Autor: Dorothy L. Sayers
Tytuł: Trup w wannie
Cykl: Lord Peter Wimsey na tropie, tom 1
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa
Data premiery: 01.06.2022
Wydawnictwo: Znak Jednym Słowem
Liczba stron: 288
Gatunek: powieść detektywistyczna / kryminał
O Agathie Christie słyszał chyba każdy fan literatury
kryminalnej. Jest to angielska pisarka, która debiutowała w 1920 roku. Trzy
lata po niej na rynku powieści tego gatunku pojawiła się druga kobieta –
Dorothy L. Sayers, która stworzyła serię o detektywie dżentelmenie lordzie
Peterze Wimsey’u. Polski czytelnik jednak nie miał do tej pory przyjemności
zapoznać się z całą serią, zaledwie kilka tytułów ukazało się na naszym rynku.
Teraz, dzięki Wydawnictwu Znak, ma się to zmienić, zaplanowane jest wydanie
wszystkich tomów serii, która liczy 11 powieści. Bardzo się z tego cieszę, bo
po lekturze pierwszych dwóch tomów, mogę powiedzieć, że jest to kryminał wart
uwagi!
Historia „Trupa w wannie” opiera się na dwóch zagadkach. W
domu pewnego kawalera, architekta Thippsa we wtorkowy ranek w wannie znaleziony
został około pięćdziesięcioletni martwy jegomość ubrany zaledwie w binokle. Znalazła
go służąca, która nieopatrznie zostawiła na noc otwarte okno w łazience… Lord
Peter zjawia się na miejscu na prośbę swojej matki, księżnej Denver i obiecuje
Thippsowi i jego przygłuchej matce, że przyjrzy się sprawie. W tym samym czasie
policjant Charles Parker ma zająć się zaginięciem pewnego zamożnego Żyda.
Zaginięcie jest bardzo dziwne, bo według zeznań jego służby nie brakuje żadnego
z ubrań Levy’ego, mężczyzna zatem musiał wyjść z domu bladym świtem całkiem
nago… Czy to może być trup z wanny? Lord Wimsey szybko odrzuca taką możliwość…
Zatem kto siedzi w wannie i gdzie jest Levy? Przed detektywami trudne zadanie…
„Zawiążemy spółkę! Połączymy te dwie sprawy i rozpracujemy je wspólnie. Parker, ty dziś obejrzysz moje zwłoki, a ja jutro poszukam twojego Żyda Wiecznego Tułacza. Taki jestem szczęśliwy, że zaraz pęknę.”
Książka składa się z 13 średniej długości rozdziałów.
Poprzedzona jest wstępem od Elizabeth George, który napisała w 2003 roku do
nowego amerykańskiego wydania cyklu, a zakończone krótką notką biograficzną Wimsey’a
napisaną przez jego fikcyjnego wuja, które zostało dołączone do ponownego
wydania książki w 1935 roku. Sama historia napisana jest w narracji
trzecioosobowej czasu przeszłego, przez większą część czasu skupia się na
postaci tytułowego lorda Wimsey’a, ale są też wyjątki – przede wszystkim w
momentach, gdy Parker i Wimsey się rozdzielają. Styl powieści jest pięknie starodawny.
W moim uczuciu uroczy, pełen gracji i wdzięku. A rozmowy pomiędzy postaciami to
prawdziwe dzieło sztuki! Te potyczki słowne, małe uszczypliwości, których
dopuszcza się lord Wimsey – naprawdę czyta się to rewelacyjnie! Mam jedynie
niewielkie zastrzeżenie do tłumaczenia – momentami pojawiają się zwroty w innym
języku, co niestety nie jest tłumaczone na polski. Rozumiem, że w czasach, gdy
książka była wydana, angielski odbiorca nie potrzebował tego typu przypisów, współczesny
czytelnik jednak nie zawsze jest biegły z łaciny czy francuskiego, więc tego
typu przypis na końcu strony by się przydał. Oczywiście wtrącenia są krótkie i
ich nieznajomość nie wpływa na odbiór lektury jako takiej.
„Bunter (…) błagam cię, żebyś w przyszłości powstrzymał mnie od łapania dwóch srok za ogon. To wszystko odbije się na moim zdrowiu. Jedna sroka nie ma dokąd wyfrunąć, druga nie ma dokąd lecieć. To jakieś umysłowe delirium tremens. Gdy to wszystko się skończy, zaszyję się gdzieś, przestanę czytać kronikę kryminalną i przejdę na łagodną dietę złożoną z prac nieżyjącego już Charlesa Gavice’a.”
„Trup w wannie” jest literackim debiutem Dorothy L. Sayers
jako pisarki. Wiem, że w międzywojennych czasach standardy były inne, ale i tak
jestem zaskoczona tym, jak dopracowana i rewelacyjnie przemyślana jest to
historia. Intryga kryminalna jest zagmatwana i choć nie mamy tu bardzo
dynamicznych zwrotów akcji, to jednak co chwilę autorka funduje nam jakieś
zaskoczenie – nowy fakt, nową dedukcję, nowe odkrycie, które zmienia trop, w
którym podąża zagadka. Już sam początek jest intrygujący – jeden nagi obcy trup
w wannie, drugi golas, który rozpłynął się w powietrzu… Skąd nagle taki wysyp
ludzi bez ubrań? 😊
„Obawiam się, że ten mężczyzna na coś, czego brakuje większości zbrodniarzy: poczucie humoru.”
Oczywiście na uwagę zasługują tu też rewelacyjne postacie.
Przede wszystkim lord Wimsey, który pochodzi ze starego arystokratycznego rodu.
Choć nie jest to powiedziane w tym tomie, tylko zawarte w jego biografii na
końcu, podczas tej historii jest to mężczyzna 33letni. Kawaler mieszkający w
centrum Londynu, który na brak pieniędzy narzekać nie może. Jest miłośnikiem starych
książek, białych kruków, które namiętnie kolekcjonuje zbierając je na różnych aukcjach.
Uwielbia dobre ubrania, dobre jedzenie i dobre wino, a rozwiązywaniem zagadek
kryminalnych zaczął zajmować się … z nudów. Jest to jego remedium na traumy z
Wielkiej Wojny, w której od początku do końca brał udział. Wimsey jest
elokwentny, z dużym poczuciem humoru, lekko uszczypliwy dla ludzi na to
zasługujących.
„Proszę się nie martwić, panie Appledore. Chyba najlepsze, co mogę w tej sytuacji zrobić, to przewieźć starszą panią do domu mojej matki i sunąć ją państwu z drogi. Inaczej któregoś pięknego dnia państwa chrześcijańskie uczucia mogłyby wziąć górę, a przecież nic tak jak one nie zaburza spokoju ducha.”
Sprytny i uważny, przez co dostrzega to, co czasem umyka
policji, a i umie skutecznie wypytać świadków. Polubiłam go od pierwszej strony!
Seria opiera się jednak jeszcze na dwóch jego towarzyszach –
jest jego lokaj Bunter, fan fotografii, który towarzyszy mu w śledztwach oraz
policjant Parker, który, jak na policjanta (to w opinii Wimsey’a oczywiście 😉)
jest niesamowicie inteligentny, choć lord nieraz i tak go zaskakuje.
„Wy, policjanci, jesteście jak odbici z jednej sztancy. Nie starcza wam w głowach miejsca na więcej niż jedną myśl. Doprawdy, jest dla mnie zagadką, jak znajdujecie zatrudnienie.”
Parker jest jego człowiekiem od czarnej roboty – kiedy trzeba
popytać sąsiadów, czy zrobić inne dosyć nudne rzeczy, to on zawsze zostaje do
tego wysłany. To taki pomocnik, Watson 😉
„Wszyscy mamy odciski, których deptania przez innych wolelibyśmy uniknąć. Ja je mam i ty też. Jakiś gość powiedział, że piekło nie zna furii takiej jak kobieta wzgardzona. Kobiet się czepia, nieszczęsny dureń.”
Mamy świetną intrygę w starym stylu i rewelacyjne kreacje
postaci. Pora zatem pomówić o miejscu i czasie, w jakim toczy się akcja. To nie
lada gratka dla współczesnego czytelnika – Londyn kilka lat po I wojnie
światowej. Świat podzielony na arystokrację i ludzi uczciwie pracujących. Ale nie
tylko przyglądamy się tym podziałom, tym jak wygląda codzienność każdego z
nich, ale i obserwujemy, jak wyglądało śledztwo w tych czasach. Co mnie zaskoczyło
to np. przesłuchiwanie przez koronera, które wygląda prawie jak zeznania w
sądzie. To ciekawe czasy do porównania z tym co mamy teraz.
„W dzisiejszych czasach nawet od morderców oczekuje się oryginalności.”
Ogólnie „Trupa w wannie” czytało mi się naprawdę dobrze.
Może z początku, kiedy opisywane były białe kruki, na które aktualnie poluje
Wimsey, lekko wystraszyłam się, że książka usiana będzie dawnymi tytułami i
nawiązaniami, których nie rozumiem, jednak obawy się nie sprawdziły i gdy tylko
bohaterowie pojawili się na miejscu przestępstwa od razu sprawa nabrała
rumieńców, a fabuła zaczęła mocno interesować. Bawiłam się naprawdę dobrze, to
niesamowicie przyjemny lekki kryminalik, w którym, jak na klasykę przystało,
liczy się naprawdę dobra zagadka kryminalna!
„Powiedziałbym nawet, że właśnie w sprawach trzeciorzędnych ludzie bywają najbardziej uparci. Ja na przykład dostaję szału, gdy ktoś podważa moją ocenę jakiejś książki.”
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Znak Jednym Słowem!
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz