września 15, 2022

"Konwersja" Piotr Rogoża

Autor: Piotr Rogoża
Tytuł: Konwersja
Data premiery: 24.08.2022
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 304
Gatunek: thriller
 
Mimo, że Piotr Rogoża na rynku książki pojawił się już w roku 2008, to sama o nim usłyszałam dopiero jedenaście lat później, w 2019 roku przy premierze jego pierwszej książki wydanej pod skrzydłami Wydawnictwa Marginesy pt. „Niszcz, powiedziała”. Niestety tej nie udało mi się przeczytać, choć cały czas grzecznie czeka na czytniku. Za to zaledwie kilka dni po premierze, udało mi się sięgnąć do jego najnowszą książkę pt. „Konwersja”.
Poza książkami w sensie stricte, Rogoża zajmuje się pisaniem scenariuszy audio, a także projektuje narracje w grach komputerowych. Z pisaniem powieści miał prawie dekadę przerwy, wcześniej jego proza kategoryzowana była jako fantastyka. Jego dwie najnowsze powieści zostały skategoryzowane jako thriller, choć mnie bardzo przypadło do gustu określenie na jakie trafiłam w jednym z wywiadów – powieść z sensacyjno-paranoiczną intrygą. Szczególny nacisk nałożyłabym na ten człon drugi 😊
 
Fabuła „Konwersji” opisana jest z perspektywy dwóch postaci. Helena to dziennikarka, freelancerka, która zainteresowała się samobójstwem instagramowej modelki, która od początku kreowała się na postać gotycką, mocno depresyjną. Jej śmierć chce osadzić w temacie samobójstw młodych influencerów, których ostatnio na światowym rynku jest zatrzęsienie. Pisząc artykuł odkrywa, że dziewczyna wykonywała na zdjęciach jakiś dziwny gest dłonią… Czy to coś znaczy? Adrian z kolei to pracownik agencji Theatro Umbra. Przed nim ważne zadanie – jest w trakcie wprowadzania na rynek nowej sformatowanej persony – piosenkarki Amal. Co to tak naprawdę znaczy? Czym jest Theatro Umbra i co to znaczy, że Amal została sformatowana? Jaki cel stoi za wykreowaniem popularności Amal?
„(…) nie da się tworzyć nowej rzeczywistości, nie podważając nieustannie tego, co wydaje się prawdą.”
Książka składa się z czterech części zatytułowanych: Życie, Męka, Cuda, Kult. Pierwsze trzy części składają się z 21 krótkich rozdziałów każdy przedstawionych w naprzemiennej narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego przez Helenę i Adriana. Czwarta to tak naprawdę po prostu epilog. Styl powieści jest bardzo interesujący. Już na tym poziomie budowane jest pewne zagmatwanie, są intrygujące porównania i dosyć brutalne spostrzeżenia dotyczące rzeczywistości. Język jest dosadny, ale nie wulgarny.
 
Muszę przyznać, że przez pierwszą połowę lektury tak naprawdę nie miałam o niej żadnego zdania. Wprowadzenie postaci jest skrupulatne, a rzeczywistość, w której żyją, odkrywana powoli – ciężko z początku odgadnąć na czym polega praca Adriana, a Helena… no cóż, żyje w lekkim zawieszeniu, zrezygnowała z pracy ze względu na zmianę warunków na mocno niekorzystne, a teraz niespecjalnie przykłada się, by samodzielnie popchnąć swoją karierę do przodu. I tak przyglądamy się ich poczynaniom, aż w końcu okazuje się, że to co obserwujemy nie jest tak naprawdę tym, czym się wydaje… Wtedy, w drugiej połowie lektury, fabuła mocno daje do myślenia, wymaga skupienia i ciągłego zastanawiania się co z tego, co się dzieje, jest prawdziwe, a co jest fikcją w fikcji…
„Po raz pierwszy Helena widzi w maleńkiej kawalerce ciasną celę i aż się krzywi – tak oczywista jest ta klisza. Ucieczka od biurowej pracy, która kończy się w paranoicznej klatce, bo choć można otworzyć drzwi, i tak całe dnie spędza się we własnej głowie.”
Nic więc dziwnego, że powieść mocno nasuwa skojarzenie ze znanym filmem „Incepcja”. Tutaj na warsztat Rogoża wziął rzeczywistość w jakiej żyjemy aktualnie na co dzień – w końcu nie da się ukryć, że nasze życie mocno kierowane jest teraz przez media zarówno te, które znane nam są od dawna, jak telewizja, gazety czy radio, ale przede wszystkim przez te, które działają dzięki rozpowszechnieniu internetu. Fake newsy, manipulowanie opinią publiczną to tak naprawdę błahostka w porównaniu z tym, co tutaj przedstawia nam autor. Pozornie jego wizja świata wydaje się mocno fantastyczna, bo przecież chyba w naszych mediach nikt aż tak mocno nie ingeruje w rzeczywistości, jak w powieści? A może jednak? Cóż, po dłuższym zastanowieniu wizja świat autora wydaje się przerażająco możliwa…
„Sądzisz, że coś musi się wydarzyć naprawdę, żeby zostać nagrane?”
„Konwersja” mocno zmusza do myślenia i to nie tylko w temacie analizy internetowej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, ale i w tematach bardziej ogólnych. Zmusza do refleksji nad mocno zagmatwanymi i trudnymi zagadnieniami np. czy dobre cele, do których się dąży, usprawiedliwiają drogę do ich osiągnięcia? Jak mocno można wpłynąć na zachowanie drugiego człowieka? Czy psychologiczne zaprogramowanie można kształtować? To tematy mocno niepokojące, ale mnie mocno zafascynowały i wiem, że jeszcze długo będę o nich myśleć.
 
Ach, jeszcze jeden ważny temat! Wolna wola. Istnieje czy nie? Żyjemy w świecie, którzy sami tworzymy czy jednak ktoś go tworzy za nas i jesteśmy tylko marionetkami w tym z góry zaplanowanym spektaklu? Temat znany od dziesięcioleci, ale cały czas aktualny. W naszym świecie, w którym postęp w każdej dziedzinie nauki jest tak zaawansowany, wydaje się aktualniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
 
Myślę, że zagadnienia i wątpliwości jakie książka ze sobą niesie, są ważniejsze niż kreacja postaci czy napięcie, które ma wywoływać podczas lektury. Oczywiście niczego jej i tutaj nie brakuje – postacie są całkiem wiarygodne (choć mam lekkie zastrzeżenia co do dziennikarki Heleny klikającej w każdy nadesłany link 😉), napięcie, jak już pojawia się w połowie książki, tak trzyma do samego końca. Jest tu też intryga kryminalna, podejrzenie morderstwa i starania bohaterów, by odkryć co tak naprawdę się stało. Niczego więc tutaj nie zabrakło.
„(…) jedno z pozoru niewinne słowo może wywołać pożar, który strawi świat. A skoro słowo było na początku – to niech konsekwentnie sprowadzi także koniec.”
(W książce jest taki fragment o pożarze i płonięciu, który od razu nasunął mi skojarzenie z tą piosenką. Chyba dobrze wpasowuje się w klimat powieści 😊)

„Konwersja” to książka zaskakująca. Z początku chyba byłam trochę rozczarowana, że od pierwszej strony nie powodowała mętliku w głowie. Jednak jak już zaczęła, to te założenie zrealizowała z nawiązką. Podczas lektury czułam się podobnie, jak podczas seansu z filmem „Incepcja”. Czy ten poziom jest już tym prawdziwym, czy incepcja sięga głębiej? To dobra, mocno oryginalna książka na naszym rynku. Zmuszająca do uwagi i refleksji, o której trudno będzie zapomnieć. Jestem pod wrażeniem!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Marginesy.


Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz