Autor: Piotr Rogoża
Tytuł: Konwersja
Data premiery: 24.08.2022
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 304
Gatunek: thriller
Mimo, że Piotr Rogoża na rynku książki pojawił się już w
roku 2008, to sama o nim usłyszałam dopiero jedenaście lat później, w 2019 roku
przy premierze jego pierwszej książki wydanej pod skrzydłami Wydawnictwa Marginesy
pt. „Niszcz, powiedziała”. Niestety tej nie udało mi się przeczytać, choć cały
czas grzecznie czeka na czytniku. Za to zaledwie kilka dni po premierze, udało mi
się sięgnąć do jego najnowszą książkę pt. „Konwersja”.
Poza książkami w sensie stricte, Rogoża zajmuje się pisaniem
scenariuszy audio, a także projektuje narracje w grach komputerowych. Z
pisaniem powieści miał prawie dekadę przerwy, wcześniej jego proza kategoryzowana
była jako fantastyka. Jego dwie najnowsze powieści zostały skategoryzowane jako
thriller, choć mnie bardzo przypadło do gustu określenie na jakie trafiłam w
jednym z wywiadów – powieść z sensacyjno-paranoiczną intrygą. Szczególny nacisk
nałożyłabym na ten człon drugi 😊
Fabuła „Konwersji” opisana jest z perspektywy dwóch postaci.
Helena to dziennikarka, freelancerka, która zainteresowała się samobójstwem
instagramowej modelki, która od początku kreowała się na postać gotycką, mocno
depresyjną. Jej śmierć chce osadzić w temacie samobójstw młodych influencerów,
których ostatnio na światowym rynku jest zatrzęsienie. Pisząc artykuł odkrywa,
że dziewczyna wykonywała na zdjęciach jakiś dziwny gest dłonią… Czy to coś
znaczy? Adrian z kolei to pracownik agencji Theatro Umbra. Przed nim ważne
zadanie – jest w trakcie wprowadzania na rynek nowej sformatowanej persony –
piosenkarki Amal. Co to tak naprawdę znaczy? Czym jest Theatro Umbra i co to
znaczy, że Amal została sformatowana? Jaki cel stoi za wykreowaniem
popularności Amal?
„(…) nie da się tworzyć nowej rzeczywistości, nie podważając nieustannie tego, co wydaje się prawdą.”
Książka składa się z czterech części zatytułowanych: Życie, Męka,
Cuda, Kult. Pierwsze trzy części składają się z 21 krótkich rozdziałów każdy
przedstawionych w naprzemiennej narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego przez
Helenę i Adriana. Czwarta to tak naprawdę po prostu epilog. Styl powieści jest
bardzo interesujący. Już na tym poziomie budowane jest pewne zagmatwanie, są intrygujące
porównania i dosyć brutalne spostrzeżenia dotyczące rzeczywistości. Język jest
dosadny, ale nie wulgarny.
Muszę przyznać, że przez pierwszą połowę lektury tak
naprawdę nie miałam o niej żadnego zdania. Wprowadzenie postaci jest
skrupulatne, a rzeczywistość, w której żyją, odkrywana powoli – ciężko z
początku odgadnąć na czym polega praca Adriana, a Helena… no cóż, żyje w lekkim
zawieszeniu, zrezygnowała z pracy ze względu na zmianę warunków na mocno
niekorzystne, a teraz niespecjalnie przykłada się, by samodzielnie popchnąć
swoją karierę do przodu. I tak przyglądamy się ich poczynaniom, aż w końcu okazuje
się, że to co obserwujemy nie jest tak naprawdę tym, czym się wydaje… Wtedy, w
drugiej połowie lektury, fabuła mocno daje do myślenia, wymaga skupienia i ciągłego
zastanawiania się co z tego, co się dzieje, jest prawdziwe, a co jest fikcją w
fikcji…
„Po raz pierwszy Helena widzi w maleńkiej kawalerce ciasną celę i aż się krzywi – tak oczywista jest ta klisza. Ucieczka od biurowej pracy, która kończy się w paranoicznej klatce, bo choć można otworzyć drzwi, i tak całe dnie spędza się we własnej głowie.”
Nic więc dziwnego, że powieść mocno nasuwa skojarzenie ze
znanym filmem „Incepcja”. Tutaj na warsztat Rogoża wziął rzeczywistość w jakiej
żyjemy aktualnie na co dzień – w końcu nie da się ukryć, że nasze życie mocno
kierowane jest teraz przez media zarówno te, które znane nam są od dawna, jak
telewizja, gazety czy radio, ale przede wszystkim przez te, które działają dzięki
rozpowszechnieniu internetu. Fake newsy, manipulowanie opinią publiczną to tak
naprawdę błahostka w porównaniu z tym, co tutaj przedstawia nam autor. Pozornie
jego wizja świata wydaje się mocno fantastyczna, bo przecież chyba w naszych
mediach nikt aż tak mocno nie ingeruje w rzeczywistości, jak w powieści? A może
jednak? Cóż, po dłuższym zastanowieniu wizja świat autora wydaje się
przerażająco możliwa…
„Sądzisz, że coś musi się wydarzyć naprawdę, żeby zostać nagrane?”
„Konwersja” mocno zmusza do myślenia i to nie tylko w temacie
analizy internetowej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, ale i w tematach
bardziej ogólnych. Zmusza do refleksji nad mocno zagmatwanymi i trudnymi
zagadnieniami np. czy dobre cele, do których się dąży, usprawiedliwiają drogę
do ich osiągnięcia? Jak mocno można wpłynąć na zachowanie drugiego człowieka?
Czy psychologiczne zaprogramowanie można kształtować? To tematy mocno
niepokojące, ale mnie mocno zafascynowały i wiem, że jeszcze długo będę o nich
myśleć.
Ach, jeszcze jeden ważny temat! Wolna wola. Istnieje czy
nie? Żyjemy w świecie, którzy sami tworzymy czy jednak ktoś go tworzy za nas i
jesteśmy tylko marionetkami w tym z góry zaplanowanym spektaklu? Temat znany od
dziesięcioleci, ale cały czas aktualny. W naszym świecie, w którym postęp w
każdej dziedzinie nauki jest tak zaawansowany, wydaje się aktualniejszy niż
kiedykolwiek wcześniej.
Myślę, że zagadnienia i wątpliwości jakie książka ze sobą
niesie, są ważniejsze niż kreacja postaci czy napięcie, które ma wywoływać
podczas lektury. Oczywiście niczego jej i tutaj nie brakuje – postacie są
całkiem wiarygodne (choć mam lekkie zastrzeżenia co do dziennikarki Heleny klikającej
w każdy nadesłany link 😉), napięcie, jak już pojawia się w połowie
książki, tak trzyma do samego końca. Jest tu też intryga kryminalna,
podejrzenie morderstwa i starania bohaterów, by odkryć co tak naprawdę się
stało. Niczego więc tutaj nie zabrakło.
„(…) jedno z pozoru niewinne słowo może wywołać pożar, który strawi świat. A skoro słowo było na początku – to niech konsekwentnie sprowadzi także koniec.”
(W książce jest taki fragment o pożarze i płonięciu, który od razu nasunął mi skojarzenie z tą piosenką. Chyba dobrze wpasowuje się w klimat powieści 😊)
„Konwersja” to książka zaskakująca. Z początku chyba byłam
trochę rozczarowana, że od pierwszej strony nie powodowała mętliku w głowie.
Jednak jak już zaczęła, to te założenie zrealizowała z nawiązką. Podczas
lektury czułam się podobnie, jak podczas seansu z filmem „Incepcja”. Czy ten
poziom jest już tym prawdziwym, czy incepcja sięga głębiej? To dobra, mocno oryginalna
książka na naszym rynku. Zmuszająca do uwagi i refleksji, o której trudno
będzie zapomnieć. Jestem pod wrażeniem!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Marginesy.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz