddani są świetnie, i to zarówno jako ludzie, jak i ci,
borykającymi się z mocą, jaka dają im nadprzyrodzone zdolności, które są
wyjściem do rozważań na ciekawego zagadnienia.
(Piosenka, która pojawia się się w tej historii i dobrze oddaje zmagania jednego z bohaterów)
„Nie można skupiać władzy w jednych rękach. Zwłaszcza ludzkich. Zbyt dużo pokus, by jej nadużywać. W historii świata jeszcze nigdy nie skończyło się to dobrze.”
Książka przede wszystkim zadaje pytania o to, czym tak
naprawdę jest dobro w aktualnych czasach. Pewnie większość ludzi na Ziemi ma
się w swojej opinii za dobrych i postępuje według zasad, które w ich mniemaniu
takie są. Jednak czy faktycznie? Kto o tym decyduje? Czy coś, co w subiektywnej
ocenie jest dobre, jest dobre także w pojęciu ogólnym? Każdy z nas z pewnością
wyznaje nieco inny system wartości, więc kto może tu decydować, który z nich
jest tym naprawdę właściwym? Jak zdefiniować dobro?
Zło wydaje się dużo prostsze do określenia…
„Jeżeli grzeszysz, jesteś człowiekiem. Jeżeli nie grzeszysz, przestałeś nim być.”
Drugim tematem wynikającym trochę z poprzedniego, jest sposób
wprowadzania i utrzymywania porządku w ludzkich społecznie zachowaniach.
Dlaczego większość z nas żyje uczciwie, bez popełniania przestępstw, bez
wykroczeń? Dlatego, że mamy świadomość kary, jaka grozi za ich
nieprzestrzeganie? Zarówno państwo jak i kościół opierają się na takich założeniach.
Czy więc dobre zachowania można uzyskać tylko poprzez strach przed karą?
„(…) ludzie są zmuszani do wielu rzeczy i dostosowują się do nich. Muszą jeść, bo inaczej umrą z głodu. Muszą spać, więc częściej funkcjonują w dzień niż w nocy. Muszą chronić się przed zjawiskami pogodowymi, więc wymyślili dachy, parasole okulary przeciwsłoneczne. Dlaczego więc w ten sam sposób nie uświadomić im, jak należy postępować? To tylko nowy element rzeczywistości, w jakiej przyjdzie im żyć.”
Obydwa zagadnienia są bazą wyjściową dla całej tej historii.
Kiedy już opisałam to, co w mojej ocenie jest w książce
najważniejsze, pora przejść do tematów, które jej towarzyszą. Na pewno trzeba
wspomnieć o elementach świata superbohaterów, które tak dobrze znany z filmów,
komiksów i ogólnie pojętej popkultury. Urbanowicz świetnie je w swojej powieści
zaadaptował, zrobił z nich coś nowego, osadzonego we współczesnej polskiej
rzeczywistości. Mamy tu więc odkrywanie mocy, walki pomiędzy superbohaterami i
złoczyńcami, wielką bitwę, która jest punktem kulminacyjnym historii, a także relację
otoczenia na tego typu postaci i postać kobiecą, dla której superbohater jest w
stanie się poświęcić. Cały ten szkielet jest nam dobrze znany, ale tematy są ze
sobą połączone w sposób świeży, przez co czytelnik nie ma wrażenia wtórności
historii. Urbanowicz stworzył historię o superbohaterach, którą na pewno nie
pogardziłoby Hollywood 😉
„Zjawiska nadprzyrodzone kontra ludowe legendy.”
Fabuła toczy się sprawnie, jest przemyślana i dobrze rozpisana
– każdy jej element (postacie, wydarzenia, przemyślenia, tematy do
zastanowienia) pojawia się we właściwych proporcjach i pasuje do reszty, a co
za tym idzie, historia ładnie splata się w całość. Akcja toczy się dynamicznie,
oczywiście największe jej zagęszczenie dostajemy w tej wielkiej walce, która
jest kumulacją historii naszych polskich superbohaterów.
„Czas to najważniejszy wymiar drogi do dowolnego celu.”
Muszę przyznać, że trochę bałam się historii o
superbohaterach, gdyż czasy, kiedy interesowałam się tą tematyką minęły dobrych
kilka lat temu. Jednak Urbanowicz po raz kolejny mnie zaskoczył. Temat ten
świetnie wpisał w polskie współczesne realia, przez co zgrabnie porusza w nich
np. temat polityki, władzy, mediów.
„Czasem problem można rozwiązać inaczej, pod okiem kamer, kiedy patrzy na to cały świat. Pod pretekstem lub niby przypadkiem, korzystając z okazji. A potem wmówić ludziom, że stało się to niechcący, ale na szczęście w imię wyższe go dobra, które udało się osiągnąć.”
Mamy tu więc szkielet, który znamy od lat, ubrany w to, co
znamy z naszej codzienności. Do tego cała ta historia jest jakby otoczką do
pogadania, zastanowienia się nad tak uniwersalnym założeniem jakim jest dobro,
jego pochodzenie i sposób jego egzekwowania w społeczeństwie. Są świetne,
dopracowane kreacje postaci, które z założenia są dobre lub złe, ale to jak
postępują zależy od wielu czynników. Są przemiany, jest dynamiczna akcja,
zagadka, trochę momentów uczuciowych, które mocno wpływają na emocje
czytelnika. I choć może znalazłam w książce kilka zbędnych powtórzeń wcześniej
już poruszanych kwestii, to są one na tyle delikatne, że nikt, kto rozłoży
sobie lekturę na kilka dni (co raczej w normalnym trybie jest konieczne ze
względu na objętość książki i niewielką czcionkę) raczej nie będzie w stanie
tego wyłapać. Ja przyznaję, że mimo iż „Paradoks” (do którego znajdziemy tu
jedno nawiązanie 😉) nadal jest moją ulubioną książką autora, to
„Deman” pod wieloma względami jej dorównuje. To zajmująca, dobrze przemyślana
historia, z której można wynieść więcej niż tylko rozrywkę, gorąco polecam!
„Jak żyć, kiedy zupełnie nie wiadomo, jak to robić, i przy tylu zmiennych nikt jeszcze nie wymyślił przepisu na udane egzystowanie? Jak podejmować decyzje, kiedy każda może okazać się błędna i prowadzić do katastrofy, nawet jeżeli przyświecają im dobre intencje?"
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała we współpracy z Agencją Media&Work.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz